Już wszystkie moje
rzeczy były w walizkach. Torby stały przed drzwiami, a ja spokojnie
chodziłam po domu i zbierałam całą resztę do kartonów. Co jakiś czas ocierałam
wierzchem dłoni pojedyncze łzy, które spływały po moich policzkach. Jeden
karton wypełniłam jakimiś książkami, które zdążyłam zgromadzić podczas całej
mojej egzystencji. Nie chciałam zostawiać tu zupełnie nic, nie miałam ochoty tu
wracać.
- Gdzie chcesz to wszystko zabrać?- Odezwał się w końcu
Harry, który obserwował moje postępowania. Wcześniej zaproponował pomoc, ale
zbyłam go, tłumacząc, że nie wie, co spakować.
- Nie wiem! Do hotelu, gdziekolwiek!- Cisnęłam obrazkiem do
kolejnego pudełka.
- Chętnie bym cię przygarnął, ale właśnie dowiedziałem się,
że chwilowo znów jestem bezdomny.- Spojrzałam na niego, a ten patrzył
zdegustowany na swój telefon, który trzymał w ręku.
- Co?
- Nie wiem, co powiedziałem Emily, ale najwyraźniej nie chce
mnie widzieć.
- Nie przypominasz sobie?- Zmarszczyłam brwi, zaprzestając
na chwilę wszystkich swoich czynności.
- Nie.- Pokręcił głową.- Przeproszę ją kiedy indziej, teraz
są ważniejsze sprawy.- Schował telefon do tylnej kieszeni spodni.- Myślę, że
moglibyśmy chwilowo pojechać do mojej mamy. Ona z chęcią nas przygarnie na
czas, kiedy poszukamy jakiegoś mieszkania.- Mimowolnie zachłysnęłam się
powietrzem, co sprawiło, że Harry przestał mówić. Spojrzał na mnie pytająco, a
po chwili zorientował się, co tak właściwie powiedział. Wpatrywałam się w
niego, próbując przypomnieć sobie o oddychaniu. Widziałam, jak brunet robi się
czerwony na twarzy i spuszcza głowę.
- Przepraszam, nie chciałem...
- W porządku.- Ocknęłam się, uśmiechając szeroko.- Właśnie
nieświadomie zaproponowałeś mi, żebym z tobą zamieszkała, ale nie będę tak
okropna i pozwolę ci przemyśleć tę decyzję.
- Mnie?
- Tak. Jestem pewna, że wyrzuciłbyś mnie już po dwóch
dniach.- Powstrzymywałam śmiech, a on to najwyraźniej zauważył.- Spójrzmy
prawdzie w oczy- jestem nieznośna.
- Próbujesz mi przekazać, że jesteś w stanie się poświęcić i
zniszczyć resztę mojego życia?- Odpowiedział w ten sam sposób, w który do tej
pory robiłam to ja. Uśmiechnął się niezauważenie i zrobił kilka kroków w moją
stronę.
- Taa, myślę, że mogę budzić się codziennie rano w tym samym
łóżku co ty i zatruwać ci dzień już w momencie, w którym otworzysz oczy.-
Również podeszłam do niego i teraz dzieliła nas naprawdę mała odległość.
Brakowało dosłownie centymetrów, aby nasze ciała szczelnie do siebie
przylegały. Jednak teraz staliśmy naprzeciw siebie, patrząc wyzywająco w oczy
drugiego. Rzucaliśmy sobie ogromne wyzwanie, bo doskonale wiedzieliśmy, że
zamieszkanie razem to ważna decyzja, a w szczególności, jeżeli chodzi
konkretnie o naszą dwójkę. Ja jestem wredna i arogancka, a Harry nie będzie mi
dłużny, o czym doskonale wiem.
- A ja myślę, że mógłbym się poświęcić i dawać ci powody do
wrednych uwag.- Przerwał chwilową ciszę, a ja dłużej nie mogłam powstrzymywać
swojego uśmiechu. Naprawdę wierzyłam, że z Harrym mogłoby się nam udać. Jestem
świadoma, że tak naprawdę mogę nic o nim nie wiedzieć, bo przecież stworzył
wizerunek dawnego siebie, którego tak bardzo polubiłam, jednak zapewniał, że
nie kłamał. Mówił, że wszystkie nasze rozmowy były tym, co wtedy myślał, a nie
tym, co uznał za słuszne do powiedzenia. Może byłam idiotką, ale mu wierzyłam.
- Naprawdę chciałbyś ze mną zamieszkać?- Czułam, że lekko
się denerwuję, a to było okropne uczucie. Tym razem oczekiwałam szczerej, a nie
sarkastycznej odpowiedzi.
- Jeżeli ty też tego chcesz.- Mruknął, a jego dłonie
odnalazły moje i pociągnęły mnie do niego, pokonując ostatnią wolną przestrzeń
między nami.- Kocham cię, Chanie i jeżeli tylko mi wybaczysz, to zrobię
wszystko, by być tym, kogo potrzebujesz i aby zasłużyć sobie na miejsce obok
ciebie.
- Już dawno ci wybaczyłam.- Westchnęłam. Prawda była taka,
że nieważne co mi zrobił, nie mogłam o nim zapomnieć. Chłopak uśmiechnął się
szeroko, a potem mocno mnie przytulił.
- Porozmawiamy o tym później, bo teraz się chyba
wyprowadzasz.- Pogładził mnie po plecach. Kiwnęłam twierdząco głową, a potem
wróciłam do zbierania swoich rzeczy. Miałam nadzieję, że naprawdę uda nam się
ułożyć jakoś wspólne życie. Nie chciałam go opuszczać i liczyłam, że on nie
chce zostawić mnie.
- Nie chcę jechać do twojej mamy.- Wróciłam do tematu sprzed
zamieszkania razem.
- Nie lubisz jej?
- Nie.- Oburzyłam się.- Jest świetna, ale to nie najlepszy
pomysł. Pojadę po prostu do hotelu.
- Z tymi wszystkimi rzeczami?
- Nie chcę ich tu zostawiać, bo będę musiała po nie wrócić.-
Skrzywiłam się. Zanim się obejrzałam, Harry odbierał mi z rąk pełne pudło i
odłożył je na stolik.
- Przyjadę z tobą.- Zapewnił.- Odłożymy to do twojego pokoju
i wrócimy, kiedy znajdziemy mieszkanie. Teraz weźmiemy najpotrzebniejsze rzeczy
i przenocujemy w hotelu, dobrze?- Ciężko mi było się nie zgodzić, kiedy Styles
stał już jedną stopą na schodach, chcąc odnieść tam pudła. Przytaknęłam jedynie skinieniem głowy. Harry
odniósł wszystkie rzeczy do mojego pokoju, a ja w tym czasie ubrałam buty i
zaczekałam na niego w przedpokoju. Zszedł dość szybko i jeszcze szybciej
opuścił dom z moim bagażem. Jednak kiedy wkładał go do mojego samochodu, na
podjazd wjechał drugi samochód. Jak najszybciej chciałam odjechać, ale nie
zdążyłam, bo przyciemniana szyba zjechała na dół i ukazała twarz Louisa.
Siedział za kierownicą, a obok niego na fotelu pasażera spał Niall. Był zalany
w trzy dupy i miałam wątpliwości co do tego, czy w ogóle jeszcze oddycha. Harry
wymienił się z Louisem niezrozumiałym spojrzeniem, co od razu obudziło moje
obawy. Zaczęłam uświadamiać sobie, że to tylko kolejna gra, nowy zakład, aby
zatrzymać mnie przy sobie i przykładowo przelecieć. Długo nie mogłam
powstrzymać tych myśli.
- Styles.- Brunet wysiadł z samochodu i oparł się o drzwi,
patrząc na mnie przelotnie. Uśmiechnął się głupawo.
- Wsiadaj, Chan.- Harry kompletnie go zignorował, a kiedy
znalazłam się w aucie z zapiętymi pasami, uświadomiłam sobie, że Lokaty o mało
nie rzucił się na drugiego. Przecież nie mógł go winić o całą sytuację, bo on
też był winny. Postanowiłam przemilczeć tę sprawę, nie miałam ochoty na zbędne
myśli, których i tak było zbyt wiele. Postanowiłam zacząć nowe życie,
pozostawiając wszystko inne za sobą. Chciałam wyzbyć się przeszłości i
wszystkiego tego, co sprawiało, ze wstydziłam się sama za siebie. Chciałam
skończyć z pracą w klubie, co tak właściwie już zrobiłam, chciałam przestać
imprezować i skupić się na tych prawdziwych wartościach życia. Chciałam
pozostawić wszelkie krzywdy za sobą, aby skupić się na czymś całkowicie nowym.
Miałam nadzieję, że uda mi się zmienić dla osoby, która jako pierwsza mnie
ujarzmiła. Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś sprowadzi mnie na ziemię i
teraz wiem, kim jest ta osoba.
- Kocham cię.- Przerwałam ciszę, panującą w samochodzie.
Bałam się spojrzeć na niego, bo nie byłam w ogóle przyzwyczajona do wyznawania
sobie uczuć i było to dla mnie co najmniej żenujące. Jednak gdy spojrzałam
kątem oka na jego twarz- uśmiechał się. Dołeczki na jego policzkach były
głębsze niż zazwyczaj.
- Ja ciebie też kocham, Chanel.- Odpowiedział, kładąc dłoń
na moim kolanie. Szybko po nią sięgnęłam i splotłam razem nasze palce. Czas na
nowe życie.
Rada sześćdziesiąta: Każda podjęta decyzja jest prawidłowa.
~~~~
Wierzyć albo nie wierzyć, ale to koniec... W najbliższym
czasie opublikuję jeszcze epilog i zaczniemy z nowym blogiem- Reputation. Mam
nadzieję, że przyjmiecie go równie dobrze! :)
Ej ale jak to koniec 0o0. Taki świetny blog :* ale cóż... Życzę weny do epilogu i następnego bloga
OdpowiedzUsuńCudowny :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że koniec *_*
Ja nie chcę końca między innymi dlatego, iż boję się, że Niall i Chanel mogą się nie pogodzić. Tego bym chyba nie zniosła i mam nadzieję, że sobie wybaczą. Inaczej będzie mi...po prostu smutno :(
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny i przyjemny. Kurde, biedny Niall...tak mi jest go szkoda. Niech on albo będzie z Chanel, albo niech sobie kogoś znajdzie, bo jemu też należy się coś od życia, prawda?
Kurde, jestem ciekawa, jak będzie wyglądać epilog i co tam się wydarzy.