czwartek, 26 lutego 2015

Rada #33

Wróciłam do domu. Jak zawsze trzasnęłam drzwiami, dając znać, że to właśnie ja. Zdjęłam buty i pewnym krokiem ruszyłam do salonu. Spodziewałam się zobaczyć tam Nialla, ale tak się nie stało. Może wyszedł. Skierowałam się do kuchni. Miałam zamiar przygotować sobie coś do jedzenia, lecz ostatecznie tego nie zrobiłam. Dziwne przeczucie opanowywało moje ciało. Było inaczej. Było za cicho, nie słyszałam aut z ulicy. Było za chłodno, jak na ten dom. Za ciemno, jak na środek dnia. Cały ten dzień był inny. Czułam się dziwnie, będąc sama w domu.
Nagle usłyszałam kroki. Tupot stóp, roznoszący się po domu, szybki. Brzmiał jak bieg dziecka, co było przerażające. Dochodził z piętra. Oddech ugrzązł mi w płucach na kilka sekund.
- Niall? To ty?- Zawołałam, ale w odpowiedzi dostałam kolejne kroki, tym razem dochodziły ze schodów. Odruchowo chwyciłam nóż, który miałam pod ręką.- Halo? Kto tu jest?- Powoli szłam w kierunku drzwi. Kroki stały się wolniejsze i dochodziły z niedaleka. Był blisko.- Halo!- I kiedy wychyliłam głowę za drzwi, zobaczyłam, biegnącą w moją stronę postać. Zamachnęłam się, wymierzając osobie cios nożem. Ciało opadło na mnie, obejmując ramionami. Jednak po chwili osunęło się na ziemię. Dłoń kobiety powędrowała do wbitego w klatkę piersiową ostrza. Dławiła się, napływającą do jej ust krwią. Śliczne oczy i długie brązowe włosy, uświadomiły mnie, że była to moja mama. Zaczęłam płakać, upadając na kolana przy jej ciele.
- Mamo!- Potrząsnęłam nią.- Przepraszam! Ja nie chciałam! Mamo! Boże, co ja zrobiłam! Mamo!- Szarpałam za jej ubrania, wpadając w coraz większą histerię.
- Chanel...- Usłyszałam gdzieś z boku. W progu stał mój ojciec. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Cały się trząsł.- Zabiłaś matkę!- Wychrypiał, rzucając się na mnie.- Pokładaliśmy w tobie całe nasze nadzieje, byłaś naszym oczkiem w głowie!- Krzyczał, wyciągając nóż z ciała mamy.- Chcieliśmy, żebyś skończyła studia, znalazła dobrą pracę!- Zbliżył się do mnie.- A ty wolałaś biegać za marzeniami! Beztroską!- Krzyknął, dźgając mnie ostrzem w brzuch. Przez moje ciało przeszła fala ogromnego bólu.- Zabawami!- Wymierzył kolejny cios. Upadłam na podłogę.- Zachowywałaś się jak dziwka!- Zamachnął się, a ja widziałam tylko zakrwawione ostrze, zmierzające prosto we mnie. Zamknęłam oczy, żeby widzieć ciemność. Krzyczałam, zasłaniałam się rękami, ale on mnie przytrzymał. Chwycił mnie, przykładając nóż do gardła.- Chanel...
- Chanel...- Szarpałam się, krzyczałam. Nie mógł mnie zabić, ja nie chciałam dźgnąć mamy. Jego dłonie łapały moje, unieruchamiając je.
- Nie, proszę!
- Chanel! To sen! Koszmar!- To nie był jego głos. Przestałam się szarpać, zdając sobie sprawę, że jestem cała spocona i zapłakana. Rozglądnęłam się.- Koszmar, Chanlie... Jestem tutaj...- Odezwał się ponownie. Zamrugałam parę razy, próbując unormować przyspieszony i nierówny oddech. Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Odwróciłam twarz do niego. Siedział za mną, oplatając mnie rękami i nogami.
- Harry...- Szepnęłam, rozpoznając burzę loków. W jednej sekundzie przytuliłam się do niego i płacząc na nagi tors.
- Już dobrze, Chanie. To był tylko zły sen.- Jego dłoń gładziła moje plecy.
- Taki realistyczny.- Wydukałam, trzymając się kurczowo jego ciała. Siedzieliśmy w ciszy, kołysząc się delikatnie, wtuleni w siebie, aż do momentu, w którym całkowicie się uspokoiłam.
Odsunęłam się od niego, pociągając delikatnie nosem, a dłonią przejeżdżając po jego klatce piersiowej, w miejscu, w którym spływały moje łzy.
- Przepraszam, zmoczyłam cię.- Mruknęłam.
- Nic się nie stało.- Uśmiechnął się delikatnie, odrywając moje dłonie od jego ciała i chowając je w swoich, o wiele większych.- Wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję.
- Krzyczałaś, martwiłem się.- Gładził moje ręce. Jeździł opuszkami palców po mojej dłoni, bawiąc się nią.
- Gdzie Niall?
- Nie wrócił.
- Dziękuję.- Szepnęłam. Uśmiechnął się, przysuwając do mnie i pocałował w czoło. Do moich oczu dotarło błyśnięcie, a potem głośny grzmot. Świetnie! Jeszcze burza! Spojrzałam na Harry'ego.
- Zostać z tobą, aż zaśniesz?
- Mógłbyś?- Kiwnął głową, przeciągając mnie na swoje kolana. Oplótł mnie ramionami i zaczął nami delikatnie kołysać. Oparłam głowę o jego tors i zamknęłam oczy. Ostatnie co pamiętam, to jak Harry zaczął nucić jakąś nieznaną mi melodię.
Okropny grzmot, który uderzył niemal w mój dom, obudził mnie ze snu. Podniosłam się do pozycji siedzącej, wyglądając za okno. Deszcz rozbijał się o szybę ze sporym hukiem. Wiatr szarpał drzewami do tego stopnia, że myślałam, iż zaraz wyrwie je z korzeniami. A co kilka sekund roznosił się głośny, dudniący grzmot, który uprzedzała jasna smuga światła. Tak okropną burzę widziałam ostatni raz, kiedy byłam małą dziewczynką. Padało i wiało tak mocno, że na ulicy nie było żywej duszy. Jedyne co przebijało grzmoty i szum, to dźwięk syren strażackich. Może to dziwne, jak na mnie, ale boję się burzy. Zawsze spędzałam ją z Niallem. Fakt był taki, że gdyby piorun miał uderzyć w dom, gdyby drzewo miało się przewrócić, chciałam być z kimś. Obawiałam się żywiołu, który odbiera ludziom domu czy nawet rodziny. Bałam się i tak było od zawsze.
Powoli zwlokłam się z łóżka. Ruszyłam do drzwi, uprzednio sprawdzając godzinę na telefonie, bo jak się okazało, nie było prądu, więc mój budzik nie działał. Po chichu wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Niemal pisnęłam, kiedy dom prawie zatrząsł się pod wpływem kolejnego grzmotu. Zapukałam do drzwi Nialla, uchylając je. Nie było go. To całkiem możliwe, ponieważ nie wrócił, kiedy miałam koszmar, a wtedy burza już się zaczęła. Pewnie nie chciał wracać w takich warunkach. To zdecydowanie najgorsza noc w moim życiu. Westchnęłam, kierując się z powrotem do siebie. Oczywiście mogłam iść do Harry'ego, ale nie chciałam go budzić. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobił tej nocy. Zagrzebałam się z powrotem w kołdrze, przykrywając nią nawet głowę. Zamknęłam mocno oczy, aby powstrzymać docierające do mnie dźwięki i światła. Czułam jak zaczynam się lekko trząść. To była obawa, że coś może się stać, że piorun uderzy akurat w pokój Harry'ego, a mnie z nim nie będzie. Albo, że dom stanie w płomieniach. Bałam się.
Unormowałam oddech, wychylając głowę spod kołdry. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i kroki na korytarzu. Po chwili ktoś nacisnął klamkę i drzwi prowadzące do mnie się uchyliły. Nie mógł to być nikt inny, jak Harry. Kątem oka widziałam, że stał w progu, przyglądając mi się, a ja udawałam, że śpię.
- Chanel śpisz?- Szepnął, a ja po prostu westchnęłam, obracając się w jego stronę.
- Nie.- Mruknęłam zrezygnowana.- Czemu pytasz?
- Słyszałem, jak ktoś chodzi po domu, a nie mógł być to Niall, a ty spałaś, więc chciałem to sprawdzić.- Wytłumaczył, wchodząc do pokoju i siadając obok mnie na łóżku.
- To byłam ja. Jest burza, chciałam pójść do Nialla, ale go nie ma.- Podniosłam się do pozycji siedzącej, wpatrując się w kontury twarzy Harry'ego.
- Boisz się?
- Trochę.- Skłamałam, ale wiedziałam, że się zorientował, że to trochę bardzie, niż trochę.
- Dlaczego nie przyszłaś do mnie?
- Nie chciałam cię budzić.- Westchnął.- Ale skoro jesteś, to... mógłbyś zostać?- Czułam się, jak mała, zagubiona dziewczynka. Harry tylko kiwnął głową. Przesunęłam się robiąc mu miejsce, na które od razu wszedł. Momentalnie chwycił moje ciało, przyciągając do swojego. Jego ramiona oplatały moje biodra, nasze nogi były splątane, a ja schowałam twarz w jego nagim torsie. On natomiast natomiast swoją głowę usadowił tak, że jego usta były na wysokości mojego czoła, które muskał co jakiś czas. Czułam się cholernie bezpieczna. Czułam, że nic nie jest mi straszne, żaden koszmar, żadna błyskawica, nic. Objął mnie trochę mocniej, jakbym miała się zaraz rozpłynąć.
- Dziękuję.- Szepnęłam.
- Zawsze cię obronię, Chanie.- Jego usta zetknęły się z moim czołem.
Rada trzydzieści trzy: Chcę czuć się przy tobie bezpieczna, bo gdy ty będziesz moim rycerzem, jak mogę być twoją księżniczką.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rada #32

Siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakiś głupi serial. Niall wyszedł, zostawiając mnie i Harry'ego skazanych na siebie. Moje plecy opierały się o klatkę piersiową Stylesa. Jego ramiona oplatały moje ciało, trzymając moje dłonie. Lubiłam jego obecność. Lubiłam obecność drugiej osoby, bo o ile można by stwierdzić, że jestem człowiekiem niezależny, który zdaje się na siebie i robi wszystko po swojemu, to o tyle można by stwierdzić, że mimo wszystko potrzebuję kogoś, kto będzie mi towarzyszył. Myślę, że nie jestem typem samotniczki, więc tym bardziej lubię spędzać czas z innymi. A Harry jest w porządku. Jest naprawdę miłym, poukładanym, wyrozumiałym i wiecznie uśmiechniętym chłopakiem. Kompletne przeciwieństwo mojego ideału mężczyzny. Ja chcę kogoś szalonego, spontanicznego, może nawet porywczego, kto tak samo wyznawałby zasadę 'najpierw rób, a potem myśl'. I pomimo, że prawie zawsze z tego powodu mam kłopoty, to się nie zmienię. Kocham spontaniczność, kocham oryginalność, kocham wszystkie cechy, które sprawiają, że odstajemy od reszty społeczeństwa. Uwielbiam stan, kiedy idę ulicą, a ludzie rzucają mi, czasem dziwne, spojrzenia, nie raz wytykając palcami. Lubię to, bo czuję się inna, lepsza. Nie chcę być taka sama, jak miliardy pozostałych ludzi. Chcę być cholernie inna. I je...
- Chanel, o czym tak myślisz?- Wyrwał mnie głos Harry'ego. Potrząsnęłam delikatnie głową, próbując wrócić do rzeczywistości.
- Emm, co?- Zamrugałam parę razy.
- Pytałem, nad czym tak myślisz?
- Nad niczym ważnym.- Wzruszyłam ramionami.- Aż tak bardzo po mnie widać?
- Trochę. Skoro mówię do ciebie od kilku minut, a ty nie reagujesz, to można się zaniepokoić.
- Przepraszam, o co chodziło?
- O nic ważnego.- Wzruszył ramionami, a jego kciuk zakreślił małe kółeczko na wierzchu mojej dłoni. W oczy rzuciły mi się tatuaże na ramionach. Chwyciłam lewą dłoń bruneta, dokładnie analizując znaki na niej. Krzyżyk, kotwica na nadgarstku.
- Co robisz?- Zapytał.
- Oglądam, nie widać?- Prychnęłam, obracając się twarzą do niego. Usiadłam na jego udach, a potem bezkarnie ściągnęłam z niego koszulkę.
- Musisz mnie rozbierać, Chanlie?- Zaśmiał się, a jego dłonie znalazły swoje miejsce na moich biodrach.
- Oj cicho! Patrze tylko!
- Co w tym takiego interesującego?
- Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami, skupiając się po kolei na każdym obrazku. Na statku na ramieniu, na sercu w anatomicznym kształcie, na jaskółkach, motylu na brzuchu i liściach na kościach biodrowych. Lubiłam tatuaże. Dla innych są one oszpecające, a dla mnie to sztuka. Taka sama sztuka, jak każda inna. Tylko różnica leży w płótnie. Bo dla tatuażu płótnem jest ludzka skóra. Sama nie mam tatuażu. Tak właściwie, to nie wiem dlaczego. Nigdy nie miałam okazji, żeby podjąć taką decyzję. Może kiedyś...
Przejechałam dłońmi po wytatuowanych liściach, dotykając kości biodrowych Harry'ego. Podniosłam wzrok, patrząc mu w oczy. Uśmiechał się.
- Masz ulubiony?- Mimowolnie delikatnie zmarszczyłam nos. Wzruszył ramionami, nadal się szczerząc.
- Nie wiem, a ty?
- Masz gdzieś jeszcze?
- Na stopach, ale nie są jakieś wyjątkowe.- Pomachał nogami.- To jak? Masz ulubiony?
- Hm...- Zmrużyłam oczy, odsuwając się od Harry'ego, aby mieć lepszy widok na jego tors.- Jaskółki.
- Oj, no weź.- Wywrócił oczami.- To duży i rzucający się w oczy tatuaż, wybierz coś bardziej oryginalnego.
- Mam wybrać ulubiony, więc wybieram jaskółki.- Pokazałam mu język.- Ja się chociaż na coś zdecydowałam, a ty nic!
- Lubie te małe.- Uśmiechnął się, wyciągając rękę w moją stronę.- Krzyżyk, kłódkę, Ice Gem i 'A'.
- 'A'?
- Moja mama ma na imię Anne.
- Aha!- Uśmiechnęłam się.- A Ice Gem?
- To rodzaj babeczki. Moją siostrą tak przezywali, kiedy była mniejsza.
- Masz siostrę?- Poprawiłam się na jego udach, czekając na odpowiedź.
- Tak, Gemma. A ty?
- Nie, jestem jedynaczką.- Pokręciłam głową.
- A rodzice?- Nie odpowiedziałam. Nie chciałam odpowiadać. Nie chciałam o tym rozmawiać. Spuściłam wzrok, skupiając się na swoich palcach, którymi zaczęłam się bawić. Temat rodziców był jedynym, który potrafił wprawić mnie w zakłopotanie. Raczej rozmawiałam z wszystkimi o wszystkim, ale nie o rodzicach.
- Coś nie tak?- Harry chwycił moje dłonie, powstrzymując mnie od zabawy nimi.
- Nie.- Westchnęłam, zabierając ręce z jego uścisku.- Wszystko okay, tylko nie rozmawiajmy o tym.- Chciałam z niego zejść, ale mnie powstrzymał.
- Mi możesz powiedzieć o wszystkim, dobrze?- Spojrzał mi głęboko w oczy, a na jego twarzy malował się nieznaczny uśmiech. Kiwnęłam głową, sama się uśmiechając. Oplótł mnie ramionami i mocno przytulił. Oparłam głowę o jego ramię.

On czuł się winny, że zapytał. Ona miała wyrzuty sumienia, że mu nie powiedziała. On odczuwał smutek, bo nie ufała mu na tyle, na ile chciał. Ona była przy nim bezpieczna. I żadne z nich nie czuło jeszcze tego uczucia, jakim obdarzali się nawzajem. Żadne z nich nie było zakochane, jednak każdemu zależało. Ona bała się uczuć. On bał się odrzucenia. Oboje z różnych światów, jednak rozumieli się doskonale. Lubili swoją wzajemną obecność, czas spędzany razem. Ona jest jego przeciwieństwem. On jest jej drugą stroną. Pochłaniali siebie nawzajem, zatracali w drugiej osobie. Chcieli się coraz bardziej poznawać, zgłębiać swoje tajemnice, poznawać marzenia, pomagać w razie potrzeby. Oboje chcieli czegoś więcej niż układu, ale żadne z nich o tym nie wiedziało. Trzymali się granicy. Patrzyli, ale nie widzieli.

Rada trzydziesta druga: Możesz być pewny, że patrzysz dobrze dopiero wtedy, kiedy widzisz to, czego nie dostrzegasz. Skomplikowane, prawda? Nie możesz się ograniczać tylko do tego, co widzisz bez wysiłku, bo czy koniec widnokręgu, mówi, że dalej nic już nie ma? Wystarczy skupienie, chęć, a widzisz więcej niż inni. Bez problemu dostrzegasz sztuczny uśmiech, widzisz łzy, kiedy nikt przy tobie nie płacze, dostrzegasz rutynę, dostrzegasz tępo XXI wieku, widzisz zachodzące zmiany. Patrzysz z zamkniętymi oczami.

niedziela, 22 lutego 2015

~Nowy blog z Recenzjami

Hejka :) Postanowiłam założyć nowego bloga, gdzie będę recenzować zgłoszone przez Was FanFiction. Wiem, że ciężko jest się wybić początkujący i wiem, że ciężko jest znaleźć coś oryginalnego w takim natłoku opowiadań. Dlatego też powstały Recenzje FanFiction, na które serdecznie zapraszam. Nie bójcie się zgłosić! Nie zjem Was!

sobota, 21 lutego 2015

Rada #31

Przebrałam się w czarne dresy i luźną bluzkę, a potem zbiegłam po schodach na dół, gdzie czekali Niall i Harry. Po całym domu roznosił się zapach kurczaka. Jaka ja byłam głodna! Szybkim krokiem weszłam do kuchni. Przy stole siedział blondyn i zajadał się czymś, co wyglądało nie wyglądało za dobrze. Harrey stał przy kuchence, mieszając coś w garnku. Posłał mi szeroki uśmiech i skinął głową w stronę stołu, dając mi do zrozumienia, że mam usiąść. Tak też zrobiłam, uprzednio zabierając sobie szklankę i butelkę wody.
- Smacznego.- Mruknęłam, przyglądając się, jak Niall opycha się obiadem.
- Jego plus to talen kucharski! Będzie nam płacił za wynajem pokoju w jednym posiłku dziennie.- Wymlaskał. Pokręciłam głową, odwracając się w stronę Stylesa.
- I po co mu dawałeś jeść?
- Bałem się, że jak tego nie zrobię, to odgryzie mi rękę!- Chwycił się za nadgarstek, machając dłonią. Zaśmiałam się.
- Co dzisiaj robimy?
- Nic.- Niall wzruszył ramionami.
- Ja to 'nic'?
- Jest prawie siedemnasta. Przespałaś cały dzień, a teraz jest za późno na cokolwiek.
- Na KFC nigdy nie jest za późno!- Fuknęłam, a przede mną znalazł się talerz z jedzeniem przygotowanym przez Harry'ego. Był to ryż z kurczakiem, polany jakimś sosem. Zmarszczyłam nos i dziabnęłam to widelcem.
- Nie wygląda... dobrze.- Stwierdziłam.
- Oj, spróbuj!- Lokaty usiadł obok mnie ze swoją porcją. Od razu zaczął jeść. Skoro Niall i Harry to tak pałaszują, to to nie może być aż tak złe. Może to wina tego sosu konsystencji breji z kawałkami marchewki. Nie miał ciekawego koloru, był pomarańczowobrązowy, może lekko żółtawy, ale pachnie okay. Nabrałam na widelec kurczaka i trochę ryżu, no i ten sos. Spojrzałam na Harry'ego, który tylko się zaśmiał, zapewne ze wzgledu na moją minę. Wzięłam to do buzi. Gryzłam powoli, trzymając w dłoni szklankę wody. Tak na wszelki wypadek. I okropnie się zdziwiłam, kiedy to okazało się być dobre! Sos podchodził pod ten słodko-kwaśny, co sprawiało, że idealnie pasował do kurczaka z ryżem.
- Jakie to jest dobre!- Wymlaskałam, powodując śmiech Nialla i Harry'ego.
- Wątpiłaś w moje możliwości?- Harry położył dłoń na klatce piersiowej.
- Nie, nigdy!- Zaprzeczyłam, opychając się obiadem. To jedno z najlepszych dań, jakie kiedykolwiek jadłam!
- Ona już jest twoja.- Zaśmiał się Horan.
~§~
Po obiedzie postanowiliśmy gdzieś się przejść. Tak po prostu. Wyszło na to, że w trójkę pospacerowaliśmy do parku. Niall bawi się z jakimś zupełnie obcym dzieckiem, ale najwidoczniej nikomu to nie przeszkadza. Natomiast ja i Harry siedzimy właśnie na drewnianej ławce, patrząc jak Niall robi z siebie idiotę. Mała dziewczynka goni go, a on ucieka, co chwila o coś się potykając. To dziecko ma lepszą kondycję od niego.
- Będzie dobrym tatą, nie sądzisz?- Odezwał się Harry. Spojrzałam na niego przelotnie.
- Niall? Myślę, że tak, ale on nie bawi się w stałe związki.
- Tak, wiem. Ale kiedyś chyba założy rodzinę.
- A która by go chciała!- Prychnęłam.- Nikt z nim nie wytrzyma na dłuższą metę.
- Ty dajesz radę!
- Swój swojego pozna.- Zaśmiałam się.
- Myślę, że ty będziesz dobrą mamą.- Spojrzałam na Harry'ego z szeroko otwartymi oczami, a on położył dłoń na moim kolanie, szczerząc się.
- Ty sobie ze mnie kpisz?!- Prychnęłam.- Ja będę okropną mamą! Popatrz tylko, jestem cholernie nieodpowiedzialną striptizerką, która zgarnia całkowicie obcych facetów z ulicy i zaprasza ich do domu!- Wyrzuciłam ręce w powietrze.- Będę bardzo złą mamą.
- Tak ci się tylko wydaje.- Machnął ręką.
- A gdybyś był mordercą, albo gwałcicielem?!
- Ale nie jestem.
- Ale poszłam z tobą na dziwaczny układ, kiedy w ogóle cię nie znałam.- Ponownie prychnęłam, krzyżując ręce na piersi i zakładając nogę na nogę. Harry przysunął się do mnie, obejmując ramieniem.
- Żałujesz?
- Nie.- Pokręciłam głową.- Rada trzydziesta pierwsza, Harry: Żyj tak, żeby niczego w życiu nie żałować.

~~~~~~~~~~~
Krótszy niż zwykle, ale tylko na tyle mnie stać przy takiej gorączce. Mam dwie opcje, ja sądzę, że to angina, a moja mama mówi, że spuchnęłam i to pewnie świnka. W każdym razie i to, i to jest okropne :/

środa, 18 lutego 2015

Rada #30

Leżałam w łóżku jeszcze bardzo długo. Niall musiał wyjść około drugiej. Teraz jest prawie czwarta, a ja nadal nie wstałam. Byłam tylko raz w toalecie. Prawda jest taka, że nie spałam całą noc, a potem pieprzyłam się z Horanem, co kompletnie wyczerpało moje siły. Chyba zrosłam się z moim łóżkiem. Patrzyłam ślepo w sufit, nucąc jakąś niezrozumiałą melodię. Usłyszałam pukanie. Zmarszczyłam brwi, podnosząc się na łokciach. Drzwi nieznacznie się uchyliły, a zza nich wyłoniła się głowa Harry'ego. Spojrzał na mnie tymi zielonymi tęczówkami, a ja od razu położyłam się z powrotem, zaciskając niezauważalnie szczękę. Chciałam go po prostu unikać.
- O co chodzi?- Odezwałam się, patrząc tępo w sufit. Teraz wydawał się być cholernie interesujący.
- Chciałem się zapytać, czy nie jesteś może głodna.- Wymamrotał. Usłyszałam, jak otwiera szerzej drzwi, ale nie wszedł do środka, co oznaczało, że musiał stać w progu. Spojrzałam na niego. Jednak opierał się o framugę. Nie odrywał wzroku od mojej osoby.- No więc?
- Nie, dzięki.- Mimowolnie się skrzywiłam, na co on westchnął.
- Tylko pytałem.- Wymamrotał i cofnął się, chcąc wyjść. Zerwałam się z łóżka, zatrzymując go. Sama nie wierzę, że to robię.
- Przepraszam- Chwyciłam jego ramię, desperacko próbując go unieruchomić.- Przepraszam Harry, że na ciebie nakrzyczałam. Mówię bardzo wiele i czasem nawet tak nie myślę, tylko po prostu mówię. To nie tak, że...
- Wszystko w porządku.- Przerwał mi, posyłając słaby uśmiech.
- Nie, słuchaj. Nie chodzi o to, że jesteś tutaj, i że ja spędzam z tobą czas tylko dlatego, że taki mamy układ, a ja ci obiecałam. Naprawdę cię polubiłam, jesteś wspaniałym przyjacielem! Byłam po prostu zmęczona, śpiąca, jeszcze te klucze.- Westchnęłam.- Jestem cholernie wrażliwa, jeżeli chodzi o moje łóżko. Uwierz, że nie tylko ciebie o to skrzyczałam, bo tak naprawdę, to nie pamiętam...
- Chanel
- ...kiedy ostatni raz spał w nim ktoś oprócz mnie czy Nialla. To na pewno było kilka miesięcy temu i to jeszcze zapewne przypadkiem.
- Chanel...
-  To nie tak, że tylko na ciebie tak zareagowałam. Po prostu nikt nie ma prawa ze mną spać. To moja sprawa i...
- Chans!- Chwycił moje ramiona, delikatnie mną potrząsając. Zamrugałam kilka razy.- Zamknij się na kilka sekund i posłuchaj mnie. Nic się nie stało i nie chcę, żebyś się tłumaczyła. Rozumiem. Nie znamy się długo, zgarnęłaś mnie praktycznie z ulicy, więc to jasne, że możesz mi nie ufać...
- Ale...
- Hush!* Teraz ja mówię. Możesz mi nie ufać i ja to rozumiem. A to komu pozwalasz spać z tobą, to twoja prywatna sprawa i mi nic do tego. Miałaś pełne prawo tak zareagować i tak właściwie, to ja powinienem cię przeprosić. Mogłem od razu powiedzieć, gdzie są te klucze i nie miałem prawa wchodzić ci do łóżka, jakkolwiek to brzmi. To ja przepraszam, nie chcę twoich wyjaśnień i mimo wszystko świetnie się wczoraj bawiłem.- Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Ja też.- Odwzajemniłam jego gest.- Czyli zgoda?
- No jasne, Chanie...- Harry zamknął nas w szczelnym uścisku. Zaśmiałam się lekko.
- Twoja dziewczyna będzie miała szczęście. Taki przystojny i wyrozumiały, uroczy i opiekuńczy.
- Jakbym nie wiedział.- Prychnął.- Ale jak na razie, to ty jesteś moją dziewczyną, prawda?- Lokaty pochylił się w moją stronę, opierając swoje czoło o moje. Uśmiechał się przy tym szeroko.- No chyba, że ze mną zrywasz za te klucze.
- Tylko na to czekam!- Zaśmiałam się.
- Jedno słowo i znikam, kolejne i wracam.
- Uroczo...- Stwierdziłam, przygryzając dolną wargę.
- Dla mojej księżniczki wszystko.
- Chyba wiedźmy.- Wtrącił ktoś zaraz obok nas. Spojrzeliśmy w stronę tej osoby i nie mógł być to nikt inny jak Niall.
- Kiedy wróciłeś?- Odsunęłam się nieznacznie od bruneta.
- Idę zrobić coś do jedzenia.- Mruknął Harry. Kątem oka zobaczyłam, że był lekko zawstydzony tym, że Niall nas tak przyłapał.
- Gdybyś nie była tak w niego wpatrzona, to zauważyłabyś, że wszedłem jakieś pięć minut temu, jebnąłem drzwiami, krzycząc 'Wróciłem, mała!', a potem wbiegłem po schodach.- Horan skrzyżował ręce na piersi, patrząc na mnie podejrzliwie.- Chyba się nie zakochałaś?
- Co?!- Wybuchnęłam śmiechem.- Czy wyglądam ci na kogoś, kto bawi się w związki?
- Chanel... Mnie nie oszukasz...
- Ale ja nie kłamię. Nic nie czuję do Harry'ego. My udajemy związek. Robię to, co mu obiecałam, ale traktuję go jak przyjaciela.

Rada trzydziesta: Mnie nie oszukasz, ale sobie samej może wmówić kłamstwo. Bo nieprawda powtórzona wiele razy, staje się prawdą.

~~~~~~~~~~~~
*Dla niewtajemniczonych 'Hush' to angielski odpowiednik naszego 'Csi..'

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rada #29

Obudziłam się w południe, a to wszystko za sprawą mocnego trzaśnięcia drzwiami, co zwiastowało powrót Nialla. Krzyknął coś i jak zgaduję było to, albo 'Twój Nialler wrócił', albo 'Wróciłem, kochanie!'. Zawsze się wydzierał, kiedy wchodził do domu. Jednak dzisiaj nastąpiło to trochę późno.
- Chanel!- Drzwi się otworzyły, a na moje łóżko wskoczył farbowany blondyn. - Tęskniłem!- Zamknął mnie w szczelnym uścisku, uprzednio wgrzebując się pod kołdrę.
- Niall...- Jęknęłam.- Nie mam humoru.
- Och...- Jego zimne dłonie przejechały po moich plecach, powodując ciarki.- Coś się stało?
- Nieważne. Mów gdzie tak długo byłeś.
- Byłem na tej domówce.- Zaśmiał się i odwrócił na plecy, wbijając wzrok w sufit. Myślał chwile, aż ściągnął koszulkę i spodnie, rzucając je na środek pokoju.
- Był Zayn. Perrie z nim zerwała. A cała domówka była u Louisa. Nie wiem czemu Liam nie przyszedł.- Rozgadał się, a ja przysunęłam się do niego i oparłam głowę o jego klatkę piesiową, kiedy ten objął mnie ramieniem.- Powiem ci, że było w pizdu ludzi!
- Czemu wracasz o dwunastej?
- Poznałem taką Noel. Fajna była...
- Niech zgadnę. Poszliście do niej, zaliczyłeś ją, ale nie chciało ci się wracać, więc zostałeś na noc. Kiedy próbowałeś się zmyć, ona cie zatrzymała. Zaliczyliście poranne ruchanko, a potem najadłeś się i wyszedłeś, zostawiając ją w nadziei, że zadzwonisz.
- Nie w takim sensie fajna.- Skrzywił się.- I zaskoczę cię, nie pieprzyliśmy się.
- A to nowość!- Zaśmiałam się.
- Zayn po pijaku zaczął mówić, jaka to z ciebie suka, a że ja też byłem pijany, to trochę się pobiliśmy. Noel uznała, że koniec imprezy, a przynajmniej dla mnie. Byłem zalany, więc bez problemu poszedłem do niej. Przenocowała mnie, a rano zaproponowała śniadanie i opowiedziała mi wszystko, bo nic nie pamiętałem.
- Będzie z tego coś więcej?- Podniosłam wzrok na jego twarz.
- Nie! Noel nie jest w moim typie. Ale jest miła, urocza i słodka. Nie to, co ty.- Fuknęłam, śmiejąc się pod nosem.- A twoja randka? Chyba nie za dobrze?
- Było świetnie!- Zaprzeczyłam.- Pojechaliśmy na tor kartingowy, a potem jedliśmy lody i herbatniki przed sklepem. Wróciliśmy po północy, ale zgubiłam klucze. Przeleżeliśmy kilka godzin na masce samochodu, patrząc na gwiazdy. A potem Harry mnie wkurzył, nakrzyczałam na niego i teraz leże tu z tobą.- Skrzywiłam się. Niall zaczął kreślić palcem jakieś wzorki na moim ramieniu.
- O co poszło?
- Wiedział gdzie były te głupie klucze.
- Serio, Chanie?- Horan zaśmiał się pod nosem.- Zrobiłaś drame o klucze?
- Nie, o to że wpakował mi się do łóżka.
- Przespaliście się?!- Blondyn niemal nie wyskoczył z łóżka. Prychnęłam.
- Nie?
- Chanel?- Niall podniósł się do pozycji siedzącej i przeszył mnie wzrokiem, mrużąc przy tym oczy.- Kiedy ty ostatni raz z kimś spałaś?
- Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.- Z Zaynem był ostatni raz.
- Brak seksu źle ci robi.- Stwierdził blondyn i przysunął się do mnie.- Dlaczego?
- Nie wiem, Niall.- Jęknęłam niezadowolona.- Nie mam ochoty, nie było nikogo ciekawego, nikt mnie nie podniecił, nie wiem!- Wyrzuciłam ręce w powietrze, a on wstał, podchodząc do drzwi. Zamknął je na klucz, a potem odwrócił się w moją stronę.
- Nikt?- Uśmiechnął się głupio, oblizując wargi.
- Niall, pieprz się.- Fuknęłam.
- Taki mam zamiar.- Wrócił do łóżka, siadając po turecku.- Jeśli chcesz.
- Ja pierdolę...- Uderzyłam się poduszką w twarz.- Jesteśmy przyjaciółmi, debilu.- Zanim się jednak obejrzałam, on siedział tuż za mną, a jego dłonie delikatnie masowały moje ramiona.- Niall.- Mruknęłam, mrużąc oczy. Mimo wszystko to co robił, było przyjemne.
- To tylko seks, Chanel.- Byłam pewna, że wywrócił oczami.
- A skąd wiesz, że ja chcę?
- Bo kiedy byłaś pijana, powiedziałaś, że czasem zastanawiasz się czy serio jestem taki dobry w łóżku.- Zaśmiał się.
- Ja ci to powiedziałam?!
- Tak.- Uśmiechnął się zwycięsko.- Mówisz wiele rzeczy. A Harry gada przez sen.
- Tak?- Odwróciłam się przodem do blondyna. Kiwnął energicznie głową.- Mówił coś ciekawego?
- Tak bardzo cię to interesuje?- Podniósł podejrzliwie brew.
- Skoro ja mówie takie rzeczy po pijaku, to on może mówić coś równie ciekawego przez sen.
- Zagadujesz mnie specjalnie?- Niall zmrużył oczy. Spojrzałam na niego pytająco.- Zagadujesz mnie, żebym przypadkiem nie zaczął... działać?
- Nie?- Zapytałam ironicznie.
- Jasne.- Wywrócił oczami.
- No nie!
- Taa, bo ci uwierzę.
- Niall! Nie boję się z tobą przespać!
- To dawaj!- Rzucił wyzwanie. A mnie nie trzeba dwa razy powtarzać, tym bardziej, kiedy ktoś mnie podpuści. W jednej sekundzie wpiłam się zachłannie w usta Horana, siadając na nim okrakiem. Oboje byliśmy tylko w bieliźnie, co bardzo ułatwiało sprawę. Dłonie chłopaka znalazły się na moich pośladkach, mocno je ściskając. Niall bardzo szybko przejął kontrolę. Ssał i przygryzał moje wargi, a ja poddawałam się każdemu jego ruchowi. Jednak nie pozwalałam mu pogłębić pocałunku i dobrze wiedziałam, że go to drażni. Nie wiecie jaką miałam cholerną satysfakcję z jego zdenerwowania.
- Myślisz, że pozwolę ci dominować?- Prychnął, sunąc dłońmi do zapięcia mojego stanika. Zeszłam pocałunkami na jego szyję.
- Myślę, że nie będziesz miał wyboru.- Zaśmiałam się, zaczynając poruszać biodrami. Mój stanik wylądował na drugim końcu pokoju.
- Jeszcze...- Zatrzymał się, wydając ciche jęknięcie.- Jeszcze żadna dziewczyna nade mną nie dominowała.- Przestałam się poruszać i spojrzałam prosto w oczy Nialla.
- W takim razie będę pierwsza.- Uśmiechnęłam się i zaczęłam kreślić językiem linię od jego szyi, aż po podbrzusze. W między czasie moja dłoń masowała przez bokserki spore wybrzuszenie Irlandczyka. Powoli zdjęłam z niego bieliznę, rzucając ją za siebie. Złapałam go w dłoń i przejechałam czubkiem języka po całej jego długości. Niall oparł się plecami o ramę łóżka. Wciągnął powietrze przez zęby, kiedy zaczęłam poruszać ręką. Uśmiechałam się głupio, patrząc jak odchyla głowę do tyłu, zaciskając szczękę. Jego bezbronność w tej sytuacji była czymś niesamowicie podniecającym. Delikatnie zassałam jego czubek, powodując jęknięcie Horana.
- Przestań się ze mną bawić, Chanel.- Wydyszał, a jedna z jego dłoni znalazła się w moich włosach. Wzięłam go całego, powoli poruszając głową. Jednak Horan nadawał swoje własne tępo. Czułam jak obija się o moje gardło, jednak już dawno pozbyłam się odruchu krztuszenia. I można mnie nazwać dziwką, proszę bardzo. Ale ja robię to, bo lubię i nikt mi nie zabroni.
- Cholera, Chanie...- Wyjęczał. Wiedziałam, że zaraz dojdzie, dlatego oderwałam się od niego i usiadłam po turecku, patrząc z satysfakcją, jak rozgląda się zdezorientowany.- Żartujesz sobie?!
- Nie- Uśmiechnęłam się uroczo.
- Ssij go!- Wyrzucił ręce w powietrze. Musiałam powstrzymywać wybuch śmiechu.
- Zrozum, że to ja żądzę.
- Nie ma mowy.- Warknął, popychając mnie do tyłu. Niemal od razu przyssał się do mojego sutka, masując drugą pierś swoją dłonią. Ugryzł mnie dość mocno, powodując moje jęknięcie.
- Niall!- Pisnęłam, śmiejąc się, kiedy jego język kreślił nieznane wzory na moim brzuchu. Wplotłam palce w jego włosy. Rozchylił moje uda i zaczął całować ich wewnętrzną część. Westchnęłam, wiercąc się niespokojnie. Zassał skórę mojego uda. Pierdolę, on mi robi malinkę!
- Horan, debilu!- Pociągnęłam go za włosy, próbując odciągnąc jego głowę. Jednak on tylko jęknął i pozbył się moich majtek, które najwidoczniej mu przeszkadzały. I już kompletnie się poddałam, kiedy niemal w ślimaczym tępie przejechał językiem wzdłuż całej mojej kobiecości. Ssał i gryzł moją łechtaczkę i robił to cholernie powoli, sprawiając, że miałam ochotę go zabić. Jęknęłam, czując jak czubek jego języka drażni moje wejście. Po chwili wsunął się we mnie, powodując kolejny jęk. Poruszał językiem i cholera... Był w tym inny. Po prostu inny. Czułam każdy jego najdrobniejszy ruch i to doprowadzało mnie do białej gorączki. Wygięłam się, kiedy jego język zastąpiły dwa palce. Poruszał nimi równie mozolnie, a jego usta całowały wszystko inne. Mimowolnie podniosłam biodra, wywołując u niego cichy śmiech. Przyśpieszył. Wiłam się pod wpływem jego dotyku. Jęczałam, wzdychałam i to kurwa przez Nialla. Mojego najlepszego przyjaciela. Czułam wzbierający się we mnie orgazm. I wiedziałam, że on nie pozwoli mi dojść.
Kiedy już byłam na krawędzi, on wyciągnął palce, oblizując je. Warknęłam, zaciskając powieki.
- Niefajne, prawda?- Zaśmiał się ironicznie. Zawisł nade mną. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Nienawidzę cię, blondynko.
- Jesteś słodka. W obu znaczeniach tego słowa.- Oblizał wargi. Miałam dość tej gierki, dlatego popchnęłam go tak, że upadł na plecy i wspięłam się na niego. Niemal od razu nabiłam się na jego fiuta. Jęknęłam i zaczęłam się poruszać. Dłonie Nialla znalazły się na moich biodrach, nadając nam wspólne tempo. Nasze oddechy stały się nierównomierne, na ciałach pojawiły się krople potu, jęki mieszały się z przekleństwami czy naszymi imionami. I każde z nas zapomniało o Bożym świecie i łaczącej nas przyjaźni. Była tylko cholerna przyjemność, jaką sobie dawaliśmy. Przyspieszyłam. Niall wbił mocniej palce w moją skórę. Czułam jak zaciskam się na nim, powodując przeciągły jęk. Doszedł, a ja kilka pchnięć po nim. Pochyliłam się nad nim, próbując ustatkować oddech i łomoczące w mojej klatce piersiowej serce.
- Jednak to ja jestem na górze.- Wymamrotałam zwycięsko, a potem opadłam na łóżku. W powietrzu było czuć zapach seksu, po prostu. Nasze nierównomierne oddechy roznosiły się po całej sypialni.- Jesteś moim, pierdolonym, przyjacielem.- Wydyszałam, patrząc w stronę Nialla.
- A ty moją pieprzoną przyjaciółką, która zapomniała się zabezpieczyć.- Zaśmiał się.
- Jestem na tabletkach.
- Nie mów, że nie chciałabyś mieć małego, uroczego bachora, który śmierdzi. I to w dodatku ze mną!- Rzucił z sarkazmem, za co uderzyłam go w ramię.
- Wcale nie jesteś taki dobry.- Pokazałam mu język.
- Co jak co, Chanie... Ale tobie to nikt nie dogodzi.
- Nie chcesz się pogodzić z tym, że to ja byłam na górze.
- Pieprz się.- Uderzył mnie poduszką, a po chwili pochylił się w moją stronę.- Humor poprawiony?- Objął mnie w talii, a jego usta złożyły drobny pocałunek na moim ramieniu.
- Powiedzmy...

Rada dwudziesta dziewiąta: Nic tak nie poprawia humoru, jak dobry seks. No chyba, że mamy do wyboru jeszcze pudełko lodów czekoladowych i durną komedię.

sobota, 14 lutego 2015

Rada #28

Nie mogłam spać. Ciągle się wierciłam i chociaż byłam cholernie zmęczona, po prostu nie mogłam spokojnie odpłynąć. Była szósta rano, Niall jeszcze nie wrócił, a słońce powoli wschodziło. Miałam dość. Pierwszy raz w swoim życiu miałam wyrzuty sumienia, ponieważ powiedziałam za dużo. Nigdy, ale to nigdy nie żałowałam żadnego wypowiedzianego przeze mnie słowa. Nie jestem taką osobą. Nie powstrzymuję się. Jestem cholernie szczera i mówię to, co myślę. I szczerze, to wcale nie jest pozytywna cecha! Przez to ciągle pokuję się w kłopoty, mam opinię chamskiej i wrednej, ludzie przeze mnie płaczą, ale nigdy jeszcze nie żałowałam. Warknęłam pod nosem, podnosząc się do pozycji siedzącej i opierając plecami o ścianę. W pokoju, przez wczesną porę, panował półmrok. Wstałam z łóżka i narzuciłam na ramiona mój ulubiony jedwabny szlafroczek. Był on czarny w drobne czerwone kropeczki. Zeszłam na dół, kierując się do kuchni. Jednak zatrzymałam się przed drzwiami, bo światło w kuchni było zapalone, a to oznaczało, że w środku jest Harry. Zamknęłam na kilka sekund oczy i po prostu weszłam do pomieszczenia. Loczek siedział na krześle z twarzą w ramionach, opartych o stół. Spał. Przed nim leżała pusta szklanka po mleku. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jak małe dziecko, pije mleko przed snem. Zabrałam szklankę i włożyłam ją do zlewu. Cóż... Harry nie może tutaj spać, dlatego musiałam go obudzić. Ukucnęłam obok niego i oparłam dłonie o jego kolana.
- Harrey?- Potrząsnęłam nim lekko, ale ani drgnął. Wstałam.- Hazz.- Powiedziałam trochę głośniej, ale nadal nie zadziałało. Westchnęłam. Jasne, że mogę zabrać patelnię i drewnianą łyżkę, uderzając nimi o siebie i krzycząc coś w stylu 'Wstawaj ty śmierdzący leniu!', ale nie chciałam. Jak najciszej przysunęłam krzesło i usiadłam na nim. Chwilę patrzyłam na bruneta, myśląc jak mało drastycznie go obudzić. Ostatecznie podniosłam się z krzesła, stając za Stylesem. Wplotłam palce w jego loki i zaczęłam się nimi bawić, aż w końcu chłopak mruknął zadowolony.
- Harry, wstawaj.- Powiedziałam dość cicho i leciutko pociągnęłam jego włosy.
- Chanel?- Wymamrotał zaspanym głosem. Harry z natury ma zachrypnięty głos, ale jego poranna chrypka jest czymś, co rozkłada mnie na łopatki. Sądzę, że gdyby zaczął mamrotać tym głosem sprośne rzeczy w moją stronę, to byłabym cała jego. Nie potrafiłabym się oprzeć.- Chan...- Powtórzył i odwrócił się przodem do mnie, zmuszając mnie, żebym puściła jego loki.
- Nie, to tylko sen.- Zaśmiałam się, wywracając oczami.
- W takim razie nie chcę się budzić.
- To nie rób tego, ale za to smaruj na górę do łóżka.- Pokazałam w stronę schodów.
- A posmarujesz ze mną, wymyślona Chanie?
- Wymyślona?- Zmarszczyłam brwi.
- Skoro to sen, to nie jesteś prawdziwą Chanel, tylko tą ze snu, czyli wymyśloną.- Wytłumaczył, a jego powieki lepiły się ze sobą. On naprawdę uwierzył, że to sen? To możliwe, bo wydawał się tylko na wpół przytomny. Pomachałam dłonią przed jego twarzą, a ten nie zareagował. Cholera. On w połowie śpi, a w połowie ze mną rozmawia. Ale zajebiście!
- To jak wymyślona Chanel?- Ocucił się.
- Nie, smarujesz sam.- Skrzyżowałam ręce na piersi. Harry podniósł się i stanął tuż przede mną. Zachwiał się lekko, co upewniało mnie w tym, że jednak troszkę śpi.- Boże, co było w tym mleku?- Mruknęłam sama do siebie. Styles objął mnie w talii i oparł brodę o moje ramię. Cholercia.
- Chanel...- Mruknął praktycznie przy moim uchu tą swoją chrypką. Czułam jak miękną mi kolana i już przestawało mi się to podobać.- No Chanlie...- Zaczął nami bujać. Jego oddech oplatał moją szyję. W mojej głowie rozbrzmiewał sposób, w jaki wypowiadał moje imię, z tą przeklętą chrypką. A najlepsze, że on chyba nie był niczego świadomy.- Nie daj się prosić, księżniczko.- Cmoknął moją szyję. Odsunęłam go od siebie.
- Nie jesteś zły?
- Za co?- Zmarszczył dziwnie nos. Zachowuje się, jakby był kompletnie pijany, a tym czasem o tak jakby lunatykuje.
- Nakrzyczałam na ciebie.
- Nie ty, tylko ta prawdziwa Chanel.- Westchnęłam.
- Idziemy spać?- Wymusiłam na sobie uśmiech. Harry kiwnął głwą i oboje poszliśmy na górę do jego pokoju. Położyliśmy się do łóżka, a ja pozwoliłam objąć się Harry'emu. Miałam plan. Zasnął bardzo szybko, o czym uświadomiło mnie jego lekkie pochrapywanie. Powoli i delikatnie wydostałam się z uścisku loczka. Wróciłam do swojej sypialni i położyłam się spać. Harry pewnie nie będzie niczego pamiętał, więc ja też nie będę niczego pamiętała. Jednak przerażał mnie fakt, w jaki sposób działa na mnie głos Harry'ego. W jaki sposób działa na mnie sam Harry. Jest pierwszą osobą, która wywołała u mnie poczucie winy o wypowiedziane słowa. Byłam na niego zła, ale to wszystko zniknęło, kiedy znalazł się obok. Miałam ochotę unikać go do końca życia i dłużej, ale po prostu musiałam go obudzić. Nie mógł przecież spać na stole w kuchni. Co jest nie tak z nim?

Rada dwudziesta ósma: Nie zakochuj się, do cholery!

czwartek, 12 lutego 2015

Rada #27

Było po czwartej rano, a my nadal nie mogliśmy dostać się do domu. Pytanie tylko, dlaczego nie zadzwonimy do Nialla? Przecież mógłby się pofatygować, żeby nam otworzyć. Ale pijany Niall, to nagi Niall, więc nie będę narażać ludzi, aby widzieli gołego Horana, wracającego o czwartej rano do domu. Jeszcze nie jestem tak zepsuta i bezduszna.
- Chce mi się pić.- Wymamrotał Harry.
- W samochodzie mam wodę.
- Gdzie?
- W schowku, albo na drzwiach.- Odpowiedziałam, a brunet puścił moje ciało, pozwalając, aby zimne powietrze dostało się do mojej skóry. Harry otworzył drzwi, a potem zaczął grzebać w schowku.
- Chanel!- Wydarł się, a ja wystraszona zeskoczyłam z maski samochodu. W tym schowku mogło być wszystko! Jadowity wąż, butelka z kwasem, szczur! Trzymam różne rzeczy na różne okazje!
- Co?!- Stanęłam, a on wyprostował się gwałtownie, uderzając głową o deskę rozdzielczą. Nie wiem jak to zrobił, ale zrobił.
- Mam klucze!- Machnął mi pękiem przed oczami. Wtedy do mnie dotarło, że nigdy ich nie zgubiłam.
- Zostawiłam je tam, żeby ich nie zgubić na torze.- Mruknęłam, uderzając się otwartą dłonią w czoło.- Ty o tym wiedziałeś?!
- Może.- Uśmiechnął się głupio, a ja miałam chęć mordu na nim.
- Panikowałam, jest mi zimno i jestem zmęczona, a ty mi mówisz, że kurwa wiedziałeś, gdzie są te klucze?!- Wyrzuciłam ręce w powietrze. On sobie ze mnie żartował. Po prostu sobie kpił! Wyrwałam mu zdenerwowana klucze z rąk i ruszyłam do domu. Mimo wszystko on zdawał się nie przejmować moim wybuchem. Zabrał koc z maski samochodu, wkładając go bagażnika, a ja weszłam do domu, trzaskając drzwiami. Zrzuciłam buty i wędrowałam do swojego pokoju, po drodze pozbywając się ubrań, które zostawiałam leżące na podłodze. Buty zostały w przedpokoju, bluza na schodach, koszula przed drzwiami do mojej sypialni, a spodnie na środku pokoju, tuż przed łóżkiem. Rzuciłam się na miękką pościel, zdjemując jeszcze skarpetki. Jęknęłam, wbijając twarz w poduszkę. Leżałam plackiem w miejscu, które kochałam bardziej niż kanapę, w łóżku. I było mi tak cholernie dobrze. Mruknęłam sama do siebie. Tu jest tak wygodnie!
- Co ja z nią mam?- Usłyszałam z korytarza. Zmarszczyłam brwi, ale po chwili zrozumiałam, o co chodziło. Harry stanął w progu pokoju, rzucając moje ubrania na krzesło. Spojrzałam na niego przelotnie i odwróciłam głowę, wracając do spania. Cham. Tak strasznie chciałam być już w swoim łóżku, ale nie mogłam! A potem on mówi, że wiedział, gdzie były klucze! Warknęłam pod nosem.
Poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem.
- Idź sobie.- Fuknęłam, a zimna dłoń Hazzy wylądowała na rozgrzanej skórze moich pleców. Pisnęłam, zrywając się.- Ty dupku! Nienawidzę cię! Jak Nialla! Wszyscy jesteście tacy sami!- Zaczęłam okładać go poduszką, wypominając jaki jest beznadziejny i jak bardzo go nie cierpię. Harry nie zdawał się tym przejmować, bo ciągle się śmiał, a jego lodowata skóra, co chwilę stykała się z moją, gorącą.- Harry!- Pisnęłam, kiedy oboje spadliśmy z łóżka. Upadłam na niego, śmiejąc się jak idiotka.
- Mi też jest zimno.- Skrzywił się.
- Nie znoszę cię.- Zachichotałam, schodząc z niego.- I nadal jestem zła.
- No Chanie! Nie bądź taka!- Styles również się podniósł. Wywróciłam oczami, wdrapując się pod kołdrę. Westchnęłam, czując ciepło.
- Idź sobie.
- Chanel...
- Idź.- Spierałam się.
- Ale...- Zamknęłam oczy, chowając się pod kołdrę, aby stłumić jego głos. I udało się. Nic więcej nie powiedział i sądziłam nawet, że wyszedł. Jednak przekonałam się o jego obecności, kiedy podmuch zimnego powietrza oplótł moje ciało, a zaraz obok mnie znalazł się Harry. Uśmiechał się szeroko, a ja szybko wstałam na równe nogi. Oparłam dłonie na biodrach, czekając aż jego głowa wyłoni się spod kołdry. I tak też się stało.
- Chyba nie myślisz, że będziemy spać w jednym łóżku, co?
- A co w tym złego?
- Bo to moje łóżko!- Wyrzuciłam ręce w powietrze.- Po pierwsze, to jestem na ciebie zła, a po drugie, nikt nie ma prawa spać w moim łóżku!
- Dlaczego?
- Bo nie!- Krzyknęłam.- Jedynym facetem, który może tu spać, jest Niall! Nie ma mowy, że ty tu zostaniesz! Wynocha!
- Hej, spokojnie, Chanie.- Wygrzebał się z pościeli i stanął przede mną.- Przecież to nie zbrodnia, kiedy...
- Nie jesteśmy razem, okay?! Tylko udajemy! Udajemy, przeliterować?! Jest jakaś granica tego, co robimy, dlatego nie będziesz spał w moim łóżku!- Krzyczałam, patrząc mu prosto w oczy.- Wyjdź z tego pokoju!
- Chanel, nie rozumiem dlaczego...
- Wypierdalaj!- Pokazałam palcem na drzwi. A on po prostu stał, ze wzrokiem wlepionym w moją osobę.- Co się patrzysz?! Powiedziałam wypierdalaj!- I zanim się obejrzałam, jego już nie było, a ja stałam przed drzwiami, zamykając je na klucz. Patrzyłam przez kilka sekund na ich powierzchnię, aż dotarło do mnie, co zrobiłam.
- Kurwa!- Przeklnęłam, uderzając dłonią o drewno, a potem usiadłam na podłodze, opierając się plecami o ścianę. Przetarłam twarz dłońmi.

Rada dwudziesta siódma: Za dużo mówisz, Chanel.

~~~~~~~~~~~~~

Jak widzicie, rady mają teraz trochę inną formę, ale nie musicie się martwić, bo wrócimy do starych, dobrych rad :)

wtorek, 10 lutego 2015

Rada #26

Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Na twarzy bruneta również wymalował się uśmiech, dzięki któremu zobaczyłam słodkie dołeczki w jego policzkach. Cmoknęłam jeden z nich, chichocząc.
- Możemy spać w samochodzie na tylnim siedzeniu.- Zaproponowałam, przypominając sobie, że nie możemy wejść do domu.
- Chyba nie mamy innego wyboru.
- Możemy spać w ogrodzie.- Wzruszyłam ramionami.
- Wiesz, chyba jednak wolę samochód.- Harry zmarszczył brwi, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. Ciągle się śmiałam! Wpakowałam dłoń do kieszeni lokatego, wyciągając z niej kluczyki. Wyrwałam się z jego uścisku, a potem pobiegłam do samochodu. Nie miałam ochoty spać, pomimo że było już grubo po północy. O ile dobrze pamiętałam, w bagażniku był koc. Nie myliłam się. Wyciągnęłam go, a potem jeszcze zabrałam swoją bluzę z tylnego siedzenia. Jestem raczej typem osoby, która ma wszystko wszędzie. Co byś sobie nie zażyczył, jak gdzieś to mam. Ubrałam bluze i rozłożyłam koc na masce samochodu. Widziałam, jak Harry dokładnie obserwuje to, co robię. Położyłam się na kocu, krzyżując ręce pod głową i bezczynnie wpatrywałam się w bezchmurne niebo, na którym migotały miliony małych światełek, nazywanych gwiazdami. Zanim się obejrzałam, Styles był obok mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i zaczęłam się śmiać.
- Już wiem czemu jesz herbatniki z bitą śmietaną.
- Becouse I'm Happyyy!- Zaśpiewałam, wyrzucając ręce w powietrze.
- Zmieniasz się w murzyna?
- W Pharella Williamsa!- Prychnęłam, udając obrażoną.
- Dlaczego jesteś taka szczęśliwa?
- Bo jadłam herbatniki z bitą śmietaną.
- A tak naprawdę?- Zaśmiał się Harry. Wywróciłam oczami, a potem przeturlałam się po masce samochodu tak, że wylądowałam, leżąc na nim. Oparłam brodę o jego klatkę piersiową, a on poprawił ramiona pod głową, żeby móc spojrzeć w moje oczy.
- Bo spędziłam jeden z najlepszych dni w moim życiu.
- Naprawdę? Podobało ci się?- W głosie Hazzy wyczułam szczęście, ale też jakiś rodzaj nadziei. Przygryzłam dolną wargę, kiwając energicznie głową.
- This is gonna be the best day of my life!- Wyśpiewałam, kładąc się z powrotem na masce.- My li-i-i-i-ife!
- Zmieniamy repertuar?- Zaśmiałam się na jego komentarz.- Ale może trochę ciszej, Chanie. Ludzie śpią o tej porze, a twoi sąsiedzi nie będą szczęśliwi, że śpiewasz o drugiej nad ranem.
- Oni nie takie rzeczy już słyszeli.- Mruknęłam, przysuwając się do Harry'ego. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową, skupiając się na gwiazdach. Przez dłuższą chwilę panowała między nami kompletna cisza. Brunet bawił się kosmykiem moich włosów, co jakiś czas puszczając go, aby potrzeć delikatnie moje ramię.
- Kiedy byłam mała, sądziłam, że gwiazdy to nasze wspomnienia. To głupie- zachichotałam- ale myślałam, że każde wspomnienie zamienia w mały płomyczek i leci gdzieś w przestrzeń, zatrzymując się w jednym miejscu. Lubię patrzeć w gwiazdy, bo wtedy przypominają mi się wszystkie najlepsze chwile.
- Widzisz tą wielką gwiazdę tutaj?- Pokazał palcem na niebo.- To wszystkie wspomnienia związane ze mną.
- Nie, to księżyc.- Zaczęłam się śmiać, a Harry razem ze mną.- On nawet nie jest gwiazdą.
- Oj tam! To tylko szczegół. Jest ciałem niebieskim, tak samo jak gwiazdy, więc dlaczego nie możemy powiedzieć, że on również nie jest gwiazdą, skoro one są ciałem niebieskim, tak jak on?
- Według tego rozumowania, ja jestem facetem, a ty dziewczyną.- Prychnęłam.- Bo skoro wszyscy jesteśmy ludźmi, to dlaczego mężczyzny nie możemy nazwać kobietą, kiedy kobieta jest człowiekiem, tak samo jak mężczyzna?
- Wygrałaś.
- Bo ja zawsze mam rację.- Zaśmiałam się, a potem kompletnie zmieniłam temat.- Jest dość chłodno.
- Zimno ci?- Harry podniósł się na łokciu.
- Nie. Po prostu mowię, że jest chłodno.
- Ale jakby ci było zimno, to mów.- Położył się z powrotem, a ja kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Wróciliśmy do wpatrywania się w gwiazdy. Analizowałam każdą z nich, jakby były zupełnie inne, a każda opowiadała mi osobną historię. Księżyc, jako jedyny wyróżniał się na niebie. I wtedy dotarło do mnie głębsze znaczenie tego, co powiedział mi Harry. Bo spośród miliona takich samych gwiazd, jedynym innym jest księżyc. Wszystkie są identyczne, a on jest inny, ważniejszy. I możemy powiedzieć, że jest taki sam, bo również jest ciałem niebieskim, ale mimo wszystko jest zupełnie, cholernie inny. Uśmiechnęłam się.
- Dlaczego wybrałeś księżyc, jako wspomnienia związane z tobą?- Odezwałam się, chcąc potwierdzić swoją hipotezę.
- Bo jest inny.- Wzruszył ramionami.- Taki sam, ale inny.- Szczerzyłam się jak idiotka. Przekręciłam się na bok, patrząc wprost na twarz chłopaka. Posłał mi pytające spojrzenie. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że jest szczęśliwy. Oddychał spokojnie.
- Uważasz, że jesteś inny?
- Ale taki sam.- Dodał.
- Niby dlaczego?
- Nie wiem.- Wbił wzrok w niebo.- Tak po prostu się czuję. Jestem na tym świecie, jak księżyc na niebie, wśród milionów innych ludzi, którzy są tacy sami, jak gwiazdy. I mam wrażenie, że cholernie się wyróżniam, choć ostatecznie i tak jestem jednym z nich. Po prostu jestem taki sam, ale czuję się, jakbym był inny.- Wyjaśnił.
- Znam to uczucie.- Westchnęłam.
- Ty jesteś cholernie inna!- Harry wyrzucił ręce w powietrze.- Ty jesteś jak Słońce...- Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc.- Jak Słońce w nocy.- Dodał, a ja uderzyłam go w ramię.
- Czy ty mi właśnie powiedziałeś, że jestem dziwna?!
- Nie. Powiedziałem, że jesteś czymś wręcz niemożliwym.
- Nadal czuję się urażona.- Fuknęłam.
- Kiedy widzisz słońce w dzień, nie zwracasz na niego uwagi. Ono po prostu jest i nikt się nim nie interesuje. Nikt nie dostrzega jego piękna, czy tego co nam daje. Ale gdybyś zobaczyła słońce w nocy, byłoby ono centrum uwagi! Każdy zobaczyłby jak wiele światła i ciepła nam daje. Problem w tym, że nikt nie chce zobaczyć słońca w nocy.- Spojrzał na mnie.
- To była cholernie dziwna metafora i boję się, że ją zrozumiałam.- Zaśmiałam się. Jestem słońcem. W dzień, kiedy wychodzę do miasta, czy gdziekolwiek, nikt nie zwraca na mnie uwagi, pomimo że jednak jestem. Niektórzy dostrzegają mnie, ale nie prawdziwą mnie. Bo jedynie, gdy zechcesz zobaczyć słońce w nocy, czyli osobę bez tych sztucznych uśmiechów i efektów specjalnych, możesz dostrzeć jaka jest. Dopiero gdy ją dostrzeżesz w nocy, może zobaczyć jak wiele ci daje jej obecność w ciągu dnia. Nikt nie chce zobaczyć słońca w nocy, czyli nikt nie chce poznać prawdziwej mnie, bo najzwyczajniej w świecie się tego boi. Uważa to za coś zupełnie dziwnego. Skomplikowane i godne przemyśleń.

Rada dwudziesta szósta: Bądź moim księżycem, to ja będę twoim słońcem. Słońcem w nocy.

~~~~~~~~~~~~~~

Jak widzicie rozdział pełny metafor, który każdy może zinterpretować inaczej. Ja mniej więcej to wytłumaczyłam, ale liczę też, że sami to przemyślicie :)

niedziela, 8 lutego 2015

Rada #25

- To jeszcze nic! Wchodzę do tego pokoju, rozumiesz? I ktoś ostro się pieprzy na łóżku rodziców. Myślę sobie 'Cholera, pewnie pijani i nie wiedzieli gdzie pójść.' Jako dobry gospodarz imprezy i posłuszna córeczka, musiałam interweniować!- Przerwałam na chwilę, śmiejąc się i wpychając łyżkę lodów waniliowych do buzi.- Więc podchodzę, zaczynam się drzeć 'Pojeby, to sypialnia moich rodziców! Jak się pieprzyć, to do łazienki, albo do samochodu!' Oni przestają, a ja zrywam z nich kołdrę i wiesz co?- Urwałam, patrząc się prosto w zielone oczy Harry'ego.
- No co?- Wymlaskał.
- To byli moi rodzice.- Zapadła chwila ciszy, a potem oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.- Gdybyś widział moją minę! Na dole największa impreza wszechczasów, alkohol, papierosy, jakies narkotyki, marihuana, a na górze moi rodzice i ja, która naklnęła na nich, bo się pieprzyli we własnym łóżku.
- Musiałaś mieć potem niezłe kazanie.
- A żebyś wiedział!- Krzyknęłam.- Ale warto było.- Zaśmiałam się pod nosem.
Siedzieliśmy właśnie na schodach przed sklepem, jedząc lody i opowiadając sobie historie z dzieciństwa. Czasem były one tak głupie, że aż nie do uwierzenia. Za to śmiechu przy tym było co niemiara.
- Albo kiedyś była lekcja biologii. Ja z Niallem postanowiliśmy się urwać, więc w czasie lekcji szwędaliśmy się po korytarzach. Drzwi do sali biologicznej były uchylone i usłyszeliśmy, jak nauczycielka omawia męskie narządy płciowe. Niall wszedł do klasy, zdjął spodnie i krzykną 'A oto macie przykład!' Przysięgam, że płakałam ze śmiechu!- Otarłam pojedyńczą łzę rozbawienia, która spłynęła po moim policzku.
- Jak byłem jeszcze w podstawówce, założyłem się z kolegą, że poderwę Lily. Nauczycielka miała tak na imię, ale jedna dziewczynka z klasy też. Ja myślałem, że on ma na myśli nauczycielke i przez dwa tygodnie się do niej podwalałem. A potem się okazało, że on mówił o tej koleżance. Mimo wszystko, wygrałem ten zakład.- Zaśmiał się.
- Podwalać się do nauczycielki w podstawówce, Harry!- Jęknęłam, śmiejąc się.
- Ja jakiś miesiąc, może dwa miesiące temu spotkałam swoją nauczycielkę. W klubie. Kiedy tańczyłam ma rurze.- Wydukałam, a Harry zaczął się histerycznie śmiać. Wstałam, wyrzucając puste opakowanie po lodach do kosza na śmieci. Natomiast otworzyłam herbatniki. Wzięłam jednego z nich i nałożyłam na niego bitej śmietany.
- Jesz herbatniki z bitą śmietaną?- Brunet zmarszył brwi.
- Yhm, spróbuj.- Podałam mu jednego, ale kiedy chciał go ode mnie zabrać, zamachnęłam się, sprawiając, że ciasteczko wylądowało na jego policzku, zostawiając po sobie duży kleks bitej śmietany.
- O ty mała!- Harry rzucił się na mnie, chcąc wytrzeć o mnie brudny policzek. Pisnęłam i ostatecznie wylądowałam, siedząc okrakiem na jego kolanach. Jego dłonie trzymały moje uda, a na twarzy malował się głupi uśmiech.- Masz to wytrzeć, Chans.- Powiedział głosem naburmuszonej dziewczynki. Zachichotałam.
- Okej!- Wzruszyłam ramionami i moje usta zetknęły się z policzkiem Hazzy, delikatnie scałowując bitą śmietanę. Moja dłoń znalazła się na drugim policzku chłopaka. Zrobiłam to naumyślnie i szczerze, czekałam na rozwój sytuacji. Specjalnie zjechałam pocałunkami na jego szyję. Poczułam jak dłonie Stylesa zaciskają się na moich udach. Chyba o to mi chodziło.
- Chanel.- Wymamrotał, ale odruchowo odchylił głowę, dając mi lepszy dostęp do jego skóry.- Jesteśmy na ulicy.- Mruknął.
- No i co z tego?- Oderwałam się od niego. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich lekkie zmieszanie.- Jesteś uroczy, Harrey.- Zachichotałam i zeszłam z niego, wracając na swoje stare miejsce. Kątem oka zobaczyłam panią w oknie sklepu, która dokładnie nam się przyglądała. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
Zjedliśmy całe opakowanie herbatników i postanowiliśmy wracać do domu. Ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodu. Harry odruchowo chwycił moją dłoń, kiedy szliśmy po chodniku. Uśmiechnęłam się, splatając nasze palce.
- Jesteś dobrym chłopakiem, Harry. Nie wiem czemu ona cie rzuciła.- Odezwałam się.
- Widzisz, czyli jesteśmy na dobrej drodze.- Zaśmiał się. Dopiero teraz poczułam, że jest naprawdę chłodno, ale byliśmy już prawie przy samochodzie, w którym się ogrzeję. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Harry kierowcy. Odpalił samochód, ruszając z parkingu. Spojrzałam na niego kątem oka. A gdyby tak?
- Harry?- Wymamrotałam, kładąc dłoń na jego udzie, dość blisko jego krocza.- A gdyby tak w domu dokończyć to, co zaczęliśmy przed sklepem?
- C-co?- Wyjąkał, a jego mięśnie się napięły.
- No wiesz...- Opuszkami palców zachaczyłam o jego krocze. Starałam się nie roześmiać, co było bardzo trudne.
- Chanel, my n-nie...- Zaciął się.
- Dlaczego nie?- Zabrałam dłoń, robiąc smutną minę.
- Sprawdzasz mnie, prawda? Powiedz, że to kolejny z tych twoich testów jak się zachowam.
- Skąd wiedziałeś?- Fuknęłam, a Harry odetchnął z ulgą. Uśmiechnęłam się sama do siebie, opierając głowę o szybę.
Zaparkowaliśmy na podjeździe. Wysiadłam z auta, a Hazz zaraz po mnie. Zaczekałam na niego i razem ruszyliśmy do drzwi. Stanęliśmy przed nimi. Zaczęłam macać się po kieszeniach, w poszukiwaniu kluczy, których nie znalazłam.
- Coś nie tak?
- Zgubiłam klucze.- Mruknęłam.
- Ja swoich nie wziąłem.- Harry lekko się skrzywił.- A Niall jest w domu?
- Nie, napisał mi wcześniej, że idzie do kumpla na imprezę i wróci rano.- Spojrzałam na drzwi, a potem na siebie.- Cholera jasna!- Wyrzuciłam ręce w powietrze, ale Harrey od razu je złapał, chwytając moje dłonie.
- Ej, spokojnie.- Uśmiechnął się.- Przecież nic się nie stało.
- Stało się! Ja zgubiłam klucze, Nialla nie ma, nie możemy dostać się do domu i wychodzi na to, że mamy spać na dworze!- Histeryzowałam, aż do momentu, w którym Harry mocno mnie przytulił. Nie wiem jaki to miało sens, ale się uspokoiłam i sama się w niego wtuliłam.
- Już dobrze?- Odsunął mnie od siebie, patrząc prosto w oczy.- Co powinniśmy teraz zrobić?
- Pocałować się, zdecydowanie pocałować.- Odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał Hazz. Jednak to zrobił. Nasze usta się ze sobą złączyły i przez chwile oboje nie wiedziliśmy co zrobić, ale w końcu brunet musnął moje wargi i znowu i znowu. Rozchyliłam usta, pozwalając mu na więcej. I jego język przejechał po moim podniebieniu. Całował inaczej, zupełnie inaczej. Powoli, delikatnie, czule. Nie tak jak wszyscy, po prostu inaczej.

Rada dwudziesta piąta: Pocałuj mnie.

piątek, 6 lutego 2015

Rada #24

Próbowałam właśnie doścignąć Harry'ego, śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Oferował mi fory, zanim ruszyliśmy, ale ja go wyśmiałam, czego teraz żałuję. Był naprawdę dobrym kierowcą. I szczerze, nie spodziewałam się tego. Zanim nie zaczęłam jego przemiany, wydawał się być spokojny i raczej nie bardzo rozrywkowy. Wątpię, żeby z poprzednią dziewczyną chodził na randki do takich miejsc.
Zostało nam ostatnie okrążenie, a ja ciągle byłam tuż za nim, nie mogąc go w żaden sposób wyprzedzić. Wygrał. Zahamował tuż za linią mety, dokładnie tak jak ja. Wysiadłam z małego pojazdu i zdjęłam kask. Harrey podszedł do mnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Zgromiłam go spojrzeniem, ale to nic nie dało, bo nadal się szczerzył.
- Dupek!- Pokazałam mu język, krzyżując ramiona na piersi.
- Zastanawiałem się, czy nie dać ci wygrać i chyba jednak mogłem to zrobić.- Zaśmiał się pod nosem. Prychnęłam, obracając głowę w innym kierunku niż stał on. Właśnie miałam na niego teatralnego focha.  Chłopak podszedł do mnie, rozplątowując moje ramiona i chwytając za dłonie.
- Czyjaś duma mocno ucierpiała?- Uśmiechnął się, pochylając w moją stronę.- Dla mnie i tak jesteś najlepsza.- Cmoknął mnie w nos.
- Uważaj z takimi tekstami, bo się jeszcze zakocham.- Zaśmialiśmy się.- A wtedy będziesz mnie musiał znosić tak długo, jak tylko to będzie możliwe. I będę ci zrzędzić na każdym kroku, a potem będę się na ciebie obrażać. A kiedy już wymyślisz, za co się obraziłam, przyjdziesz do mnie z kwiatami. Wtedy cię wyśmieję, mówiąc, że trzeba mi było kupić pizzę, zamiast jakiś zielonych badyli. I nadal będziesz mnie znosić. Może rok, a może dwa. W tym czasie odejdę od ciebie kilka razy, ale wrócę, bo w końcu będę zakochana. Postanowisz mi się oświadczyć i zrobisz do, dając mi plastikowy pierścionek w kinder niespodziance. Będziemy mieli dwójkę dzieci, które będą równie irytujące, jak ja. Ale w końcu nam je odbiorą, bo Niall będzie wpadał na kolacje, a znając jego, to będzie nagi, więc uznają nas za patologię. Ostatecznie skończymy w domu starców, razem narzekając na innych staruszków i pielęgniarki.
- Och...- Między nami zapadła chwila ciszy, która została przerwana przez nasz wspólny wybuch śmiechu.- Dobra, odwołuję tamto. Nie cierpię cię.
- Ja ciebie bardziej.- Uderzyłam go lekko w ramię.- To co teraz robimy?
- Nie wiem.- Harry wzruszył ramionami.
- Chcę loda.
- Loda?
- Tak!- Wyrzuciłam ręce w powietrze. Chwyciłam dłoń Hazzy, ciągnąc go do wyjścia. Znaleźliśmy się na parkingu, ale ja zamiast iść do samochodu, ruszyłam w przeciwną stronę. Brunet nie odezwał się słowem, tylko szedł tuż obok mnie, nadal trzymając nasze ręce splecione razem. Było już ciemno. Zanim wyjechaliśmy z domu, był już wieczór. Teraz będzie może koło północy? Wiem, że byliśmy ostatnimi klientami toru kartingowego. Harry specjalnie wynajął go wieczorem. Londyn świeci pustkami w porównaniu z tym, co dzieje się tutaj w godzinach szczytu. Kilka osób spieszyło się w swoich kierunkach. Latarnie oświetlały chodniki. Zobaczyła otwarty całodobowo sklep. Przebiegłam przez ulicę, uprzednio patrząc czy nic nie jedzie.
- Gdzie idziemy?- Zaciekawił się Harry. Posłałam mu szeroki uśmiech, wchodząc do sklepu. Mały dzwoneczek przy drzwiach oznajmił, że weszli kolejni klienci. Kobieta zza lady podniosła wzrok znad okularów, przez które czytała gazetę. Posłałam jej delikatny uśmiech, który odwzajemniła. Była starszą osobą. Podeszłam do jednej z zamrażarek, patrząc przez szybę na smaki lodów. Harry dokładnie obserwował, to co robię. W końcu wyciągnęłam jedno pudełko lodów waniliowych i wśród innych półek znalazłam jeszcze bitą śmietanę i herbatniki. Podeszłam do kasy, kładąc wszystko na ladzie. Starsza pani skasowała produkty, mówiąc kwotę do zapłaty. Kątem oka zobaczyłam, jak Harry sięga do kieszeni, jednak ja byłam pierwsza. Zgromił mnie wzrokiem, na co szeroko się uśmiechnęłam. Kobieta wydała resztę, a ja z małego kubełka, który stał z boku, wyciągnęłam dwie plastikowe łyżeczki.
- Dobranoc.- Rzuciliśmy z Harrym równocześnie, wychodząc ze sklepu. Usiadłam na schodach, tak samo jak Styles.
- Nie musiałaś płacić.
- Och, zamknij się.- Jęknęłam, wciskając mu łyżeczkę do rąk. Zawsze czułam się głupio, kiedy ktoś za mnie płacił. Ale...- Oglądałam kiedyś program, gdzie dawali porady randkowe.- Zaczęłam.- Wiesz... Jak zachować się na randce, co mówić, a czego nie i inne takie.
- Stamtąd bierzesz pomysły?
- Nie- Skrzywiłam się.- Ale jedna rada wydała się być sensowna. Chodziło właśnie o to, kto ma płacić na randce. Mówili, że kobieta nie powinna wychodzić z inicjatywą, tylko kulturalnie zaczekać na ruch mężczyzny. Jeżeli ona mu się naprawdę podoba, to on będzie czerpał przyjemność z tego, że może za nią zapłacić, a ona nie będzie czuła się nikomfortowo, kiedy on się jej będzie podobał, rozumiesz?
- Chyba tak.- Harry zmarszczył brwi.- Czy to była kolejna rada?
- Nie wiem- Wzruszyłam ramionami.- Chyba nie, bo według mnie, kobieta też powinna czasem za siebie zapłacić, bo przecież facet nie jest bankomatem, który ma jej wszystko fundować. Uważam, że jeżeli jesteśmy na randce, to jak najbardziej w porządku jest to, że za mnie zapłaciłeś na tym torze, ale skoro to ja chciałam pójść do sklepu po lody, to mogę za to zapłacić. Niektóre dziewczyny z natury czują się dziwnie, kiedy ktoś za nie płaci.
- Czyli rada dwudziesta trzecia?
- Dwudziesta czwarta.- Poprawiłam.

środa, 4 lutego 2015

Rada #23

Siedziałam właśnie na podłodze w swoim pokoju, patrząc ślepo w szafę. Nie miałam pojęcia w co się ubrać na "wykopki ziemniaków". Westchnęłam, wstając. Wyszłam na korytarz i stanęłam przed drzwiami do sypialni Harry'ego. Zapukałam i weszłam do środka, kiedy usłyszałam 'proszę'.
- Harrey?- Zaczęłam, siadając na rogu łóżka, gdzie aktualnie leżał brunet.
- Nie powiem ci gdzie jedziemy.
- Ale ja nie wiem w co się ubrać!- Jęknęłam.
- Została ci godzina. Ubierz się tak, jak uważasz, że będzie właściwie.
- To pójde nago, jak Niall.- Fuknęłam. Naprawdę nie wiedziałam w co się ubrać i wbrew wszystkiemu, rzadko miewałam ten problem.
- Jak chcesz- Harry wzruszył ramionami.- Ale może być ci zimno.- Wywróciłam oczami i wróciłam do siebie, rzucając się bezradnie na łóżko. Tylko godzina. Leżałam bezczynnie przez kilka minut, aż ostatecznie postanowiłam zacząć się szykować. Przegrzebałam całą szafę, ostatecznie wyciągając z niej szare jeansy. Oglądnęłam je z każdej strony, jakby były ósmym cudem świata, a potem znalazłam jeszcze czerwoną koszulę w kratę. Świetnie. Do tego musiałam ubrać wygodne buty, w razie gdyby Harry zabrał mnie na wyczerpujący spacer. Dlatego też znalazłam znoszone glany, które bardzo lubiłam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy, podkręcając ich końcówki. Gotowa zbiegłam po schodach do salonu, gdzie siedział Niall. Przynajmniej nie był nagi. Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Jesteś zły?- Dźgnęłam go w policzek.
- Tak.
- Ale...
- Chciałem was nagrać, a ty to wszystko zniszczyłaś od tak!- Oburzył się, a ja z ledwością powstrzymałam śmiech. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Harry zszedł po schodach. Miał na sobie czarne rurki i najzwyklejszy szary t-shirt. Czyli nie elegancko. Trochę mi ulżyło z tego powodu.
- Gotowa?- Stanął na środku pokoju. Podniosłam się z kanapy, podchodząc do niego.- Chanel?- Zmrużył oczy, przyglądając mi się.
- Co?
- To jest moja koszula?- Spojrzałam na siebie, a potem z powrotem na niego.
- Może...
- Kiedy ty ją zabrałaś?!
- Nie powiedziałam, że jest twoja.- Skrzyżowałam ręce na piersi. Była jego i ukradłam ją, kiedy Harry spał. Cóż... Jest wygodna.
- Nieważne. Pasuje ci.- Skomplementował mnie. Wywrócilam oczami, ale podziękowałam. Oboje wyszliśmy z domu, uprzednio informując Nialla, że nie wiemy, o której wrócimy. Fuknął coś, kiedy wychodziliśmy, ale nie zdołałam tego usłyszeć. Wsiadłam do samochodu, tak samo jak Harry. Brunet odpalił silnik, patrząc w moją stronę. Uśmiechnął się, ruszając z podjazdu. Nie miałam bladego pojęcia gdzie jedziemy i Harrey nie chciał mi tego zdradzić, pomimo że nie dawałam mu spokoju. Dziwię się, że był tak spokojny, kiedy ja byłam naprawdę upierdliwa.
- Daleko?- Jęknęłam, opierając głowę o szybę.
- Jeszcze kawałek.- Mruknęłam coś pod nosem. Minęło kilkanaście minut, a my zaparkowaliśmy przed jakąś dużą halą. Kiedy tylko wyszłam z samochodu, do moich uszu dotarł stłumiony dźwięk silników. Zmarszczyłam brwi. Harry chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić do wejścia. Co tam jest?! Po kolejnych kilku minutach byliśmy już na torze. Jak się okazało- torze kartingowym. Stałam jak kołek, wpatrując się w niego z lekkim skrzywieniem na twarzy.
- Gokarty? Serio?
- Nie podoba ci się?- Puścił moją dłoń. Spojrzałam na Stylesa jak na idiotę.
- Żartujesz! To jest najlepsza randka na świecie!- Pisnęłam.- Chodź! No chodź!- Chwyciłam jego nadgarstek i zaczęłam ciągnąć w stronę gokartów i faceta, który się w nas wpatrywał.

Rada dwudziesta trzecia: Ryzyko. Przysłowie 'Bez ryzyka nie ma zabawy' jest słuszne, kiedy odpowiednio je zinterpretujesz. W tym przypadku Harry podjął wielkie ryzyko, bo jaki chłopak zabierze dziewczynę na gokarty zamiast do restauracji? Jednak w moim przypadku był to strzał w dziesiątkę! Czasem warto zaryzykować. W różnych sprawach. W związku, w pracy... Czy w takich przeciętnych rzeczach, jak spróbowanie nowej potrawy. Podejmując ryzyko, możemy wiele się nauczyć. Jestem dumna z Harry'ego, że zaryzykował i nie zabrał mnie do zwyczajnego kina.

wtorek, 3 lutego 2015

Rada #22

Poczułam rękę, obejmującą mnie w talii i dłoń, która trzymała moją, splatając nasze palce. Czyjś oddech rozbijał się o moją szyję. Moje nogi były splątane z czyimiś i czułam na plecach, jak klatka piersiowa tamtej osoby unosi się i opada. Mruknęłam pod nosem, nie otwierając oczu. Starałam sie wyswobodzić z uścisku.
- Harry, co ty robisz u mnie w łóżku?- Wymamrotałam, odpychając od siebie chłopaka. On jednak nie dawał za wygraną i nadal mocno mnie obejmował.- Harry- Jęknęłam niezadowolona i cudem odwróciłam się przodem do niego. Do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach, który nie należał do Stylesa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Nialla. Uśmiechał się od ucha do ucha, przeszywając mnie tymi niebieskimi tęczówkami.
- Niall?- Zmarszczyłam brwi.
- Czuję się urażony tym, że już o mnie zapomniałaś i wolisz Stylesa.- Zrobił smutną minkę.
- Co tu robisz u mnie w łóżku?
- Było mi zimno.- Zobaczyłam jakiś dziwny błysk w oku chłopaka, a po chwili jego usta wygięły się w równie dziwny uśmiech.
- Nie- Pokręciłam głowąc, próbując się od niego odsunąć.
- Tak- Odpowiedział.
- Nie! Niall, puść mnie! Fuj!- Zaczęłam szarpac się jak opętana, jednak chłopak był silniejszy i mocno przycisnął mnie do swojego ciała.- Ty chuju!
- Oj tam, Chanlie. Dramatyzujesz.
- Niall! Jesteś nagi!- Krzyknęłam. Ten debil znowu wpakował mi się do łóżka bez żadnego ubrania. Tak, nie był to pierwszy raz. Horan wiedział, że tego nienawidzę i jak był na mnie wkurzony, to właśnie to robił. Ponownie spróbowałam się uwolnić i ponownie mi się to nie udało.- Jesteś nienormalny!
- Poczuj mnie, Chanel!- Wykrzyczał, a ja odepchnęłam się nogami, spadając na podłogę. Grunt, że byłam wolna. Położyłam się płasko na podłodze, przecierając twarz dłońmi.
- Jesteś jebnięty.
- Też cię kocham.- Jego głowa wychyliła się z łóżka. Prychnęłam, wstając.- Wróć tu do mnie.- Jęknął blondyn, wyciągając ręce w moją stronę, jak małe dziecko, kiedy kierowałam się do drzwi.
- Nie cierpię cię.- Warknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.
- Nie nagrałem wczoraj waszego osobistego porno! To była zemsta!- Wykrzyczał z pokoju, a ja wywróciłam oczami, schodząc po schodach. Słyszałam, że ktoś jest w kuchni i nie mógł to być nikt inny, jak Harry. Nie usłyszał mnie, więc bezdźwięcznie oparłam się o futrynę, obserwując każdy jego ruch. Miał na sobie tylko spodnie od drasu. Nie wiedziałam, że jest aż tak umięśniony. Chłopak odwrócił się, sięgając po coś do jednej z szafek.
- O hej, Chans.- Uśmiechnął się. Zrówno ja, jak i on na chwilę staliśmy w kompletnym bezruchu. On zapewne przez to, że byłam w samej bieliźnie, a ja przez to, że ten dres był ciut za luźny i opadał bardzo, bardzo nisko na jego biodrach.
- Hej- Otrząsnęłam się szybko i posłałam mu szeroki uśmiech.- Wyspany?
- Mogło być lepiej, a ty?
- Powiedzmy.- Ziewnęłam i usiadłam na krześle przy stole. Schowałam twarz w ramionach, leżąc na blacie. Harry wrócił do swojej poprzedniej czynności. Albo nie przejmował się zbytnio moją obecnością, albo starał się za wszelką cenę odwrócić swoją uwagę od mojej osoby, bo całkowicie skupiał się na robieniu kawy. Zlustrowałam go wzrokiem i postanowiłam coś zrobić. Wstałam powoli, podchodząc do niego. Stanęłam tuż za nim, obejmując go od tyłu. Przestał się poruszać, a jego mięśnie się napięły. Złożyłam drobny pocałunek na jego łopatce, opierając o nią policzek.
- Zrobisz mi też kawy?- Odezwałam się. Harry był ciut wyższy, więc moje dłonie spoczywały na jego brzuchu, kiedy się do niego tuliłam. Byłam naprawdę ciekawa jak on zareaguje.
- Jasne.- Odpowiedział. Rozluźnił się. Ponownie cmoknęłam jego plecy, uśmiechając się sama do siebie.
- Dziękuję.- Usiadłam z powrotem na krześle. Jego reakcja ani nie była przeciętna, ani dziwna. Mógł zacząć panikować albo coś i to by było dziwaczne. Ja jednak liczyłam, że odwróci się w moją stronę, tak jak to zazwyczaj jest w książkach czy filmach. Ale nie byłam zawiedziona jego reakcją, dlatego też postanowiłam się nie odzywać.
- Jesteś głodna?- Harry przerwał ciszę między nami.
- Nie wiem, chyba nie.- Brunet zaśmiał się na moją odpowiedź.- Mamy jakieś konkretne plany na dzisiaj?
- To ty tutaj planujesz, Chanel.
- No tak, ale może jest coś, co chciałbyś porobić. Zakupy, wesołe miasteczko, spacer, oglądanie durnych seriali, jedzenie, seks!- Zaczęłam wyliczać. Harry na ostatnie odwrócił się do mnie przodem i podniósł jedną brew. Przyłapałam się na dokładnym oglądaniu jego torsu i tatuaży.
- Wczoraj wyrzuciła mnie z łóżka, a dzisiaj proponuje seks.- Fuknął. Zaśmiałam się. Mogę zobaczyć jak bardzo zmienił się Harry odkąd tu mieszka. Nie było już tego nieśmiałego, czerwieniącego się chłopaka z dużymi okularami i ulizaną fryzurą. To było dziwne, bo czułam się, jakbym wyjęła z ciała Stylesa prawdziwego jego, a na wolne miejsce wcisnęła kogoś zupełnie innego. Początkowy Harry zapewne uniknąłby tematu seksu, albo zrobił czerwony i zaczął się jąkać. Ten Harry właśnie się do mnie głupio uśmiecha. I nie mogę go za nic winić, ani nie mogę chcieć, aby wrócił do swoich wcześniejszych zachowań, ponieważ umowa jest łatwa. Mam zrobić z niego wymarzonego faceta dla innych dziewczyn, nie dla siebie. Dlatego właśnie stoi przede mną przystojny mężczyzna z rozczochranymi włosami, luźnym dresem, przeszywającymi zielonymi oczami, chytrym uśmiechem i niskim, zachrypniętym, seksownym głosem, a nie chłopak w piżamie Jasia Fasoli z małym misiem, trzęsący się jak galaretka. Zachichotałam sama do siebie. Wyobraziłam sobie takiego Harry'ego i to było naprawdę zabawne. Wyolbrzymiłam to, ale gdybym nie zmieniła Stylesa, to teraz zapewne byłby już całkowicie ogarnięty, z tymi spodniami i koszulą oraz kamizelką, idealną fryzurą oraz okularami. Chłopak położył przede mną kubek z kawą. Usiadł naprzeciwko mnie, szeroko się uśmiechając.
- To był w sumie dobry pomysł.- Zaczął, a ja zmarszczyłam brwi.
- Ale masz na myśli ten seks?
- Nie, głuptasie- Och. Głuptasie. Słodko.- Spacer, albo wesołe miasteczko? Może restauracja!- Uśmiechnął się.
- Chcesz mnie zaprosić na randkę?
- Nie, na wykopki ziemniaków.- Wywrócił oczami.- To co ty na to?
- Taa, jasne.- Wzruszylam ramionami, przytakując głową.- Tylko gdzie?
- Zgaduję, że nie lubisz typowych, romantycznych miejsc, gdzie trzeba być elegancko ubranym i zachowywać się jak te wszystkie nadziane buraki.- Pokręciłam przecząco głową, śmiejąc się pod nosem.- Dlatego postaram się wymyślić coś oryginalnego.
- Nie powiesz mi co?
- Nie.- Harry pokazał mi język, a ja kopnęłam go pod stołem.- Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- Tą polubisz.
- Każdy tak mówi.- Mruknęłam, ale za to do głowy wpadła mi kolejna rada.- Wiesz...- Przeciągnęłam, upijając łyk kawy.- To bardzo miłe, kiedy starasz się zabrać dziewczynę tam, gdzie będzie się dobrze bawiła, a nie jak każdy do restauracji czy coś takiego. To ra...
- Gdzie się wybieracie?- Przerwał mi Niall, stając w progu. Oboje z Harrym zaczęliśmy krzyczeć i zasłoniliśmy oczy.
- Niall, ty gnoju.- Warknął Harry, chwytają moją rękę i wyprowadzając z kuchni.
- Mój dom, mogę chodzic nago!- Krzyknął za nami. Zaczęłam się histerycznie śmiać, kiedy już byłam w salonie, a Harrey dołączył do mnie po kilku sekundach. Ale wracając.
- Rada dwudziesta druga: Oryginalność. Kiedy wymyślisz fajne miejsce na spotkanie, masz duże szanse na równie fajną zabawę z osobą, którą tam zabierasz. Możesz też pokazać się z kreatywnej strony czy komuś zaimponować. Więc jeżeli zależy ci na dziewczynie, a trochę ją znasz, to zaryzykuj czymś innym niż restauracja, piknik, kino, albo coś podobnego. Po prostu bądź kreatywny.