Wpatrywałam się w nich chwilę. Szczerze, nie wiedziałam co
zrobić. Ostatecznie zdecydowałam, że po prostu go zignoruję. Czułam się
upokorzona. Nie wystarczyło mu, że się w nim zakochałam? Nie mam pojęcia,
dlaczego jeszcze przyjechał do mojej pracy, i to z nią.
Westchnęłam i ruszyłam do auta. Unikałam wzrokiem tej
dwójki, skupiając się na drzwiach swojego samochodu.
- Chanel...- Usłyszałam za sobą. Przyspieszyłam, prawie
biegnąc do auta.- Chce...
- Nic nie chcesz, okay? Proszę cię, daj mi spokój!-
Krzyknęłam na niego, zatrzymując się tuż przy drzwiach. Byłam tak blisko
ucieczki, a on musiał się odezwać.
- Nie wiem, po co tu przyszedłeś! Przecież dobrze wiesz, że
tu pracuję, wiesz, że tu przychodzę i wiesz, że mnie tu spotkasz. Dopiąłeś
swego, dowiedziałeś się, dlaczego jestem, jaka jestem, więc nie mam zielonego
pojęcia, co tu robisz i dlaczego mnie zaczepiasz! Wystarczająco mnie
wyniszczyłeś i co chcesz zrobić teraz? Będziesz się jeszcze nabijał z mojej
naiwności? Daruj sobie, Styles.- Nawet nie zauważyłam, że łzy płyną po moich
policzkach. Mówiłam to, bo miałam dość świadomości, że mnie wykorzystał.
Mówiłam to, pomimo że wcale tak nie myślałam. Tak naprawdę chciałam rzucić się
na niego i mieć złudną nadzieję, że ze mną porozmawia. Nie chciałam przeprosin,
chciałam czegokolwiek, co dałoby mi nadzieję.
- Nie płacz, mała.- Wyrwał mnie z zamyślenia, wycierając
kciukiem jedną z łez. Skrzywiłam się, ale nie potrafiłam go odepchnąć.- Tak
silne osoby, jak ty, nie płaczą. Pozwolisz, żeby taki zapatrzony w siebie dupek
cię złamał?
- O co ci chodzi?
- Sam nie wiem.- Westchnął.- Chciałem cię przeprosić. Nigdy
nie traktowałem tego jako czysty układ. Polubiłem cię i po prostu zapomniałem,
jak cię znalazłem i dlaczego to zrobiłem. Ale w sumie nie żałuję, bo gdyby nie
to, pewnie nigdy bym cię nie spotkał, prawda? Po prostu chciałem ci to
powiedzieć, a teraz będę mógł dać ci spokój.- Wpatrywałam się w niego przez
chwilę, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Powiedział to, co chciałam usłyszeć.
Ale mój umysł poszedł w zupełnie innym kierunku. Skupiłam wzrok na Emily, która
stała kilka metrów od nas, bawiąc się swoimi paznokciami. Westchnęłam,
otwierając drzwi samochodu.
- Właśnie dlatego nienawidzę miłości, bo ona nas osłabia.
Doprowadza do tego, że daję się złamać takiemu zapatrzonemu w siebie dupkowi,
jak ty.- Wymamrotałam, a potem wsiadłam do auta, wkładając kluczyki do
stacyjki. Przekręciłam je, odpalając silnik. Widziałam, jak Styles stoi w
miejscu, wpatrując się we mnie. Nie bardzo rozumiał, co do niego powiedziałam.
Sama tego nie rozumiałam. Przyznałam się do uczuć, ale nie bezpośrednio. Tego
nie potrafiłabym zrobić i cieszę się, że nie zrobiłam, choć on na pewno po
jakimś czasie zrozumie. Nie jest idiotą, prawda? Jest tylko dupkiem, w którym
się zakochałam, a ja nie znam tego uczucia i szczerze go nienawidzę.
Ruszyłam z podjazdu, zostawiając ich samych ze sobą.
Musiałam wrócić do siebie, żeby zaszyć się w swojej sypialni i nie wychodzić
przez kolejne kilka dni. Za bardzo polubiłam samotność. Swoją drogą, jest mi
ona potrzebna, aby wymyślić sensowną wypowiedź dla Nialla. Nie wiem, co
powinnam mu dokładnie powiedzieć, ale wiem jedno- nie kocham go. Na pewno nie
jego. Jednak nie chcę tracić naszej przyjaźni.
Zanim się obejrzałam, zaparkowałam na podjeździe. Siedziałam
chwilę w samochodzie, patrząc ślepo przed siebie. Ostatecznie musiałam wysiąść,
żeby wrócić do domu. Wsadziłam klucz do zamka, ale drzwi były otwarte.
Myślałam, że Niall wyjdzie, jak zawsze. Weszłam do przedpokoju, zdejmując buty.
W całym domu panowała dziwna cisza. Może jednak wyszedł, ale zapomniał zamknąć?
Jak się szybko dowiedziałam, moje przypuszczenia były błędne. Horan siedział na
kanapie z butelką piwa i patrzył w wyłączony telewizor. Błagam tylko, żeby nie
był pijany. Słysząc, że wchodzę do pokoju, natychmiastowo przeniósł na mnie
swoje przenikliwe spojrzenie, a zaraz potem wstał, odstawiając piwo na stolik.
- Już wróciłaś?- Stanął przede mną.- Myślałem, że nie będzie
cię do późna. Na ogół tańczysz trochę dłużej, a potem jeszcze zostajesz.
- Już nie tańczę, Niall.
- Naprawdę?- Uśmiechnął się lekko, przez co się zdziwiłam.-
Już dawno chciałem, żebyś z tym skończyła. To nie dla ciebie, Chanie.
Nienawidziłem wysłuchiwać pijanych facetów, którzy mówili różne rzeczy na twój
temat.
- Nie jesteś zły?- Wyrwało mi się. To miała być tylko
niewinna myśl, a nie zadane mu pytanie!
- Za co?
- Ignorowałam cię przez kilka dni i wcześniej, zanim
wyszłam.
- Nigdy, Chanel.- Przytulił mnie, co od razu odwzajemniłam,
wtulając się w jego klatkę piersiową. Tkwiliśmy bez ruchu przez dłuższy czas, a
ja zaczęłam płakać, co robiłam prawie nieprzerwanie od kilku dni. Bałam się, że
Niall przestanie się do mnie odzywać i całkowicie mnie zignoruje, tak jak
robiłam to ja.
- Kochasz go?- Wypalił nagle, ale nadal mnie puścił.
Bliskość spowodowała, że poczułam napięcie się jego mięśni.
- Dlaczego pytasz, skoro nie chcesz znać odpowiedzi?-
Mruknęłam. Chciał się odsunąć, ale mu na to nie pozwoliłam, jeszcze bardziej
przylegając do jego klatki piersiowej.
- Nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.
- Cholernie kocham tego sukinsyna.- Zacisnęłam palce na
koszulce blondyna, a on oplótł ramionami moje ciało. Miałam wrażenie, że po
tych słowach ucieknie, spakuje się i zostawi mnie samą, a tymczasem on
przyciągał mnie jeszcze bliżej. Tak blisko, że brakowało mi tchu.
- Nienawidzisz go za to, że go kochasz, prawda?
- I siebie przy okazji też.- Westchnęłam.
- Skąd ja to znam?- Zapytał sam siebie. Automatycznie
zrobiło mi się smutno.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. Uwaga.- Chwycił mnie za uda i uniósł do
góry, żebym mogła opleść nogami jego biodra. Dłońmi trzymałam się kurczowo jego
ramion, aby nie spaść, kiedy zaczął wchodzić po schodach.
- Kiedyś się potkniesz i opoje runiemy na dół, mówię ci.
- Połamiemy sobie kilka kości i uznamy, że musisz schudnąć.-
Zaśmiał się, za co dostał w głowę. Usłyszałam śmiech blondyna i był to
upragniony dźwięk. Nie chciałam, żeby cierpiał przeze mnie.
- Jesteś zmęczona?- Zapytał, kiedy rzucił się razem ze mną
na łóżko.
- Trochę.
- Idziemy spać?
- Tak.- Uśmiechnęłam się i pozbyłam swoich ubrań, tak samo
jak Niall. Oboje zostaliśmy w bieliźnie i wpełzliśmy pod kołdrę. Chłopak niemal
od razu przyciągnął mnie do swojego ciała, splątując razem nasze nogi.
- Powiedz szczerze, po co było to wszystko? Dlaczego
postanowiłaś dać mi szansę i dlaczego zgadzałaś się na to wszystko? Chodziło
tylko o seks, czy...
- Żartujesz sobie?- Prychnęłam, odwracając się twarzą w jego
stronę.- Nie wiem, dlaczego.- Szepnęłam, wyszukując po ciemku jego tęczówek.
Odnalazłam je i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Potrzebowałam cię, nadal potrzebuję i zawsze będę.-
Mruknęłam, przytulając się do niego. To była odpowiedź na jego pytanie.
Rada pięćdziesiąta szósta: Nigdy nie chodzi tylko o seks.
*u* Już myślałam, że powie coś tej całej Emily. Najchętniej to bym ją uderzyła. Ale tak porządnie. xD Ach...Harry, Harry, Harry. Coś ty najlepszego zrobił?
OdpowiedzUsuńWiesz, jak mi się śmiać chciało, gdy wyobraziłam ich sobie w szpitalu, kiedy lekarz pyta się ich dlaczego są połamani. Nie przesadzaj, Chanel nie jest, aż tak gruba. :3
Nie mogę się doczekać nexta, choć osobiście UWIELBIAM WWAD. ♥
Świetnie piszesz. :*
//Jestemseczłekiem
P.S. PIERWSZA! Wygrałam życie!
article you create very nice .. can add my knowledge. and I was very fortunate to be able to visit your blog. thank you
OdpowiedzUsuń