sobota, 20 lutego 2016

~ Działalność na Blogerze zakończona!

Hejka! Chcę Was poinformować, że moja działalność tutaj całkowicie dobiegła końca i znajdziecie mnie teraz na Wattpadzie, gdzie pojawiają się nowe opowiadania i gdzie nadal się rozwijam! Tam też znajdziecie kontakt w razie ewentualnych pytań :)

piątek, 19 czerwca 2015

Epilog + Podziękowania

Nie sprawdzony!

*Pół roku później*

Spojrzałam za okno, dostrzegając białe płatki, wirujące w powietrzu. Wiatr sprawiał, że odnosiłam wrażenie, iż tańczą w drodze na oblodzoną ziemię. Grudzień nigdy nie był moim ulubionym miesiącem, ponieważ zwyczajnie nie przepadałam za minusowymi temperaturami. Świąt też nie lubiłam, jednak w tym roku miało być inaczej.
Odkąd wyprowadziłam się od Nialla, mieszkam z Harrym. Najpierw przenocowaliśmy kilka dni w motelu, ale szybko znaleźliśmy małe mieszkanko, które wystarczyło nam na start. Niedawno przenieśliśmy się do czegoś znacznie większego, co o wiele bardziej mi odpowiadało. Stało się tak, ponieważ znalazłam idealną pracę, jaka spadła mi z nieba. Rzuciłam taniec w klubach nocnych, ale moje ciało nadal jest podziwiane. Dostałam propozycję sesji dla jakiejś mniej popularnej marki bielizny, ale szybko przejęła mnie bardziej znana i profesjonalna agencja. Co jakiś czas mam kolejne sesje, a na pieniądze nie narzekam. Harry również pracuje, dlatego mogliśmy sobie pozwolić na to mieszkanie, w którym teraz prowadzimy wspólne życie.
Z Niallem nie miałam kontaktu. W żaden sposób się z nim nie spotkałam, bo to Hazz pojechał po moje walizki do starego domu.
Trudno mi było uwierzyć w tak drastyczną zmianę mojego stylu życia, wyglądu i zachowania. Nigdy nie sądziłam, że się zmienię.
Poczułam dłonie na swoich biodrach, a po chwili dotarł do mnie intensywny zapach wody kolońskiej. Ciepły oddech musnął skórę na mojej szyi, powodując ciarki.
- Gotowa?- Przytulił mnie do siebie.
- Nie, spójrz, jak ja wyglądam?- Westchnęłam.
Mieliśmy jechać na zakupy świąteczne, a ja zbieram się od ponad godziny, nie mogąc się na niczym skupić.
- Wszystko w porządku?- Harry podszedł do mnie, kiedy stałam przed otwartą szafą i wyciągałam z niej gruby, brązowy sweter, sięgający mi do połowy ud oraz czarne legginsy.
- To po prostu dziwne.- Westchnęłam.- Nigdy nie sądziłam, że stracę Nialla i że będę spędzać swoje pierwsze rodzinne święta.
- Rodzinne?- Uśmiechnął się głupawo.
- Wiesz, o co mi chodzi! Nie pomyślałam, że spędzę Boże Narodzenie z moim chłopakiem. Ja nawet nie planowałam mieć chłopaka!- Wyrzuciłam z siebie.
- Mam wyjść?- Zaśmiał się żartobliwie, pokazując palcem na drzwi. Pokręciłam tylko głową i szybko przebrałam spodnie, a kiedy przeciągałam sweter przez głowę, Harry podszedł do mnie.
- Czujesz się z tym źle?- Chwycił moje dłonie. Wiedziałam, że dyskretnie pytał, czy po prostu tego wszystkiego żałuję.
- Nigdy.- Uśmiechnęłam się, opierając policzek o jego klatkę piersiową.- Nie zamieniłabym tego, co jest teraz, na nic innego. Nie sądzisz, że jest najlepiej, jak tylko mogłoby być?
- Ja szczęśliwszy chyba nie będę.- Pogładził mnie po plecach, a w jego głosie wyłapałam lekki chichot.
- Jedźmy do tego sklepu, bo chcę to mieć za sobą.
- Lubisz zakupy.- LOKATY dźgnął mnie lekko w bok.
- Ale nie lubię ludzi.- Fuknęłam. Święta to okres, gdzie całe tabuny ludzi zbiegają się do centrum handlowego, aby kupować sobie nawzajem prezenty. To głupie, bo przypominają sobie o najbliższych tylko w Boże Narodzenie i ewentualnie urodziny, podczas gdy powinni cieszyć się ich obecnością cały rok.
Po piętnastu minutach siedzieliśmy już w samochodzie, kierując się do jednego ze sklepów. Ciaśniej oplotłam szyję białym szalikiem i poprawiłam płaszcz. Naprawdę nienawidzę zimy. Do moich uszu docierały dźwięki piosenki z radia i nie mogło to być nic innego, jak "Last Christmas". Dziwię się, że nikogo jeszcze nie znudziła ta melodia, ale to działa tak samo jak "Kevin sam w domu", którego osobiście uwielbiam i zawsze oglądałam go z Niallem.
- Śpiąca królewno...- wyrwał mnie z zamyślenia.- dojechaliśmy. Wysiądź tutaj i poczekaj na mnie, żebyś nie musiałam chodzić w śniegu.- Harry szeroko się do mnie uśmiechnął. Dopiero teraz dostrzegłam, że staliśmy tuż przed wejściem, poniekąd blokując przejazd, ale Styles zupełnie się tym nie przejmował. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i wyszłam z samochodu, uprzednio całując bruneta przelotnie, jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć. Wiem, że jakoś to skomentował, bo nie byłby sobą bez odpowiedniej uwagi, jednak nie słuchałam go specjalnie. Skupiłam się na lodowatych płatkach śniegu, które siadały na mojej twarzy i włosach, a także wszędzie indziej. Pobiegłam do wejścia, przepychając się wśród wychodzących ludzi. Wewnątrz budynku było o wiele cieplej, chociaż ustawiłam się tuż przy drzwiach, aby zobaczyć Harry'ego w tym tłumie. Rozluźniłam szalik i rozpięłam płaszcz, chcąc wreszcie poczuć się od nich uwolniona. Wypatrywałam burzy loków, jednak zamiast tego dostrzegłam coś innego. Zamarłam widząc postawione do góry blond włosy z widocznym odrostem. One jednak szybko zniknęły z mojego pola widzenia, a ja zaczęłam się za nimi rozglądać. Musiało mi się przywidzieć.
- Tu jestem.- Usłyszałam tuż za sobą, a kiedy się odwróciłam, na szczęście, był to Hazz. Uśmiechał się uroczo. Za szybko chyba wyłapał, że coś jest nie tak, bo wyraz jego twarzy zmienił się na bardziej poważny.
- Co się stało?
- Wydawało mi się, że widziałam Nialla.- Odpowiedziałam szczerze, bo nigdy nie czułam potrzeby okłamywania go.
- Chcesz wrócić do domu?
- No co ty!- Zaśmiałam się.- Nie zrezygnujemy z zakupów, bo coś mi się uroiło.- Na jego twarz powrócił uśmiech, a ja strzepałam mu z głowy w połowie roztopione płatki śniegu.
- To gdzie pierwsze?- Rozglądnął się. Podążyłam za jego wzrokiem dopiero, gdy zatrzymał się na czymś za mną. Nie wiedziałam, co tam zobaczę, a głupawy uśmieszek chłopaka wcale mi nie pomagał. Kiedy się odwróciłam, dostrzegłam najzwyklejszy sklep z bielizną. Uderzyłam Harry'ego dłonią w klatkę piersiową, a ten zasłonił się rękoma, unosząc lekko jedną nogę, co wyglądało komicznie.
- Spożywcze robimy na sam koniec, a teraz potrzebuję ładnej sukienki, jak pojedziemy do twojej mamy.- Zarządziłam, chwytając jego dłoń. Hazz często rzucał głupawymi propozycjami, aby zaciągnąć mnie do łóżka. Może to zabrzmi nienormalnie w moim przypadku, ale jeszcze ze sobą nie spaliśmy. To co najmniej dziwne, kiedy jako dziewczyna mogę pochwalić się prawie taką samą liczbą zaliczonych facetów, co nie jeden mężczyzna swoją listą kobiet. Wszystko zmieniło się przy Harrym. Chyba pierwszy raz boję się, że mogłabym go rozczarować, choć nie raz słyszałam, że jestem w tym niesamowita. Nie, to nie był powód. Nadal zwlekałam, bo gdzieś z tyłu głowy żyła myśli, że on tylko na to czeka, a kiedy się z nim prześpię, po prostu odejdzie. Powinnam być już pewna, że tak nie jest, odkąd cierpliwie wytrzymuje ze mną każdy dzień od ponad sześciu miesięcy; kiedy codziennie powtarza, jak bardzo mnie kocha i kiedy każdego kolejnego dnia słyszę od niego przeprosiny za to, co zrobił kiedyś. Rozmawiałam z nim nawet otwarcie na temat moich obaw i skończyło się na tym, że zasnęliśmy na niewygodnej kanapie, ponieważ Harry nie chciał mi puścić, dopóki nie uwierzę, że naprawdę mnie kocha. To było głupie, bo powtarzał mi to w kółko i nie pozwalał nawet pójść do łazienki.
- Chanel przestań tak odlatywać, bo zaczynam się martwić!- Szturchnął mnie, teatralnie panikując.- Mów mi w tej chwili, co rodzi się w twojej głowie!- Zażądał i tupnął przy tym nogą, krzyżując ramiona na piersi. Robił to specjalnie, aby mnie rozśmieszyć i żebym zapomniała o tym, o czym do tej pory myślałam.
- Jesteś głupi.- Prychnęłam, sięgając po jedną z ciekawszych sukienek.
- Ale twój.- Ramie bruneta szybko oplotło mnie w talii, a on sam złożył szybki pocałunek na moim policzku.- No już, mów.
- Pamiętasz, jak powiedziałam ci, że boję się, że gdy się z tobą prześpię, to mnie zostawisz, a potem tym przytrzymałeś mnie na kanapie, nie chcąc wypuścić. Groziłam ci, że się zesikam, jak nie pozwolisz mi pójść do toalety.
- Pamiętam.- Wyszczerzył się.- Myślałem, że do ciebie dotarło, ale skoro chcesz powtórkę...- Wzruszył ramionami.
- Nigdy więcej!- Fuknęłam na niego.- Po prostu mi się to przypomniało.
- Przyznaj, że rozważasz pójście ze mną do tamtego z sklepu.
- Nie cierpię cię.
- Ja ciebie też kocham, mała!- Rzucił się na mnie i zaczął całować na środku sklepu. Próbowałam mu się wyrwać, jednak mocno przyciągał mnie do siebie. Śmiał się pomiędzy pocałunkami, jak ja. Ostatecznie zdzieliłam go sukienką, którą miałam z dłoni, a ten w końcu mnie puścił.
- Jesteś naprawdę nienormalny.
- Bo ty to jesteś zdrowa umysłowo.- Wywrócił oczami, za co dostał po raz kolejny.
- Nie wiem, jak to możliwe, że zakochałam się akurat w tobie.
- Też nie wiem, przecież jestem beznadziejny!- Znów się zaśmiał, a potem zaciągnął mnie do przymierzalni. Przemierzając sklep miałam wrażenie, że ponownie widzę blond czuprynę, jednak postanowiłam to zignorować.

~§~

Szliśmy właśnie do kolejnego sklepu, obładowanie w przeróżne torby. Kupiłam parę ubrań, bo nie miałam wiele takich, które pasowałyby do mojego teraźniejszego stylu. Udało mi się nawet znaleźć coś na świąteczny prezent dla Harry'ego. Wiem, że on również coś mi kupił, bo w pewnym momencie zniknął z mojego pola widzenia, a kiedy wrócił, nieudolnie próbował ukryć średnich rozmiarów torebeczkę. Oczywiście udawałam, że nic nie widzę, aby nie robić mu przykrości. Będę też udawała zaskoczoną, kiedy wręczy mi ten prezent. Kupiliśmy też upominki dla mamy Harry'ego oraz jego siostry. Gemma dostanie śliczną bransoletkę z kilkoma wisiorkami, które- jak twierdzi Harry- na pewno jej się spodobają. Musiałam zdać się na niego, ponieważ nie znałam ich za dobrze. To, co kupił swojej mamie Harry, jakoś nie wpadło mi w ręce, więc nie jestem pewno, co to tak właściwie jest, jednak Styles również upierał się, że się jej spodoba i mam się nie przejmować. Stresowałam się tymi głupimi prezentami, bo chciałam, aby wszystko było idealne. Nie chciałam rozczarować rodziny Hazzy, a zdawałam sobie sprawę, że jestem najgorszą możliwą dziewczyną na tym badziewnym świecie.
- Chodź do kawiarni!- Poczułam lekkie szarpnięcie, które spowodowało, że się zatrzymałam.
- Co? Nie, nie ma czasu! Musimy jeszcze...
- No chodź.- LOKATY wywrócił na mnie oczami. Zanim zdążyłam ponownie zaprotestować, staliśmy już w drzwiach małego lokalu, którego atmosfera wydawała się niewiarygodnie przyjazna. Harry kazał mi zająć miejsce, a sam poszedł zamówić dwie porcje gorącej czekolady. Odszedł, podczas gdy ja rozglądnęłam się za wolnym stolikiem. Prawie zamarłam, kiedy jedyne wolne miejsce było obok niego. Niall siedział z samego tyłu sali w najbardziej oddalonym rogu razem ze śliczną brunetką. Westchnęłam. Chciałam wyjść, jednak Harry już zamawiał, a ja po prostu usiadłam z nadzieją, ze mnie nie zauważy. Na szczęście tak było. Opuściłam lekko głowę, chowając twarz we włosach, a Niall był zbyt zajęty swoja koleżanką, żeby chociażby na mnie spojrzeć. Usiadłam tyłem do nich, zajmując się swoim telefonem. Pisałam bezsensowne literki, żeby nie wyglądać głupio.
- Naprawdę!- Wyłapałam fragment ich rozmowy.- Pojechaliśmy na paintball'a, a ona zmiotła mnie z powierzchni ziemi!- Zaśmiał się, a ZARAZ po nim ta dziewczyna. Rozmawiali o mnie? Nie. Byłam z Niallem na paintballu, ale on o mnie zapomniał.
- Poznasz mnie z nią kiedyś, prawda?
- Nie.- Odpowiedział trochę ciszej.- Pokłóciliśmy się, a ona wyjechała. Na początku wcale nie chciałem się z nią kontaktować, miałem zamiar zapomnieć, ale wystarczyły mi trzy dni, żeby uświadomić sobie, że tak się nie da. Próbowałem ją znaleźć, ale zmieniła numer, więc praktycznie nic nie wiedziałem. Poddałem się, po prostu...
- Och...- To była jedyna odpowiedź tej dziewczyny. Niall próbował mnie przeprosić? Myślałam, że całkowicie mnie olał.- Wielka szkoda, chciałabym ją poznać, bo wydaje się naprawdę wspaniałą osobą. Nie miałeś możliwości poszukania jej? Przecież się nie rozpłynęła!
- Taa, mieszka w Londynie, mała.- Wymamrotał i wiedziałam, że własnie przytulił swoja towarzyszkę.- Zmieniła się i jest teraz modelką. Wiesz, szycha w świecie aparatów.- Zachichotali.- Mógłbym jej szukać, ale po co, kiedy wiem, że jest teraz szczęśliwa, a ja mógłbym tylko zaburzyć jej nowe, poukładane ŻYCIE? Wiem, że się zmieniła i wydoroślała, a ja nadal jestem idiotą.
- Tak, jesteś niedojrzałym gnojkiem.- Prychnęła, a ja musiałam powstrzymać śmiech.
- Chanie, księżniczko, skończyło im się kakałko!- Przede mną wyrósł Styles, który robił minę zbitego psiaka. On również zachowywał się jak dzieciak, ale uwielbiałam to w nim.- Mam za to kawę i kolegę, który gadał o tobie w kolejce.- Zaśmiał się, a ja dopiero teraz zauważyłam, że obok bruneta stał niższy od niego szatyn z szerokim uśmiechem.
- Co?- Powiedziałam równocześnie z Niallem, ale postanowiłam go zignorować. Chciałam wyjść, uciec, cokolwiek. Harry dopiero teraz zauważył, że tuż za mną siedział Horan i o mało nie upuścił kubków, kiedy to do niego dotarło.
- Śledzę twoja karierę od początku i naprawdę cię lubię, mógłbym zrobić sobie z tobą zdjęcie?- Zagaił chłopak, który nie był w żadnym stopniu świadom, co się dzieje. Był również pierwszą osobą, jaka rozpoznała mnie tak po prostu.
- Tak, jasne.- Kiwnęłam głową, chcąc zachować się naturalnie. Zrobiliśmy sobie jedno zdjęcie, a potem porozmawiałam krotko z chłopakiem, a ten odszedł uradowany. Dopiero teraz skupiłam się na Niallu, który wpatrywał się we mnie z otwartą buzią i próbował coś z siebie wydusić. Jednak Harry go wyprzedził i chwycił moją dłoń, dodając mi odwagi.
- Chcesz wyjść?- Zapytał spokojnie.
- Nie, to tylko Niall.- Wzruszyłam ramionami, zajmując swoje wcześniejsze miejsce. Chciałam go zignorować i chciałam się przyzwyczaić do tego, że mogę go gdzieś spotkać. Oddychałam powoli, a Horan usiadł naprzeciwko mnie, jakby gdyby nigdy nic.
- Przepraszam.- Wydusił. Przeanalizowałam go wzrokiem, kiedy bawił się nerwowo palcami. Jego dziewczyna stała kawałek dalej w bezpiecznej odległości, nie chcą się najwyraźniej wtrącać.- Wcale tak nie myślałem.- Odezwał się ponownie, a jedyne co zrobiłam, to uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi, a potem zwyczajnie przytuliłam, pochylając się nad stolikiem. Lepiej nie mogło być. Miałam pracę, kochającego chłopaka, idealne życie i odzyskałam najlepszego przyjaciela, który najwyraźniej też świetnie sobie poradził.

~~~~~~~~~~

Koniec... Epilog jest najdłuższy i równocześnie najprzyjemniej mi się go pisało. Blog dobiegł końca, a ja chciałabym Wam wszystko wytłumaczyć. Osoby uważne na pewno dostrzegły, że cała historia nie opierała się na zmianie Stylesa. Nigdy nie chodziło o niego. To Harry nieświadomie pomógł zmienić się Chanel, która była po prostu zagubiona. Żadna z rad nie dotyczyła bezpośrednio Harry'ego. Zawsze była uświadomieniem sobie czegoś przez Chan. Chciałam Wam przekazać, że to, co dzieje się wokół nas, często ma bezpośredni wpływ na nasze zachowanie. Zdarzenia nieświadomie kształtują naszą osobowość, nawet jeżeli doradzamy komuś innemu. Nie bójcie się szukać sensu, czy wyciągać wniosków. Obserwujcie i dostrzegajcie to, czego nikt inny nie dostrzeże.
Dziękuję, że byliście ze mną do końca, że mnie wspieraliście i że tak bardzo polubiliście tę historię, chociaż dla mnie była ona beznadziejna. Może i była, ale wiem, ze jakiś przekaz posiadała i na pewno nie poszła na marne.
Od początku wakacji ruszę z nowym opowiadanie pt. "Reputation", którego prolog znajdziecie już u mnie na profilu na Wattpad, a tym czasem zachęcam do czytania "Demonic". (Blogi NIE pojawią się na Bloggerze)
Jeszcze raz dziękuję! (Jestem beznadziejna w takich gadkach XD)

wtorek, 9 czerwca 2015

Rada #60

Już wszystkie moje  rzeczy były w walizkach. Torby stały przed drzwiami, a ja spokojnie chodziłam po domu i zbierałam całą resztę do kartonów. Co jakiś czas ocierałam wierzchem dłoni pojedyncze łzy, które spływały po moich policzkach. Jeden karton wypełniłam jakimiś książkami, które zdążyłam zgromadzić podczas całej mojej egzystencji. Nie chciałam zostawiać tu zupełnie nic, nie miałam ochoty tu wracać.
- Gdzie chcesz to wszystko zabrać?- Odezwał się w końcu Harry, który obserwował moje postępowania. Wcześniej zaproponował pomoc, ale zbyłam go, tłumacząc, że nie wie, co spakować.
- Nie wiem! Do hotelu, gdziekolwiek!- Cisnęłam obrazkiem do kolejnego pudełka.
- Chętnie bym cię przygarnął, ale właśnie dowiedziałem się, że chwilowo znów jestem bezdomny.- Spojrzałam na niego, a ten patrzył zdegustowany na swój telefon, który trzymał w ręku.
- Co?
- Nie wiem, co powiedziałem Emily, ale najwyraźniej nie chce mnie widzieć.
- Nie przypominasz sobie?- Zmarszczyłam brwi, zaprzestając na chwilę wszystkich swoich czynności.
- Nie.- Pokręcił głową.- Przeproszę ją kiedy indziej, teraz są ważniejsze sprawy.- Schował telefon do tylnej kieszeni spodni.- Myślę, że moglibyśmy chwilowo pojechać do mojej mamy. Ona z chęcią nas przygarnie na czas, kiedy poszukamy jakiegoś mieszkania.- Mimowolnie zachłysnęłam się powietrzem, co sprawiło, że Harry przestał mówić. Spojrzał na mnie pytająco, a po chwili zorientował się, co tak właściwie powiedział. Wpatrywałam się w niego, próbując przypomnieć sobie o oddychaniu. Widziałam, jak brunet robi się czerwony na twarzy i spuszcza głowę.
- Przepraszam, nie chciałem...
- W porządku.- Ocknęłam się, uśmiechając szeroko.- Właśnie nieświadomie zaproponowałeś mi, żebym z tobą zamieszkała, ale nie będę tak okropna i pozwolę ci przemyśleć tę decyzję.
- Mnie?
- Tak. Jestem pewna, że wyrzuciłbyś mnie już po dwóch dniach.- Powstrzymywałam śmiech, a on to najwyraźniej zauważył.- Spójrzmy prawdzie w oczy- jestem nieznośna.
- Próbujesz mi przekazać, że jesteś w stanie się poświęcić i zniszczyć resztę mojego życia?- Odpowiedział w ten sam sposób, w który do tej pory robiłam to ja. Uśmiechnął się niezauważenie i zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Taa, myślę, że mogę budzić się codziennie rano w tym samym łóżku co ty i zatruwać ci dzień już w momencie, w którym otworzysz oczy.- Również podeszłam do niego i teraz dzieliła nas naprawdę mała odległość. Brakowało dosłownie centymetrów, aby nasze ciała szczelnie do siebie przylegały. Jednak teraz staliśmy naprzeciw siebie, patrząc wyzywająco w oczy drugiego. Rzucaliśmy sobie ogromne wyzwanie, bo doskonale wiedzieliśmy, że zamieszkanie razem to ważna decyzja, a w szczególności, jeżeli chodzi konkretnie o naszą dwójkę. Ja jestem wredna i arogancka, a Harry nie będzie mi dłużny, o czym doskonale wiem.
- A ja myślę, że mógłbym się poświęcić i dawać ci powody do wrednych uwag.- Przerwał chwilową ciszę, a ja dłużej nie mogłam powstrzymywać swojego uśmiechu. Naprawdę wierzyłam, że z Harrym mogłoby się nam udać. Jestem świadoma, że tak naprawdę mogę nic o nim nie wiedzieć, bo przecież stworzył wizerunek dawnego siebie, którego tak bardzo polubiłam, jednak zapewniał, że nie kłamał. Mówił, że wszystkie nasze rozmowy były tym, co wtedy myślał, a nie tym, co uznał za słuszne do powiedzenia. Może byłam idiotką, ale mu wierzyłam.
- Naprawdę chciałbyś ze mną zamieszkać?- Czułam, że lekko się denerwuję, a to było okropne uczucie. Tym razem oczekiwałam szczerej, a nie sarkastycznej odpowiedzi.
- Jeżeli ty też tego chcesz.- Mruknął, a jego dłonie odnalazły moje i pociągnęły mnie do niego, pokonując ostatnią wolną przestrzeń między nami.- Kocham cię, Chanie i jeżeli tylko mi wybaczysz, to zrobię wszystko, by być tym, kogo potrzebujesz i aby zasłużyć sobie na miejsce obok ciebie.
- Już dawno ci wybaczyłam.- Westchnęłam. Prawda była taka, że nieważne co mi zrobił, nie mogłam o nim zapomnieć. Chłopak uśmiechnął się szeroko, a potem mocno mnie przytulił.
- Porozmawiamy o tym później, bo teraz się chyba wyprowadzasz.- Pogładził mnie po plecach. Kiwnęłam twierdząco głową, a potem wróciłam do zbierania swoich rzeczy. Miałam nadzieję, że naprawdę uda nam się ułożyć jakoś wspólne życie. Nie chciałam go opuszczać i liczyłam, że on nie chce zostawić mnie.
- Nie chcę jechać do twojej mamy.- Wróciłam do tematu sprzed zamieszkania razem.
- Nie lubisz jej?
- Nie.- Oburzyłam się.- Jest świetna, ale to nie najlepszy pomysł. Pojadę po prostu do hotelu.
- Z tymi wszystkimi rzeczami?
- Nie chcę ich tu zostawiać, bo będę musiała po nie wrócić.- Skrzywiłam się. Zanim się obejrzałam, Harry odbierał mi z rąk pełne pudło i odłożył je na stolik.
- Przyjadę z tobą.- Zapewnił.- Odłożymy to do twojego pokoju i wrócimy, kiedy znajdziemy mieszkanie. Teraz weźmiemy najpotrzebniejsze rzeczy i przenocujemy w hotelu, dobrze?- Ciężko mi było się nie zgodzić, kiedy Styles stał już jedną stopą na schodach, chcąc odnieść tam pudła.   Przytaknęłam jedynie skinieniem głowy. Harry odniósł wszystkie rzeczy do mojego pokoju, a ja w tym czasie ubrałam buty i zaczekałam na niego w przedpokoju. Zszedł dość szybko i jeszcze szybciej opuścił dom z moim bagażem. Jednak kiedy wkładał go do mojego samochodu, na podjazd wjechał drugi samochód. Jak najszybciej chciałam odjechać, ale nie zdążyłam, bo przyciemniana szyba zjechała na dół i ukazała twarz Louisa. Siedział za kierownicą, a obok niego na fotelu pasażera spał Niall. Był zalany w trzy dupy i miałam wątpliwości co do tego, czy w ogóle jeszcze oddycha. Harry wymienił się z Louisem niezrozumiałym spojrzeniem, co od razu obudziło moje obawy. Zaczęłam uświadamiać sobie, że to tylko kolejna gra, nowy zakład, aby zatrzymać mnie przy sobie i przykładowo przelecieć. Długo nie mogłam powstrzymać tych myśli.
- Styles.- Brunet wysiadł z samochodu i oparł się o drzwi, patrząc na mnie przelotnie. Uśmiechnął się głupawo.
- Wsiadaj, Chan.- Harry kompletnie go zignorował, a kiedy znalazłam się w aucie z zapiętymi pasami, uświadomiłam sobie, że Lokaty o mało nie rzucił się na drugiego. Przecież nie mógł go winić o całą sytuację, bo on też był winny. Postanowiłam przemilczeć tę sprawę, nie miałam ochoty na zbędne myśli, których i tak było zbyt wiele. Postanowiłam zacząć nowe życie, pozostawiając wszystko inne za sobą. Chciałam wyzbyć się przeszłości i wszystkiego tego, co sprawiało, ze wstydziłam się sama za siebie. Chciałam skończyć z pracą w klubie, co tak właściwie już zrobiłam, chciałam przestać imprezować i skupić się na tych prawdziwych wartościach życia. Chciałam pozostawić wszelkie krzywdy za sobą, aby skupić się na czymś całkowicie nowym. Miałam nadzieję, że uda mi się zmienić dla osoby, która jako pierwsza mnie ujarzmiła. Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś sprowadzi mnie na ziemię i teraz wiem, kim jest ta osoba.
- Kocham cię.- Przerwałam ciszę, panującą w samochodzie. Bałam się spojrzeć na niego, bo nie byłam w ogóle przyzwyczajona do wyznawania sobie uczuć i było to dla mnie co najmniej żenujące. Jednak gdy spojrzałam kątem oka na jego twarz- uśmiechał się. Dołeczki na jego policzkach były głębsze niż zazwyczaj.
- Ja ciebie też kocham, Chanel.- Odpowiedział, kładąc dłoń na moim kolanie. Szybko po nią sięgnęłam i splotłam razem nasze palce. Czas na nowe życie.

Rada sześćdziesiąta: Każda podjęta decyzja jest prawidłowa.

~~~~

Wierzyć albo nie wierzyć, ale to koniec... W najbliższym czasie opublikuję jeszcze epilog i zaczniemy z nowym blogiem- Reputation. Mam nadzieję, że przyjmiecie go równie dobrze! :)

środa, 3 czerwca 2015

Rada #59

Ciężar ramienia był naprawdę przytłaczający, jednak dopiero kiedy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że nie tylko ramię Harry'ego przygniata mnie do łóżka. To on cały leżał na mnie. Nie wiedziałam, które nogi są moje, a które jego. Plątałam się w tym i było mi niewygodnie, ale nie chciałam go budzić. Zbyt spokojnie wyglądał z głową na mojej piersi. Nie mogąc się powstrzymać, wplotłam palce w jego włosy, a potem odgarnęłam niesforną grzywkę, która wpadała mu w zamknięte oczy. Szybko tego pożałowałam, bo jego powieki drgnęły i po chwili zamrugał parę razy, odnajdując mnie swoim spojrzeniem. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam, ale i tak wolałam, kiedy spał. Był po prostu idealny. I chciałam, żeby był mój, ponieważ ja już należałam do niego.
- Dziękuję.- Wymamrotał poranną chrypką, wzmacniając uścisk, w którym tkwiliśmy. Już miałam zapytać, dlaczego dziękuje, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Ktoś, a raczej Niall, nacisnął klamkę, przez co wstrzymałam oddech, ale drzwi były zamknięte. Nie pamiętam, żebyśmy je zamykali.
- Ja to zrobiłem.- Odezwał się Harry, jakby czytał w moim myślach.
- Chanel, wszystko w porządku?- Głos Nialla do mnie dotarł, dlatego musiałam wstać i ratować jakoś nas oboje. Zanim otworzyłam drzwi, wzięłam głęboki oddech. Uchyliłam lekko drzwi i wystawiłam głowę przez szparę.
- Co?- Mruknęłam.
- Coś się stało?
- Nie.- Odpowiedziałam, kiedy blondyn przewiercał mi dziurę w głowie.
- Mogę wejść?
- Jestem naga.- Wymyśliłam na poczekaniu. To było trudne, udawać przed nim całkowity spokój i zaspanie. Co z tego, że obudziłam się przed chwilą? Jego 'napad' postawił mnie nogi lepiej niż kawa zaraz z rana.
- Zejdziesz na śniadanie?- Kontynuował.
- Nie jestem głodna, Niall, ale dziękuję.- Wymusiłam na sobie uśmiech i cofnęłam się do pokoju, chcą zamknąć drzwi. Pragnęłam, żeby ta zbyt cienka warstwa drewna oddzieliła mnie od niego, ale zamiast tego Horan wpakował się do środka. Zablokował drzwi stopą i po prostu wszedł.
- Dla...- Przerwał, kiedy tylko zobaczył Harry'ego na moim łóżku. Brunet podpierał się na łokciach i wpatrywał prosto w blondyna, jakby w ogóle nie docierało do niego to, co się dzieje. Może właśnie tak było, ponieważ ledwo co się obudziliśmy.
- Wynocha, Niall! To moja sypialnia!- Warknęłam pierwsza, kiedy zauważyłam, że ten chce coś powiedzieć. Starałam się brzmieć stanowczo, choć obawiałam się tego wszystkiego.
- Co on tu robi?- Kompletnie zignorował moje wcześniejsze słowa. Był zły, a przecież nie miał prawa. Zrobię, co tylko będę chciała.
- Powiedziałam, żebyś wyszedł.
- Wyszedł?- Prychnął.- Wyszedł?! Za kogo ty się, do cholery, masz?!
- O co ci chodzi?!- Sama zaczęłam krzyczeć, próbując być głośniejsza od niego.
- Jeszcze pytasz?! Odkąd pamiętam skaczę wokół ciebie, robię wszystko, czego chcesz! Jestem na każde twoje skinienie i za każdym razem to ja wysłuchuje, jak żalisz się na cały świat. Staram się jak mogę, a ty sprowadzasz do domu tego gnojka, przez którego musiałem patrzeć jak płaczesz?! Gdybym ja coś takiego zrobił, nigdy byś mi nie wybaczyła! W czym, kurwa, jest lepszy ode mnie?!
- Dlaczego się wyżywasz na mnie?! To nie moja wina, że cię nie kocham!- Wyrzuciłam ręce w powietrze. Nie miałam wpływu na to, co czuję.- Chcę, żebyś wyszedł.
- Teraz mnie wyrzucasz, a kiedy dowiedziałaś się prawdy, to płakałaś na moim ramieniu! To mi opowiadałaś o swoim ojcu, to ja byłem przy tobie, kiedy budziłaś się w nocy przez koszmary!- Krzyczał na mnie coraz głośniej, a ja miałam wrażenie, że staję się mniejsza. Z każdym kolejnym słowem kurczyłam się na jego oczach, a w moim sercu rodził się ogromny ból. Zadawane przez niego ciosy były bolesne. Każde słowo było tym, czego nigdy nie powinien powiedzieć. Nie mogę zabronić mu tak myśleć, ale nie może mówić mi tego w twarz. Wbijał mnie w ziemię, a ja czułam łzy, napływające do moich oczu.
- Myślałaś, że jesteś pępkiem świata, a ja przytakiwałem! Za kogo się masz, Chanel, żeby bezkarnie miażdżyć czyjeś uczucia?! Jak zwykła suka bawisz się ludźmi! Do teraz nie mogę sobie wybaczyć, że cię poznałem!
- Żałujesz? Żałujesz?!- Powstrzymałam ból, który rozrywał mnie od środka.- Dobra! Skoro tak bardzo mnie nienawidzisz, to dzisiaj po południu już mnie tu nie będzie! Ta bezlitosna suka zniknie z twojego życia!
- Świetnie!- Warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Świetnie!- Krzyknęłam za nim, a po chwili dotarł do mnie huk drzwi frontowych. Stałam chwilę dość oszołomiona. Nie wykorzystywałam go, prawda? To nie moja wina, że nie odwzajemniam jego uczuć, tak? Nie mogę robić tego wbrew sobie... Z każdą sekundą czułam jeszcze większy ból. Pożarał mnie. Miałam ochotę zniknąć. Tak właśnie czułam się całe życie- winna. Nie ja zawiniłam tym, jaka jestem.
- Chanel?- Usłyszałam za sobą, ale nie chciałam się odwracać. Dopiero kiedy poczułam duże dłonie na mojej talii, opamiętałam się.
- Chanel, nie płacz.- Odruchowo zmarszczyłam brwi, dotykając swojego policzka. Był mokry. Płakałam? Cała prawda powoli zaczęła do mnie docierać. Wszystko stawało się jaśniejsze i bardziej dotkliwe. Straciłam najlepszego i jedynego przyjaciela.
- To moja wina.- Wydukałam, wtulając się w tors chłopaka.
- Chanie...- Westchnął. Staliśmy tak dość długo. W kompletnej ciszy, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Moczyłam tors Harry'ego, chcąc zniknąć. Czułam się cholernie winna. Dopiero po jakimś czasie zaczęło brakować mi łez. Oddychałam bardziej miarowo i odzyskując energię, wyrwałam się z uścisku Stylesa. Rzuciłam się do walizki, ciskając do niej każdą rzeczą, jaka wpadła mi w ręce. Nienawidzi mnie, to zniknę z jego życia.
- Co robisz?
- Pakuję się.- Odpowiedziałam, a po chwili poczułam delikatny, ale stanowczy uścisk na nadgarstkach.
- Nie możesz.
- Właśnie, że mogę! Skoro on żałuje naszej przyjaźni, to spokojnie mogę dać mu już spokój!- Chciałam się wyrwać, aby kontynuować pakowanie, ale Harry mi na to nie pozwolił.
- Nie mogę być powodem, dla którego stra...
- Nie jesteś.- Przerwałam mu.- To nie twoja wina. Ja mam prawo robić, co chcę, więc dlaczego on ma mną sterować? Powiedział to, co myślał. Tyle mi wystarcza.
- Gdzie pójdziesz?
- Gdziekolwiek.- Wzruszyłam ramionami. Poczułam, jak brunet rozluźnia uścisk, jednak tym razem zamiast nadgarstków, jego dłonie ujęły moją twarz, zatrzymując mnie w miejscu.
- Wiesz, że pójdę za tobą?
- Nie idź za mną, chodź ze mną.- Brunet uśmiechnął się delikatnie.- Nie radzę sobie z miłością do ciebie.- Westchnęłam.


Rada pięćdziesiąta dziewiąta: Nie pozwól sobie stracić szczęścia.

sobota, 23 maja 2015

Rada #58

Mimowolnie wstrzymałam powietrze. Otworzyłam szerzej oczy, jakby to miało mi w czymś pomóc. Nie wiem, czy jego słowa mnie zabolały, czy sprawiły, że stałam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Wstałam tak szybko, jakbym właśnie siedziała na rozżarzonym węglu. Rzuciłam się na drzwi, otwierając je gwałtownie.
- Ty co?- Niemal krzyknęłam, a Harry podniósł się równie szybko, co ja. Chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył, ponieważ przywarłam do niego, oplatając go ramionami. Desperacko pragnęłam, żeby to odwzajemnił i panikowałam, kiedy przez dłuższą chwilę się nie ruszył. Uspokoiłam emocje dopiero, kiedy poczułam jego dłonie, głaszczące moje plecy. Zadziwiłam sama siebie. Nawet ja nie przewidziałam takiej reakcji, co było straszne! Miałam potrzebę panowania nad wszystkim!
- Zakochałem się w tobie, Chanel. W tak głupi i szczeniacki sposób, że zacząłem wierzyć, że naprawdę potrzebuję twoich rad, bo bałem się, że nigdy nie będę wystarczająco dobry dla ciebie.- Wymamrotał, chowając twarz w moich włosach. Nie puszczał mnie i to było najwspanialsze. Czułam, że on naprawdę kocha mnie. Mnie, a nie moje ciało.- Sprawiłaś, że naprawdę zmieniłem się w kompletnie niedoświadczoną ciotę.- Zaśmiał się.
- Chodź do środka, idioto.- Odsunęłam się od niego i w odpowiedzi dostałam lekki uśmiech.
- Mogę?- Zapytał, dając mi do zrozumienia, że chce mnie podnieść. Kiwnęłam głową i oplotłam jego szyję ramionami, upewniając się, że nie spadnę. Moje stopy oderwały się od ziemi i oboje weszliśmy do salonu, gdzie Harry odstawił mnie na podłogę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawiał się na mojej twarzy. Jeszcze nie wiedziałam, co chcę zrobić. Nie wiedziałam, czy mu wybaczyć, czy po prostu zapomnieć. Czułam się cholernie niepewnie, co mnie dobijało. Przeniosłam wzrok na twarz Stylesa, który również delikatnie się uśmiechał. Patrzył na mnie nieprzerwanie i zdawało mi się, że nawet nie mruga. Ten moment był wspaniały. Nie potrzebowaliśmy ani jednego słowa, żeby wiedzieć, czego chce druga osoba. Wystarczała sama obecność. Ale mi towarzyszyło coś jeszcze. Okropny ból w klatce piersiowej, kiedy uświadamiałam sobie, jak bardzo mnie skrzywdził. Zdawałam sobie sprawę, że pozwoliłam mu- jako pierwszemu- nad sobą zapanować. Byłam całkowicie niezależna, uparta, nie słuchałam nikogo wokół, bo przecież to moje życie i moje zasady. A potem pojawił się on i nawet nie wiem, kiedy zaczął nade mną górować. Zaczął wzbudzać obawy, że może powiem coś nie tak, sprawił, że zaczęłam zastanawiać się, czy aby na pewno wszystko, co robię, jest dobre. Bolało mnie, że osoba, której pozwoliłam się okiełznać, była równocześnie osobą, która mnie zraniła.
Nawet nie zauważyłam, kiedy odwróciłam głowę w bok, chcąc ukryć kolejne łzy, jakie desperacko próbowały wydostać się na zewnątrz.
- Chanie, wszystko w porządku?- Odezwał się natychmiastowo, kiedy zobaczył moją reakcję. Podszedł bliżej, a jego chłodne dłonie zetknęły się z moim policzkiem. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. Nie było 'w porządku', ja nie byłam 'w porządku'. Czułam się wyżarta, wyniszczona, obolała... krucha...
- To boli.- Szepnęłam, a chłopak mocno mnie przytulił. Chciałam, żeby było pięknie, ale tak nie mogło być.
- Przepraszam.- Wymamrotał, chowając twarz w moich włosach.- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, przysięgam. To...
- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać.- Przerwałam mu. Tkwiliśmy bez ruchu przez dłuższy czas, aż ostatecznie to on się odsunął i mogłam dostrzec jego przekrwione oczy, mokre od łez.
- Chanel, jeżeli tego właśnie chcesz, to odejdę. Muszę mieć tylko pewność, że mi wybaczyłaś, bo ja nie mogę wytrzymać ze świadomością, że zraniłem kogoś tak skrzywdzonego, jak ty.- Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co? W tym tkwi mój problem, ja nie potrafię. Związek nie jest dla mnie. Nie wiem, jak się zachować, co zrobić, co powiedzieć. Związek i miłość to zupełnie nie mój świat. To mnie hamowało. Strach przed nieumyślnym skrzywdzeniem go. Wciągnęłam głośno powietrze do płuc.
- Chcesz spać na kanapie, czy w swo... w pokoju gościnnym.- Poprawiłam się, uświadamiając, że Harry już tu nie mieszka i zapewne nigdy nie będzie.
- Mogę spać u ciebie?
- To nie jest dobry pomysł.- Odpowiedziałam natychmiastowo. Chociaż cholernie pragnęłam jego bliskości, chciałam, żeby mnie przytulił, żebym mogła w nocy wtulić się w jego tors, aby zapomnieć o wszelkich problemach, to musiałam się powstrzymać. To była straszliwie idiotyczna, a zarazem kusząca, propozycja, ale nie...
- Nie wejdę do twojego łóżka. Mogę spać na podłodze, a nawet w ogóle nie spać, byle obok ciebie.
- Nie, nie chodzi o łóżko.- Pokręciłam głową.- To po prostu nie jest dobry pomysł.
- Tak, masz rację. Przepraszam.- Wymamrotał i spuścił wzrok na swoje stopy. Wyglądał niesamowicie. Dla mnie cały był niesamowity. Miałam ochotę rzucić się na niego i wybaczyć wszystko, co do tej pory mi zrobił. Ba! Ja już dawno mu to wybaczyłam, ale boję się. Wierzę mu, że mnie pokochał, choć sama siebie tym dziwię. Miłości nie ma, a tym bardziej w stosunku do mnie. Ja nie kocham innych i inni nie kochają mnie. Problem w tym, że chyba jednak kocham i nie potrafię sobie z tym w żaden sposób poradzić.
- Możesz...- Powiedziałam nagle, w ogóle nad tym nie panując. Jednak teraz było już za późno i odwrót nie wchodził w grę. Dostrzegłam, rosnący na ustach Harry'ego, uśmiech. Jego oczy zaświeciły iskierką szczęścia, co mnie samą uszczęśliwiło. Zanim się obejrzałam, Hazz niósł mnie po schodach na górę. Do tej pory byliśmy jak najciszej i teraz też tak musiało być, aby nie obudzić Nialla. Lokaty otworzył drzwi do mojej sypialni, gdzie odstawił mnie na podłogę. Zamknął sypialnię, a potem zrzucił koszulkę. Musiałam wpatrywać się w niego z otwartą buzią, bo cicho się zaśmiał. Zrobiło mi się głupio, ponieważ ja nigdy nie śliniłam się na widok żadnego chłopaka, więc dlaczego tak dzieje się w stosunku do Hazzy? Opamiętałam się i wgramoliłam do łóżka, podczas gdy on nadal stał w tym samym miejscu.
- Mógłbym tylko jakiś koc i poduszkę?- Odezwał się w końcu, a ja spojrzałam na niego lekko zdezorientowana. Zrozumiałam, że naprawdę chciał spać na podłodze.
- Chodź do łóżka.- Mruknęłam i zrobiłam mu miejsce. Nie musiałam dwa razy powtarzać, bo chyba chciał wykorzystać propozycję, zanim się rozmyślę. Odwróciłam się plecami do niego i mogłam uśmiechnąć tak szeroko, jak nigdy dotąd, bo nie widział mojej radości, której się wstydziłam. Co on ze mną zrobił?!
- Będzie ci nie wygodnie.- Tym razem to ja przerwałam ciszę. Nie dostałam odpowiedzi, w czym wywnioskowałam, że mam kontynuować.- W jeansach.- Dopowiedziałam. Znów nic nie odpowiedział, jednak zdjął spodnie i rzucił je na podłogę, bo doskonale wiedział, że się tym nie przejmę, ani go nie okrzyczę. Zamknęłam oczy, a po dłuższej chwili poczułam ciężkie ramię, które oplotło mnie w talii i dłoń, która odnalazła moją. Przysunął się bliżej i teraz przylegałam plecami do jego torsu.
- Kocham cię, Chanie.- Wymamrotał. Nie byłam do końca pewna, czy myślał, ze śpię i tego nie usłyszę, czy chciał mi to powiedzieć.
- Ja ciebie... chyba... też.- Wydukałam i poczułam, jak zaciska palce na moich. Po raz kolejny nic nie odpowiedział, co strasznie mnie irytowało, ale zdawałam sobie sprawę, że najwyraźniej nie potrzebuję zbędnych słów w tej sytuacji.


Rada pięćdziesiąta ósma: Naucz mnie kochać.

środa, 20 maja 2015

Rada #57

Na począku chciałam zaprosić na nowe opowiadanie pt. 'Demonic', które znajdziecie na moim profilu na Wattpad. Wystarczy, że klikniecie w link na obrazku po prawej stronie, a przeniesie Was do SE na moim profilu, skąd znajdziecie już Demonic :)

Już prawie udało mi się zasnąć, kiedy usłyszałam głośne walenie do drzwi. Podniosłam się na łokciach, wyplątując z uścisku Nialla. Chłopak spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, jednak wstał, naciągając na nogi swoje dresy. Również zwlokłam się z łóżka, ubierając jego koszulkę i oboje wyszliśmy z sypialni, idąc na dół. Było dość późno, a ja nie miałam zielonego pojęcia, kto mógłby dobijać się do nas o tej porze. Weszłam do kuchni, aby spojrzeć przez okno na ulicę, kiedy Niall poszedł otworzyć. W świetle latarni zobaczyłam znany mi samochód, dlatego niemal pobiegłam do drzwi.
- Co ty tu, do cholery, robisz?!- Przepchnęłam się koło Horana, stając twarzą w twarz z Harrym. Brunet przyglądał mi się uważnie, aż uderzył we mnie smród alkoholu. Skrzywiłam się i spojrzałam jeszcze raz na samochód. Nie sądziłam, że mógłby prowadzić pijany i nie myliłam się. Obok stała Emily, ale była na tyle daleko od nas, że nie dostrzegłam jej od razu.
- Wypierdalaj.- Poczułam szarpnięcie, kiedy Niall stanął przede mną, chowając mnie za swoimi plecami. Miałam ochotę rzucić się na tego gnojka! Dlaczego on przychodzi tutaj pijany i to w dodatku z nią?
- Przepraszam, Chanie.- Wybełkotał, tracąc równowagę. Na szczęście złapał się ściany.
- Zabierz go stąd! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!- Krzyknęłam na dziewczynę, która widząc, że się do niej odezwałam, podeszła znacznie bliżej, stając tuż za Harrym.
- Przepraszam, mówiłam mu, że to najgorsze, co może teraz zrobić, ale się uparł.- Westchnęła, kładąc dłoń na jego ramieniu.- Chodź, idioto. Może porozmawia z tobą, kiedy wytrzeźwiejesz.- Zwróciła się do niego tak, jakby mnie tam w ogóle nie było.
- Nigdzie nie idę.- Wyrwał się.- Chanel...
- Spierdalaj, Styles.- Niall wciągnął mnie do środka i zatrzasnął drzwi, przekręcając zamek. Westchnęłam poirytowana. Cieszyłam się, że przyszedł, ale nie w takim stanie i nie z nią. Sama nie wiem, czy byłam na niego zła. Weszłam po schodach i wróciłam do swojej sypialni. Położyłam się z powrotem, a po chwili Niall do mnie dołączył. Zamknęłam oczy, jednak nie mogłam zasnąć. Ostatecznie skończyłam, wpatrując się ślepo w punkt przed sobą. Blondyn zaczął pochrapywać, a ja nadal nie zmrużyłam oka.
Minęły może dwie godziny, kiedy postanowiłam pójść napić się mleka. Ludzie podobno po tym łatwiej zasypiają, więc chciałam spróbować, a jeżeli nie zadziała, wezmę tabletki nasenne. Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Poszukam jutro pracy, dlatego chcę się wyspać.
Po cichu wyszłam z sypialni, żeby nie obudzić Niallera. Na palcach zeszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, pozwalając, aby jej jasne światło raziło moje oczy. Mrużąc powieki, odnalazłam mleko i postawiłam je na blacie. W szafce znalazłam swój ulubiony kubek, a potem napełniłam go ponad połowę białym płynem. Wsadziłam do mikrofalówki i włączyłam, czekając, aż lekko się nagrzeje. W tym czasie spojrzałam przez okno na miejsce, gdzie wcześniej stał samochód Stylesa. Podparłam brodę na zaciśniętej pięści i obserwowałam widok na ogródek. Dopiero po kilku minutach dostrzegłam coś, co przykuło moją uwagę. Kuchenne okno miało widok na ulicę i podjazd, ale obejmowało też kawałek ganku. Właśnie tam zobaczyłam czyjś but. Zmarszczyłam brwi, starając się zobaczyć coś więcej. Mleko się podgrzało, jednak nie wyciągnęłam go z mikrofalówki, tylko nadal wpatrywałam się w but. Tak naprawdę bałam się otworzyć drzwi i sprawdzić, co za nimi znajdę, jednak musiałam się przełamać. Ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy, nie piekła, więc chyba zaryzykuję. Wyszłam z kuchni, stając przed drzwiami frontowymi i wpatrując się chwilę w ich powierzchnię. Zacisnęłam palce na klamce, drugą dłonią przekręcając klucz. Zamknęłam oczy, otwierając drzwi. Przeżyłam mały szok, kiedy ponownie je otworzyłam. Na wycieraczce siedział Harry, a to jego but widziałam w oknie. Bawił się swoimi palcami, jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. Przykrył się jakimś kocem i po prostu siedział. Podniósł głowę, kiedy zobaczył, że ktoś otworzył drzwi.
- Ja chyba mam halucynacje.- Mruknęłam pod nosem i dla pewności uszczypnęłam się w rękę.- Co ty tu robisz?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że czekam.- Wzruszył ramionami i wrócił do zabawy palcami.
- Czemu siedzisz na mojej wycieraczce?!
- To nie jest takie proste, nie wiem.- Odpowiedział. Przyglądnęłam mu się i zdążyłam się zorientować, że znacznie wytrzeźwiał. Pewnie dlatego niewiele pamięta.
- Gdzie Emily?
- Przyjechałem tu z nią, prawda?- Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Pytanie: dlaczego z nią nie wróciłeś?
- Nie wiem.- Powtórzył po raz kolejny. Miałam ochotę rzucić w niego butem, ale musiałam się powstrzymać, ponieważ obecnie nie miałam żadnego pod ręką.
- Możesz wynieść się z mojej wycieraczki? Jeszcze cię sąsiedzi zobaczą.
- Dlaczego nie śpisz?- Zignorował mnie.
- Powiedziałam, żebyś wyniósł się z mojej wycieraczki.- Zrobiłam to samo, trzymając się swojego. Nie mógł przecież siedzieć przed drzwiami całą wieczność!
- Chyba jednak zostanę.
- Jesteś na mojej posesji, mogę zadzwonić na policję.
- Ale chodnik przed bramą wjazdową nie jest już twoją posesją, prawda?
- Czego ty, kurwa, chcesz?- Zirytowałam się. Jak on mógł być tak bezczelny. Najpierw mnie zranił, okłamał, a teraz siedzi na moim ganku, nie chcąc odejść. To jest niesamowicie bezczelne z jego strony i już nawet ja tak nie robię! Jestem wredna, ale to już przesada!
- Porozmawiać, ale skoro ty nie chcesz, to sobie zaczekam. Nie mam nic lepszego do roboty, a w sumie wolę wiedzieć, gdzie jesteś, bo potem się martwię. Przeczuwam też, że nawet jakbym chciał, to nie mam, gdzie wrócić na noc.
- Idź do Emily. Idź gdziekolwiek, ale nie siedź przed moimi drzwiami!- Prawie krzyknęłam, jednak powstrzymałam się, aby nie obudzić Nialla. Jeszcze jego by mi tu brakowało, żeby rzucił się na Stylesa i żeby oboje wylądowali w szpitalu.
- Nie zrezygnuję, Chanie.
- Nie sądzisz, że już zbyt wiele wycierpiałam w życiu? Wiesz już wszystko, co chciałeś wiedzieć, dlatego daj mi spokój. Nie dokładaj mi problemów.- Wymamrotałam zrezygnowana. Miałam go kompletnie dość, a jednak tak bardzo chciałam, żeby nie rezygnował. Działał mi na nerwy, ale nie chciałam, żeby wstał i odszedł. Nienawidziłam go, jednak pragnęłam, żeby został.
- Właśnie, że nie wiem nic. Nie dowiedziałem się niczego, co byłoby dla mnie istotne. Chciałem cię poznać i poniekąd to zrobiłem, ale nadal mi mało. To co zrobiłem, było najgorszym i równocześnie najlepszym w moim życiu. Nie chciałem cię okłamywać, przepraszam.- Siedział bez ruchu, patrząc w ziemię. Ja trzymałam się drzwi, pozwalając, aby chłodne powietrze wdzierało się do domu. Zapadła cisza. Powiedział coś, co chciałam usłyszeć, ale nie wiem, czy potrafiłabym mu wszystko wybaczyć. Wiem, że jestem silna, ale on jest moim jedynym słabym punktem, a nawet o tym nie wie.
- Zakochałaś się we mnie?- Wypalił po chwili.
- Co?
- Powiedziałaś to na parkingu za klubem.
- Idź stąd już, Harry.- To było jedyne, co mu odpowiedziałam. Jednak on się nie odezwał, ani nie ruszył z miejsca. Poczułam, jak kolejne dawka łez ciśnie mi się do oczu. Zacisnęłam szczękę, zamykając drzwi. Oparłam się o nie i zjechałam po nich na podłogę, czując jak pojedyncza łza wydostała się na zewnątrz.  Wiedziałam, że nie ruszy się stamtąd, ale nie miałam pojęcia, jaki ma w tym cel. Jedyne o co go proszę, to żeby odszedł i pozwolił mi zapomnieć, a on nie chce zniknąć z mojego życia.
- No bo ja się zakochałem.- Usłyszałam zza drzwi.


Rada pięćdziesiąta siódma: Po prostu powiedz, czego chcesz.

piątek, 8 maja 2015

Rada #56

Wpatrywałam się w nich chwilę. Szczerze, nie wiedziałam co zrobić. Ostatecznie zdecydowałam, że po prostu go zignoruję. Czułam się upokorzona. Nie wystarczyło mu, że się w nim zakochałam? Nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze przyjechał do mojej pracy, i to z nią.
Westchnęłam i ruszyłam do auta. Unikałam wzrokiem tej dwójki, skupiając się na drzwiach swojego samochodu.
- Chanel...- Usłyszałam za sobą. Przyspieszyłam, prawie biegnąc do auta.- Chce...
- Nic nie chcesz, okay? Proszę cię, daj mi spokój!- Krzyknęłam na niego, zatrzymując się tuż przy drzwiach. Byłam tak blisko ucieczki, a on musiał się odezwać.
- Nie wiem, po co tu przyszedłeś! Przecież dobrze wiesz, że tu pracuję, wiesz, że tu przychodzę i wiesz, że mnie tu spotkasz. Dopiąłeś swego, dowiedziałeś się, dlaczego jestem, jaka jestem, więc nie mam zielonego pojęcia, co tu robisz i dlaczego mnie zaczepiasz! Wystarczająco mnie wyniszczyłeś i co chcesz zrobić teraz? Będziesz się jeszcze nabijał z mojej naiwności? Daruj sobie, Styles.- Nawet nie zauważyłam, że łzy płyną po moich policzkach. Mówiłam to, bo miałam dość świadomości, że mnie wykorzystał. Mówiłam to, pomimo że wcale tak nie myślałam. Tak naprawdę chciałam rzucić się na niego i mieć złudną nadzieję, że ze mną porozmawia. Nie chciałam przeprosin, chciałam czegokolwiek, co dałoby mi nadzieję.
- Nie płacz, mała.- Wyrwał mnie z zamyślenia, wycierając kciukiem jedną z łez. Skrzywiłam się, ale nie potrafiłam go odepchnąć.- Tak silne osoby, jak ty, nie płaczą. Pozwolisz, żeby taki zapatrzony w siebie dupek cię złamał?
- O co ci chodzi?
- Sam nie wiem.- Westchnął.- Chciałem cię przeprosić. Nigdy nie traktowałem tego jako czysty układ. Polubiłem cię i po prostu zapomniałem, jak cię znalazłem i dlaczego to zrobiłem. Ale w sumie nie żałuję, bo gdyby nie to, pewnie nigdy bym cię nie spotkał, prawda? Po prostu chciałem ci to powiedzieć, a teraz będę mógł dać ci spokój.- Wpatrywałam się w niego przez chwilę, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Powiedział to, co chciałam usłyszeć. Ale mój umysł poszedł w zupełnie innym kierunku. Skupiłam wzrok na Emily, która stała kilka metrów od nas, bawiąc się swoimi paznokciami. Westchnęłam, otwierając drzwi samochodu.
- Właśnie dlatego nienawidzę miłości, bo ona nas osłabia. Doprowadza do tego, że daję się złamać takiemu zapatrzonemu w siebie dupkowi, jak ty.- Wymamrotałam, a potem wsiadłam do auta, wkładając kluczyki do stacyjki. Przekręciłam je, odpalając silnik. Widziałam, jak Styles stoi w miejscu, wpatrując się we mnie. Nie bardzo rozumiał, co do niego powiedziałam. Sama tego nie rozumiałam. Przyznałam się do uczuć, ale nie bezpośrednio. Tego nie potrafiłabym zrobić i cieszę się, że nie zrobiłam, choć on na pewno po jakimś czasie zrozumie. Nie jest idiotą, prawda? Jest tylko dupkiem, w którym się zakochałam, a ja nie znam tego uczucia i szczerze go nienawidzę.
Ruszyłam z podjazdu, zostawiając ich samych ze sobą. Musiałam wrócić do siebie, żeby zaszyć się w swojej sypialni i nie wychodzić przez kolejne kilka dni. Za bardzo polubiłam samotność. Swoją drogą, jest mi ona potrzebna, aby wymyślić sensowną wypowiedź dla Nialla. Nie wiem, co powinnam mu dokładnie powiedzieć, ale wiem jedno- nie kocham go. Na pewno nie jego. Jednak nie chcę tracić naszej przyjaźni.
Zanim się obejrzałam, zaparkowałam na podjeździe. Siedziałam chwilę w samochodzie, patrząc ślepo przed siebie. Ostatecznie musiałam wysiąść, żeby wrócić do domu. Wsadziłam klucz do zamka, ale drzwi były otwarte. Myślałam, że Niall wyjdzie, jak zawsze. Weszłam do przedpokoju, zdejmując buty. W całym domu panowała dziwna cisza. Może jednak wyszedł, ale zapomniał zamknąć? Jak się szybko dowiedziałam, moje przypuszczenia były błędne. Horan siedział na kanapie z butelką piwa i patrzył w wyłączony telewizor. Błagam tylko, żeby nie był pijany. Słysząc, że wchodzę do pokoju, natychmiastowo przeniósł na mnie swoje przenikliwe spojrzenie, a zaraz potem wstał, odstawiając piwo na stolik.
- Już wróciłaś?- Stanął przede mną.- Myślałem, że nie będzie cię do późna. Na ogół tańczysz trochę dłużej, a potem jeszcze zostajesz.
- Już nie tańczę, Niall.
- Naprawdę?- Uśmiechnął się lekko, przez co się zdziwiłam.- Już dawno chciałem, żebyś z tym skończyła. To nie dla ciebie, Chanie. Nienawidziłem wysłuchiwać pijanych facetów, którzy mówili różne rzeczy na twój temat.
- Nie jesteś zły?- Wyrwało mi się. To miała być tylko niewinna myśl, a nie zadane mu pytanie!
- Za co?
- Ignorowałam cię przez kilka dni i wcześniej, zanim wyszłam.
- Nigdy, Chanel.- Przytulił mnie, co od razu odwzajemniłam, wtulając się w jego klatkę piersiową. Tkwiliśmy bez ruchu przez dłuższy czas, a ja zaczęłam płakać, co robiłam prawie nieprzerwanie od kilku dni. Bałam się, że Niall przestanie się do mnie odzywać i całkowicie mnie zignoruje, tak jak robiłam to ja.
- Kochasz go?- Wypalił nagle, ale nadal mnie puścił. Bliskość spowodowała, że poczułam napięcie się jego mięśni.
- Dlaczego pytasz, skoro nie chcesz znać odpowiedzi?- Mruknęłam. Chciał się odsunąć, ale mu na to nie pozwoliłam, jeszcze bardziej przylegając do jego klatki piersiowej.
- Nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.
- Cholernie kocham tego sukinsyna.- Zacisnęłam palce na koszulce blondyna, a on oplótł ramionami moje ciało. Miałam wrażenie, że po tych słowach ucieknie, spakuje się i zostawi mnie samą, a tymczasem on przyciągał mnie jeszcze bliżej. Tak blisko, że brakowało mi tchu.
- Nienawidzisz go za to, że go kochasz, prawda?
- I siebie przy okazji też.- Westchnęłam.
- Skąd ja to znam?- Zapytał sam siebie. Automatycznie zrobiło mi się smutno.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. Uwaga.- Chwycił mnie za uda i uniósł do góry, żebym mogła opleść nogami jego biodra. Dłońmi trzymałam się kurczowo jego ramion, aby nie spaść, kiedy zaczął wchodzić po schodach.
- Kiedyś się potkniesz i opoje runiemy na dół, mówię ci.
- Połamiemy sobie kilka kości i uznamy, że musisz schudnąć.- Zaśmiał się, za co dostał w głowę. Usłyszałam śmiech blondyna i był to upragniony dźwięk. Nie chciałam, żeby cierpiał przeze mnie.
- Jesteś zmęczona?- Zapytał, kiedy rzucił się razem ze mną na łóżko.
- Trochę.
- Idziemy spać?
- Tak.- Uśmiechnęłam się i pozbyłam swoich ubrań, tak samo jak Niall. Oboje zostaliśmy w bieliźnie i wpełzliśmy pod kołdrę. Chłopak niemal od razu przyciągnął mnie do swojego ciała, splątując razem nasze nogi.
- Powiedz szczerze, po co było to wszystko? Dlaczego postanowiłaś dać mi szansę i dlaczego zgadzałaś się na to wszystko? Chodziło tylko o seks, czy...
- Żartujesz sobie?- Prychnęłam, odwracając się twarzą w jego stronę.- Nie wiem, dlaczego.- Szepnęłam, wyszukując po ciemku jego tęczówek. Odnalazłam je i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Potrzebowałam cię, nadal potrzebuję i zawsze będę.- Mruknęłam, przytulając się do niego. To była odpowiedź na jego pytanie.


Rada pięćdziesiąta szósta: Nigdy nie chodzi tylko o seks.