sobota, 28 marca 2015

Rada #45

Nikt nie znał prawdy i bałam się ją komukolwiek wyjawić. Poznałam Nialla jeszcze w szkole. Był pierwszą i jedyną osobą, jaka poznała moją przeszłość. Prosił mnie, żebym poszła do psychologa. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie wręcz mnie o to błagał. Ale ja nie potrafiłam. Nie umiem otworzyć się przed obcą mi osobą, która w dodatku ma się wypowiadać na temat tego wszystkiego. Wiedziałam, że Niall coś do mnie czuje. Tylko ślepy by tego nie zauważył. Ale po co ja cokolwiek zaczynałam, łamiąc wszelkie swoje zasady? Niby dlaczego kazałam Harry'emu przysiąc, że się we mnie nie zakocha? Bo jestem najgorszym materiałem na dziewczynę. Nie potrafię uwierzyć w miłość i nie potrafię jej odwzajemnić. Wyznaję wyłącznie zasadę seksu bez zobowiązań, bo wtedy nikt nie jest skrzywdzony. Mogłabym się przespać z Harrym, ale tylko w wypadku, kiedy on nie czułby w stosunku do mnie niczego oprócz pożądania. Czułabym się źle, gdyby się we mnie zakochał. Czuję się źle, ponieważ Niall właśnie wyznał mi uczucie, które nie istnieje. On może o tym nie wie, ale ja wiem. Nie kocha mnie, jest przyzwyczajony do mojej obecności i zakochany w moim ciele. Tylko tyle, nic więcej. Nienawidzę siebie za to, jaka jestem.
Podniosłam się z łóżka. Postanowiłam się zdrzemnąć, kiedy chłopaki oglądali wspólnie mecz. Chociaż nie zasnęłam, taka chwila bezczynnego leżenia i myślenia była mi potrzebna. Nie wiem ile mi to zajęło, ale najwyższa pora wstać. Zeszłam na dół do salonu, gdzie nikogo nie zastałam. Telewizor był wyłączony, a w domu panowała dziwna cisza. Skierowałam się do kuchni i dopiero tam zastałam Harry'ego. Siedział przy stole, czytając coś w telefonie. Rzucił mi krótkie spojrzenie, uśmiechając się delikatnie.
- Gdzie Niall?
- Wyszedł.- Wzruszył ramionami.- Nie wiem gdzie i kiedy wróci.
- Ah...- Mruknęłam.
- Jesteś głodna, Chanel? Mogę zrobić ci coś do jedzenia albo, jeżeli masz ochotę, możemy gdzieś razem pojechać.- Brunet wstał, opierając się tyłkiem o szafkę. Poprosiłam go, żeby rzucił mi butelkę wody, co zrobił i zastanowiłam się nad jego propozycją.
- A co mielibyśmy gotować?
- Zależy na co masz ochotę. Możemy zajść do sklepu, kupić jakieś słodycze, zrobić ciasto albo babeczki i pooglądać filmy, co?
- Brzmi świetnie.- Uśmiechnęłam się. Tego potrzebowałam. Chwili relaksu i zapomnienia o otaczającym mnie świecie. Chyba właśnie dlatego tak bardzo polubiłam Harry'ego. Pomógł mi w minimalnym stopniu uwierzyć, że miłość może istnieć. I chociaż nadal będę tkwiła w przekonaniu, że jednak nie, to gdzieś z tyłu głowy rodzi się to miłe uczucie, które sprawia, że czuję się potrzebna.
- No więc jedziemy do sklepu?- Odezwał się zachrypnięty głos.
- Tylko się ubiorę.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie, kierując do swojej sypialni. Jednak nie dane mi było wyjść, bo poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
- Chanel...- Odwróciłam się lekko zdezorientowana.- Czy między nami jest już wszystko w porządku?
- A kiedyś nie było?- Zaśmiałam się.- To i tak moja wina, byłam pijana.
- A ja ci na to pozwoliłem.
- To nieważne. Jestem dużą dziewczynką, która sama podejmuje decyzje i nikt nie musi jej pilnować.- Zaśmialiśmy się. Poczułam nagłą potrzebę przytulenia Harry'ego. Nie miałam zamiaru się powstrzymywać, dlatego oplotłam ramiona wokół jego ciała, a on po chwili zrobił to samo. Stał w bezruchu, pozwalając mi przysłuchiwać się biciu jego serca. To mimo wszystko było miłe. Do moich nozdrzy dotarł jego zapach i w końcu poczułam, jak jego broda opiera się o moją głowę. Dłoń bruneta zaczęła lekko głaskać mnie po włosach. W myślach dziękowałam mu za to, że nie zadawał pytań. Starał się rozumieć, co sprawiało, że nie oceniał. To było to, co w nim lubiłam najbardziej. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego chciał się zmienić, dlaczego poprosił mnie o pomoc.
- Wszystko w porządku, prawda?- Odezwał się. Wiedziałam, że teraz nie chodzi o nas, tylko o mnie.
- Tak, po prostu chciałam cię przytulić.
- Jakbyś chciała kiedykolwiek o czymkolwiek pogadać, to się nie krępuj.
- Ja się nigdy nie krępuję, Haroldzie!- Zaśmiałam się, odpychając go od siebie. Wywrócił oczami, kiedy ruszyłam w stronę schodów. Poszedł za mną, jednak ja weszłam do siebie, a on do siebie. Stanęłam przed szafą. W końcu miałam jechać na zakupy, a nigdy nie wiadomo, gdzie jeszcze wyciągnie mnie Harry. Znalazłam jasne jeansy z przetarciami. Szybko się w nie ubrałam i zostając w za dużej koszulce, zaczęłam szukać czegoś pasującego do spodni. Niestety, jak na złość, nic nie znalazłam. Tak, jestem typem kobiety, która nigdy nie ma co założyć, ale jej szafa ledwo się domyka. Jestem też typem dziewczyny, która bardziej od seksownych ubrań, kocha męskie koszule czy koszulki. Spojrzałam za okno. Może i nie było zbyt wcześnie, ale słońce nadal utrzymywało się nad horyzontem. Postanowiłam pójść, poszperać u chłopaków. Bez pukania weszłam do sypialni Harry'ego, gdzie ten zdezorientowany patrzył, jak podchodzę do jego szafy. Otworzyłam ją, a na moją głowę zwaliła się lawina ubrań. I jedna z koszul, jaka zawisła na moim ramieniu, wydała się ciekawa. Była kremowa w dziwne wzorki. Chwyciłam ją w dłoń, wydostając się z reszty ciuchów. Styles dokładnie obserwował każdy mój ruch, a ja czułam, jak jego wzrok wypala we mnie dziurę. Niezauważenie wywróciłam oczami. Stanęłam na środku sypialni, zdejmując (nie)swój t-shirt. Wciągnęłam ręce w rękawy koszuli, która była na mnie zdecydowanie za duża. Sięgała mi do połowy ud, dlatego fuknęłam zdenerwowana, bo była naprawdę fajna.
- Chyba trochę nie leży.- Rzucił Harry, a ja pokazałam mu język. Wróciłam do siebie i znalazłam skórzane spodnie, które zamieniłam z wcześniej ubranymi jeansami. Wyszukałam również cieniutki, czarny pasek, który zacisnęłam na swojej talii. Ściągnął on koszulę, tworząc szykowną tunikę. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ponieważ prawdopodobieństwo, że Harry ją odzyska, jest znikome. Do kieszeni włożyłam swój telefon oraz kartę kredytową, żeby nie musieć nosić całego portfela. Weszłam jeszcze do łazienki, gdzie rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Zbiegłam na dół, a pierwsze co zobaczyłam, to przeskakujący z nogi na nogę Hazz. Na palcu obracał kluczyki od samochodu i rzucił mi znaczące spojrzenie. Ubrałam czarne, niskie trampki, które może nie były zbyt szykowne czy nie pasowały idealnie, ale kierowałam się wygodą, więc wybrałam tak, a nie inaczej.
- Ile ty możesz szykować się na zwykłe zakupy?- Fuknął brunet, kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, a on zakluczał drzwi.
- Gdybyś nie nosił tak wielkich ubrań, to nie byłoby problemu!
- Gdybyś nosiła swoje ciuchy, to też by go nie było.- Odgryzł się i otworzył mi drzwi. Spojrzałam na niego pytająco.- No wsiadaj, bo korzenie zapuszczę.
- Aha, ok!- Zorientowałam się, o co mu chodzi i jak najszybciej wsiadłam do samochodu. Mało kto otwierał mi drzwi, dlatego nie byłam do tego przyzwyczajona. Wręcz czułam się dziwnie, gdy ktoś to robił. Loczek szybko obszedł auto, siadając za kierownicą. Włożył kluczyki do stacyjki, rzucając mi krótkie spojrzenie, połączone z uśmiechem. Odpalił silnik i sprawnie włączył się do ruchu.
- Fajna ta koszula.- Zaczęłam.- Skąd masz?
- Od mojej dziewczyny.
- To już niefajna.- Skrzywiłam się.- I chciałeś powiedzieć 'byłej dziewczyny'.
- Ooo, czyżby moja mała Chanlie była zazdrosna!
- Przypominam ci, że jesteś moim chłopakiem, Styles.- Wytknęłam mu język, próbując powstrzymać uśmiech.- Nie zmarnuj tego.
- Nie mógłbym, słońce.- Odpowiedział teatralnie, wywołując nasz wspólny śmiech. Spojrzałam za szybę, widząc, jak mijamy supermarket. Myślałam, że jedziemy na zakupy.
- Harry!- Mruknęłam.- Tam był sklep!
- Nie lubię go.- Fuknął.- Pojedziemy do innego.
- To tylko głupi spożywczak, Styles. Jak można go nie lubić?
- Po prostu.- Wzruszył ramionami.- Ten tutaj jest najbliżej domu, więc na ogół to tu robię zakupy, a te wszystkie dziewczyny, które tu pracują znają mnie po imieniu i to jest dziwne. Prawie biją się o to, do której kasy podejdę. Wkurza mnie to, więc nie chcę tam iść.
- Zawróć!- Krzyknęłam.
- Co? Po co znowu?
- Zawróć! Chcę do tego supermarketu!- Nadal się wydzierałam, a brunet wykłócał się ze mną, że tam nie pojedzie. Ostatecznie westchnęłam, kiedy ten zatrzymał samochód, aby kontynuować sprzeczkę. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział.
- Jesteś moim chłopakiem, Harry.- Uśmiechnęłam się głupawo, pochylając w jego stronę.- I czemu tamte laski nie miałyby się o tym dowiedzieć?
- Żartujesz sobie?
- Nie!- Cmoknęłam go w policzek i z powrotem oparłam się na swoim fotelu, rozsiadając wygodnie.- Zawracaj.
- Jesteś niemożliwa.
- I jak na razie cała twoja.- Zaśmiałam się. Musiałam postawić na swoim i chciałam pokazać się w tym sklepie razem z Harrym. Nie wiem czemu, ale już sama myśl o tym dawała mi niezłą satysfakcję. Chłopak posłusznie zawrócił i po kilku minutach zaparkował pod supermarketem. Zadowolona z siebie wysiadłam z samochodu, a Hazz zrobił to samo. Zakluczył auto i stanął obok mnie, patrząc zrezygnowanym wzrokiem. Bez słowa chwyciłam go za rękę i splotłam nasze palce. Na twarzy chłopaka wyrósł nieznaczny uśmieszek i oboje ruszyliśmy w stronę dużych przeszklonych drzwi. Puściłam Hazzę, mówiąc, aby poszedł po koszyk. Sama zaś skierowałam się między półki, gdzie wybierałam poszczególne produkty. Styles szybko do mnie dołączył, a ja wrzuciłam parę rzeczy do sklepowego wózka.
- Ciasto czy babeczki?- Loczek oparł się łokciami o rączkę wózka, patrząc na mnie pytająco.
- Nie wiem, a co chciałbyś?
- Szarlotkę z lodami!
- Nie zapędzaj się!- Zachichotałam, studząc jego zapał. Naprawdę brzmiał jak mały rozmarzony chłopiec, który jest w sklepie z zabawkami i może wybrać jedną z nich, niezależnie od ceny. Przecież to uczucie było najlepsze. To były takie święta Bożego Narodzenia w środku roku.
- No to po co pytasz?
- Zrobimy muffiny?- Uśmiechnęłam się, kiedy kiwnął twierdząco głową.- Ok, to ja lecą po banany. Zaraz wracam.- Rzuciłam, kierując się na początek sklepu, gdzie były warzywa i owoce. Uwielbiałam babeczki czekoladowe z bananami. One były najlepsze i nic, ani nikt tego nie zmieni. Zabrałam kilka ładnych bananów i przy okazji parę innych roślinek do jedzenia. Kiedy wracałam, zobaczyłam, jak obok Harry'ego stoi dziewczyna w firmowej koszulce tego supermarketu. Właśnie na to liczyłam. Przykleiłam na twarz szeroki uśmiech.
- Mogę ci pomóc, Harry.- Usłyszałam kawałek tego, co mówiła. Brunetka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, kiedy podeszłam.
- Kochanie, wzięłam jeszcze jabłka, więc możemy jutro zrobić tę szarlotkę.- Zagruchotałam. Co ja robię? W każdym razie to całkiem zabawne. Wrzuciłam wszystko, co miałam w rękach, do koszyka i stanęłam tuż obok mojego chłopaka.
- Chanel...- Nie dokończył, ponieważ klepnęłam go niezauważenie w tyłek, który akurat znajdował się na wysokości mojej dłoni, a nie chciałam, żeby ta laska się połapała.
- Skarbie, kto to jest? Nie przedstawisz mnie?- Wymusiłam uśmiech. Poczułam palący wzrok stojącej przede mną brunetki. Skrzywiła się nieznacznie. Nie była nadzwyczaj urodziwa.
- Nie wiem, księżniczko.- Dłoń Harry'ego oplotła mnie w talii.- Ta pani tutaj pracuje i zaoferowała mi pomoc. Nie mogę znaleźć kakaa.- Powiedział, nie odrywając wzroku od zdegustowanej pracownicy.
- Tak.- Kiwnęła głową.
- Ale skąd pani zna jego imię?- Zmarszczyłam brwi.- Słyszałam, jak zwracała się pani do Harry'ego przez 'ty'.
- Oj, kochanie.- Styles pocałował mnie w czubek głowy.- Przedstawiłem się miłej pani, bo dobrze wiesz, że nie lubię, kiedy zwraca się do mnie per pan.
- Cóż...- Westchnęłam.- Myślę, że damy sobie radę sami z tym kakaem. Dziękujemy.- Posłałam pracownicy szeroki uśmiech. Ona kiwnęła niezadowolona głową i odeszła. W tym czasie brunet odsunął się ode mnie nieznacznie, rzucając pytające spojrzenie.
- Co to było?- Zapytał półszeptem.
- To raczej ja powinnam cię o to zapytać.- Udałam obrażoną i odjechałam wózkiem, zabierając po drodze kakao. Harry szybko mnie dogonił.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Nie.- Nadal udawałam i kątem oka zobaczyłam, jak dziewczyna, z którą rozmawiał Styles, stoi gdzieś z boku razem ze swoimi dwoma koleżankami. Wszystkie patrzyły na nas, rozmawiając o czymś zawzięcie. Spojrzałam na Harry'ego, który zdezorientowany zmarszczył brwi. Nie zauważył ich. Bez słowa wspięłam się na palce, podciągając się delikatnie na ramieniu Hazzy i złączyłam nasze usta. Chłopak stał chwilę zdezorientowany, ale ostatecznie przyciągnął mnie ciut bliżej. Szybko się od niego oderwałam, odruchowo patrząc na pracownice. Wszystkie kipiały wściekłością. Chyba już nigdy nie będę mogła pokazać się w tym sklepie.
- A to co?- Usłyszałam obok siebie.
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek.

Rada czterdziesta piąta: Czy satysfakcję z możliwości stwierdzenia o kimś, że jest twój, można nazwać miłością?

środa, 25 marca 2015

Rada #44

Stałem zaraz przed nią, próbując uspokoić oddech. Przypierałem swoim ciałem do jej, dzięki czemu jeszcze nie zsunęła się po ścianie ze zmęczenia. Chanel jest trudna, cholernie trudna. Nie traktuję jej jak zwykłej przyjaciółki. I chociaż jestem świadomy, że miałbym u niej szansę, to wiem też, że w słowniku Chans nie istnieje słowo 'związek', a już na pewno nie 'miłość'.
- Musimy z tym skończyć.- Odezwała się i popchnęła moją klatkę piersiową, uwalniając się z uścisku. Zaczęła chodzić po pokoju, szukając swoich ubrań, które kolejno na siebie zakładała.
- Dlaczego?- Odezwałem się, stając przed nią. Nie odpowiedziała, dlatego chwyciłem jej nadgarstki, na chwilę ją unieruchamiając.- Chanel, dlaczego?- Powtórzyłem, a ona uciekła wzrokiem.
- Nie chcę.- Mruknęła i uwolniła się ode mnie.
- Chanlie...
- Powiedz, Niall. Co czujesz?- Przerwała mi. Odpowiedź była prosta, a ja nawet się nie wahałem z udzieleniem jej.
- Kocham cię.
- Nie.- Warknęła.- Nie kochasz mnie, tylko kochasz moje ciało.- Wydukała, przeciągając koszulkę przez głowę. Sam ubrałem jakieś dresy, pozwalając jej mówić dalej.- Zawsze tak było i już zawsze będzie. Nikt nigdy nie kochał mnie.- Wyłkała. Widziałem, jak powstrzymuje łzy. Odwracała twarz, żebym tego nie zauważył, ale musiałbym być ślepy.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest.
- Jest i właśnie dlatego nie będziemy tego dalej ciągnąć. Nic nie rozumiesz!- Prawie krzyknęła i ruszyła w stronę drzwi, ale zagrodziłem jej drogę. Nerwowo przeczesała włosy palcami, a potem szybko wytarła pojedynczą łzę, która spływała po jej policzku. Chanel nie jest osobą, która lubi płakać. Robi to rzadko, chociaż bardzo często targają nią miliony emocji.
- Wypuść mnie.- Chciała to powiedzieć normalnym tonem, ale wyszedł jej marny szept.
- Musimy porozmawiać.
- Dlaczego mnie nie pocałowałeś?! Pieprzyłeś tylko jak zabawkę!- Wybuchnęła.- A ja zachowuję się jak dziwka.
- Nie mów tak o sobie.- Warknąłem, podchodząc do niej. Chyba pierwszy raz odkąd się znamy, ona się odsunęła. Zrobiła duży krok w tył, budując między nami ogromny mur. Nigdy tak nie było. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko i nie baliśmy się siebie nawzajem. Ja znałem jej najskrytsze tajemnice, a ona znała moje.- Z iloma facetami spałaś w ostatnim czasie?
- Z trzema.
- Z dwoma.- Sprzeczałem się.- Zayn i ja.
- Liczę też Harry'ego.
- Jego zostawmy w spokoju. Powiedz mi, dlaczego przespałaś się z Zaynem?- W pokoju zapadła chwila ciszy. Chanel błądziła wzrokiem po całym pomieszczeniu, byleby nie spojrzeć na mnie. Ostatecznie wzięła głęboki oddech i przeskoczyła z nogi na nogę.
- Bo byłam lekko pijana, napalona i chciałam coś udowodnić Perrie.
- A ze mną?
- Bo chciałam.- Wzruszyła ramionami.
- Jak myślisz, z iloma dziewczynami spałem w ciągu ostatniego miesiąca?- Brunetka zlustrowała mnie od stóp po czubek głowy, zapewne zastanawiając się skąd to pytanie.
- Skoro mówimy o okresie miesiąca, to może piętnaście?- Prychnąłem na jej odpowiedź, kręcąc głową. Znała mnie na wylot.
- Tak było, ale zanim się w tobie zakochałem, rozumiesz?- Udało mi się podejść do niej. Teraz nasze ciała dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów.- W ciągu ostatniego miesiąca spałem tylko z tobą.
- Nie wierzę ci.- Skrzyżowała ramiona na piersi.- Po pierwsze, nie wytrzymałbyś, a po drugie, nie wracałeś na noc do domu, więc skąd ja mam wiedzieć, gdzie byłeś?
- Nie musisz mi wierzyć. Tylko nie zarzucaj mi, że zakochałem się w twoim ciele, bo tak nie jest.
- Niall...
- Tyle razy prosiłem cię, żebyś poszła do psychologa. Nie możesz zamykać się z tym wszystkim sama. Jak to sobie wyobrażasz? Skoro nie ma miłości, to dlaczego tylu ludzi na ziemi bierze ślub? Masz zamiar do końca życia tkwić w przekonaniu, że nikt cię nie kocha? Na...
- A czy ty przeżyłeś to, co przeżyłam ja?!- Przerwała mi.- Nie wiesz, jak to jest! Nikt nigdy mnie nie kochał! Zawsze wszystkim zależało tylko na tym, żeby się ze mną przespać! A czego ja chciałam?! Chciałam tylko odrobinę uczucia, czegokolwiek! Chciałam móc wrócić do domu i przytulić się do taty na powitanie, chciałam móc szczerze porozmawiać ze swoim chłopakiem, ale nie! Nikt mnie nie słuchał, a ty robisz dokładnie to samo. Pieprzysz, tylko pieprzysz wyłącznie dla swojej przyjemności! Chciałam, żebyś mnie po prostu pocałował, to tak wiele?- Ostatnie zdanie wyszeptała, zalewając się łzami. Nie chciałem patrzeć na nią w takim stanie, dlatego bez słowa mocno ją przytuliłem. Od razu to odwzajemniła. Oplotła mnie ramionami w pasie, opierając swój policzek o moją nagą klatkę piersiową. Czułem jak kolejne krople spływają z jej oczu.
- Chanel, dobrze wiesz, że jestem przy tobie zawsze, kiedy mnie potrzebujesz. Słucham cię, zależy mi na twoim szczęściu. Zależy mi na tobie, a nie na pieprzeniu ciebie. Od początku wiedziałaś, że to nie jest tylko pusty seks. Dobrze wiedziałaś, że coś do ciebie czuję i nie rozumiem, po co zaczynałaś?
- Chciałam poczuć, że komuś na mnie zależy.- Wymamrotał, przytulając mnie jeszcze mocniej.
- Kocham cię.- Nie odpowiedziała, tylko westchnęła. Wiedziałem, że ona nie rzuca słów na wiatr i wiedziałem, że Chanel boi się kochać. Prawda jest taka, że panicznie bała się związku, a co dopiero miłości. Mało kto wiedział, jak bardzo skrzywdzoną jest osobą. Przeżyła wiele, bardzo wiele i to wszystko skutkowało takim życiem, jakie prowadziła. Byłem chyba pierwszą zupełnie obcą osobę, której zdołała na tyle zaufać, żeby o wszystkim powiedzieć. Nikt nie znał jej tak, jak ja i dlatego to ja ją pokochałem.
Rada czterdziesta czwarta: Kochaj mnie, jak tylko potrafisz
~~~~~~~~~~~~
Boże, jak ja się teraz z siebie śmieję XD Słuchałam radia, pisząc to i gdy tylko napisałam "Kochaj mnie, jak tylko potrafisz" zaczęła się piosenka "Love me like you do"! Przypadek?

niedziela, 22 marca 2015

Rada #43

Zostawiłam Harry'ego samego i postanowiłam pójść zobaczyć, co dzieje się u Nialla? Zanim jednak to zrobiłam, zeszłam do kuchni, aby czegoś się napić. Trochę czasu tam spędziłam, ponieważ postanowiłam przygotować sobie gorące kakao. W tym czasie Styles wyszedł do sklepu. Mówił, że wróci do godziny, a ja nie miałam zamiaru w to wszystko wnikać. Zabrałam dwie duże szklanki z czekoladowym napojem, który udekorowałam bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi. Skierowałam się z nimi do pokoju Nialla. Łokciem nacisnęłam klamkę, wchodząc bez pukania. Blondyn leżał plackiem na łóżku i trzymał rękę na oczach.
- Przypomniałaś sobie o mnie! Jak miło.- Prychnął, nawet na mnie nie patrząc. Przez jego słowa chwilę się zawahałam, czy aby na pewno chce mnie widzieć. Skrzywiłam się, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Chciałam z nim porozmawiać albo chociaż spędzić z nim czas, ale skoro nie ma ochoty, to się wycofuję.
- Przyniosłam ci tylko kakao.- Mruknęłam i położyłam jeden kubek na stoliku nocny, a z drugim skierowałam się do wyjścia. Kiedy zrezygnowana miałam opuścić sypialnię blondyna, poczułam na sobie jego wzrok. Nie odwróciłam się jednak, a po chwili jego dłonie oplotły mnie w talii, przyciągając moje plecy do klatki piersiowej Nialla. Zachwiałam się, nie chcąc rozlać napoju.
- Wychodzisz?- Usłyszałam cichy szept koło mojego ucha. Taka bliskość sprawiała, że oddech Horana bezkarnie drażnił moją szyję.
- A mam zostać?
- A nie chcesz?- Dopytał, odsuwając się ode mnie. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach, ale chociaż mogłam odwrócić się twarzą do niego. Niall uśmiechał się głupawo.
- Co cię tak na czułości zebrało?- Podniosłam jedną brew, a Horan w jednej sekundzie odsunął się ode mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Powiedziałam coś nie tak? Blondyn usiadł na łóżku i opadł plecami na pościel, przecierając twarz dłońmi. O co mu chodzi? Zachowuje się jak naburmuszona nastolatka w ciąży. Tak, zdecydowanie nastolatki w ciąży, to najgorsze zło pod każdym względem. Nie myśląc długo, odłożyłam kakao i podeszłam do chłopaka, stając między jego nogami, które pomimo tego, że leżał, opierały się o podłogę. Podniósł wzrok na mnie, a potem chwycił za uda, sprawiając, że upadłam na jego klatkę piersiową.
- Bez gwałtu!- Zaśmiałam się.
- Wiesz, że to nie byłby gwałt, gdybyś chciała? A już widzę ciebie wijącą się pode mną i jęczącą 'Niall szybciej, głębiej! Ahh! Niall!'- Horan zaczął się wić, nieudolnie próbując mnie naśladować.
- Ja tak nie robię!- Oburzyłam się i uderzyłam go w klatkę piersiową.
- Przekonamy się?- W jednej sekundzie na twarz blondyna zagościł szeroki , chytry uśmiech, a dłonie zsunęły się na moje pośladki, które ścisnął. Wypuściłam głośno powietrze z ust, opierając głowę o ramię Nialla.
- Już od samego wspominania jak wyglądałaś, robię się twardy. Cholernie twardy.- Sapnął, a ja mimowolnie poruszyłam swoimi biodrami, które akurat znajdowały się na jego i poczułam erekcję. Niall zjechał dłońmi na moje uda i chwytając ostatecznie za kolanami, pociągnął je tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Podniósł się również do pozycji siedzącej, zmuszając mnie do tego samego.
- Tak cholernie na mnie działasz.- Wyszeptał koło mojego ucha i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Odchyliłam głowę, dając mu większy dostęp, a ten zassał moją skórę, powodując przyjemny ból. Odsunął się, aby spojrzeć na malinkę, jaką mi właśnie zrobił i zadowolony dmuchnął na swoje dzieło. Tym razem zaczął całować moją szczękę, a jego dłonie wsunęły się pod za dużą koszulkę, błądząc po plecach. Gładził całe moje ciało, aż jego usta naparły na moje, sprawiając, że zaczęliśmy zachłannie się całować. Przerwaliśmy na sekundę, kiedy Niall ściągnął mój T-shirt, sprawiając, że zostałam w samej bieliźnie. Wsunęłam dłoń w jego spodnie dresowe, ściskając rosnącą erekcję. Horan wydał z siebie cichy pomruk i gwałtownie wstał, trzymając mnie za uda. Podszedł do ściany, sprawiając, że moja rozgrzana skóra pleców, naparła na lodowatą powierzchnię ściany. Postawiłam nogi na podłodze, ściągając koszulkę blondyna. On w tym czasie przejechał dłonią po moim brzuchu, zatrzymując się na gumce koronkowych majtek. Czułam, jak uśmiecha się przez pocałunek i ostatecznie jego dłoń wsunęła się w moją bieliznę. Jęknęłam, kiedy zaczął masować moją łechtaczkę. Moje nogi stawały się jak z waty, dlatego cieszyłam się, że Niall napiera na mnie w jakimś stopniu, nie pozwalając upaść.
- Niall!- Pisnęłam, kiedy niespodziewanie wsunął we mnie dwa palce. Od razu zaczął nimi poruszać, wchodząc i wychodząc prawie do samego końca. Jego tempo było zbyt leniwe, co doprowadzał mnie do białej gorączki. Nie lubiłam, kiedy ktoś się tak ze mną bawił i Niall doskonale o tym wiedział, wykorzystując to przeciwko mnie. Z moich ust wydobył się jęk, kiedy trochę przyspieszył. Odchyliłam głowę do tyłu, ale dość szybko się ogarnęłam i zsunęłam spodnie Horana z jego bioder, sprawiając, że opadły na ziemię. To samo stało się z jego bokserkami i ostatecznie obie części garderoby i mój stanik wylądowały gdzieś w głębi pokoju. Usta Nialla zajęły się moimi piersiami, a palce nie dawały chwili wytchnienia. Sama więc zaczęłam masował nabrzmiałego penisa blondyna. Dość mokro zagryzł mój sutek, zapewne powstrzymując jęk. Nasze oddechy znacznie przyspieszyły, a ruchy stały się pewniejsze i mocniejsze. Niall wysunął ze mnie palce, dając uczucie pustki i oblizał je. Chwycił moje uda.
- Skacz.- Poinstruował i tak też zrobiłam, oplatając go nogami w biodrach. Poczułam członka Horana chłopaka przy moim wejściu i po chwili wsunął się we mnie gwałtownie. Nie było mowy o żadnym przyzwyczajaniu się do długości. Niall od razu zaczął się gwałtownie poruszać. Nie całował mnie, nie robił nic, oprócz pieprzenia i ciężkiego oddychania.
- Kurwa!- Wydyszał, kiedy świadomie się na nim zacisnęłam. Tempo nie zwalniało. Pieprzył mnie ostro, sprawiając, że czułam go całego. Wbiłam paznokcie w ramiona chłopaka i poczułam uścisk w podbrzuszu.
- Niall...- Wykrztusiłam.
- Nie dojdziesz przede mną, rozumiesz?- Syknął i wbił się jeszcze mocniej, wywołując jęk. Czułam, jak coraz bardziej się zaciskam, a po chwili ciepła ciecz wypełniła mnie od środka i kolejne ruchy sprawił, że doszłam zaraz po nim. Poruszył się jeszcze kilka razy i wyszedł ze mnie, opierając swoje czoło o moje i normując oddech.
- Nie pozwolę, żeby ten skurwiel cię tknął.- Wydyszał.
Rada czterdziesta trzecia: Jesteś moja

czwartek, 19 marca 2015

Rada #42

Obudziły mnie ciche pomruki. Nie otwierając oczu, zmarszczyłam brwi. Uświadomiłam sobie, że zasnęłam razem z Harrym i to właśnie on mamrocze coś pod nosem. Skrzywiłam się, obracając twarzą do niego.
- Pierdoli mnie to...- Wyłapałam. Oj, Harry przeklina. To naprawdę mi do niego nie pasuje. Kto osądziłby tego Hazzę sprzed przemiany wizerunku o to, że potrafi się bić albo, że przeklina? Nie zmieniałam w nim tego, a nawet nie sugerowałam.
- Dobrze, jest dobrze...- Ponownie wymamrotał, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Niall kiedyś wspominał o tym, że Harry gada przez sen. To właśnie się sprawdza.
- Jesteś pewny, że jest dobrze?- Wyszeptałam, powstrzymując śmiech. Ramie chłopaka mocniej oplotło moją talię.
- Nie odejdzie.- Fuknął i zmarszczył nos. Naprawdę musiałam się powstrzymywać, żeby go nie obudzić swoim rechotem.
- Jebie mnie Niall...- Kontynuował.- Pieprzy, tak... Nie powie... Chanlie jest...- Urwał swoje pojedyncze, zupełnie nie pasujące do siebie wypowiedzi. Dlaczego w takim momencie? Naburmuszyłam się, a on nic więcej nie powiedział. Musiał przerwać, kiedy zaczynało się robić ciekawie? Kto komu czego nie powie? Może jeśli go podpuszcze, to się znów odezwie. Swoją drogą to bardzo zabawne, że akurat Harry mówi przez sen. Czasem nawet lunatykuje, o czym zdołałam się przekonać.
- Jaka jest Chanel?- Odezwałam się i dokładnie obserwowałam twarz bruneta. Na jego ustach wymalował się szeroki uśmiech, a potem otworzył jedno oko.
- Wredna- Wytknął język. Musiał się obudzić?! Skrzywiłam się i klepnęłam go w klatkę piersiową.
- Spadaj na bambus banany prostować.
- Banany nie rosną na bambusie.
- Oj, czepiasz się.- Wywróciłam oczami.- Dlaczego dyskryminujesz bambusy albo, co więcej, banany?! Może to ich marzenie, żeby połączyć się i stworzyć banananbusa?!
- Banananbus to taki autobus w kształcie banana.
- Harry! Nie bądź bez serca!- Starałam się udawać oburzoną, ale ostatecznie razem ze Stylesem wybuchłam śmiechem.
- Znów gadałem przez sen?- Zapytał, kiedy oboje się uspokoiliśmy.
- Tak trochę.
- Mówiłem coś ciekawego?- Dopytywał.
- A masz coś do ukrycia?
- Nie, skąd.- Natychmiast zaprzeczył. Wywróciłam oczami, ponieważ mu nie wierzyłam. Prawda jest taka, że każdy z nas ma jakieś tajemnice. Jedni większe, inni mniejsze. Jedni ukrywają przeszłość, inni swoje defekty, kolejni wstydzą się niektórych rzeczy, a jeszcze inni ukrywają na przykład informacje o rodzinie, jak ja... To ludzkie posiadać tajemnice.
- Długo spaliśmy?- Odezwał się ponownie.
- Wystarczająco.- Stwierdziłam i wyswobodziłam się z jego uścisku. Próbowałam ułożyć sobie jedną całość z tych wszystkich słów Harry'ego. Nie wiedziałam o czym mówił, a jego tajemnica mogła dotyczyć mnie, bo przecież 'Chanlie jest...'

Rada czterdziesta druga: Chanlie jest... naiwna.

poniedziałek, 16 marca 2015

Rada #41

Musiałam z nim porozmawiać i to zaraz. Dlatego informując Nialla o moich zamiarach, zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Szybko znalazłam męską koszulkę, którą na siebie ubrałam. Kocham męskie koszulki. Zeszłam po schodach, szukając Harry'ego w salonie, ale ani tam, ani w kuchni go nie było. Został tylko jego pokój. Wróciłam na piętro, stając przed drewnianymi drzwiami. Zapukałam w ich powierzchnię i usłyszałam ciche 'Proszę'. Weszłam do środka. Harry leżał na łóżku, patrząc się w sufit. Musiałam poznać obie wersje, a skoro Nialla wysłuchałam, to został tylko Lockers. Położyłam się na łóżku obok chłopaka, a on obdarował mnie krótkim spojrzeniem. Przez chwilę panowała kompletna cisza, przerywana tylko przez nasze oddechy.
- Opowiesz mi, jak było?- Zaczęłam, a brunet podniósł się, podpierając na łokciach.
- Już mówiłem. Też mi nie wierzysz?- Właśnie problem w tym, że nie.
- Ale dokładnie. Opowiesz mi wszystko dokładnie, po kolei?
- Jasne- Westchnął, kładąc się z powrotem. Przysunęłam się bliżej niego, żeby lepiej słyszeć. Chłopak popatrzył na mnie.
- Skończyłem zmianę w klubie, więc zabrałem cię do domu. Nie bardzo radziłaś sobie z chodzeniem, dlatego zaniosłem cię do twojego pokoju. Chciałem wyjść, ale mnie zatrzymałaś i poprosiłaś, żebym pomógł ci ściągnąć bluzkę. Zrobiłem to, a potem chciałem wrócić do siebie, ale mnie zatrzymałaś. Zdjęłaś mi koszulkę, zaczęłaś się przytulać, całować moją szyję, a ja ci ciągle powtarzałem, że masz iść spać. Wtedy fuknęłaś, że mógłbym 'myśleć fiutem, jak reszta facetów'. No i potem...- Urwał na moment, patrząc na mnie dziwnie.- Potem zaczęłaś... Cholera, podnieciłaś mnie i jednak zacząłem myśleć fiutem, okay? A Niall wszedł w złym momencie.
- To wszystko?- Dopytałam, dokładnie analizując jego twarz. Był lekko zdenerwowany i nie wiem na kogo lub na co.
- Taa, wszystko.- Mruknął i wbił wzrok w sufit. Westchnęłam, a potem wspięłam się na chłopaka, siadając okrakiem na jego udach. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Harry, przysięgnij, że po prostu byłeś napalony. Przysięgnij mi, że się we mnie nie zakochałeś i nie złamałeś obietnicy.
- Przysięgam.- Uśmiechnął się lekko.- Nie zakochałem się w tobie, Chanel.- Również się uśmiechnęłam i pochyliłam tak, że moja twarz zawisła nad twarzą Harry'ego.- Jeszcze przejdziemy to tych rad.- Wyszeptałam mu prosto do ucha, delikatnie muskając je ustami. Zeszłam z chłopaka, kładąc się obok niego, kiedy ten uśmiechał się do mnie szeroko. Obróciłam się plecami do niego, a brunet niemal od razu owinął mnie ramionami, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Zamknęłam oczy. Jego oddech rozbijał się o moją szyję. Oboje byliśmy zmęczeni tym wszystkim.

Tylko, że on nie wie, że nie zależy mi wyłącznie na pustym seksie.

Tylko, że ona nie wie, że nie zależy mi na przeleceniu jej.

Rada czterdzieści jeden: Tylko, że on/a nie wie, że zależy mi na nim/niej.

sobota, 14 marca 2015

Rada #40

- Tobie też nie przeszkadzał fakt, że Chanel jest twoją przyjaciółką, kiedy ją pieprzyłeś, co?!- W pokoju zapadła grobowa cisza. On wie, a to oznacza, że wiedział cały czas.
- Zamknij mordę!- Zanim zdołałam się obejrzeć, Niall stał tuż obok Harry'ego.
- Bo co? Nie zachowuj się, jakby była twoja.
- Twoja też nie jest.- Odgryzł się, a brunet wywrócił oczami. Otrząsnęłam się, kręcąc delikatnie głową.
- Dajcie spokój.- Westchnęłam.- Harry, skąd wiesz?
- A czy to ważne?- Rzucił od niechcenia. Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się... głupio? Spuściłam wzrok na podłogę, odwracając się na pięcie. Miałam zamiar wrócić do siebie. I żywiłam nadzieję, że ci dwaj się nie pozabijają, kiedy ich zostawię. Już zaczęłam wchodzić po schodach, kiedy zatrzymał mnie mocny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się, napotykając zielone tęczówki. Mimowolnie podniosłam jedną brew, odwracając się w jego stronę całym ciałem.
- Chciałem cię jeszcze przeprosić za to wszystko.
- Przeprosić?- Zdziwiłam się.- To ja powinnam cię przepraszać! Nawet nie wiem, co ci wczoraj powiedziałam! Naprawdę nie chciałam.- Skrzywiłam się i szybko zdjęłam z siebie za dużą koszulkę Harry'ego, zostając w samej bieliźnie. Wcisnęłam mu ją w dłoń, dziękując, a potem najzwyczajniej w świecie wróciłam do siebie. Naprawdę miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie cierpię tego uczucia.
Rzuciłam się na łóżko, zakopując w pościeli. Starałam się zasnąć, żeby na chwilę przestać myśleć. Jednak nie pozwalały mi na to, dźwięki dochodzące z dołu. Rozmawiali, czasem po domu rozniósł się nieznaczny krzyk albo dźwięk przedmiotu uderzającego o podłogę. Ich nie można zostawić samych.
Mijały kolejne minuty, hałas cichł, a ja nadal nie spałam. Ktoś wchodził po schodach, stawiając ciężkie kroki. Już po kilku sekundach poczułam, jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Ta osoba położyła się zaraz obok, wchodząc pod kołdrę. Duże ramię objęło mnie w talii, układając dłoń na moim nagim brzuchu. Jego palce zataczały małe kółeczka, masując moją skórę.
- Spadaj.- Mruknęłam, zabierając jego rękę.
- Chciałem cię przeprosić.
- Daruj sobie, Niall.- Warknęłam.
- Chanel...
- Co?!- Odwróciłam się twarzą do niego, patrząc w niebieskie tęczówki.- No co?!
- Przepraszam, że się pobiliśmy i że nie powiedziałem ci wszystkiego odrazu.
- Nie chcę mi się z wami gadać. Wyjdź.
- Obrażalska?
- Spadaj!- Uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
- Obrażalska Chanel...
- Pieprz się.
- Obrażalska Chanel z niewyparzonym językiem.- Kontynuował i zaczął się głupio uśmiechać, widząc, jak się denerwuję. Prychnęłam i odwróciłam się plecami do niego. Niemal od razu objął moje ciało, przyciągając je do swojego.
- Moja- podkreślił- mała obrażalska Chanel z niewyparzonym językiem.- Usta blondyna zetknęły się ze skórą na moich plecach.
- Nie jestem twoja i przestań.- Fuknęłam.
- Jak to nie jesteś moja?- Powiedział głosem małego zranionego chłopca.- Zanim pojawił się on, to byłaś moja. A teraz siedzi sobie w salonie jakiś Harry Styles i mówisz mi, że nie jesteś moja. Już cię nie lubię, Chanel!
- Ja ciebie nigdy nie lubiłam.- Prychnęłam, śmiejąc się pod nosem.
- Okłamywałaś mnie, oszukiwałaś, wykorzystywałaś!- Niall zaczął krzyczeć, jak te wszystkie baby w filmach, które właśnie dowiedziały się, że mąż je zdradził.- A ja ci ufałem! Wykorzystałaś mnie. Perfidnie wykorzystałaś, żebym kupował ci jedzenie!- Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, kiedy Horan w napadzie 'rozpaczy' zaczął okładać mnie poduszką. Zasłaniałam się rękoma, a on histeryzował, jak bardzo mnie nienawidzi i jaka jestem perfidnie kłamliwa.
- Dobra, poddaje się!- Wydusiłam przez śmiech.
- Powiedz, że jesteś moją małą obrażalską Chanel!
- Ha, wole zginąć!- Mruknęłam, za co dostałam poduszką w twarz.
- Powiedz!
- Zachowujesz się jak dziecko!
- Powiedz!- Znów mnie uderzył.
- Jestem twoją małą obrażalską Chanel!- Wymamrotałam, śmiejąc się. Niall odrzucił poduszkę na bok i uśmiechnął się zwycięsko.- Co ci się dokładnie stało w rękę?- Zmieniłam temat, a chłopak położył się obok mnie.
- Szarpałem się z Harrym, przewróciłem się, strącając wazon i upadłem ręką na szkło. Mam kilka szwów.
- Co?!
- To nic.- Uśmiechnął się.
- A Harry.
- Ma skręconą rękę i lekarze postanowili wsadzić mu ją w gips.
- Jesteście okropni!- Jęknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.- Dlaczego go nie posłuchałeś? Przecież wiesz, że czasem mam odpały po pijaku.
- Dlaczego?- Niall zmarszczył brwi.- Ponieważ kiedy tu wszedłem, on ani trochę się nie opierał. Całowałaś go, a on nie protestując, odwzajemniał to.- Horan skończył swoją krótką wypowiedź i zapadła kompletna cisza. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Co, do cholery jasnej?!

Rada czterdziesta: Pamiętaj, że nie łamie się obietnic, Harry. Mam nadzieję, że po prostu byłeś napalony, bo inaczej mamy spory problem.

środa, 11 marca 2015

Rada #39

Po całej sytuacji pod szpitalem wróciłam do domu. Nie miałam na nic siły. Chciałam od nich tylko jednego- wyjaśnień. A oni nie raczyli mi nic powiedzieć. Może zareagowałam nerwowo, może krzyczałam bez powodu, może niepotrzebnie ich uderzyłam, ale tak jak kiedyś powiedziałam, nie żałuję niczego, co zrobiłam. Bo nasze życie nie jest od tego, aby rozpaczać nad błędami czy przejmować się pierdołami. Nie. Żyjesz pełnią życia w momencie, w którym potrafisz szczerze powiedzieć, że nie żałujesz niczego. Mam gdzieś, co będą zarzucać mi ludzie. Jestem suką? Księżniczką? Zapatrzoną w siebie egoistką? Niewychowaną dziewczynką? Jestem niedojrzała? Głupia? Może. Nie będę zaprzeczać, ale też nie będę potwierdzać. Prawda jest taka, że przejmuję się zdaniem innych do tego stopnia, że aż wcale.
Prychnęłam na swoją myśl i przewróciłam się na drugi bok. Leżałam właśnie w łóżku, obrażona na cały świat. Nie miałam zamiaru posprzątać bałaganu w salonie, ani nie chciałam z kimkolwiek rozmawiać. Jeżeli Niall i Harry uważają, że będę się prosić o wyjaśnienia, to są w ogromnym błędzie. Ja się nie proszę.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych, co oznaczało, że ci dwaj właśnie wrócili. Z dołu dobiegały stłumione głosy. Przynajmniej na siebie nie krzyczeli. Kroki rozniosły się po korytarzu, a już po chwili mogłam powiedzieć, że ktoś kieruje się do mojego pokoju. Odwróciłam się z powrotem, wbijając wzrok w okno.
- Chanel, możemy pogadać?- Do moich uszu dotarł zachrypnięty głos.
- Wyjdź stąd.
- Naprawdę chcesz, żebym poszedł?- Zamknęłam oczy, licząc do dziesięciu. Musiałam znaleźć sposób, żeby się uspokoić.
Poczułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem.
- Której części z 'wyjdź stąd' nie rozumiesz?
- 'Wyjdź'
- Oh, myślałam, że 'stąd'.- Rzuciłam ironicznie i spojrzałam na niego przelotnie.- Dlaczego nie masz koszulki?
- Bo ty w niej leżysz.- Wzruszył ramionami.
- To twoje?
- Tak jakby.
- Jak się tutaj znalazła?- Mimowolnie zmarszczyłam brwi, wyczekując odpowiedzi.
- Chciałem o tym porozmawiać, ale kazałaś mi wyjść.
- Racja, wyjdź.- Podniosłam się do pozycji siedzącej i pokazałam palcem na drzwi. Harry wywrócił oczami, za co miałam ochotę go zdzielić poduszką albo czymś innym, twardszym.
- Jesteś niezdecydowana. Masz okres czy nieplanowana ciąża?
- Nie twój, zasrany, interes.- Kopnęłam go przez pościel.- Nie macie z Niallem czego tutaj szukać, dopóki nie posprzątacie salonu.- Brunet nic nie odpowiedział, tylko westchnął i wstał, wychodząc z mojej sypialni. Byłam na nich wkurzona i nie miałam zamiaru udawać, że nie jestem. Ale co koszulka Harry'ego robiła u mnie? Podkradam mu różne rzeczy, fakt. Jednak nie pamiętam, żebym zabierała ten t-shirt. Może zrobiłam to wczoraj po pijaku, a teraz nie pamiętam? Nie pamiętam nic z wczorajszej nocy, więc to byłoby całkiem prawdopodobne. Zaraz, zaraz... Czy kłótnia chłopaków może mieć związek z moim nadużyciem alkoholu? A co, jak odpierdoliłam jakąś kompletną głupotę i Niall osądza o nią Harry'ego?! Równie dobrze mogli się pokłócić o to, że Harry pozwolił mi się upić. O nie, nie, nie. Dumę muszę schować do kieszeni, a z nimi poważnie porozmawiać.
Jak najszybciej potrafiłam, wygrzebałam się z pościeli i ruszyłam do salonu. Zbiegłam po schodach. Chłopaki sprzątali swój bałagan, ale kiedy tylko zobaczyli, że weszłam do salonu, zostawili wszystko, patrząc się na mnie.
- Co ja wczoraj zrobiłam?- Zapytałam prosto z mostu.
- Nic, mała.- Niall podszedł do mnie i pogładził po policzku.- To ten dupek...
- Kurwa, Niall! To nie ja!- Harry wyrzucił ramiona w powietrze.
Odsunęłam blondyna od siebie, ponawiając pytanie.
- Co ja zrobiłam?
- Byłaś pijana. Rzuciłaś się na mnie, a Niall ubzdurał sobie, że chciałem cię wykorzystać, bo 'i tak byś nic nie pamiętała'!- Zacytował, gestykulując rękoma.
Zmarszczyłam brwi, próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Jednak na nic się to zdało.
- Bądź mężczyzną i się przyznaj!- Wtrącił Horan.
- Zamknij się.- Skarciłam go i zwróciłam się do Harry'ego.- Rzuciłam się na ciebie?
- Zaprowadziłem cię do sypialni i położyłem spać. Chciałem wrócić do siebie, ale mnie zatrzymałaś. Zaczęłaś mnie rozbierać, a Niall po prostu wszedł w niefortunnym momencie.
- Nie widziałem, żeby ci to przeszkadzało. W żaden sposób się nie opierałeś, a teraz udajesz niewiniątko!
- Tobie też nie przeszkadzał fakt, że Chanel jest twoją przyjaciółką, kiedy ją pieprzyłeś, co?!- Na te słowa zapadła grobowa cisza. Cholera, on wie. Wiedział cały czas...

Rada trzydziesta dziewiąta: Ludzie nie dostrzegają swoich błędów, ale innym potrafiliby wytykać je do końca życia. Najgorsze, że prawie każdy z nas jest tego świadomy, ale nikt nie potrafi tego zmienić, ponieważ to jest po prostu nasza natura.

poniedziałek, 9 marca 2015

Rada #38

Obudził mnie straszliwy ból głowy. Pulsował i sprawiał, że nie potrafiłam racjonalnie pomyśleć. Otworzyłam oczy i szybko je zamknęłam, kiedy jasne światło się do nich dostało. Zamrugałam parę razy i ostatecznie udało mi się rozejrzeć dookoła. Leżałam w swoim łóżku. Chyba za dużo wczoraj wypiłam. Naprawdę nic nie pamiętam.
Wstałam powoli, wychodząc na korytarz. Muszę wziąć jakieś tabletki lub cokolwiek. Dziwiłam się, że w domu jest aż tak cicho. Zeszłam powoli po schodach i znalazłam się w salonie. Dopiero po kilku sekundach zauważyłam, że wszędzie panuje bałagan. Fotele były poprzewracane, wszędzie leżały przeróżne przedmioty, ale najbardziej moją uwagę przykuł rozbity wazon. Odłamki szkła leżały na panelach, a wokół było pełno krwi. Cholera, co tu się stało?!
Wbiegłam do kuchni, mając nadzieję, że może tam będą chłopaki, jednak myliłam się. Szukałam jakiejś kartki, na której mogliby zostawić mi informację. Nic. Zabrałam tabletki przeciwbólowe i ruszyłam na piętro, połykając je po drodze. Wpadłam do pokoju Nialla i nic. U Harry'ego dokładnie to samo. Boże, gdzie oni sie podziali?! Co się tam stało?! Skąd ta krew?!
Cała nerwowa i zdezorientowana weszłam do swojej sypialni. Ubrałam czarne legginsy, które wisiały na krześle, a z podłogi wzięłam koszulkę. Była na mnie za duża, ale nie wiedziałam do kogo należy. Złapałam swój telefon. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Była od Harry'ego.

Jesteśmy na pogotowiu, nie martw się Xxx

Czy oni sobie, kurwa, ze mnie żartują?! Jak najszybciej wyszłam z domu, zakluczjąc go za sobą. Wsiadłam do samochodu, włączając się do ruchu. Może i byłam już w stanie racjonalnie myśleć i reagować na wszystko dookoła, więc nie można było nazwać mnie pijaną, ale w mojej krwi na pewno płynęła jakaś dawka alkoholu. Musiałam się modlić, żeby nie zatrzymała mnie policja.
Zaparkowałam na szpitalnym parkingu. Na dworze było dość chłodno, a ja biegłam w zwykłej koszulce z krótkim rękawkiem. Wpadłam na izbę przyjęć. Wzrok wszystkich osób skierował się na mnie. Nie dziwiłam się. Pewnie na mojej głowie było piękne ptasie gniazdo, oczy podkrążone i rozmazany makijaż, o ile sie wczoraj nie myłam. Pff, na pewno nie brałam prysznica.
Rozglądnęłam się, ignorując wzrok zebranych osób. Podeszłam do okienka, gdzie stała młoda pielęgniarka.
- Prze...- Zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć.
Usłyszałam, jak ktoś wymawia moje imię. Odwróciłam się gwałtownie, przejeżdżając wzrokiem po pacjentach. Dość szybko znalazłam burzę loków i mierzące mnie od stóp po czubek głowy, zielone oczy. Przeanalizowałam jego sylwetkę. Rozcięta warga i łuk brwiowy, spuchnięty, zaczerwieniony nos i gips na lewej ręce. Nie miał koszulki.
- Co wy zrobiliście?!- Krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze i zwracając uwagę większej ilości osób, bo niektórzy już sie mną zainteresowali.
- Cicho, Chanel. Uspokój się.- Harry wstał, podchodząc do mnie. Objął mnie prawą ręką w talii i zaczął ciągnąć na koniec izby przyjęć. Stanęliśmy gdzieś w rogu, chcąc uzyskać trochę prywatności. Skrzyżowałam ramiona na piersi, podnosząc jedną brew.
- Wyjaśnienia.- Rzuciłam.
- Pokłóciłem sie trochę z Niallem.
- Co?!- Krzyknęłam. Jak można zrobić taki bałagan i wylądować na pogotowiu tylko przez kłótnię?!- Żartujesz sobie ze mnie?!
- Chanel, spokojnie.- Zacisnęłam szczękę. Ma rację. Muszę się uspokoić, bo wcale nie jest nam potrzebne robienie teraz sceny.
- Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłam.- Wymamrotałam, przytulając się do chłopaka. Odwzajemnił mój gest. Staliśmy tak kilka sekund, aż zobaczyłam, że Niall idzie przez korytarz i rozgląda się na wszystkie strony. Odsunęłam się od Stylesa, patrząc na blondyna
Był w podobnym stanie, co Harry. Jednak on miał koszulkę, a jego ręka nie była w gipsie, ale za to zabandażowana.
Jego twarz stężała, kiedy zobaczył mnie z Harrym. Zacisnął pięść i podszedł do nas. Odsunął gwałtownie bruneta, stając przede mną.
- Jeszcze do ciebie nie dotarło?!- Krzyknął.
- To do ciebie nic nie dociera!
- Wracaj do domu, pakuj sie i wypierdalaj z naszego życia, raz na zawsze!
- Czekaj, co?!- Wtrąciłam się.- Oszalałeś?!- Krzyknęłam na Nialla, który nadal zachowywał kamienny wyraz twarzy.- O co wam poszło?!
- Proszę o spokój.- Obok nas znalazł się wysoki mężczyzna w stroju ochroniarza. We troje kiwnęliśmy głowami.- To szpital. Prywatne sprawy proszę załatwiać na zewnątrz.
- Wychodzimy na dwór, teraz!- Warknęłam na nich. Spojrzeli na siebie, ale widząc moją minę, nie pisnęli nawet słowa.
Wyszliśmy poza szpital, stając obok podjazdu dla karetek. Nikomu nie przeszkadzaliśmy, a że byliśmy na zewnątrz, raczej nikt nie przejmował się krzykami.
- Macie mi w tej chwili powiedzieć, o co wam poszło?! Co jest, kurwa, tak cenne, że postanowiliście zdemolować nasz salon i wylądować na pogotowiu?! No co, do jasnej cholery? Zachowujecie się, jak jakieś pieprzone, rozpuszczone bachory! Myśli się głową, czaicie? Mogliście porozmawiać, zamiast się bić!
- Z nim się nie dało porozmawiać!- Krzyknął oburzony Harry.
- Zamknij się, chuju! Jak chcesz, to możemy sobie porozmowiać!- Odkrzyknął mu Niall.
Dwa pieprzone samce. Oboje przybierali bojową postawę, zachowując się, jak zwierzęta walczące o terytorium. Naprawdę. Stanęłam pomiędzy nimi, żeby się nie pozabijali.
- O co poszło?- Starałam się brzmieć spokojnie. Obaj cofnęli się lekko, patrząc na siebie, a potem spuścili wzrok, chcąc uniknąć odpowiedzi.- Pytam jeszcze raz, o co wam poszło?- Ponownie nie dostałam odpowiedzi.
Czułam, jak krew w moich żyłach zaczyna buzować. Niemal nie umarłam na zawał, kiedy zobaczyłam stan naszego domu, przyjechałam na pogotowie z ciężkim kacem, a oni zwyczajnie się pobili i jeszcze nie raczą się wytłumaczyć. Mam ochotę zadźgać ich widelcem. Zachowują się, jak egoistyczne dupki.
Zacisnęłam mocno pięści i szczękę próbując nie wybuchnąć. Jednak nie potrafiłam się powstrzymać, kiedy jeden z nich się odezwał.
- Cha...- Niall nie zdołał nawet dokończyć, bo wymierzyłam mu siarczysty policzek. Jęknął lekko, chwytając za czerwieniące się miejsce. Ja natomiast odwróciłam się na pięcie i to samo spotkało Harry'ego.
- Pieprzeni egoiści!- Warknęła, ruszając w stronę samochodu. Krzyczeli coś za mną, ale ja nawet się nie odwracając, pokazałam im środkowy palec.
Wsiadlam do samochodu, z impetem trzaskając drzwiami. Oparłam czoło o kierownicę, próbując w jakikolwiek sposób się uspokoić. Uporczywy ból głowy wrócił i to ze zdwojoną siłą.

Rada trzydziesta ósma: Była powodem, dla którego zachowywałem się jak 'pieprzony egoista', była MOIM powodem.

sobota, 7 marca 2015

Rada #37

Siedziała na krześle barowym z szerokim uśmiechem na twarzy. Rozmawiała z ludźmi i szczerze, to gdybym jej nie znał, nie wiedziałbym, że jest pijana. Wypiła sporo, dlatego humor tak bardzo jej dopisywał.
Moja zmiana dobiegła końca. Widziałem Chrisa, który przyszedł mnie zmienić. Zajął się obsługiwaniem ludzi, a ja mogłem wrócić do domu.
Wyszedłem zza baru, podchodząc do Chanel. Wiem, że wrócimy sami, bo Nialla najprawdopodobniej nie ma w klubie już dobre kilka godzin.
- Wracamy, Chanie.- Mruknąłem do dziewczyny. Skrzywiła się lekko, ale wstała z miejsce, omal nie wywracając się na mnie. Zaśmiała się i pozwoliła objąć w talii.
Razem skierowaliśmy się na zaplecze. Zabrałem swoją kurtkę i wyszedłem razem z Chanel na tyły klubu, gdzie zaparkowaliśmy. Otworzyłem samochód, a Chanel niezdarnie do niego wsiadła. Zająłem miejsce kierowcy. Odpaliłem auto i już po kilku sekundach byliśmy w drodze do domu.
Nie mogę mieć za złe Chanel, że jest pijana. To jej życie i nie moja sprawa. Może miałbym coś do powiedzenia, gdybym naprawdę był jej chłopakiem, ale w tym wypadku nic nie mogę zrobić. Nie podoba mi się to w jakim jest stanie, ale jestem bezradny.
Co chwila spoglądałem w jej kierunku. Siedziała z głową opartą o szybę i uśmiechała się szeroko. Sam mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Zimno mi, Harry.- Mruknęła, obracając się w moją stronę. Włączyłem ogrzewanie i położyłem dłoń na jej udzie, delikatnie je pocierając.
- Lepiej?- Spojrzałem na nią przelotnie. Chwyciła moją rękę, zaczynając bawić się palcami.
- Lepiej.- Odezwała się nadal zainteresowana moją dłonią.
- Zaraz będziemy, jeszcze tylko dwie ulice.
- Yhm...- Mruknęła.
Po kilku minutach byliśmy pod domem. Zaparkowałem na podjeździe i wysiadłem, obchodząc samochód dookoła. Pomogłem Chanel wydostać się z pojazdu i zamknąłem go. Przeszliśmy pod drzwi, które jak najszybciej otworzyłem, wciąż podtrzymując brunetkę. Chwiała się, dlatego zaraz po wejściu do domu zdjąłem buty, a ją wziąłem na ręce, uprzednio rzucając kluczyki na półkę.
- Umiem chodzić.- Fuknęła, oplatając ramionami moją szyję.
- W to nie wątpię.- Wszedłem po schodach i nogą popchnąłem uchylone drzwi do pokoju Chanie. Odłożyłem ją delikatnie na łóżko, a ona wyciągnęła ręce do góry, dając mi do zrozumienia, że mam pomóc jej się rozebrać. Zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu i wiedziałem, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Pomogłem jej zdjąć bluzkę. Brunetka położyła się, chichocząc pod nosem i zaczęła zdejmować spodenki. Kiedy jej się to udało, rzuciła je w kąt pokoju razem z czarnymi rajstopami, jakie miała dzisiaj na sobie.
- Dobranoc, Chanie.- Rzuciłem, chcąc wyjść, ale dziewczyna zerwała się z łóżka, zatrzymując mnie w połowie drogi. Zawiesiła ręce na moich ramionach, patrząc z dołu.
- Nie zostaniesz ze mną?- Oparła głowę o moją klatkę piersiową. Użeranie się z Chanel było ostatnią rzeczą, na jaką miałem teraz ochotę, ale musiałem przyznać, że była urocza.
- Idę spać i ty też powinnaś.
- Nie chcę spać.- Niemal od razu się wyprostowała, wspinając się na palce i pochylając w moją stronę.- Chcę porobić coś innego.- Wyszeptała do mojego ucha. Język się jej nie plątał, ale przecież nie każdy tak ma po alkoholu.
- Chanlie, proszę cię, idź spać.- Odepchnąłem ją lekko, ale nie dała za wygraną. Jej małe dłonie przejechały po mojej klatce piersiowej i ostatecznie wsunęły się pod koszulkę. Wiedziałem, że dokładnie analizuje każdy mój mięsień. Zanim się obejrzałem, zdjęła mój t-shirt.
- Chanel, proszę.- Wywróciłem oczami.- Jesteś pijana, słońce. Idź spać i porozmawiamy o tym jutro.- Brunetka przytuliła się do mnie, stając na palcach. Cmoknęła moją szyję.
- Pieprz mnie.
- Chanel!- Po raz kolejny ją od siebie odsunąłem.- Nie mam zamiaru się z tobą pieprzyć.
- Wiem, zły dobór słów.- Wzruszyła ramionami. Stała naprawdę blisko i z każdą sekundą zmniejszała, dzielącą nas odległość, jeszcze bardziej. Umyślnie potarła udem o moje krocze. Zacisnąłem szczękę. Działała na mnie. Chanel była dziewczyną, która była świadoma tego, jak bardzo jest seksowna. Lubiła to wykorzystywać. Działała nie tylko na mnie, ale na wielu mężczyzn wokół niej.
- Harry, proszę.- Zaskomlała, przywracając mnie do rzeczywistości.- Chcę, żebyś mnie dotykał.
- Chanel, nie.- Chwyciłem jej nadgarstki, gdy dłońmi zdążyła zjechać do mojego podbrzusza. Zahaczała o pasek moich spodni.- Jesteś pijana.
- Czemu się na to uparłeś? Skąd masz pewność, że jestem naprawdę pijana?- Spojrzała mi w oczy.- Nie daj się prosić. Chcę ciebie. Już od dawna...- Wyswobodziła ręce z uścisku.- Chcę czuć twój dotyk.
- Majaczysz.
- Chcę czuć twoją skórę.- Niespodziewanie przejechała opuszkami palców po moim kroczu. Zdałem sobie sprawę, że zrobiłem się twardy, a ona wyraźnie się ucieszyła, kiedy to zauważyła.
- A ty nie chcesz?- Zacisnęła palce i z moich wydostało się ciche westchnięcie. To wcale nie powinno mieć miejsca. I nie wiem, co bardziej mnie przerażało, fakt, że nie wiem co zrobić, czy to, że Chanel tak bardzo na mnie działa, a wcale nie powinna. Robiłem się coraz twardszy, a wcale NIE powinienem.
Otrząsnąłem się. Zabrałem jej ręce.
- Nie, nie chcę. A na pewno nie teraz.
- Ha...
- Proszę, idź spać.- Uśmiechnąłem się uroczo, pochylając w jej stronę. Oparłem swoje czoło o jej.
- Dlaczego nie myślisz fiutem, jak reszta facetów?- Fuknęła, robiąc naburmuszoną minę. Jednak szybko się ogarnęła i wplotła palce w moje włosy, przybliżając swoje usta do moich. Patrzyła mi prosto w oczy, uśmiechając się szeroko.
Tak cholernie chciałem, żeby pocałowała mnie w tym momencie. A to, jak bardzo jej pragnąłem, utwierdzało mnie w tym, że złamałem obietnicę. Żadna osoba, która nie jest zakochana, nie będzie tak reagować. Mogę mieć jedynie nadzieję, że to głupawe zauroczenie i w końcu mi przej...
I nagle wróciłem do rzeczywistości, kiedy poczułem jej ciepłe wargi na moich. Odruchowo zamknąłem oczy, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie. Przestałem racjonalnie myśleć. Teraz najważniejszy był jej dotyk. Jej dłoń, która znalazła się na moim policzku. Jej ciało, przylegające do mojego. Jej usta, idealnie współgrające z moimi. Jej palce, które delikatnie ciągnęły moje włosy.
Zaczęła się cofać, a ja nie chcąc przerywać pocałunku, szedłem z nią, jak po sznurku. Odwróciła nas i popchnęła mnie, sprawiając, że oboje upadliśmy na łóżko. Cholera, nie chciałem, żeby przestawała. To był najgorszy moment w moim życiu. Ciało błagało o więcej, a umysł krzyczał, żeby to przerwać.
A ona składała delikatne pocałunki na mojej klatce piersiowej, schodząc na podbrzusze. Rozpięła moje spodnie, powoli je ze mnie ściągając. Naprawdę się cieszyłem, kiedy podciągnęła się na wysokość mojej twarzy. Ponownie mnie pocałowała.
Co ta dziewczyna ze mną robi?
Siedziała okrakiem na moich biodrach, zachłannie wpijając się w moje usta. Poruszała się nieznacznie.
To przecież największe gówno, w jakie się wpakowałem. Nie pieprzy się pijanej dziewczyny. Nie, kiedy nic nie będzie pamiętać następnego dnia. Tylko skończone skurwysyny tak robią.
- Co tu się, kurwa, dzieje?!- Drzwi do pokoju otwarły się z hukiem. Chanel kompletnie się tym nie przejmując, zaczęła całować moją szyję, uwalniając moje usta. Zobaczyłem, że w progu stoi Niall i był wyraźnie wkurwiony.
- Idź sobie, jestem zajęta.- Machnęła ręką, chcąc, żeby wyszedł.
- Ona jest pijana!- Blondyn wszedł do pokoju. Odciągnął Chanie, a ta zaczęła się szarpać.
- Wypierdalaj na dół.- Zwrócił się do mnie. Wstałem, zabierając spodnie.
- Chanel, idź teraz spać. Jutro kupię ci dużą pizze.- Tym razem powiedział do brunetki, kładąc ją do łóżka.
- Zabierzesz mnie do KFC.
- Ok, ale idziesz ładnie spać i nie wychodzisz z pokoju, mała.
- Zgoda.- Cmoknęła go w policzek, zakopując się w pościeli. Niall odwrócił się w moim kierunku, a ja stałem, jak skończony kretyn. Chyba mam przejebane, prawda?
- Na dół, natychmiast.- Syknął pokazując na drzwi. Czemu czuję się, jakbym był małym chłopcem, który właśnie zbił ulubiony wazon swojej mamy?
Posłusznie wyszedłem z pokoju Chanel, schodząc po schodach do salonu.
- Ty pierdolony skurwysynie!- Niall zszedł tuż za mną. Krzyczał, ale na tyle cicho, żeby Chanel nie usłyszała.- Widziałeś, że jest kompletnie pijana! Czy ty, do cholery, nie masz żadnych zasad?!
Jednak mam przejebane i to bardzo...
Rada trzydziesta siódma: Nie pieprzy się pijanej w trzy dupy dziewczyny. Skąd możesz mieć pewność, że ona tego chce? I czy masz pierdoloną satysfakcję, że nic z tego nie będzie pamiętać?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnio był krótszy, więc teraz mamy dłuższy :D

czwartek, 5 marca 2015

Rada #36

Zanim zaczniemy... Jeszcze raz proszę o głosy w ankiecie na Woman With a Demon!
Ankieta: http://sonda.hanzo.pl/sondy,241288,u3Pr.html

- Zrobiłaś to celowo?- Odezwał się do mnie, kiedy tylko weszłam za bar. Uśmiechnęłam się zwycięsko. Cały swój występ patrzyłam mu prosto w oczy, a on nie odrywał ode mnie wzroku. Pożerał moje ciało, jednak w jego spojrzeniu było coś innego. Coś, co sprawiało, że nie gapił się tępo, śliniąc na mój widok, jak reszta facetów w klubie.
- Może.- Wzruszyłam ramionami i zajęłam jeden z taboretów, ponieważ akuratnio nikt nie potrzebował obsługi.
Niall zniknął w tłumie, dlatego też moim jedynym towarzyszem został Harry. Podawał właśnie drinka jakiejś dziewczynie i uśmiechał się do niej uwodzicielsko. Jednak szybko się jej pozbył, podchodząc do mnie.
- Jaki był w tym cel?- Kontynuował naszą rozmowę, zajmując miejsce obok.
- Nie było celu, była zabawa.- Odpowiedziałam.
- Zabawa, Chanel?
- Tak, zabawa.
- A ja sądzę, że to był test.- Zmarszczyłam brwi. Test? Test... To mógł być test.
Podniosłam się powoli, obchodząc Harry'ego dookoła. Moja dłoń przejechała po jego ramieniu. Zatrzymałam się tuż za nim, pochylając nad jego uchem.
- Masz na myśli jeden z tych testów, w których sprawdzam, czy działam na faceta?- Wymamrotałam, a w odpowiedzi uzyskałam cichy pomruk, który niemal w całości został zagłuszony muzyką. Moje dłonie przejechały po klatce piersiowej Harry'ego. Bałam się, że w mojej głowie rodzi się naprawdę głupi pomysł.
Uśmiechnęłam się, stając przed chłopakiem.
- Idę się przebrać, kochanie- Zaakcentowałam i cmoknęłam go w kącik ust na odchodne. Widziałam, że był lekko zdezorientowany.
Zadowolona z siebie ruszyłam na zaplecze, gdzie z powrotem ubrałam swoje wcześniejsze ciuchy. Nie miałam ochoty bawić się dzisiaj w barmankę. Nie chcę obsługiwać pijanych ludzi. Wolę sama trochę wypić i pobawić się z Harrym.
Gotowa wróciłam na salę. Tym razem nie poszłam jednak za bar, ale zajęłam jedno z miejsc przed nim, uśmiechając się do Loczka. Dobrze wiedział, że chce się napić i wiedział co mi podać.

I tak drink za drinkiem. Ciągły śmiech, kilka tańców. Smród potu, alkoholu, papierosów i innych świństw. Ludzie... Przewijający się przez klub ludzie. Drink. Kolejna rozmowa z nim. Niall. I znów drink. Kolejny taniec. Sekunda za minutą, minuta za godziną. I tak dalej. Kolejny drink. Śmiech...

Rada trzydziesta szósta: Tak właściwie, po co nam uwaga otaczających nas osób, skoro my pragniemy uwagi tylko tej jednej?

~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem :/ Krótko dzisiaj, ale kiedyś Wam to wynagrodzę! Po prostu jestem zmęczona i padam na twarz xd
Dobranoc <3 I dziekuję za każdą gwiazdkę czy komentarz!

wtorek, 3 marca 2015

Rada #35

Cały dzień spędziłam z Harrym i Niallem. Było naprawdę zabawnie, ale wieczorem czekała na nas praca. Zarówno ja, jak i Harrey musimy dzisiaj iść do klubu. Czasem zazdroszczę Horanowi, że jego rodzice plują pieniędzmi i jemu, jak na razie, nie spieszy się, żeby samemu na siebie zarobić. Ale cóż... Skoro nie musi, to po co ma wychodzić z inicjatywą? Jest leniwy. Ja też jestem leniwa, ale on jest bardziej. W każdym razie nic nie zmienia faktu,  że w jakiś sposób mu zazdroszczę.
Usiadłam na rogu łóżka, naciągając na nogi czarne rajstopy. Wskoczyłam jeszcze w dżinsowe spodenki, a potem podeszłam do szafy, szukając pasującej bluzki. Ostatecznie znalazłam jedną, która opadała na moje ramię. Była koloru czarnego z logo Batmana. Wbrew wszystkiemu lubiłam takie wzory. Bluzka była krótka, więc gdy podniosłam ręce, można było zobaczyć mój brzuch. Ubrana skierowałam się do łazienki, gdzie poprawiłam swój makijaż na mocniejszy. Rozczesałam włosy, podkręcając delikatnie ich końcówki. Stwierdzając, że jestem gotowa, zeszłam po schodach na dół. Już na korytarzu uderzył we mnie mocny zapach męskich perfum i byłam pewna, że były to perfumy Nialla. On używa zupełnie innego rodzaju niż Harry.
- Niall?- Zmarszczyłam brwi, widząc jak chłopak siedzi na podłodze w przedpokoju i ubiera buty. Rzucił mi krótkie spojrzenie. Ubrany był w tradycyjne czarne rurki, bordowy t-shirt i narzuconą na niego dżinsową kurtkę ze skórzanymi rękawami, podwiniętymi do łokci.- Niall?- Powtórzyłam, a on w końcu zawiązał sznurówkę i wstał, uśmiechając się szeroko.
- O co chodzi, mój karmelku?
- Karmelku?- Prychnęłam.- Gdzie się wybierasz?
- Z tobą.- Wzruszył ramionami, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Skrzywiłam się niezauważalnie i ciężko westchnęłam, sięgając po swoje trampki.
- Nie masz już co robić?- Usiadłam na podłodze tak samo, jak Niall wcześniej. Prawda jest taka, że w ten sposób buty ubiera się najwygodniej. Co z tego, że wyglądam jak pięcioletnie dziecko? Dobrze mi z tym! Spojrzałam przelotnie na blondyna, wyczekując odpowiedzi. Zanim się jednak obejrzałam, on siedział za mną, oplatając mnie nogami i przyciągając do swojej klatki piersiowej. Schował twarz w zagłębie mojej szyi, delikatnie ją całując.
- Po prostu lubię patrzeć, jak tańczysz.- Wyszeptał prosto do mojego ucha, niewinnie muskając je ustami. Zaśmiałam się.
- Debil z ciebie, wiesz?
- Jakbym mógł nie wiedzieć, skoro przypominasz mi o tym na każdym możliwym kroku?- Prychnął i wstał, pomagając zrobić mi to samo. Przytulił mnie mocno, chichocząc pod nosem.
- Harry, spóźnimy się!- Krzyknęłam.
- A czy my się kiedyś nie spóźniliśmy?!- Odkrzyknął ze schodów.
- Gdzie ja to słyszałem?- Niall dźgnął mnie łokciem w bok. Wywróciłam na niego oczami, pokazując mu język. Styles zbiegł na dół, rzucając się na buty.
- Niall jedzie z nami?
- Oczywiście!- Blondyn wyrzucił ręce w powietrze.
- Będzie się gapił na półnagie laski i ślinił, popijając tanie piwo.
- Ej! Ja wcale tak nie robię!
- Nie, wcale!- Prychnęłam.- Gotowi?- Wszyscy pokiwali głową w odpowiedzi i w trójkę ruszyliśmy do samochodu. Harry prowadził, ponieważ... ponieważ prowadził. Cieszyłam się, że praca nie była aż tak daleko, gdyż Niall całą drogę wydzierał się, 'śpiewając' przeróżne piosenki i kalecząc ich teksty. Ja z Harrym posyłaliśmy sobie dziwne spojrzenia, śmiejąc się z niego, ale.najwyraźniej go to nie obchodziło. Zamknął się dopiero, gdy zaparkowaliśmy za klubem. Wszyscy wysiedliśmy.z samochodu.
- Do zobaczenia, Horan!- Rzuciłam do blondyna. On musiał wejść wejściem głównym, natomiast ja i Hazz wchodziliśmy przez zaplecze. Styles zdjął swoją kurtkę, rzucając ją gdzieś do szafki. Od razu poszedł na salę, gdzie miał zmienić innego barmana. Ja natomiast zabrałam z szafki swój strój i skierowałam do 'mojego pokoju', gdzie na ogół przygotowywałam się do występu. Nie tylko ja tutaj tańczyłam. Były też inne dziewczyny, ale z niewiadomych powodów, to ja robiłam największe show. Szef ubierał nas cholernie skąpo i wyzywająco. Na kabaretki ubierałyśmy skórzane 'spodenki', które tak naprawdę były dla mnie jak majtki, do tego obowiązkowo buty na wysokim obcasie, szpilki lub najlepiej kozaki! Tak, wtedy byli zadowoleni! Ja się dziwię, że pozwalają nam w ogóle ubierać coś takiego, jak stanik, bo przecież mogłybyśmy biegać z cyckami na wierzchu! A ci faceci gapią się na ciebie, jak na kawał mięsa. Ślinią się, a większość z nich ma dziewczyny czy nawet żony. To żałosne i obrzydliwe. Jednak nie zrezygnowałabym z tej pracy i ponadto nie uważam się za dziwkę. Ja po prostu tańczę, nic więcej. A dlaczego nie zamieniłabym tej pracy? Bo jest to łatwe źródło dochodów, które całkowicie mi odpowiada. Nie muszę pracować codziennie, występy zajmują niewiele czasu, sprawiają mi przyjemność, bo co jak co, ale jako kobieta, kocham być w centrum uwagi i najważniejsze, dobrze płacą. A ja jestem leniwa, więc praca, gdzie nic nie robię, a zarabiam, to coś dla mnie. Nie uważam się za dziwkę, ale jakby ktoś mnie tak nazwał, to proszę bardzo. Jedyne co na tym ucierpi, to moje wysokie ego.
Nie miałam zamiaru przebierać się w ten strój, w którym miałam tańczyć. Wybrałam inną wersję. Znalazłam moje spodenki z wysokim stanem, które odsłaniały pół dupy, taki fason, co zrobić? Do nich ubrałam czarny stanik z ćwiekami i na ramiona zarzuciłam króciutką skórzaną kamizelkę. Trampki zamieniłam na szpilki. Prawda jest taka, że ten klub, a dokładnie ten pokój, to moja druga szafa. Często zostawiam tutaj lub zwyczajnie zapominam swoich ubrań. Dlatego mogę przebierać w naprawdę wielu. Usiadłam na małej toaletce przed lustrem. Spojrzałam na siebie i westchnęłam.
- Nic ci się nie chce, Chanel.- Mruknęłam do odbicia.
Postanowiłam zebrać się do wyjścia. Tak też zrobiłam. Zamknęłam pokój, kierując się w stronę DJ-a. Powiedziałam mu, że jestem gotowa. Zajęłam swoje miejsce przed schodkami na ten cholerny podest i czekałam aż mnie zapowie. Cóż... Jestem atrakcją wieczoru? A co gdyby tak...
Rada trzydziesta piąta: I nie tańczyła dla nikogo innego, jak dla niego. Patrząc mu prosto w oczy, czuła, że są całkiem sami. I nie liczył się tłum skandujących jej imię mężczyzn. Był on i to wystarczyło.

niedziela, 1 marca 2015

Rada #34

Przypominam o głosowaniu! Więcej w poście poniżej.

Czyjeś ramiona oplatały mnie w talii, przyciskając do łóżka. Moja twarz znajdowała się przy jego klatce piersiowej, a dłonie były na niej ułożone. Nogi splątane ze sobą. Jeździł palcem wskazującym po moich plecach. Raz była to ścieżka wzdłuż kręgosłupa, a raz nieznane mi wzorki. Trzymał mnie mocno. Oddychał spokojnie, a jego oddech rozbijał się o czubek mojej głowy. Ucałował moje czoło, skroń, policzek, linię szczęki, przytulając mnie jeszcze mocniej. Czułam bijące od niego ciepło. Cmoknął czubek mojego nosa, opierając swoje czoło o moje. Leniwie otworzyłam oczy, napotykając intensywnie zielone tęczówki. Uśmiechał się szeroko.
- Wyspałaś się?- Zapytał od razu. Mruknęłam, prężąc się delikatnie.
- To była ciężka noc, dziękuję.- Odpowiedziałam, a moja dłoń odruchowo przejechała od jego klatki piersiowej aż na twarz, gdzie ułożyłam ją na policzku bruneta. Gładziłam go kciukiem.
- Zawsze cię obronię, Chanie.- Powtórzył słowa, które jako ostatnie zapamiętałam przed zaśnięciem.
- Jesteś w moim łóżku.- Stwierdziłam.
- Prze...
- Powiedzmy, że na to zasłużyłeś.- Przerwałam mu, uśmiechając się szeroko. Zjechałam w dół, aby móc oprzeć czoło o jego klatkę piersiową.- Jesteś pierwszy od bardzo dawna.
- Dlaczego nie pozwalasz innym spać z tobą?
- Moje łóżko, to moja świątynia, moje miejsce, gdzie jestem tylko ja. Łóżko jest miejscem, w którym czujemy się bezpiecznie i zapadamy w spokojny sen. Nie pozwolę, aby byle kto to zakłócił.- Wytłumaczyłam.- Nie sądziłam, że pozwolę komukolwiek położyć się ze mną. Ostatni raz ktoś oprócz Nialla, był tu kilka lat temu. Oczywiście nie wliczając tych przypadków, kiedy organizuję imprezę i budzę się na moim łóżku, przywalona stertą pijanych osób, które też tu są. Mam na myśli to, kiedy ostatni raz się zgodziłam, aby ktoś ze mną spał.
- W sumie to był przypadek. Po prostu nie chciałaś być sama podczas burzy.- Zaczął bawić się moimi włosami.
- Nie przeszkadza mi to, że jesteś tu ze mną.- Mruknęłam.- Nawet się cieszę.
- Cieszysz?
- Powiedzmy.- Przytaknęłam i wtuliłam się w chłopaka. Jedyne czego teraz chciałam, to chwila spokoju i zapomnienia. Miałam naprawdę ciężką noc. Ten sen był tak realistyczny, chociaż to nigdy się nie wydarzyło. Nie zadźgałam przecież swojej mamy nożem! No błagam! Nie, co to, to nie.
Cieszę się, że Harry ze mną był. Czuję się przy nim bezpieczna. Jest naprawdę wspaniałym chłopakiem. Nie rozumiem dlaczego chciał się zmienić. Przecież znalazłaby się dziewczyna, która pokochałaby go takim, jakim był. Darzyłaby go uczuciem za charakter, a nie wygląd. Nie musiał się zmieniać, ponieważ dla wielu dziewczyn już i tak był ideałem.
- Dlaczego ty to robisz?- Wypaliłam znienacka.
- Ale co?
- Dlaczego chcesz się zmienić?- Poczułam jak chłopak oplata mnie w talii i przeciąga na swoją klatkę piersiową. Zaśmiałam się delikatnie.
- Nie wiem, Chanie. Chcę.
- Ale dlaczego? Nie wolałeś zostać sobą? To bez sensu zmieniać się pod wpływem otoczenia.- Nie odpowiedział na moje pytanie. Westchnął ciężko, zrzucając mnie delikatnie.
- Zrobię nam śniadanie.- Mruknął i wstał. Wyszedł nawet na mnie nie patrząc. Wtedy w mojej głowie zapaliła się lampka alarmowa. Coś było nie tak, czułam to. Przecież nie powiedziałam nic złego. Tylko zapytałam.
Westchnęłam i powoli wygrzebałam się z pościeli. Podeszłam do szafy, wyciągając z niej czarne leginsy i poszukałam luźnej koszulki, jaką kiedyś ukradłam Niallowi. Perzebrałam się, postanawiając zejść na dół. Czułam się winna, że zapytałam. Naprawdę.
Zbiegłam po schodach. W salonie siedział Niall, uśmiechnął się do mnie szeroko, ale ja go zignorowałam, wchodząc do kuchni. Harry stał przy blacie. Miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak.
- Harrey?- Mruknęłam, podchodząc do niego.- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać.- Rzucił, jakby chciał się mnie pozbyć. To było przykre. Chciałam coś jeszcze posiedzieć, ale zamknęłam zwyczajnie usta, chcąc wyjść. Zatrzymał mnie uścisk na nadgarstku.
- Nie masz za co przepraszać.- Powtórzył, patrząc mi prosto w oczy. Uśmiechnęłam się, kiedy na jego policzkach pojawiły się małe dołeczki. Harry przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Odwzajemniłam gest.

Rada trzydzieści cztery: Miłość potrafi zaślepić. Nie dostrzegamy wad danej osoby, patrząc na nią przez pryzmat 'różowych okularów'. Sztuką jest zakochać się i dostrzec nieidealność drugiej połowy.

Informacje!

Hejka!
BŁAGAM, BŁAGAM, BŁAGAM!
O głosy w ankiecie
na bloga miesiąca!
Została nominowana jedna z moich prac!
Woman With a Demon!
Bardzo dziękuję za każdy głos!