Oszukał mnie. Nie wiem nawet jaki miał w tym cel. Po prostu wymyślił głupią bajeczkę, żeby wedrzeć się do mojego życia. Chciał się zabawić moim kosztem? Chciał mnie w sobie rozkochać dla podwyższenia swojego ego? Musiał mieć cel w tym, co zrobił. Byłoby mi to naprawdę obojętne, gdybym mu nie zaufała, gdybym nie zaczęła czuć do niego jakiejś sympatii. Ja się nie zakochuję...
Uważałam tę relację za czysto formalną. Przynajmniej na samym początku. Wbrew wszystkiemu lubię pomagać innym. Wiem, że ludzie spostrzegają mnie jak tanią dziwkę, zapatrzoną tylko i wyłącznie w siebie, ale tak naprawdę nic nie wiedzą. Ha! Może Harry też mnie za taką ma i właśnie dlatego to zrobił? Żeby mnie przelecieć? Nie... Nie zależało mu na seksie, bo gdyby tak było, wykorzystałby fakt, kiedy byłam pijana i... chętna? Ale on początkowo zachował powagę, pomimo że potem trochę stracił kontrolę. Jednak kiedy przepraszał, patrzył na mnie z prawdziwym żalem. Oczy zdradzają wszystko, nieważne jak dobrym aktorem byłaby dana osoba.
Kiedy zobaczyłam Harry'ego w klubie, a potem na jego tyłach, i kiedy jego dziewczyna go po prostu wyrzuciła, było mi go szkoda. Najzwyczajniej w świecie, bo jednak jestem empatyczną osobą. To chyba przez to, co sama przeżyłam. Pozwoliłam Harry'emu z nami zamieszkać, nie pytając nawet Nialla o zgodę, znalazłam mu pracę i zgodziłam się pomóc w przemianie. Polubiłam Harry'ego, naprawdę. Bardzo, ale to bardzo go polubiłam, bo dla mnie był inny. Każdy facet patrzył na mnie, jakbym była kawałkiem mięsa, a w oczach Stylesa widziałam fascynację. Podobało mi się to i to cholernie! Wiele razy zadawałam sobie pytanie, dlaczego chce zmiany, skoro byłby ideałem mężczyzny dla niejednej dziewczyny. Zadawałam sobie pytanie, jak ta cała Emily mogła go zostawić, skoro potrafił troszczyć się o kompletnie nieznane mu osoby? Nie mógł jej źle traktować. Ale teraz wszystko jest jasne, to było kłamstwo. Jedno wielkie kłamstwo! I nawet ta świadomość nie zmienia faktu, że kochałam spędzać z nim czas. Nie tak jak z Niallem, ale inaczej. Lubiłam jego obecność i czasem hamowałam sama siebie, bo bałam się, że mnie wyśmieje, a przecież można by powiedzieć, że ja nie posiadam zahamowań.
Najgorsze jest to, że dopiero teraz uświadamiam sobie to wszystko. Uświadamiam sobie, jak bardzo cieszyła mnie jego obecność i uświadamiam, jak bardzo na mnie działał. Miałam pomóc stać się mu ideałem faceta, a tymczasem on sam mnie uczył. Imprezy stawały się znacznie mnie atrakcyjne, kiedy mogłam spędzić z nim trochę czasu. Alkohol schodził na drugi plan, bo wolałam pamiętać każdy moment, gdy byliśmy razem. A przede wszystkim seks stał się czymś... innym? Nie był już nieodłączną częścią mojego życia, a raczej w ogóle przestałam zwracać na niego uwagę. Nie licząc tego, co było między mną i Niallem. Wszystko stało się po prostu inne.
Pytanie jest jedno: dlaczego tak na mnie działał, skoro ja nie kocham? Odpowiedź również jest jedna: kocham. Cholera, kocham faceta, który potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu, w jakim znalazłam się teraz. Nie jestem typem dziewczyny, która po rozstaniu będzie leżała plackiem na kanapie z pudełkiem lodów i toną chusteczek, oglądając komedie romantyczne, które jeszcze bardziej ją zdołują. Nigdy tak nie miałam, a teraz? Teraz nie wychodzę z pokoju. Ubrałam najgłupszą piżamę, jaką w ogóle posiadam i siedzę na łóżku, próbując znaleźć cokolwiek wśród setki zużytych chusteczek do nosa. Jakoś nie specjalnie dziwi mnie plama na mojej koszulce, bardziej zaskoczona jestem faktem, że w ciągu jednej nocy zdołałam wylać z siebie tyle łez. Ze względu na Harry'ego i ze względu na Nialla. Pokłóciłam się z nim, a nawet nie pamiętam, o co poszło. Nie przyszedł do mnie od wczorajszego wieczora, rzucił tylko z dołu, że dzisiaj przyjdzie Styles po swoje rzeczy. Chcę, żeby chociaż ze mną porozmawiał. Nie chcę jego przeprosin, chcę, żeby powiedział, dlaczego?
I nie wiem, co bardziej boli... świadomość, że mnie okłamywał, czy fakt, że jest pierwszą osobą, jaką zdołałam pokochać i co więcej, potrafię się do tego przyznać?
Usłyszałam pukanie do drzwi na dole. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, ale w połowie drogi do drzwi uświadomiłam sobie, że nie mogę wybiec na korytarz i rzucić mu się na szyję. Westchnęłam, siadając na podłodze i opierając się plecami o drewnianą powierzchnię. Dłonią przetarłam swoje łzy, które już całkowicie nieświadomie spływały po moich policzkach. Płakałam tak długo, że nawet nie wiem, czy nadal płaczę, czy może już nie. Usłyszałam kroki na schodach, a po chwili ciche skrzypnięcie drzwi. Uspakajałam oddech, wsłuchując się dokładnie we wszystkie dźwięki, jakie do mnie docierały. Jego sypialnia znajdowała się naprzeciwko mojej, dlatego mogłam usłyszeć, jak otwiera szafę, rozpina walizkę... Odchyliłam głowę do tyłu, aż zderzyła się z powierzchnią za mną. Musiałam zamknąć oczy, aby znów się nie rozpłakać. Mijały minuty i w końcu ponownie usłyszałam skrzypnięcie drzwi. I co? Teraz wyjdzie, zostawiając mnie bez niczego? Właśnie dlatego nie kocham. Westchnęłam, a do moich uszu dotarło pukanie. Otworzyłam szeroko oczy, nie wiedząc co zrobić. Siedziałam, nie mogą się ruszyć, kiedy zapukał jeszcze raz. Ostatkami sił wstałam, chwytając klamkę. Nie wiem, czy chcę go widzieć. Co ja pieprzę?! Jasne, że chcę! Niezależnie od tego, w jakim jestem stanie i że mógłby mnie tak zobaczyć. Otworzyłam drzwi, od razu wbijając wzrok w jego twarz. Zlustrował mnie od stóp do głów i na samym końcu na jego twarzy wyrósł nieznaczny uśmiech, który ukazał dołeczki. Jego zmierzwione włosy opadały mu na czoło, kiedy pochylał głowę, zapewne patrząc na moje spodnie w małpki. Na pewno to zauważył, bo jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Czego chcesz i co się szczerzysz?- Warknęłam, ale nie mogłam na to poradzić. Chciałam rzucić się na niego i zacząć okładać pięściami, krzycząc jak bardzo mnie zniszczył. A może nie zniszczył? Może zmienił na lepsze?
- Zabierałem swoje rzeczy i znalazłem kilka swoich.- Odezwał się, a ja dopiero teraz zauważyłam, że w ręce trzyma kilka moich, poskładanych ubrań. Wzięłam je od niego i wróciłam wzrokiem na jego twarz. Myślałam, że może przyszedł mi cokolwiek powiedzieć. Naprawdę, cokolwiek. Chociażby głupie 'Pa, Chanie'.
- Coś jeszcze?- Mimowolnie podniosłam jedną brew. Proszę, niech powie cokolwiek.
- Nie, chyba nie.- Cokolwiek, ale nie to, szepnęłam w myślach. Przecież on jest inny. Dlaczego tego nie pokaże, tylko zachowuje się jak rasowy dupek? Poczułam, jak oczy zaczynają mnie piec. Nie chciałam, żeby widział mnie w tym stanie.
- Świetnie.- Rzuciłam na odchodne i ciut za mocno zamknęłam drzwi, sprawiając, że trzasnęły. Nie chciałam, ale byłam na skraju. Oparłam się o nie plecami, pozwalając wydostać się łzom. Nie chcę, żeby znikał z mojego życia!
Rada pięćdziesiąta czwarta: Wróć, zrób cokolwiek, ale nie odchodź, zostawiając mnie z miłością do ciebie.
niedziela, 26 kwietnia 2015
sobota, 25 kwietnia 2015
Rada #53
Szedłem chodnikiem, wpatrując się w swoje buty. Już kilka
razy wpadałem na obce mi osoby, ale jakoś nie miałem zamiaru zmienić swojej
postawy. Po tym, jak Niall wyrzucił mnie z ich domu, miałem czas na
przemyślenia. Jakkolwiek idiotycznie to brzmi, polubiłem Chanel. Na początku to
była czysta ciekawość z poznania trochę pokręconej osoby. Potem wyzwanie, które
chyba miało podbudować moje ego, bo celem było zdobycie dziewczyny, która ma
cholernie wybredne gusta, a która jest jedną z najbardziej pożądanych. Najpierw
moje zdanie o niej było dokładnie takie same, jak każdej osoby, którą o to
zapytam- łatwa. Widziałem Chanel w klubie już dość dawno, ale nie miałem
świadomości, że jest to przyjaciółka przyjaciela mojego przyjaciela. Strasznie
zagmatwane. Jestem tylko facetem, pomyślałem to, co pomyślałby każdy inny! A
dopiero potem miałem urodziny. Usłyszałem opowieść o strasznie tajemniczej
dziewczynie, która jest zamknięta na miłość. A potem dwa światy się ze sobą
zderzyły i okazało się, że to ta sama osoba. Jakaś głupia rozmowa z Lou
sprawiła, że chciałem ją poznać, a wiedziałem, że na pewno nie zainteresuje się
kolejnym facetem, który chce ją przelecieć. Nie chcę jej przelecieć, chciałem
ją poznać. No i potem zrodził się najinteligentniejszy plan mojego życia, aby
poprosić ją o pomoc. Poznać ideał jej faceta, bo to właśnie Chanel była w
stanie odrzucić każdego. Nieważne, czy był przystojny, czy nie, czy był
brunetem, czy blondynem, czy fałszywy, czy uczciwy, czy cham, czy opiekuńczy,
ona była stanowczo na nie. A przecież każdy z nas uwielbia wyzwania. Kochamy
osiągać cele, które sobie wyznaczymy, a tym bardziej, kiedy są one niemal nie
do zdobycia.
Chciałem po prostu udowodnić coś sobie i wszystkim wokół.
Podwyższyć swoje durnowate ego! I dopiero teraz uświadamiam sobie, że byłem jak
każdy inny facet, który zbliżał się do Chanel. Byłem dokładnym przeciwieństwem
tego, co głosiły jej rady. No właśnie... byłem. Ona naprawdę mnie zmieniła.
Zacząłem wszystkiego żałować już od momentu, w którym przygarnęła mnie pod swój
dach. Wizerunek samolubnej, łatwej dziewczyny prysnął, a na jego miejscu
pojawił się ktoś, kto pałał niesamowitą wręcz empatią dla innych. Ktoś, kto
dostrzegał wszystkie wady i zalety naszego życia. Ktoś, kto przeżył bardzo
wiele, a przede wszystkim ktoś, kto dostrzegał w człowieku jego prawdziwe
intencje. Nadal nie wiem, jakim cudem udało mi się ją omamić? Dlaczego mi
uwierzyła? Dlaczego nie dostrzegła, że ja jestem taki jak wszyscy? Może nie
chciała tego wiedzieć, a może taki nie byłem? Jasne, że byłem.
Obietnica, że się w niej nie zakocham była naprawdę łatwa.
Nie miałem nawet takiego zamiaru, po prostu chciałem się czegoś o niej
dowiedzieć. Chciałem stać się dla niej kimś takim jak Niall. Najlepszym
przyjacielem. Takie nastawienie miałem również do naszego "związku".
Nic trudnego, ponieważ uważałem, że będzie to niczym niewyróżniający się
'związek'. Ale wszystko szybko się pozmieniało. Spędzanie z nią czasu było inne
z każdym kolejnym dniem. Z czasem podziwiałem ją coraz bardziej. Wiecznie się uśmiechała,
wygłupiała, a przede wszystkim była nastawiona na pomoc. Obietnica stała się
ciężarem nie do zniesienia, bo świadomość jej złamania byłaby dla mnie
największą porażką, a teraz? Teraz jestem po prostu w dupie!
Doszedłem do momentu, w którym wszystko wyszło na jaw. Do
samego końca miałem nadzieję, że ona się po prostu nie dowie, że będzie żyła w
błogiej nieświadomości. Ale, kurwa, nie przemyślałem tego, aby zabrać ją do
siebie! Powinienem przewidzieć, że przecież rodzina nie wie o mojej wielkiej
'przemianie', że na każdym kroku znajdzie stare zdjęcia, które wzbudzą
wątpliwości! Doszedłem do momentu, w którym uświadamiam sobie, jak bardzo
zatraciłem się w jej osobie. Z jaką fascynacją na nią patrzyłem i jak bardzo
bałem się wykonać jakikolwiek ruch, aby tylko jej nie skrzywdzić, bo wydawała
się cholernie krucha, podczas gdy była najsilniejszą ze znanych mi osób.
Dlaczego kiedy wokół mam dziesiątki innych dziewczyn, ja
musiałem się skupić na tej najtrudniejszej?! Dlaczego, do cholery, nie
odpuściłem, tylko wymyśliłem ten cały debilny plan?! Tu nawet nie chodzi o to,
że się w niej zakochałem! Chodzi o to, że ją skrzywdziłem, strasznie
skrzywdziłem...
Miała rację. Zaufała mi i powiedziała swoją największą
tajemnicę, przez którą jest tak wspaniałą, a zarazem tak skrzywdzoną osobą,
kiedy ja wciąż kłamałem. Choć nie, nie kłamałem na okrągło. Zawsze byłem z nią
szczery. Tylko moje pojawienie się w jej życiu było kłamstwem.
Kopnąłem z impetem jeden z kamyków, który wyleciał w
powietrze i spadł kawałek dalej. Zaraz dojdę do ich domu. Niall zapewne
opowiedział wszystko Chanie, a ona znienawidziła mnie jeszcze bardziej. Cóż...
Przyszedłem tylko po rzeczy. W oddali zobaczyłem duży dom i zaparkowany na
podjeździe samochód. Sam nie wiem, czy wolałem, aby ona była w domu, czy aby
gdzieś pojechała, a ja wpadłbym tylko, zabrał wszystko i zniknął. Stanąłem
przed drzwiami, patrząc przez chwilę na drewnianą powierzchnię, zanim
zapukałem. Nie mam kluczy, bo wyszedłem, a raczej zostałem wyrzucony, tak
szybko, że je zostawiłem. Przenocowała mnie Emily, a teraz muszę pozbierać
wszystko, co przypomina Chanel o mnie. Drzwi się otworzyły, a w progu stał
Niall. Skrzywił się na mój widok, ale bez słowa pozwolił wejść do środka.
Uprzedziłem go, że przyjdę. Zdjąłem buty, wchodząc po schodach na górę.
Dziękowałem Bogu, że nie poszedł za mną. Minąłem drzwi do jej sypialni.
Chciałem cokolwiek stamtąd usłyszeć, ale chyba nie było mi dane. Wszedłem do
siebie i znalazłem swoją walizkę, z którą tu przyjechałem. Za wiele tutaj nie
mam. Przygarnęła mnie z jedną walizką pełną ubrań i dokładnie z taką samą mnie
teraz wyrzuci. Stanąłem na środku pokoju, rozglądając się dookoła. Będzie mi
tego brakować. Ostatecznie wziąłem się za pakowanie. Wepchałem wszystkie swoje
rzeczy do torby, a potem ją zapiąłem. Znalazłem kilka rzeczy, które nie
należały do mnie. Jakaś koszulka i sweter. Chanie zawsze miała tendencję do
zostawiania wszystkiego wszędzie. Poskładałem te rzeczy i wyszedłem na
korytarz, zabierając walizkę. Postawiłem ją przy ścianie, stając pod drzwiami
Chans. Niall najprawdopodobniej był na dole i chyba nie miał zamiaru wchodzić
na górę. Zapukałem delikatnie w drewnianą powierzchnię, ale nie dostałem żadnej
odpowiedzi. Spróbowałem jeszcze raz, z tym samym skutkiem. Miałem po prostu dać
te rzeczy Horanowi, ale usłyszałem, jak ktoś się porusza i to dokładnie pod
drzwiami. Do moich uszu dotarło charakterystyczne pstryknięcie zamka i
zobaczyłem Chanel. Włosy miała spięte w kok na samym czubku głowy, ubrana w
głupawą piżamkę z jakimś dziwnym wzorem. Tak ubranej jej jeszcze nie widziałem.
Na ogół jako piżamy używała moich albo Nialla koszulek, ale nigdy różowych
spodenek w... małpki? Jednak tradycyjnie jej drobne ciało opinała czarna
bokserka, która posiadała jaką niezidentyfikowaną plamę. Nie mogłem powstrzymać
uśmiechu, który wpłynął na moją twarz w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, jak
słodko wygląda.
- Czego chcesz i co się szczerzysz?- Mruknęła, a ja
przyglądnąłem się jej twarzy. Nie było na niej ani grama makijażu, a oczy miała
lekko podkrążone i zaspane.
- Zabierałem swoje rzeczy i znalazłem kilka twoich.-
Odezwałem się w końcu, wręczając jej ubrania. Spojrzała na nie i dopiero po
chwili zabrała z moich rąk.
- Coś jeszcze?- Podniosła jedną brew, jak zawsze to robi.
- Nie, chyba nie.
- Świetnie.- Rzuciła, krzywiąc się lekko i zatrzasnęła mi
drzwi przed nosem. Stałem tam chwilę, aż uznałem, że najwyższa pora zniknąć z
jej życia.
Rada pięćdziesiąta trzecia: Jedyne, co mogę zrobić, żeby ją
uszczęśliwić, to odejść.
Decyzja
No hej :)
Powiedzenie Wam o tym wszystkim i przespanie się było chyba moim najlepszym pomysłem!
Decyzja zapadła... dokończę Sexuality Education, a zaraz po tym zacznę pisać nową- podobną- ale ulepszoną wersję.
Zaszliśmy na tyle daleko, że spokojnie mogę wybrowadzić fabułę na happy end lub bad end!
Ile to zajmie?
Cóż... Jesteśmy na 52 rozdziale, dlatego sądzę, że może 55, choć pewnie się nie zmieszczę... zobaczymy!
Zaraz po zakończeniu SE, zaproszę Was na nowe opowiadanie- Reputation, które już pojawiło się na moim profilu Wattpad. Kiedy na Bloggerze? Pewne założę bloga jeszcze dzisiaj, ale dam Wam znać!
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. :)
Powiedzenie Wam o tym wszystkim i przespanie się było chyba moim najlepszym pomysłem!
Decyzja zapadła... dokończę Sexuality Education, a zaraz po tym zacznę pisać nową- podobną- ale ulepszoną wersję.
Zaszliśmy na tyle daleko, że spokojnie mogę wybrowadzić fabułę na happy end lub bad end!
Ile to zajmie?
Cóż... Jesteśmy na 52 rozdziale, dlatego sądzę, że może 55, choć pewnie się nie zmieszczę... zobaczymy!
Zaraz po zakończeniu SE, zaproszę Was na nowe opowiadanie- Reputation, które już pojawiło się na moim profilu Wattpad. Kiedy na Bloggerze? Pewne założę bloga jeszcze dzisiaj, ale dam Wam znać!
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. :)
piątek, 24 kwietnia 2015
Koniec z Sexuality Education?!
Hejka :)
Tytuł tego posta pewnie Was przeraża i nie wiem, czy
słusznie? Tak, najprawdopodobniej będzie koniec z Sexuality Education, ale nie
całkowity...
Jak pewnie wielu z Was zauważyło, SE często nie ma sensu,
rozdziały są pomieszane, można się pogubić, cóż... nie tak miało to wyjść.
Nie jestem w żaden sposób zadowolona z tego opowiadania i
nie dlatego, że fabuła jest wybrakowana, bo moim zdaniem (co dziwnie zabrzmi,
bo jestem autorką) jest całkiem niezła, ale mogłam poprowadzić ją lepiej.
I tu pojawia się problem z końcem Sexuality Education.
Szczerze, to myślę o tym od bardzo długiego czasu, jednak pierwotny pomysł był
taki, że skończę to opowiadanie, a potem je przerobię.
Teraz dochodzę do wniosku, że zbytecznie namieszałam, co
robię bardzo często w swoich opowiadaniach i jest to moja wada, ale mniejsza...
Wywnioskowałam, że po prostu usunę tę pracę, albo zostawię
ją tak jak jest i zacznę wszystko od nowa. Ci sami bohaterowie, ten sam wątek
główny, ale zupełnie inne okoliczności i zdecydowanie lepiej poprowadzona
fabuła.
Nie jestem osobą, która usuwa swoje opowiadania ot, tak
sobie! Bez żadnego uprzedzenia, czy czegokolwiek.
Dlatego właśnie piszę tę notkę, żeby zapytać się Was o
zdanie, bo piszę przede wszystkim dla Was! Choć wiem, że 'każecie' mi
kontynuować to opowiadanie, to chciałabym znać Wasze stanowisko.
Przez to, że opowiadanie kompletnie zepsułam, nie pisze mi
się go dobrze. Nie mam na niego kompletnie żadnego pomysłu, a pisanie
rozdziałów jest na zasadzie 'kobieto, musisz to skończyć', a takie przymuszenie
wcale nie jest dobre :/
Podsumowując...
Kończyć czy zacząć od początku?
Ostateczna decyzje podejmę do jutra. Musze się z tym
przespać, dlatego spodziewajcie się notki około dziesiątej rano, w której
wszystko wyjaśnię.
Bardzo dziękuję, że każdy komentarz i stanowisko w tej
sprawie <3
czwartek, 23 kwietnia 2015
Rada #52
Wierciłam się na swoim miejscu, nie mogąc się doczekać końca przejażdżki. Przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu razem ze Stylesem coraz gorzej na mnie wpływało. Miałam ochotę rzucić mu się do gardła, choć na ogół jestem opanowana. Próbowałam sama odpowiedzieć sobie na pytanie, co teraz czuję w stosunku do niego? Na pewno rozczarowanie. Mam świadomość, że mnie oszukał, a to wszystko potęguje fakt, że nawet nie spróbował mi niczego wytłumaczyć. Jestem na niego zła, ale chciałabym zamknąć się w pokoju i wypłakać. Czuję niepewność, bo nie wiem jaki udział w tej sprawie ma Niall. Nie wiem, co czuję...
Do naszego domu zostało nam jeszcze jakieś kilkanaście kilometrów. Obecnie jechaliśmy przez mały las, a ja stukałam palcami w kolano, chcąc już wysiąść. Nagle samochód mocno zahamował, skręcając na pobocze. Wokół wzniosły się kłęby pyłu. Spojrzałam zdezorientowana na Harry'ego, który zaciskał dłonie na kierownicy, patrząc pusto przed siebie z przyspieszonym oddechem.
- Czemu stoimy?- Brzmiałam nadzwyczaj obojętnie, jak na stan, w jakim się znajdowałam. Brunet wbił wzrok we mnie, otworzył usta, ale- tak jak myślałam- od razu je zamknął. Spuścił głowę, błądz przez kilka sekund wzrokiem, a potem najzwyczajniej w świecie ruszył z pobocza. Mimowolnie westchnęłam i oparłam czoło o szybę. Myślałam, że odważy mi się cokolwiek powiedzieć.
Reszta drogi minęła zdumiewająco szybko. Harry zaparkował na podjeździe, a ja bez słowa wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. Słyszałam, jak Styles idzie za mną, ale kompletnie to zignorowałam i weszłam do domu, który był otwarty. Nie zdejmując butów, przeszłam do salonu, a tam zostałam zmiażdżona w mocnym uścisku. Od razu rozpoznałam ten zapach i oplotłam Nialla ramionami, odwzajemniając gest.
- Gdzie ty się podziewałaś?- Oderwał się ode mnie, trzymając za ramiona.- Dzwoniłem, pisałem, a ty nie dawałaś znaku życia! Miałem iść na policję! Właściwie, to właśnie wychodziłem. Dlaczego nie oddzwoniłaś? Chanel, tak strasznie się martwiłem!- Zalał mnie potokiem słów, ponownie przyciskając do klatki piersiowej. Chciałam się zaśmiać, ale nie wiem jakim cudem z moich ust wydobył się szloch. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy, a po chwili spływają po policzkach. Chyba tłumiłam w sobie wszelkie emocje, które teraz wzięły górę.
- Boże, Chanel! Co się stało?! Powiedz coś!- Niall potrząsnął mną lekko, a ja dostrzegłam panikę na jego twarzy.
- Okłamał mnie.- Wymamrotałam i wtuliłam się w niego.- Zaufałam mu, a on ciągle kłamał, rozumiesz? Mówiłam mu to, czego nigdy nie powiedziałabym nikomu innemu, a on faszerował mnie kłamstwami. Chciałam mu pamóc, kiedy on się mną bawił. Zaczęłam go lubić...- Urwałam, czując, że nic więcej nie przejdzie mi przez gardło. Pociągnęłam nosem, jeszcze mocniej wtulając się w blondyna.
- Lubić lubić?- Dopytał półszeptem, gładząc mnie opiekuńczo po plecach. Wiedziałam, że był zdenerwowany tym pytaniem, a bardziej odpowiedzią na nie, bo jego wszystkie mięśnie się napięły.
- Chyba lubić lubić.- Szepnęłam, odpowiadając. Usta Horana dotknęły czubka mojej głowy.
- Powiedziałam mu nawet o ojcu, a...
- Hush- Przerwał mi i przyciągnął, jak najbliżej mógł. Czułam się okropnie oszukana. Potraktował mnie jak rozrywkę. Dla mnie wszystko było jasne- byłam częścią jakiejś głupiej zabawy. Nie przejmowałam się tym, że Styles najprawdopodobniej słyszał wszystko, co powiedziałam. Musiałam się uspokoić. Moje myśli były rozbiegane, a każda dotyczyła czegoś innego.
- Zaniosę cię do łóżka, dobrze?- Kiwnęłam twierdząco głową i po kilku sekundach poczułam, jak dłonie Nialla łapią moje uda, podnosząc mnie za nie do góry. Oplotłam go nogami w talii, mocniej się do niego tuląc. Horan wszedł po schodach i odłożył mnie dopiero na moim łóżku. Niemal od razu przykryłam się kołdrą po sam nos. To od zawsze był mój sposób na odreagowanie. Wszystkie emocje topiłam w pościeli, pozwalając, aby zabrał je sen.
~Niall~
Nie dawała znaku życia, a kiedy wróciła, natychmiast zaczyna płakać. Trząsła się, mocząc moją koszulkę. Co ten chuj jej zrobił?! Gdzie był?! Gdzie ją zabrał?! I jak to, kurwa, faszerował kłamstwami?! Położyłem Chanie, bo doskonale wiem, że sen jest jej sposobem na spokój. Nie dziwię się, bo od małego tylko w nocy mogła mieć chwilę wytchnienia od problemów. W dzień męczył ją pijany ojciec i matka, wieczorami- tylko ojciec, a w nocy odpływała, uciekając od rzeczywistości. Trzeba to zrozumieć.
Zbiegłem po schodach, szukając Stylesa, aby się z nim skonfrontować. Nie chciałem go od razu zwyzywać czy pobić. Musiałem wiedzieć, o co dokładnie chodzi. Co takiego zrobił, że Chanel- ta zdetermionowana, niezależna, silna i czasem oschła czy wredna dziewczyna- jest w takim stanie.
Znalazłem go w salonie, chodzącego w kółko i szarpiącego się za włosy. Nigdy nie pałałem do niego sympatią, ale z czasem zacząłem go tolerować. Oparłem się ramieniem o ścianę i czekałem, aż mnie zauważy. Trochę mu to zajęło, jednak gdy już zwrócił na mnie uwagę, odepchnąłem się od zimnej powierzchni, idąc w jego stronę.
- Zanim się na mnie rzucisz i wylądujemy na pogotowiu, tak jak ostatnio, to najpierw posłuchaj.- Rzucił szybko.
- Taki mam zamiar.- Mruknąłem.- Co jej zrobiłeś? Dlaczego twierdzi, że ją okłamałeś?
- No bo...- Zaciął się, ale po chwili ciężko westchnął.- Pamiętasz, jak kilka miesięcy temu poszedłeś z Louisem na taką imprezę urodzinową? Klub w centrum Londynu, dwudziestka jednego gościa, Gemma...- Wymieniał, żeby mnie naprowadzić. Rzeczywiście, pamiętałem coś takiego. Lou wyciągnął mnie wtedy niemal siłą, mówiąc, że to impreza jego przyjaciela.
- Powiedzmy, że pamiętam.- Zmrużyłem oczy i skrzyżowałem ramiona na piersi.- Ale co to ma do rzeczy?
- No bo to były moje urodziny... Schlałeś się w trzy dupy i zacząłeś opowiadać o swojej przyjaciółce. To była dość... ciekawa historia i tak jakoś wyszło, że potem trafiłem do innego klubu. Rozpoznałem 'twoją' Chanel i powiedzmy, że po prostu mi się spodobała, okay? Byłeś dość wylewny po alkoholu i powiedziałeś dość dużo o Chanie. To, że nie interesuje się byle kim, to, że nie chce być w związku i inne takie. Uznałem to za dobre wyzwanie, a Chanel sama w sobie była kimś, kogo chciałem poznać. Razem z Lou wymyśliliśmy głupi plan, żeby po prostu ją jakoś... no żeby zwrócić jej uwagę. Przeszedłem małą metamorfozę na kompletną ciotę, a potem uzgodniłem z moją przyjaciółką- Emily, że ma udawać moją byłą dziewczynę, która mnie rzuciła. Zaczęliśmy realizować plan i codziennie przychodziłem do klubu, w którym pracuje Chans, aż w końcu zwróciłem jej uwagę. A potem poszło z górki...- Wymamrotał zażenowany?- Nie chciałem się z niej nabijać, ani nie chodziło mi o to, żeby ją zaliczyć, czy coś podobnego. Po prostu tak bardzo zafascynowała mnie twoja opowieść o niej, a potem ona sama i... Chciałem ją tylko poznać, ale z czasem to było takie... Chanel... Jest inna...- Uśmiechnął się sam do siebie.- Zacząłem ją lubić, a to wszystko zaszło za daleko i teraz się dowiedziała...
- Jesteś psychopatą.- Mruknąłem.- Jakimś pierdolonym pojebem! Idź się lecz!- Krzyczałem coraz głośniej.
- Jakkolwiek to wygląda, zależy mi ma niej!
- Wypierdalaj z tego domu!- Ryknąłem i niemal wyniosłem go za drzwi. To wszystko... On jest psychopatą!
Rada pięćdziesiąta druga: Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, aby zdobyć czyjąś uwagę?
Do naszego domu zostało nam jeszcze jakieś kilkanaście kilometrów. Obecnie jechaliśmy przez mały las, a ja stukałam palcami w kolano, chcąc już wysiąść. Nagle samochód mocno zahamował, skręcając na pobocze. Wokół wzniosły się kłęby pyłu. Spojrzałam zdezorientowana na Harry'ego, który zaciskał dłonie na kierownicy, patrząc pusto przed siebie z przyspieszonym oddechem.
- Czemu stoimy?- Brzmiałam nadzwyczaj obojętnie, jak na stan, w jakim się znajdowałam. Brunet wbił wzrok we mnie, otworzył usta, ale- tak jak myślałam- od razu je zamknął. Spuścił głowę, błądz przez kilka sekund wzrokiem, a potem najzwyczajniej w świecie ruszył z pobocza. Mimowolnie westchnęłam i oparłam czoło o szybę. Myślałam, że odważy mi się cokolwiek powiedzieć.
Reszta drogi minęła zdumiewająco szybko. Harry zaparkował na podjeździe, a ja bez słowa wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. Słyszałam, jak Styles idzie za mną, ale kompletnie to zignorowałam i weszłam do domu, który był otwarty. Nie zdejmując butów, przeszłam do salonu, a tam zostałam zmiażdżona w mocnym uścisku. Od razu rozpoznałam ten zapach i oplotłam Nialla ramionami, odwzajemniając gest.
- Gdzie ty się podziewałaś?- Oderwał się ode mnie, trzymając za ramiona.- Dzwoniłem, pisałem, a ty nie dawałaś znaku życia! Miałem iść na policję! Właściwie, to właśnie wychodziłem. Dlaczego nie oddzwoniłaś? Chanel, tak strasznie się martwiłem!- Zalał mnie potokiem słów, ponownie przyciskając do klatki piersiowej. Chciałam się zaśmiać, ale nie wiem jakim cudem z moich ust wydobył się szloch. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy, a po chwili spływają po policzkach. Chyba tłumiłam w sobie wszelkie emocje, które teraz wzięły górę.
- Boże, Chanel! Co się stało?! Powiedz coś!- Niall potrząsnął mną lekko, a ja dostrzegłam panikę na jego twarzy.
- Okłamał mnie.- Wymamrotałam i wtuliłam się w niego.- Zaufałam mu, a on ciągle kłamał, rozumiesz? Mówiłam mu to, czego nigdy nie powiedziałabym nikomu innemu, a on faszerował mnie kłamstwami. Chciałam mu pamóc, kiedy on się mną bawił. Zaczęłam go lubić...- Urwałam, czując, że nic więcej nie przejdzie mi przez gardło. Pociągnęłam nosem, jeszcze mocniej wtulając się w blondyna.
- Lubić lubić?- Dopytał półszeptem, gładząc mnie opiekuńczo po plecach. Wiedziałam, że był zdenerwowany tym pytaniem, a bardziej odpowiedzią na nie, bo jego wszystkie mięśnie się napięły.
- Chyba lubić lubić.- Szepnęłam, odpowiadając. Usta Horana dotknęły czubka mojej głowy.
- Powiedziałam mu nawet o ojcu, a...
- Hush- Przerwał mi i przyciągnął, jak najbliżej mógł. Czułam się okropnie oszukana. Potraktował mnie jak rozrywkę. Dla mnie wszystko było jasne- byłam częścią jakiejś głupiej zabawy. Nie przejmowałam się tym, że Styles najprawdopodobniej słyszał wszystko, co powiedziałam. Musiałam się uspokoić. Moje myśli były rozbiegane, a każda dotyczyła czegoś innego.
- Zaniosę cię do łóżka, dobrze?- Kiwnęłam twierdząco głową i po kilku sekundach poczułam, jak dłonie Nialla łapią moje uda, podnosząc mnie za nie do góry. Oplotłam go nogami w talii, mocniej się do niego tuląc. Horan wszedł po schodach i odłożył mnie dopiero na moim łóżku. Niemal od razu przykryłam się kołdrą po sam nos. To od zawsze był mój sposób na odreagowanie. Wszystkie emocje topiłam w pościeli, pozwalając, aby zabrał je sen.
~Niall~
Nie dawała znaku życia, a kiedy wróciła, natychmiast zaczyna płakać. Trząsła się, mocząc moją koszulkę. Co ten chuj jej zrobił?! Gdzie był?! Gdzie ją zabrał?! I jak to, kurwa, faszerował kłamstwami?! Położyłem Chanie, bo doskonale wiem, że sen jest jej sposobem na spokój. Nie dziwię się, bo od małego tylko w nocy mogła mieć chwilę wytchnienia od problemów. W dzień męczył ją pijany ojciec i matka, wieczorami- tylko ojciec, a w nocy odpływała, uciekając od rzeczywistości. Trzeba to zrozumieć.
Zbiegłem po schodach, szukając Stylesa, aby się z nim skonfrontować. Nie chciałem go od razu zwyzywać czy pobić. Musiałem wiedzieć, o co dokładnie chodzi. Co takiego zrobił, że Chanel- ta zdetermionowana, niezależna, silna i czasem oschła czy wredna dziewczyna- jest w takim stanie.
Znalazłem go w salonie, chodzącego w kółko i szarpiącego się za włosy. Nigdy nie pałałem do niego sympatią, ale z czasem zacząłem go tolerować. Oparłem się ramieniem o ścianę i czekałem, aż mnie zauważy. Trochę mu to zajęło, jednak gdy już zwrócił na mnie uwagę, odepchnąłem się od zimnej powierzchni, idąc w jego stronę.
- Zanim się na mnie rzucisz i wylądujemy na pogotowiu, tak jak ostatnio, to najpierw posłuchaj.- Rzucił szybko.
- Taki mam zamiar.- Mruknąłem.- Co jej zrobiłeś? Dlaczego twierdzi, że ją okłamałeś?
- No bo...- Zaciął się, ale po chwili ciężko westchnął.- Pamiętasz, jak kilka miesięcy temu poszedłeś z Louisem na taką imprezę urodzinową? Klub w centrum Londynu, dwudziestka jednego gościa, Gemma...- Wymieniał, żeby mnie naprowadzić. Rzeczywiście, pamiętałem coś takiego. Lou wyciągnął mnie wtedy niemal siłą, mówiąc, że to impreza jego przyjaciela.
- Powiedzmy, że pamiętam.- Zmrużyłem oczy i skrzyżowałem ramiona na piersi.- Ale co to ma do rzeczy?
- No bo to były moje urodziny... Schlałeś się w trzy dupy i zacząłeś opowiadać o swojej przyjaciółce. To była dość... ciekawa historia i tak jakoś wyszło, że potem trafiłem do innego klubu. Rozpoznałem 'twoją' Chanel i powiedzmy, że po prostu mi się spodobała, okay? Byłeś dość wylewny po alkoholu i powiedziałeś dość dużo o Chanie. To, że nie interesuje się byle kim, to, że nie chce być w związku i inne takie. Uznałem to za dobre wyzwanie, a Chanel sama w sobie była kimś, kogo chciałem poznać. Razem z Lou wymyśliliśmy głupi plan, żeby po prostu ją jakoś... no żeby zwrócić jej uwagę. Przeszedłem małą metamorfozę na kompletną ciotę, a potem uzgodniłem z moją przyjaciółką- Emily, że ma udawać moją byłą dziewczynę, która mnie rzuciła. Zaczęliśmy realizować plan i codziennie przychodziłem do klubu, w którym pracuje Chans, aż w końcu zwróciłem jej uwagę. A potem poszło z górki...- Wymamrotał zażenowany?- Nie chciałem się z niej nabijać, ani nie chodziło mi o to, żeby ją zaliczyć, czy coś podobnego. Po prostu tak bardzo zafascynowała mnie twoja opowieść o niej, a potem ona sama i... Chciałem ją tylko poznać, ale z czasem to było takie... Chanel... Jest inna...- Uśmiechnął się sam do siebie.- Zacząłem ją lubić, a to wszystko zaszło za daleko i teraz się dowiedziała...
- Jesteś psychopatą.- Mruknąłem.- Jakimś pierdolonym pojebem! Idź się lecz!- Krzyczałem coraz głośniej.
- Jakkolwiek to wygląda, zależy mi ma niej!
- Wypierdalaj z tego domu!- Ryknąłem i niemal wyniosłem go za drzwi. To wszystko... On jest psychopatą!
Rada pięćdziesiąta druga: Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, aby zdobyć czyjąś uwagę?
niedziela, 19 kwietnia 2015
Rada #51
Przyglądałam się temu zdjęciu, nie wiedząc, co mam myśleć.
Louisa poznałam od razu, dlatego nie mogę mieć żadnych wątpliwości, że on i
Harry znali się już wcześniej. Poza tym, kiedyś Lou nas odwiedził i wtedy
swobodnie rozmawiał z brunetem. Jednak nie mogę mieć pewności, że ta czupryna w
tle, należy do Nialla. Owszem, te włosy znam jak samą siebie, ale przecież nie
jeden chłopak może mieć taką fryzurę. Nie mogę teraz napaść na Horana, że mnie
oszukał, bo nie mam stuprocentowej pewności, że to jest on. Jednak całość mocno
mnie ciekawi. Skoro Harry jeszcze niedawno był 'normalnie' wyglądającym
dwudziestolatkiem z bogatym życiem towarzyskim, to dlaczego ja zastałam go,
jako wyrzuconego przez dziewczynę nieudacznika? Czy to możliwe, że mógłby mnie
oszukać?
- Chanel?- Usłyszałam za sobą, a po sekundzie między mną, a
ścianą, na której wisiały zdjęcia, wyrósł Harry, zasłaniając mi widok.
- Hazz- Uśmiechnęłam się, spoglądając mu przez ramię, jednak
on skutecznie uniemożliwiał mi spojrzenie na fotografię.
- Co robisz?- Zapytał dość nerwowo. Podniosłam jedną brew,
krzyżując ramiona na piersi, a na czole lokatego dostrzegłam kilka kropel potu,
które wskazywały na to, że się denerwował. Nie wiem, co powinnam zrobić. Jeżeli
zacznę wypytywać, on na pewno się wykręci, ale mogę też dowiedzieć się prawdy
na własną rękę. Chyba, że sam postanowi mi wszystko wyjaśnić.
- Oglądam zdjęcia.- Przybrałam postawę trochę weselszej,
wybierając opcję drugą. Musiałabym nie znać ludzi, żeby uwierzyć, że Styles mi
to wytłumaczy. Sama się dowiem.
- Ooo, widziałaś coś ciekawego? Ja nie lubię oglądać zdjęć,
są nudne.- Odsunął mnie lekko od ściany, chwytając za ramiona. Uśmiechnął się
szeroko i chyba miał nadzieję, że nie zauważę, że jest to sztuczny uśmiech.
- Nie spodziewałam się. Tutaj macie pełno zdjęć, niemal w
każdym pokoju.- Zauważyłam, chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Moja mama.- Zaśmiał się.- Ona uwielbia wszelkie
wspomnienia. Tym bardziej, że ja i Gem się wyprowadziliśmy.
- Gemma nie mieszka tutaj?
- Nie.- Chłopak pokręcił głową, a potem się do mnie
przytulił.- Jak się czujesz?
- Dobrze.- Odwzajemniłam jego gest.- Już nie raz przeżywałam
takie załamanie, więc to nic wielkiego. Przepraszam, że musiałeś to widzieć i
że zrobiłam ci wstyd przed rodziną. I dziękuję, że mnie wysłuchałeś i nie oceniłeś.-
Odsunęłam się od niego, uśmiechając szeroko.
- Po pierwsze, nie narobiłaś mi wstydu, po drugie, to ja
powinienem ci dziękować, że mi na tyle zaufałaś, a po trzecie, to nie wiem,
dlaczego miałbym cię oceniać.
- Wszyscy mają coś do powiedzenia.- Wymamrotałam, opierając
się tyłkiem o jedną z komód, kiedy Harry stał na środku pokoju, przyglądając mi
się uważnie z szerokim uśmiechem. Dopiero po chwili podszedł do mnie i to dość
blisko. Oparł dłonie po obu stronach moich bioder, patrząc na moją twarz. Może
wcześniej bym się nie odsunęła, ale głównie przez to tajemnicze zdjęcie,
cofnęłam głowę o kilka centymetrów.
- Żałuję, że nie mogłem być wtedy przy tobie i żałuję, że
nie znam tego gnoja, bo osobiście odciąłbym mu fiuta.- Uśmiechnęłam się lekko,
ponieważ gdzieś w środku zrodziło się miłe uczucie. Martwił się o mnie, czego
nie robił prawie nikt w moim życiu.- Wsadzimy go za kratki, zasługuje na to.
- Daj spokój, pewnie zachlał się na śmierć. Ostatni raz,
kiedy go widziałam, żebrał pod monopolowym w jakiś potarganych ciuchach.
Przypuszczam, że razem z mamą przepili cały majątek, a nie było tego dużo.
- Tacy ludzie nie powinni żyć.- Stwierdził. Nie przejmował
się tym, że mówi o moim ojcu, ponieważ dobrze wiedział, że gardzę nim tak samo,
jak on. Od zawsze życzyłam mu najgorszego i nigdy go nie kochałam, bo nie
miałam za co. Nienawidziłam go całą sobą, więc ostre słowa rzucane w jego
stronę, ani trochę mnie wzburzają.
Uśmiechnęłam się po raz kolejny i odepchnęłam się od komody,
zmniejszając odległość między ciałem moim a bruneta. Najwyraźniej zrozumiał, że
chcę zwyczajnie odejść, ponieważ bez gadania się odsunął.
- Idziemy na śniadanie?- Zapytał, kiedy sięgałam do torebki
po telefon. Przytaknęłam, zapominając spojrzeć na wyświetlacz. Odłożyłam
urządzenie, kierując się do drzwi. Nie wiem, jak może zareagować Anne, kiedy
mnie zobaczy, ale mój głód nie pozwala mi zostać samej na górze. Razem z
Stylesem zeszliśmy do jadalnie, gdzie na stole porozkładane były talerze z
kanapkami. Uśmiechnęłam się, widząc mamę Harry'ego.
- Dzień dobry.- Powiedziała, a na jej twarzy wymalował się
rząd białych zębów. Położyła na stole dzbanek z herbatą i zaprosiła nas do
stołu. Z kuchni wyszła też Gemma, która przywitała się z nami, siadając na tym
samym miejscu, co przy wczorajszym obiedzie. Każdy z nas zabrał się za
jedzenie, życząc smacznego całej reszcie. Anne ma naprawdę dobre wyczucie sytuacji,
ponieważ ani słowem nie odezwała się na temat wczorajszej sytuacji. Wszyscy
wyglądali, jakby nic się nie wydarzyło, co było mi na rękę.
Gdzieś w połowie naszego śniadania usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi. Gem od razu poderwała się z krzesła, biegnąc do drzwi. Spojrzałam
pytająco na Harry'ego, ale ten wyglądał na równie zdezorientowanego, co ja. Po
chwili w jadalni pojawił się wysoki chłopak o brązowych włosach i przenikliwym
spojrzeniu. Zmierzył wzrokiem mnie, a potem Hazzę i na jego twarzy wymalowało
się pewnego rodzaju zdziwienie. Ponownie spojrzałam na lokatego, aby zobaczyć,
że jego oczy wyglądają jak piłeczki pingpongowe.
- Louis?- Odezwałam się pierwsza, nie ukrywając zdziwienia.
Robiło się coraz ciekawiej.
- Cha-cha...- Zaciął się, nie wiedząc co powinien
powiedzieć.
- Znacie się?- Zaciekawiła się Gemma.
- Powiedzmy.- Uśmiechnęłam się i tym razem nie potrafiłam
udawać, że jest to szczery uśmiech. Był on najbardziej fałszywy, na jaki było
mnie stać i Harry dokładnie to zauważył. Jednak Louis nie chcąc większego
zamieszania, przysiadł się do nas.
- Przepraszam za spóźnienie.- Wymamrotał.
- Gem, nie mówiłaś, że będziemy mieli gościa.
- Zapomniałam.- Wzruszyła ramionami.- Przyniosę ci talerz,
Lou.- Chłopak kiwnął lekko głową. Atmosfera stała się napięta. Brunet ciągle
spoglądał w moją stronę, przenosząc potem wzrok na Harry'ego. Nie musiałam być
geniuszem, żeby wiedzieć, że jest w to wszystko zamieszany.
- No więc...- Przerwałam ciszę.- Jesteście razem?
- Co?!- Prychnęła Gem.- Louis to mój najlepszy przyjaciel.
Często nas odwiedza, prawda Harry?
- Taa...- Mruknął chłopak obok.
- Długo się znacie?- Tym razem pytanie skierowałam
bezpośrednio do Stylesa, który był tak zmieszany, że aż momentami się jąkał.
- Tak, znamy się prawie od małego.- Odpowiedziała za niego
jego siostra.
- Dobrze wiedzieć.
- Wy również się znacie, prawda?- Zagaiła Anne.
- Tak! Louis jest przyjacielem mojego chłopaka.-
Uśmiechnęłam się prosto do Harry'ego, który na kilka sekund wstrzymał oddech.
Byłam na niego wściekła. Zaufałam mu, a tymczasem wszystko, co o nim
wiedziałam, było kłamstwem.
- To ty i Hazz nie jesteście razem?- Jego mama była wyraźnie
zdziwiona.
- Nie. Mam chłopaka w Londynie, a z Harrym się przyjaźnię.
- Jesteś z Niallem? Myślałem, że byliście przyjaciółmi.-
Najwyraźniej Louis został w takim samym szoku, jak Harry i jego mama.
- Cóż... Przeszliśmy na inny poziom relacji.- Wzruszyłam
ramionami, upijając łyk herbaty z kubka.
- Tym Niallem?- Oczy gemmy lekko się powiększyły, kiedy
wypowiadała jego imię. Najwyraźniej znała go, zapewne dzięki Lou. Chyba, że to
kolejne kłamstwo Stylesa.
- Z Niallem Jamesem Horanem.- Przytaknęłam.
Muszę przyznać, że reszta śniadania minęła bardzo... źle.
Nikt nie wiedział, co powinien powiedzieć. Gemma podała mi dość sporo
informacji, która mogłam w ciszy przemyśleć, ponieważ to właśnie cisza
towarzyszyła nam przy jedzeniu. Denerwowały mnie spojrzenia Louisa i Harry'ego.
Czułam się oszukana, jednak miałam na tyle klasy, że nie zrobiłam afery przy
matce Stylesa. Jak mogłam zaufać takiemu dupkowi?! Jak mogłam powiedzieć mu
prawdę o swojej przeszłości, kiedy on ciągle faszerował mnie kłamstwami?! Nie
zdziwię się, kiedy dowiem się, że to był jakiś durny zakład, ale jeżeli Niall
był w niego zamieszany, nie wybaczę mu. Potraktowali mnie jak przedmiot! Kolejni,
którym nie zależało na moich uczuciach. Jednak nie mam zamiaru krzyczeć,
wyzywać Harry'ego i wyrzucić go z domu. Nie zna mnie na tyle dobrze, żeby
wiedzieć do czego jestem zdolna, a potrafię wiele zdziałać, walcząc o siebie.
Po śniadaniu niemal od razu poinformowałam lokatego zdrajcę,
że chcę jechać do domu, ponieważ muszę jeszcze coś załatwić przed pracą. Nie
sprzeciwiał się, ponieważ doskonale wiedział, że już znajduje się w złej
sytuacji. A będzie jeszcze gorzej.
Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, wygrzebując telefon
z torebki. Niestety bateria była rozładowana, co jeszcze bardziej mnie
poirytowało. Nie odezwałam się słowem do chłopaka obok, kiedy ruszył w drogę
powrotną. Widziałam, jak kilka razy próbował coś powiedzieć, jednak za każdym
razem zamykał usta, skupiając się na prowadzeniu pojazdu. Dla większości ludzi
taka cisza byłaby niezręczna, ale nie dla mnie. To znaczyło, że on nie wie, jak
mi to wytłumaczyć, co z kolei upewniało mnie, że jednak mam rację, a Harry to
zakłamany dupek. Skupiłam się na mijanych drzewach, ponieważ jechaliśmy przez
dość ładny las, który, przy dzisiejszej-ładnej- pogodzie, miał swój urok.
- Myślałem, że...
- To źle myślałeś.- Przerwałam mu natychmiast, wiedząc, że
nawiązuje do moich słów o Niallu. Harry jeszcze nie wie z kim zaczął, a ja
zrobię wszystko, aby dowiedzieć się prawdy.
Rada pięćdziesiąta pierwsza: Życie nauczyło mnie, że nie
należy bać się prawdy.
środa, 15 kwietnia 2015
Rada #50
Nie wiem, jak długo Harry siedział na zimnej podłodze, trzymając mnie w ramionach. Nie wiem, jak długo pozwolił, abym płakała bez opamiętania. Nie powiedział nic, co nie byłoby tylko pocieszeniem. Mój ostatni prawdziwy chłopak nie ocenił mojego ojca, za to co mi robił, tylko ocenił mnie, za to co ja robiłam z nim. Czy to było sprawiedliwe? Myślałam, że nie będzie mnie osądzał. Jemu jako pierwszemu o tym powiedziałam. Jednak ciesze się, że Niall był pierwszą osobą, której całkowicie zaufałam. Był pierwszym, któremu pozwoliłam ze sobą spać. Nawet z ex spałam osobno. Chciałam powiedzieć wszystko Harry'emu. Dlatego, że sądziłam, że mnie nie oceni i dlatego, że odczuwałam taką potrzebę. Cieszę się, że to zrobiłam. Mam ochotę mu dziękować za to, że nic nie powiedział.
- Chanel, śpisz?- Szepnął, wzmacniając uścisk na mojej talii. Mruknęłam cicho w odpowiedzi i wtuliłam się w niego mocniej. Nie chciałam jeszcze wstawać.
- Chcesz iść spać?- Ponownie mruknęłam i poczułam jak jedna z dłoni Hazzy wsuwa się pod moje kolana. Po chwili brunet stał już na równych nogach, wychodząc z łazienki. Nie wysilałam się nawet, żeby otworzyć oczy. Po prostu pozwoliłam mu, aby zaniósł mnie tam, gdzie chciał. W sumie nie miałam dużego wyboru, ponieważ sama nie trafiłabym do sypialni. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a do moich nozdrzy dotarł ostry i znajomy zapach. Harry odłożył mnie delikatnie na łóżko.
- Zostać z tobą?- Mówił cicho. W jego głosie od razu mogłam wyczuć troskę.
- Idź do mamy.
- Mogę zostać.
- Idź.- Otworzyłam oczy, wysilając się na lekki uśmiech. Napotkałam zielone tęczówki, które dokładnie analizowały każdy centymetr mojej twarzy. Wyglądam tak źle? Styles westchnął, podchodząc do łóżka. Ukucnął tuż przy mnie.
- Przynieść ci coś?- Pokręciłam głową.- Zostajemy tutaj na noc, czy chcesz wrócić do domu?
- Możemy zostać.- Mruknęłam i było to ostatnie, co powiedziałam. Wpełzłam pod pościel, wtulając policzek w poduszkę. Usłyszałam, jak Harry wychodzi. Cały pokój pachniał nim. Przekręciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit. Leżałam tak przez krótką chwilę, aby potem rozglądnąć się po sypialni. Nie była jakaś wyjątkowa, była prosta, ale Harry najwyraźniej lubi prostotę. Jakaś komoda, regał z książkami, szafa... Przeciętny pokój, przeciętnego człowieka. Choć nie wiem, czy stwierdzenie, że Harry jest przeciętny, jest dobre. Harry wcale nie jest przeciętny, wyróżnia się i to bardzo. Na jednej ze ścian wisiało kilka zdjęć, ale nie chciało mi się do nich podchodzić, a z łóżka nie widziałam za dobrze. Mimo, że ciekawość była ogromna, lenistwo i zmęczenie brały górę. Wtuliłam się w poduszkę i dość szybko zasnęłam.
- Chanel, śpisz?- Szepnął, wzmacniając uścisk na mojej talii. Mruknęłam cicho w odpowiedzi i wtuliłam się w niego mocniej. Nie chciałam jeszcze wstawać.
- Chcesz iść spać?- Ponownie mruknęłam i poczułam jak jedna z dłoni Hazzy wsuwa się pod moje kolana. Po chwili brunet stał już na równych nogach, wychodząc z łazienki. Nie wysilałam się nawet, żeby otworzyć oczy. Po prostu pozwoliłam mu, aby zaniósł mnie tam, gdzie chciał. W sumie nie miałam dużego wyboru, ponieważ sama nie trafiłabym do sypialni. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a do moich nozdrzy dotarł ostry i znajomy zapach. Harry odłożył mnie delikatnie na łóżko.
- Zostać z tobą?- Mówił cicho. W jego głosie od razu mogłam wyczuć troskę.
- Idź do mamy.
- Mogę zostać.
- Idź.- Otworzyłam oczy, wysilając się na lekki uśmiech. Napotkałam zielone tęczówki, które dokładnie analizowały każdy centymetr mojej twarzy. Wyglądam tak źle? Styles westchnął, podchodząc do łóżka. Ukucnął tuż przy mnie.
- Przynieść ci coś?- Pokręciłam głową.- Zostajemy tutaj na noc, czy chcesz wrócić do domu?
- Możemy zostać.- Mruknęłam i było to ostatnie, co powiedziałam. Wpełzłam pod pościel, wtulając policzek w poduszkę. Usłyszałam, jak Harry wychodzi. Cały pokój pachniał nim. Przekręciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit. Leżałam tak przez krótką chwilę, aby potem rozglądnąć się po sypialni. Nie była jakaś wyjątkowa, była prosta, ale Harry najwyraźniej lubi prostotę. Jakaś komoda, regał z książkami, szafa... Przeciętny pokój, przeciętnego człowieka. Choć nie wiem, czy stwierdzenie, że Harry jest przeciętny, jest dobre. Harry wcale nie jest przeciętny, wyróżnia się i to bardzo. Na jednej ze ścian wisiało kilka zdjęć, ale nie chciało mi się do nich podchodzić, a z łóżka nie widziałam za dobrze. Mimo, że ciekawość była ogromna, lenistwo i zmęczenie brały górę. Wtuliłam się w poduszkę i dość szybko zasnęłam.
Ze snu wyrwał mnie czyjś dotyk. Długie ramię oplatało mnie w talii. Rozglądnęłam się po pokoju, próbując zlokalizować, gdzie jestem i która może być godzina. W każdym razie było jeszcze ciemno, a ja poczułam jak duża dłoń wsuwa się pod moją koszulkę i zaczyna gładzić podbrzusze. Spięłam się, a głos ugrzązł mi w gardle. Chciałam krzyczeć, chciałam uciec, ale mnie kompletnie sparaliżowało. Nie mogłam się ruszyć, chociaż próbowałam z całych sił. Mężczyzna wstał, przekręcając moje bezwładne ciało na plecy, aby następnie usiąść na moich udach. Dlaczego do cholery nie mogę się ruszyć? Przez okropną ciemność nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Pomimo że mój wzrok zdążył się już poniekąd przyzwyczaić do takich warunków, ja nadal słyszałam tylko jego ciężki oddech. Zdjął moja koszulkę. Byłam jak lalka, bezwładna. Jedyne co mogłam, to płakać. Z moich oczu wydobywały się strużki łez, kiedy on zaczął całować moje obojczyki. Poczułam mocną woń alkoholu i włosy, które łaskotały moją skórę. Wcale nie były krótkie. Nie wiedziałam, na czym powinnam się skupić. Wręcz nie chciałam się na niczym skupiać. Zaciskałam powieki, czując usta na całym moim ciele i dłonie, które jeździły po moich udach. Ciężki, nierówny oddech. Poczułam przypływ energii. Zaczęłam się szarpać, chciałam uciec, kiedy on przyparł moje nadgarstki do poduszki. Nadal walczyłam, zaciskając zęby.
- Przestań się szarpać.- Ochrypły głos dotarł do moich uszu. Zamrugałam parę razy, aby zobaczyć nad sobą Harry'ego. Lampka nocna obok łóżka była zapalona. Siedział na moich kolanach, mocno trzymając moje nadgarstki. Zaprzestałam jakiejkolwiek walki, analizując jego twarz. Nie mógł, nie on... Zebrałam wszystkie siły, aby zepchnąć go z siebie. Zwlokłam się z łóżka, stając zdezorientowana na środku pokoju. Miałam wrażenie, ze patrzę na niego z równym przerażeniem, jak on na mnie.
- Harry?- Szepnęłam, nadal nie dowierzając. Poczułam łzy na policzkach. Brunet wstał, podchodząc do mnie. Chciał mnie dotknąć, ale w porę się odsunęłam.
- Chanel...
- Zaufałam ci!- Przerwałam mu.
- ...to był sen.- Dokończył, jakbym w ogóle się nie odezwała.
- Sen?
- Sen.- Kiwnął głową. Rozglądnęłam się, a potem spojrzałam na siebie. Byłam ubrana tak, jak zasnęłam i nic się nie zmieniło. Nikt nie pozbawił mnie koszulki. Rzeczywistość zaczęła mieszać mi się z fikcją. Sama nie wiedziałam, co było prawdą, a co tylko wymysłem mojej wyobraźni. Przerażało mnie, że znów miałam ten sam koszmar. Harry zapewne zauważył moje zdezorientowanie, bo powoli do mnie podszedł. Zachowywał się tak, jakbym była czymś, co można spłoszyć.
- Przyszedłem zobaczyć co z tobą. Siedziałem tutaj chwilę i zaczęłaś krzyczeć, a potem strasznie się szarpałaś. Próbowałem cię obudzić, a ty zaczęłaś mnie bić, odpychać, więc zwyczajnie cię unieruchomiłem. Nie chciałem zrobić nic złego.- Znalazł się tuż przede mną. Niepewnie chwycił moje ramiona, przyciągając mnie do siebie.- Wszystko w porządku?
- Po prostu realistyczny koszmar.- Westchnęłam, układając sobie to wszystko. Obudziłam się tylko połowicznie, dlatego to wyglądało tak, jakby to Harry próbował... Nie cierpię tego wszystkiego. Wolałabym nie mieć rodziców, niż przeżywać to wszystko.
- Idź spać.- Mruknął. Kiwnęłam głową i wróciłam do łóżka. Dość szybko udało mi się zasnąć. Pamiętam tylko, że Hazz czekał aż się uspokoję, a kiedy upewnił się, że śpię, wyszedł.
- Przestań się szarpać.- Ochrypły głos dotarł do moich uszu. Zamrugałam parę razy, aby zobaczyć nad sobą Harry'ego. Lampka nocna obok łóżka była zapalona. Siedział na moich kolanach, mocno trzymając moje nadgarstki. Zaprzestałam jakiejkolwiek walki, analizując jego twarz. Nie mógł, nie on... Zebrałam wszystkie siły, aby zepchnąć go z siebie. Zwlokłam się z łóżka, stając zdezorientowana na środku pokoju. Miałam wrażenie, ze patrzę na niego z równym przerażeniem, jak on na mnie.
- Harry?- Szepnęłam, nadal nie dowierzając. Poczułam łzy na policzkach. Brunet wstał, podchodząc do mnie. Chciał mnie dotknąć, ale w porę się odsunęłam.
- Chanel...
- Zaufałam ci!- Przerwałam mu.
- ...to był sen.- Dokończył, jakbym w ogóle się nie odezwała.
- Sen?
- Sen.- Kiwnął głową. Rozglądnęłam się, a potem spojrzałam na siebie. Byłam ubrana tak, jak zasnęłam i nic się nie zmieniło. Nikt nie pozbawił mnie koszulki. Rzeczywistość zaczęła mieszać mi się z fikcją. Sama nie wiedziałam, co było prawdą, a co tylko wymysłem mojej wyobraźni. Przerażało mnie, że znów miałam ten sam koszmar. Harry zapewne zauważył moje zdezorientowanie, bo powoli do mnie podszedł. Zachowywał się tak, jakbym była czymś, co można spłoszyć.
- Przyszedłem zobaczyć co z tobą. Siedziałem tutaj chwilę i zaczęłaś krzyczeć, a potem strasznie się szarpałaś. Próbowałem cię obudzić, a ty zaczęłaś mnie bić, odpychać, więc zwyczajnie cię unieruchomiłem. Nie chciałem zrobić nic złego.- Znalazł się tuż przede mną. Niepewnie chwycił moje ramiona, przyciągając mnie do siebie.- Wszystko w porządku?
- Po prostu realistyczny koszmar.- Westchnęłam, układając sobie to wszystko. Obudziłam się tylko połowicznie, dlatego to wyglądało tak, jakby to Harry próbował... Nie cierpię tego wszystkiego. Wolałabym nie mieć rodziców, niż przeżywać to wszystko.
- Idź spać.- Mruknął. Kiwnęłam głową i wróciłam do łóżka. Dość szybko udało mi się zasnąć. Pamiętam tylko, że Hazz czekał aż się uspokoję, a kiedy upewnił się, że śpię, wyszedł.
~§~
Tym razem nie obudził mnie okropny koszmar, tylko słońce, które padało prosto na moją twarz przez niezasłonięte okna. Przeciągnęłam się leniwie. Wbrew wszystkiemu dość dobrze się wyspałam. Już nie raz przeżywałam podobne sytuacje. Płacz i koszmary były na porządku dziennym przez pierwszy rok po mojej ucieczce. Zwlokłam się z łóżka i dostrzegłam moją torbę na jednej z komód. Świetnie. Wyciągnęłam z niej legginsy i koszulkę i szybko się w nie przebrałam. Poczesałam też rozczochrane włosy, przeglądając się w dużym lustrze, wiszącym na szafie. W domu było dość cicho, dlatego mogłam przypuszczać, że wszyscy jeszcze śpią. Podeszłam do drzwi, które znajdowały się w pokoju i, tak jak myślałam, prowadziły one do łazienki. Przemyłam twarz, umyłam zęby i zrobiłam makijaż. Wróciłam do sypialni, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Rozglądnęłam się, dostrzegając zdjęcia na ścianie. Kompletnie o nich zapomniałam. Zaczęłam dokładnie analizować każdy obrazek i z kolejnymi mijającymi sekundami, byłam coraz bardziej zdezorientowana. Pierwsze zdjęcie przedstawiało Harry'ego i jego siostrę. Był ubrany normalnie, co lekko mnie zdziwiło, ale przecież nie zawsze musiał wyglądać tak, jak zastałam go ja. Na kolejnym był małym szkrabem, na następnym pozował z mamą. Na żadnym nie miał tych ogromnych okularów, których się pozbyłam. Najbardziej zdziwiło mnie ostatnie zdjęcie. Wydawało się robione całkiem niedawno. Było z jakiejś imprezy, najprawdopodobniej dwudziestych urodzin Hazzy, ponieważ dostrzegłam w tle jakiś głupkowaty plakat, na którym było wymalowane duże "Happy 20th Birthday". Rozpoznałam tam bruneta, ponieważ był w samym środku dość sporego tłumu. Ubrany w czarne rurki, szary t-shirt i narzuconą na niego fioletową koszulę w kratę. Kręcone włosy zaczesał do tyłu i szeroko się uśmiechał, trzymając w ręku butelkę piwa, a na plecach wisiała mu jego była już dziewczyna. Cholera, on tak wyglądał jeszcze, kiedy z nią był? On tak w ogóle wyglądał?! Ale dlaczego ja zastałam go jako kompletnego nieudacznika, proszącego o pomoc w byciu męskim? Analizowałam każdą twarz, nie dowierzając. Okłamał mnie? Ale po co miałby to robić? Choć wyjaśniałoby to, że ani jego mama, ani siostra nie zostały w szoku, kiedy zobaczyły go 'odmienionego' przeze mnie. Zatrzymał wzrok na jednej z osób. Znałam go. Brunet o słodkim uśmiechu, którego głowa wystawała na drugim planie. Jak on miał? Na 'L'! Lucas? Nie, to do niego nie pasuje. Luke? Nie, to jak Lucas. L... Lo... Louis! Bingo! Znajomy Nialla! Ale co on robi na imprezie Stylesa? I dlaczego gdzieś z samego tyłu widzę farbowaną blond czuprynę, którą rozpoznam wszędzie? Co tu się, do cholery, dzieje?!
Rada pięćdziesiąt: Podejmuj decyzje, których nie będziesz żałował. A kiedy zrobisz już coś głupiego, przyznaj się od razu, ponieważ prawda przekazana przez inną osobę, albo odkryta samemu, boli bardziej.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Rada #49
Siedziałam przy stole, grzebiąc widelcem w jedzeniu. Było pyszne i nie śmiałabym stwierdzić inaczej, ale moje odczucia całkowicie odebrały mi apetyt. Nie to, że nie polubiłam rodziny Harry'ego, ani nie to, że oni nie polubili mnie, ale po prostu... byli szczęśliwi. To strasznie mnie raniło. I tak było zawsze, kiedy odwiedzałam czyjąś rodzinkę. Zdążyłam się przyzwyczaić, ale męczyło mnie jeszcze coś. Przyjechałam tu, aby poznać reakcję Anne, bo tak kazała się nazywać- po imieniu, na przemianę wizualną Hazzy. Nic takiego nie nastąpiło. Zachowywała się tak, jakby Harry od zawsze był przystojny. To samo z jego siostrą. Wszystko wydało się dziwne i wszystko potęgowało moje przygnębienie.
Przysłuchiwałam się zawziętej rozmowie Gemmy i mojego "chłopaka", który zajmował miejsce tuż obok mnie. Nie skupiałam się na tym, o czym mówili, ale na sobie. Jedzeniu, myślach i przeszłości.
- Wszystko w porządku, Chanel? Nie smakuje ci?- Odezwał się Styles, wyrywając mnie z mojego świata. Potrząsnęłam niezauważenie głową i spojrzałam po twarzach wszystkich osób przy stole.
- Jest pyszne...- Posłałam uśmiech do Anne.- ale nie czuję się zbyt dobrze.- Skłamałam.
- Co ci jest? Głowa cię boli? Może jesteś chora, masz gorączkę?- Brunet porzucił sztućce i zaczął dotykać mojej twarzy, aby sprawdzić czy nie jestem rozpalona. Spojrzałam na niego jak na idiotę, co wywołało cichy chichot Gemmy.
- Dać ci jakieś leki?- Anne już wstawała od stołu, ale szybko ją powstrzymałam.- Nie, nic mnie nie boli, ale chyba mam zły dzień.
- Stres.- Stwierdził Harry, a ja uderzyłam go w ramię, sprawiając, że pisnął.
- Nie stresuję się!- Fuknęłam i wróciłam do jedzenia swojego obiadu. Wszyscy zrobili to samo, a rodzina Stylesów od razu znalazła kolejny temat. Dziękuję tylko za to, że nie jestem nim ja, ani ja i Harry. Mama Hazzy nie pytała o to, czy jesteśmy ze sobą, za co bardzo jej dziękuję.
Po skończonym posiłku Anne zaproponowała herbatę, natomiast Lokaty i jego siostra poszli rozwalić się na kanapie w salonie. Zostałam tylko ja i brunetka.
- Pomóc?- Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- Nie trzeba idź do Harry'ego.
- Jednak pomogę.- Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. Razem sprzątanie poszło nam o wiele szybciej. Styles mógł trochę ruszyć głową i pomóc swojej mamie, a nie mieć wszystko w głębokim poważaniu. Gdybym ja miała tak opiekuńczą i przyjazną mamę, zrobiłabym dla niej wszystko. Swoją drogą, nie było z nami ojca Hazzy, a ja nie miałam odwagi zapytać. Nigdy o nim nie wspominał. Głupio by było, gdybym coś wypaliła, a on by na przykład nie żył.
Razem z Anne dołączyłyśmy do rodzeństwa, zasiadając w salonie. Miałam ze sobą kubek świetnej herbaty i wsadziłam swoje cztery litery na miejsce obok Loczka. Jego mama usiadła w fotelu naprzeciwko, a Gemma miała gdzieś cały świat i po prostu rozwaliła się na kanapie z dłonią na brzuchu.
- W życiu się tak nie najadłam.- Mruknęła.
- Ja też.- Harry jej zawtórował i rozwalił się, jak jego siostra.- Chanel nie chce mi gotować.- Wytknął język.
- Zachowuj się.- Klepnęłam go w nogę, upijając herbatę. Wywrócił na mnie oczami. Rozmawiali jeszcze długo, a ja miałam swój indywidualny świat. Starałam się pozbyć wszystkich wspomnień, które zaczęły do mnie powracać, aby móc normalnie porozmawiać z Harrym, Anne i Gemmą, ale tego wszystkiego było zbyt dużo. Kolejne minuty leciały bardzo szybko, a moja głowa przypominała sobie coraz to nowsze sytuacje z mojego dzieciństwa. Nie wiem, ile razy zacisnęłam szczękę, żeby tylko się nie rozpłakać. Czułam jak moje oczy stają się zeszklone. Dziękowałam Bogu, że Hazz jest zbyt zajęty rozmową, aby móc to wszystko zauważyć. Kiedy już nie wytrzymywałam, szłam do łazienki. Siedziałam tam kilka minut, patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Kilka razy postanowiłam się wypłakać, mając złudną nadzieję, że po tym mi wszystko przejdzie. Zmywałam rozmazany makijaż, przemywałam twarzy i nakładałam nowy dla niepoznaki. Potem wracałam do towarzystwa, aby nowe wspomnienia zapełniły moją głowę, aby znów mnie przytłoczyły i potem szłam do łazienki. Błędne koło.
Teraz znów siedziałam na kanapie, słuchając, jak wszyscy wspominają, kiedy to Harry postanowił się wyprowadzić i jak bardzo tęskni za nim jego mama. Za mną nikt nie tęsknił...
- Jest już późno.- Brunet podniósł swój tyłek z kanapy, patrząc na mnie.- Chyba najwyższa pora wracać do domu, prawda?
- Zostańcie, przecież mamy dużo miejsca.- Anne od razu znalazła się obok niego.
- Nie, to nie jest zbyt dobry pomysł, mamo. Chanel chyba naprawdę złapała jakąś chorobę.- Wyglądam aż tak źle? Chłopak wyciągnął do mnie rękę, pomagając wstać.
- Tym bardziej nie powinieneś jej ciągnąc taki kawał drogi.
- Mamo...- Westchnął.
- Tak rzadko przyjeżdżasz, stęskniłam się.- Powtórzyła już któryś raz z kolei. Mój żołądek się ścisnął. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, cokolwiek, aby tylko wyrzucić z siebie te wszystkie emocje. Znów się wyłączyłam, przypominając sobie, jak pakowałam swoje rzeczy. Dokładnie pamiętał, kiedy do starej walizki wrzucałam brudne ubrania. Pamiętam, jak po cichutku wyszłam z domu, a gdy już wsiadałam do samochodu, usłyszałam krzyk ojca. Pamiętam, jak mnie prześladował. Pamiętam, jak po kilku latach spotkałam go na ulicy. Wszystko pamiętam.
Zacisnęłam powieki, a łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Teraz każdy zauważył, a ja chciałam uciec. Wyrwałam się z uścisku Harry'ego, aby pobiec do łazienki. Wpadłam do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o drewnianą powierzchnię, pozwalając, aby łzy wraz z emocjami opuszczały moje ciało. Już widzieli, więc nawet nie starałam się być cicho. Nie zabrałam torebki, a tam był mój telefon. Chciałam zadzwonić do Nialla. To on zawsze był ze mną w tych momentach, a teraz go nie ma. Czułam się okropnie ze świadomością, że miałam takich rodziców. Ciągle czułam łapy ojca, ciągle słyszałam krzyk matki. To wszystko siedziało w mojej głowie, doprowadzając mnie do takiego stanu. Dodatkowo narobiłam Harry'emu wstydu. Pewnie teraz siedzi na dole i zastanawia się, co mi jest. Pewnie się obwinia, a to wszystko przeze mnie.
Kolejna dawka łez spłynęła po moich policzkach, zabierając ze sobą cały mój makijaż. Podciągnęłam kolana pod brodę, chowając w nich twarz. Szloch opuścił moje ciało, roznosząc się po łazience. Usłyszałam kroki, a potem ktoś stanął przy drzwiach. Zapukał.
- Chanlie, jesteś tam?- Nie odpowiedziałam, skuliłam się jeszcze bardziej.- Proszę, otwórz drzwi.- Nie miałam siły, aby się kłócić. Powoli wstałam, uprzednio pozbywając się niewygodnych szpilek. Powoli przekręciłam zamek, a drzwi gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadł Hazz, od razu przyciągając mnie do siebie. Nie protestowałam. Wtuliłam się w jego ciało, słysząc, jak z powrotem zamyka nas w łazience. Podniósł mnie, siadając na płytkach. Oparł się o ścianę, oplatając moje ciało ramionami. Siedział ze mną w ciszy, czekając, aż w jakimś stopniu się uspokoję.
- Co się stało?- Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.- Możesz mi zaufać, Chanie.- Pociągnęłam nosem, odsuwając się lekko.
- Zaczęło się, kiedy miałam kilka lat. Tata przychodził do mnie codziennie, rozbierał się i kładł razem ze mną.- Zacisnęłam powieki i szczękę, aby powstrzymać łzy. Czułam, jak wszystkie mięśnie Harry'ego się napięły.- Bałam się komukolwiek powiedzieć, bo tata wmówił mi, że mnie odda do domu dziecka, kiedy komuś się wygadam. Byłam mała, więc mu uwierzyłam, ale kiedy już podrosłam, a on nie przestawał... wtedy powiedziałam mamie. Miała to wszystko gdzieś, dla niej ważniejszy był alkohol. Oboje pili, a nam powoli brakowało pieniędzy. A tata nadal nie przestawał. Nie potrafiłam się mu przeciwstawić, bo wylądowałabym na ulicy. Bez niczego, bez żadnych środków do życia. Z pracy jako głupia kelnerka, nie dałabym rady żyć samodzielnie, a nigdzie indziej by mnie nie przyjęli.- Ściszyłam głos i oparłam głowę o ramię bruneta.- Chodziłam już do liceum i poznałam chłopaka. Wiedział tylko, że moi rodzice są alkoholikami. Nie powiedziałam mu o tym, co robi mi mój tata. Postanowił mi pomóc i mnie przygarnął. Mieszkał z rodzicami na drugim końcu miasta. Przyjechał ze mną pod dom, spakowałam rzeczy i pojechałam. Mieszkałam z nim kilka miesięcy, a mój tata nas znalazł. Nachodził mnie, groził mi. Ja nie potrafiłam powiadomić policji. W końcu postanowiłam powiedzieć chłopakowi o tym wszystkim. Wyrzucił mnie, twierdząc, że to ohydne, że pieprzył się ze mną, kiedy ja robiłam to z własnym ojcem.- Nie wytrzymałam i zalałam się kolejną dawką łez, jednak starałam się kontynuować.- Wylądowałam na ulicy, mieszkałam z bezdomnymi przez kilka tygodni, aż znalazłam pracę jako tancerka. Zaczęłam zarabiać i w końcu było mnie stać na własne mieszkanie, a nawet wyprowadzkę. Przeprowadziłam się do Londynu, gdzie znów znalazłam pracę jako tancerka w klubie. Wynajmowałam mieszkanie, zaczęłam naukę w nowej szkole, gdzie poznałam Nialla. Chciałam zapomnieć o przeszłości, ale to wszystko zawsze do mnie wraca, Harry. Ciągle czuję jego łapy na swoim ciele, ciągle żyje w świadomości, że ani on, ani ten chłopak nigdy nie kochał mnie. Oni obaj kochali tylko moje ciało, nie liczyli się ze mną. Dlaczego inni mogli mieć świetne rodziny, kochającą mamę i tatę, a ja od małego byłam skazana na niego. On mnie molestował, dotykał... Wszędzie czuję jego dotyk. Budziłam się nocami, bo miałam wrażenie, że kładzie się za mną. Dlatego tak bardzo nienawidzę, kiedy ktoś wchodzi mi do łóżka. Nie chodziło o to, że wtedy zrobiłeś coś złego, ja po prostu...
- Spokojnie.- Szepnął, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Pozwolił, abym płakała w jego koszulę i moczyła ją swoimi łzami, brudząc przy tym makijażem.
Przysłuchiwałam się zawziętej rozmowie Gemmy i mojego "chłopaka", który zajmował miejsce tuż obok mnie. Nie skupiałam się na tym, o czym mówili, ale na sobie. Jedzeniu, myślach i przeszłości.
- Wszystko w porządku, Chanel? Nie smakuje ci?- Odezwał się Styles, wyrywając mnie z mojego świata. Potrząsnęłam niezauważenie głową i spojrzałam po twarzach wszystkich osób przy stole.
- Jest pyszne...- Posłałam uśmiech do Anne.- ale nie czuję się zbyt dobrze.- Skłamałam.
- Co ci jest? Głowa cię boli? Może jesteś chora, masz gorączkę?- Brunet porzucił sztućce i zaczął dotykać mojej twarzy, aby sprawdzić czy nie jestem rozpalona. Spojrzałam na niego jak na idiotę, co wywołało cichy chichot Gemmy.
- Dać ci jakieś leki?- Anne już wstawała od stołu, ale szybko ją powstrzymałam.- Nie, nic mnie nie boli, ale chyba mam zły dzień.
- Stres.- Stwierdził Harry, a ja uderzyłam go w ramię, sprawiając, że pisnął.
- Nie stresuję się!- Fuknęłam i wróciłam do jedzenia swojego obiadu. Wszyscy zrobili to samo, a rodzina Stylesów od razu znalazła kolejny temat. Dziękuję tylko za to, że nie jestem nim ja, ani ja i Harry. Mama Hazzy nie pytała o to, czy jesteśmy ze sobą, za co bardzo jej dziękuję.
Po skończonym posiłku Anne zaproponowała herbatę, natomiast Lokaty i jego siostra poszli rozwalić się na kanapie w salonie. Zostałam tylko ja i brunetka.
- Pomóc?- Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- Nie trzeba idź do Harry'ego.
- Jednak pomogę.- Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. Razem sprzątanie poszło nam o wiele szybciej. Styles mógł trochę ruszyć głową i pomóc swojej mamie, a nie mieć wszystko w głębokim poważaniu. Gdybym ja miała tak opiekuńczą i przyjazną mamę, zrobiłabym dla niej wszystko. Swoją drogą, nie było z nami ojca Hazzy, a ja nie miałam odwagi zapytać. Nigdy o nim nie wspominał. Głupio by było, gdybym coś wypaliła, a on by na przykład nie żył.
Razem z Anne dołączyłyśmy do rodzeństwa, zasiadając w salonie. Miałam ze sobą kubek świetnej herbaty i wsadziłam swoje cztery litery na miejsce obok Loczka. Jego mama usiadła w fotelu naprzeciwko, a Gemma miała gdzieś cały świat i po prostu rozwaliła się na kanapie z dłonią na brzuchu.
- W życiu się tak nie najadłam.- Mruknęła.
- Ja też.- Harry jej zawtórował i rozwalił się, jak jego siostra.- Chanel nie chce mi gotować.- Wytknął język.
- Zachowuj się.- Klepnęłam go w nogę, upijając herbatę. Wywrócił na mnie oczami. Rozmawiali jeszcze długo, a ja miałam swój indywidualny świat. Starałam się pozbyć wszystkich wspomnień, które zaczęły do mnie powracać, aby móc normalnie porozmawiać z Harrym, Anne i Gemmą, ale tego wszystkiego było zbyt dużo. Kolejne minuty leciały bardzo szybko, a moja głowa przypominała sobie coraz to nowsze sytuacje z mojego dzieciństwa. Nie wiem, ile razy zacisnęłam szczękę, żeby tylko się nie rozpłakać. Czułam jak moje oczy stają się zeszklone. Dziękowałam Bogu, że Hazz jest zbyt zajęty rozmową, aby móc to wszystko zauważyć. Kiedy już nie wytrzymywałam, szłam do łazienki. Siedziałam tam kilka minut, patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Kilka razy postanowiłam się wypłakać, mając złudną nadzieję, że po tym mi wszystko przejdzie. Zmywałam rozmazany makijaż, przemywałam twarzy i nakładałam nowy dla niepoznaki. Potem wracałam do towarzystwa, aby nowe wspomnienia zapełniły moją głowę, aby znów mnie przytłoczyły i potem szłam do łazienki. Błędne koło.
Teraz znów siedziałam na kanapie, słuchając, jak wszyscy wspominają, kiedy to Harry postanowił się wyprowadzić i jak bardzo tęskni za nim jego mama. Za mną nikt nie tęsknił...
- Jest już późno.- Brunet podniósł swój tyłek z kanapy, patrząc na mnie.- Chyba najwyższa pora wracać do domu, prawda?
- Zostańcie, przecież mamy dużo miejsca.- Anne od razu znalazła się obok niego.
- Nie, to nie jest zbyt dobry pomysł, mamo. Chanel chyba naprawdę złapała jakąś chorobę.- Wyglądam aż tak źle? Chłopak wyciągnął do mnie rękę, pomagając wstać.
- Tym bardziej nie powinieneś jej ciągnąc taki kawał drogi.
- Mamo...- Westchnął.
- Tak rzadko przyjeżdżasz, stęskniłam się.- Powtórzyła już któryś raz z kolei. Mój żołądek się ścisnął. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, cokolwiek, aby tylko wyrzucić z siebie te wszystkie emocje. Znów się wyłączyłam, przypominając sobie, jak pakowałam swoje rzeczy. Dokładnie pamiętał, kiedy do starej walizki wrzucałam brudne ubrania. Pamiętam, jak po cichutku wyszłam z domu, a gdy już wsiadałam do samochodu, usłyszałam krzyk ojca. Pamiętam, jak mnie prześladował. Pamiętam, jak po kilku latach spotkałam go na ulicy. Wszystko pamiętam.
Zacisnęłam powieki, a łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Teraz każdy zauważył, a ja chciałam uciec. Wyrwałam się z uścisku Harry'ego, aby pobiec do łazienki. Wpadłam do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o drewnianą powierzchnię, pozwalając, aby łzy wraz z emocjami opuszczały moje ciało. Już widzieli, więc nawet nie starałam się być cicho. Nie zabrałam torebki, a tam był mój telefon. Chciałam zadzwonić do Nialla. To on zawsze był ze mną w tych momentach, a teraz go nie ma. Czułam się okropnie ze świadomością, że miałam takich rodziców. Ciągle czułam łapy ojca, ciągle słyszałam krzyk matki. To wszystko siedziało w mojej głowie, doprowadzając mnie do takiego stanu. Dodatkowo narobiłam Harry'emu wstydu. Pewnie teraz siedzi na dole i zastanawia się, co mi jest. Pewnie się obwinia, a to wszystko przeze mnie.
Kolejna dawka łez spłynęła po moich policzkach, zabierając ze sobą cały mój makijaż. Podciągnęłam kolana pod brodę, chowając w nich twarz. Szloch opuścił moje ciało, roznosząc się po łazience. Usłyszałam kroki, a potem ktoś stanął przy drzwiach. Zapukał.
- Chanlie, jesteś tam?- Nie odpowiedziałam, skuliłam się jeszcze bardziej.- Proszę, otwórz drzwi.- Nie miałam siły, aby się kłócić. Powoli wstałam, uprzednio pozbywając się niewygodnych szpilek. Powoli przekręciłam zamek, a drzwi gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadł Hazz, od razu przyciągając mnie do siebie. Nie protestowałam. Wtuliłam się w jego ciało, słysząc, jak z powrotem zamyka nas w łazience. Podniósł mnie, siadając na płytkach. Oparł się o ścianę, oplatając moje ciało ramionami. Siedział ze mną w ciszy, czekając, aż w jakimś stopniu się uspokoję.
- Co się stało?- Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.- Możesz mi zaufać, Chanie.- Pociągnęłam nosem, odsuwając się lekko.
- Zaczęło się, kiedy miałam kilka lat. Tata przychodził do mnie codziennie, rozbierał się i kładł razem ze mną.- Zacisnęłam powieki i szczękę, aby powstrzymać łzy. Czułam, jak wszystkie mięśnie Harry'ego się napięły.- Bałam się komukolwiek powiedzieć, bo tata wmówił mi, że mnie odda do domu dziecka, kiedy komuś się wygadam. Byłam mała, więc mu uwierzyłam, ale kiedy już podrosłam, a on nie przestawał... wtedy powiedziałam mamie. Miała to wszystko gdzieś, dla niej ważniejszy był alkohol. Oboje pili, a nam powoli brakowało pieniędzy. A tata nadal nie przestawał. Nie potrafiłam się mu przeciwstawić, bo wylądowałabym na ulicy. Bez niczego, bez żadnych środków do życia. Z pracy jako głupia kelnerka, nie dałabym rady żyć samodzielnie, a nigdzie indziej by mnie nie przyjęli.- Ściszyłam głos i oparłam głowę o ramię bruneta.- Chodziłam już do liceum i poznałam chłopaka. Wiedział tylko, że moi rodzice są alkoholikami. Nie powiedziałam mu o tym, co robi mi mój tata. Postanowił mi pomóc i mnie przygarnął. Mieszkał z rodzicami na drugim końcu miasta. Przyjechał ze mną pod dom, spakowałam rzeczy i pojechałam. Mieszkałam z nim kilka miesięcy, a mój tata nas znalazł. Nachodził mnie, groził mi. Ja nie potrafiłam powiadomić policji. W końcu postanowiłam powiedzieć chłopakowi o tym wszystkim. Wyrzucił mnie, twierdząc, że to ohydne, że pieprzył się ze mną, kiedy ja robiłam to z własnym ojcem.- Nie wytrzymałam i zalałam się kolejną dawką łez, jednak starałam się kontynuować.- Wylądowałam na ulicy, mieszkałam z bezdomnymi przez kilka tygodni, aż znalazłam pracę jako tancerka. Zaczęłam zarabiać i w końcu było mnie stać na własne mieszkanie, a nawet wyprowadzkę. Przeprowadziłam się do Londynu, gdzie znów znalazłam pracę jako tancerka w klubie. Wynajmowałam mieszkanie, zaczęłam naukę w nowej szkole, gdzie poznałam Nialla. Chciałam zapomnieć o przeszłości, ale to wszystko zawsze do mnie wraca, Harry. Ciągle czuję jego łapy na swoim ciele, ciągle żyje w świadomości, że ani on, ani ten chłopak nigdy nie kochał mnie. Oni obaj kochali tylko moje ciało, nie liczyli się ze mną. Dlaczego inni mogli mieć świetne rodziny, kochającą mamę i tatę, a ja od małego byłam skazana na niego. On mnie molestował, dotykał... Wszędzie czuję jego dotyk. Budziłam się nocami, bo miałam wrażenie, że kładzie się za mną. Dlatego tak bardzo nienawidzę, kiedy ktoś wchodzi mi do łóżka. Nie chodziło o to, że wtedy zrobiłeś coś złego, ja po prostu...
- Spokojnie.- Szepnął, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Pozwolił, abym płakała w jego koszulę i moczyła ją swoimi łzami, brudząc przy tym makijażem.
Rada czterdzieści dziewięć: Nie zapominaj. Pamiętaj, aby wyciągnąć wnioski, ale żyj dalej.
środa, 8 kwietnia 2015
Rada #48
Siedziałam właśnie w kuchni, popijając świeżą kawę, jaką zrobił mi Niall, zanim wyszedł. Miał kilka spraw do załatwienia. Może i żyje na koszt rodziców, ale jest facetem, który ma więcej zajęć, niż nie jeden biznesman. Zaczynam go podejrzewać o to, że zaczął pracować i nie chce się przyznać. Zapewne wróci dość późno, jak zawsze.
Przeglądałam coś w telefonie, zastanawiając się nad zajęciem na dzisiaj. Nie byłam zbyt wyspana, więc energią raczej nie tryskałam, ale siedzieć na dupsku też nie chcę.
- Chanel! Chaaanel!- Usłyszałam z góry. Potem dotarły do mnie kroki na schodach. Harry wpadł do kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy. Podniosłam jedną brew, kiedy usiadł naprzeciwko i bezkarnie pociągnął łyk mojej kawy.
- Słucham, w czym mogę panu pomóc?
- Nie żartuj teraz.- Fuknął.- Jadę do rodziców.
- Rodziców?- Powiedziałam bardziej do siebie. Harry jedzie odwiedzić rodzinę. Zapewne ma świetną mamę i jeszcze lepszego ojca, z którymi uwielbia spędzać czas.
- Tak.- Uśmiechnął się, co wymuszenie odwzajemniłam.- Dzwoniła moja mama i zaprosiła mnie na obiad. Pomyślałem, że czemu nie?
- A co ja mam z tym wspólnego?- Zdziwiłam się.- Chcesz, żebym cię zawiozła czy przyjechała po ciebie?
- Bardziej liczyłem, że pojedziesz tam ze mną.
- Co?- Niemal zakrztusiłam się własną śliną.- O nie, nie, nie.
- Oj, no weź! Moja mama jest naprawdę miła i sądzę, że ją polubisz. Poza tym Nialla nie ma, a ty chyba nie chcesz tu siedzieć sama.
- Nie, Harry.
- Chcesz rozczarować moją mamę?- Zrobił minę zbitego szczeniaka. Jezu, czemu on jest tak uroczy? Te duże, zielone oczy, wywiercały we mnie dziurę, a w policzkach pojawiały małe dołeczki.
- Rozczarować?
- No bo zapytałem się, czy mogę z kimś przyjechać, a mama od razu się zgodziła i teraz pewnie siedzi w kuchni z moją siostrą i zastanawia się, jak masz na imię, ile masz lat, jak wyglądasz. Strasznie się ucieszyła, a ty chcesz mi powiedzieć, że nie jedziesz?- Wpatrywałam się w niego jak w ostateniego debila. Jak bardzo trzeba mieć niepokolei w głowie, żeby zapraszać na spotkanie z rodzicami osobę, która przygarnęła cię, bo znalazła pijanego gdzieś za klubem, a potem dodatkowo stała się osobistym nauczycielem bycia facetem i udaje twoją dziewczynę, odstraszając nachalny tabun dziewczyn? Harry jest nienormalny! Choć jestem ciekawa reakcji jego mamy, ponieważ zapewne ostatni raz go widziała, kiedy był tym lalusiowatym Hazzą. Chciałabym zobaczyć jej minę, kiedy zobaczy dorosłego, pociągającego mężczyznę.
- Chanlie!- Jęknął, kładąc głowę na stole.- Ładnie proszę!
- A co powiesz mamie? 'Hej, to jest tancerka klubu nocnego, która tymczasowo udaje moją dziewczynę'?
- Nie!- Pokazał mi język.- 'Hej mamo, to Chanel. Mieszkamy razem i jest moją dziewczyną.'
- Chcesz to ciągnąć przy matce?
- A czemu nie?
- Chcesz ją okłamać?- Zdziwiłam się.
- To nie będzie kłamstwo, ponieważ na razie ty jesteś moją dziewczyną.- Uśmiechnął się głupio.- Nie daj się prosić. Jeżeli chcesz, to przedstawiam cię jako przyjaciółkę, tylko jedź ze mną!
- Nie wiem.- Mruknęłam, dopijając resztkę kawy. Naprawdę jestem ciekawa krewnych Harry'ego, ale myślę, że będę czuła się dziwnie w ich towarzystwie i ze świadomością, jaka jest moja rodzina. Nigdy nie cierpiałam poznawać rodziców znajomych, bo zawsze towarzyszyło mi to samo- zazdrość i smutek.
- Kupię ci pizze.
- Teraz mnie chcesz przekupić, Styles?- Skrzyżowałam ręce na piersi, podnosząc jedną brew.
- Ostro się targujesz.- Stwierdził.
- Ja się w ogóle nie targuję!
- W takim razie... Sprzedane!- Krzyknął radośnie.- Za ile będziesz gotowa?- Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.
- Piętnaście minut.- Rzuciłam, wstając. Włożyłam kubek do zmywarki i poszłam do swojej sypialni, gdzie stanęłam przed szafą. Muszę pokazać się z dobrej strony, dlatego moje typowe ciuchy odpadają.
Przeszukałam wszystko i zorientowałam się, że nie mam niczego, co pasowałoby na taką okazję. Fuknęłam poirytowana, aż uświadomiłam sobie, że przecież robiłam zakupy z Harrym. Znalazłam torebkę z tymi ubraniami oraz pudełko z butami. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do wyboru miałam bordową sukienkę lub czarną skórzaną spódnicę i białą koszulę. To drugie jakoś bardziej przypadło mi do gustu, dlatego też postanowiłam to założyć.
Weszłam do łazienki, uprzednio prasując koszulę. Prysznic brałam półtorej godziny temu, więc teraz nie było to konieczne. Ubrałam wybrane ciuchy. Bluzkę włożyłam do spódnicy, która sięgała mi nad kolano. Pierwsze guziki koszuli rozpięłam i zrobiłam makijaż delikatniejszy, niż robię zazwyczaj. Włosy porządnie rozczesałam i podkręciłam ich końce. Gotowa wyszłam z łazienki i znalazłam sporą torebkę. Wrzuciłam do niej kosmetyczkę, a także legginsy, koszulkę Lokatego i bieliznę w razie, jakby Harry postanowił zostać tam na noc, co jest całkiem możliwe, a także jakby po prostu było mi niewygodnie. Zabrałam jeszcze portfel i telefon. Zanim zeszłam, wyciągnęłam nowiutkie czarne szpilki i założyłam je na stopy. Przeglądnęłam się w lustrze. Brakowało mi biżuterii, dlatego postawiłam na delikatny, złoty łańcuszek i kolczyki. Nie chciałam, żeby rzucały się w oczy, a czułam się lepiej ze świadomością, że są. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu, chociaż to raczej nie był mój styl. Jednak chodzi o to, aby zrobić dobre wrażenie na rodzicach Hazzy. Przerzuciłam torbę przez ramię i szybko zeszłam na dół. Styles stał przy drzwiach, przeskakując z nogi na nogę.
- Dziesięć minut spóźnienia.- Pokazałam mu język, wymijając go w drzwiach. Wyszedł zaraz za mną, zakluczając dom. Oboje wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
~§~
Droga mijała mi zdecydowanie za szybko, a z każdym pokonanym kilometrem, coraz bardziej żałowałam swojej decyzji. To był okropny pomysł, aby z nim jechać. Jeden z moich najgorszych!
- Daleko jeszcze?- Zapytałam, rzucając krótkie spojrzenie na bruneta.
- Już prawie jesteśmy.- Skrzywiłam się i przeglądnęłam w lusterku, po raz kolejny. Westchnęłam i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Wyglądasz pięknie i na pewno cię polubią, nie wiem, czym się denerwujesz.- Mruknął Styles i zaczął zwalniać, co znaczyło, że dojechaliśmy. Zaparkował na podjeździe jednego z dość sporych domów, gasząc silnik. W drzwiach zobaczyłam dwie kobiety, które uważnie się nam przyglądały. Oczywiście miałam wrażenie, że to na mnie skupiają całą uwagę. Harry wysiadł, a po chwili otwierał mi drzwi. Pomógł mi w wygramoleniu się z pojazdu i na szczęście zasłaniał mnie. Poprawiłam swoją spódnicę i koszulę oraz włosy.
- Przestań już.- Skarcił mnie i położył dłoń na plecach, niemal pchając w kierunku domu. Wymusiłam na sobie uśmiech, chociaż mój wzrok na pewno mnie zdradzał. Z każdą sekundą byłam coraz bliżej i z każdą sekundą przeklinałam się coraz bardziej. Ostatecznie zatrzymałam się przed kobietami, które szeroko się uśmiechały. Harry podszedł do nich pierwszy i mocno przytulił każdą z nich. Ja w tym czasie stałam wryta w ziemię.
- Mamo, Gemma, a to jest Chanel.- Wyciągnął rękę w moją stroną, zachącając, abym podeszła bliżej. Nie denerwowałam się tak bardzo, kiedy poznałam rodziców Nialla, więc czemu teraz panikuje?!- Chanel, to moja mama Anne i siostra Gemma.
- Dzień dobry.- Ukłoniłam się.
- Jaka śliczna!- Pisnęła starsza i po kilku sekundach dusiła mnie w szczelnym uścisku. Odsunęła się dopiero, kiedy Harry ją o to poprosił, pod pretekstem, że mnie udusi.
- Świetnie!- Klasnęła siostra Hazzy.- Idziemy na obiad!
Rada czterdzieści osiem: Poznaj jej/jego rodzinę, bo mówi ona niesamowicie wiele o danej osobie.
Przeglądałam coś w telefonie, zastanawiając się nad zajęciem na dzisiaj. Nie byłam zbyt wyspana, więc energią raczej nie tryskałam, ale siedzieć na dupsku też nie chcę.
- Chanel! Chaaanel!- Usłyszałam z góry. Potem dotarły do mnie kroki na schodach. Harry wpadł do kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy. Podniosłam jedną brew, kiedy usiadł naprzeciwko i bezkarnie pociągnął łyk mojej kawy.
- Słucham, w czym mogę panu pomóc?
- Nie żartuj teraz.- Fuknął.- Jadę do rodziców.
- Rodziców?- Powiedziałam bardziej do siebie. Harry jedzie odwiedzić rodzinę. Zapewne ma świetną mamę i jeszcze lepszego ojca, z którymi uwielbia spędzać czas.
- Tak.- Uśmiechnął się, co wymuszenie odwzajemniłam.- Dzwoniła moja mama i zaprosiła mnie na obiad. Pomyślałem, że czemu nie?
- A co ja mam z tym wspólnego?- Zdziwiłam się.- Chcesz, żebym cię zawiozła czy przyjechała po ciebie?
- Bardziej liczyłem, że pojedziesz tam ze mną.
- Co?- Niemal zakrztusiłam się własną śliną.- O nie, nie, nie.
- Oj, no weź! Moja mama jest naprawdę miła i sądzę, że ją polubisz. Poza tym Nialla nie ma, a ty chyba nie chcesz tu siedzieć sama.
- Nie, Harry.
- Chcesz rozczarować moją mamę?- Zrobił minę zbitego szczeniaka. Jezu, czemu on jest tak uroczy? Te duże, zielone oczy, wywiercały we mnie dziurę, a w policzkach pojawiały małe dołeczki.
- Rozczarować?
- No bo zapytałem się, czy mogę z kimś przyjechać, a mama od razu się zgodziła i teraz pewnie siedzi w kuchni z moją siostrą i zastanawia się, jak masz na imię, ile masz lat, jak wyglądasz. Strasznie się ucieszyła, a ty chcesz mi powiedzieć, że nie jedziesz?- Wpatrywałam się w niego jak w ostateniego debila. Jak bardzo trzeba mieć niepokolei w głowie, żeby zapraszać na spotkanie z rodzicami osobę, która przygarnęła cię, bo znalazła pijanego gdzieś za klubem, a potem dodatkowo stała się osobistym nauczycielem bycia facetem i udaje twoją dziewczynę, odstraszając nachalny tabun dziewczyn? Harry jest nienormalny! Choć jestem ciekawa reakcji jego mamy, ponieważ zapewne ostatni raz go widziała, kiedy był tym lalusiowatym Hazzą. Chciałabym zobaczyć jej minę, kiedy zobaczy dorosłego, pociągającego mężczyznę.
- Chanlie!- Jęknął, kładąc głowę na stole.- Ładnie proszę!
- A co powiesz mamie? 'Hej, to jest tancerka klubu nocnego, która tymczasowo udaje moją dziewczynę'?
- Nie!- Pokazał mi język.- 'Hej mamo, to Chanel. Mieszkamy razem i jest moją dziewczyną.'
- Chcesz to ciągnąć przy matce?
- A czemu nie?
- Chcesz ją okłamać?- Zdziwiłam się.
- To nie będzie kłamstwo, ponieważ na razie ty jesteś moją dziewczyną.- Uśmiechnął się głupio.- Nie daj się prosić. Jeżeli chcesz, to przedstawiam cię jako przyjaciółkę, tylko jedź ze mną!
- Nie wiem.- Mruknęłam, dopijając resztkę kawy. Naprawdę jestem ciekawa krewnych Harry'ego, ale myślę, że będę czuła się dziwnie w ich towarzystwie i ze świadomością, jaka jest moja rodzina. Nigdy nie cierpiałam poznawać rodziców znajomych, bo zawsze towarzyszyło mi to samo- zazdrość i smutek.
- Kupię ci pizze.
- Teraz mnie chcesz przekupić, Styles?- Skrzyżowałam ręce na piersi, podnosząc jedną brew.
- Ostro się targujesz.- Stwierdził.
- Ja się w ogóle nie targuję!
- W takim razie... Sprzedane!- Krzyknął radośnie.- Za ile będziesz gotowa?- Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.
- Piętnaście minut.- Rzuciłam, wstając. Włożyłam kubek do zmywarki i poszłam do swojej sypialni, gdzie stanęłam przed szafą. Muszę pokazać się z dobrej strony, dlatego moje typowe ciuchy odpadają.
Przeszukałam wszystko i zorientowałam się, że nie mam niczego, co pasowałoby na taką okazję. Fuknęłam poirytowana, aż uświadomiłam sobie, że przecież robiłam zakupy z Harrym. Znalazłam torebkę z tymi ubraniami oraz pudełko z butami. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do wyboru miałam bordową sukienkę lub czarną skórzaną spódnicę i białą koszulę. To drugie jakoś bardziej przypadło mi do gustu, dlatego też postanowiłam to założyć.
Weszłam do łazienki, uprzednio prasując koszulę. Prysznic brałam półtorej godziny temu, więc teraz nie było to konieczne. Ubrałam wybrane ciuchy. Bluzkę włożyłam do spódnicy, która sięgała mi nad kolano. Pierwsze guziki koszuli rozpięłam i zrobiłam makijaż delikatniejszy, niż robię zazwyczaj. Włosy porządnie rozczesałam i podkręciłam ich końce. Gotowa wyszłam z łazienki i znalazłam sporą torebkę. Wrzuciłam do niej kosmetyczkę, a także legginsy, koszulkę Lokatego i bieliznę w razie, jakby Harry postanowił zostać tam na noc, co jest całkiem możliwe, a także jakby po prostu było mi niewygodnie. Zabrałam jeszcze portfel i telefon. Zanim zeszłam, wyciągnęłam nowiutkie czarne szpilki i założyłam je na stopy. Przeglądnęłam się w lustrze. Brakowało mi biżuterii, dlatego postawiłam na delikatny, złoty łańcuszek i kolczyki. Nie chciałam, żeby rzucały się w oczy, a czułam się lepiej ze świadomością, że są. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu, chociaż to raczej nie był mój styl. Jednak chodzi o to, aby zrobić dobre wrażenie na rodzicach Hazzy. Przerzuciłam torbę przez ramię i szybko zeszłam na dół. Styles stał przy drzwiach, przeskakując z nogi na nogę.
- Dziesięć minut spóźnienia.- Pokazałam mu język, wymijając go w drzwiach. Wyszedł zaraz za mną, zakluczając dom. Oboje wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
~§~
Droga mijała mi zdecydowanie za szybko, a z każdym pokonanym kilometrem, coraz bardziej żałowałam swojej decyzji. To był okropny pomysł, aby z nim jechać. Jeden z moich najgorszych!
- Daleko jeszcze?- Zapytałam, rzucając krótkie spojrzenie na bruneta.
- Już prawie jesteśmy.- Skrzywiłam się i przeglądnęłam w lusterku, po raz kolejny. Westchnęłam i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Wyglądasz pięknie i na pewno cię polubią, nie wiem, czym się denerwujesz.- Mruknął Styles i zaczął zwalniać, co znaczyło, że dojechaliśmy. Zaparkował na podjeździe jednego z dość sporych domów, gasząc silnik. W drzwiach zobaczyłam dwie kobiety, które uważnie się nam przyglądały. Oczywiście miałam wrażenie, że to na mnie skupiają całą uwagę. Harry wysiadł, a po chwili otwierał mi drzwi. Pomógł mi w wygramoleniu się z pojazdu i na szczęście zasłaniał mnie. Poprawiłam swoją spódnicę i koszulę oraz włosy.
- Przestań już.- Skarcił mnie i położył dłoń na plecach, niemal pchając w kierunku domu. Wymusiłam na sobie uśmiech, chociaż mój wzrok na pewno mnie zdradzał. Z każdą sekundą byłam coraz bliżej i z każdą sekundą przeklinałam się coraz bardziej. Ostatecznie zatrzymałam się przed kobietami, które szeroko się uśmiechały. Harry podszedł do nich pierwszy i mocno przytulił każdą z nich. Ja w tym czasie stałam wryta w ziemię.
- Mamo, Gemma, a to jest Chanel.- Wyciągnął rękę w moją stroną, zachącając, abym podeszła bliżej. Nie denerwowałam się tak bardzo, kiedy poznałam rodziców Nialla, więc czemu teraz panikuje?!- Chanel, to moja mama Anne i siostra Gemma.
- Dzień dobry.- Ukłoniłam się.
- Jaka śliczna!- Pisnęła starsza i po kilku sekundach dusiła mnie w szczelnym uścisku. Odsunęła się dopiero, kiedy Harry ją o to poprosił, pod pretekstem, że mnie udusi.
- Świetnie!- Klasnęła siostra Hazzy.- Idziemy na obiad!
Rada czterdzieści osiem: Poznaj jej/jego rodzinę, bo mówi ona niesamowicie wiele o danej osobie.
niedziela, 5 kwietnia 2015
Rada #47
Obudziłam się, czując, jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Nie spałam całą noc, ponieważ myślałam. Zastanawiałam się nad tym wszystkim, co dzieje się między mną a Harrym i nad relacją moją oraz Nialla. Musiałam to wszystko przeanalizować. Prawda jest taka, że moje dotychczasowe życie mi odpowiadało i nie chcę się wiązać, aby potem czuć się ograniczona. Nie wiem, czy czuję coś do Horana. To trudne, ponieważ on jest moim najlepszym przyjacielem, ale lubię, kiedy jest blisko. Związek ze Stylesem mogę odrzucić niemal natychmiastowo. Harry to wspaniały chłopak, który zasługuje na wiele więcej, niż ja mogłabym mu zaoferować. Ja nie kocham, a on zasługuje na bycie kochanym. Jednak bardzo go polubiłam i bardzo długo zastanawiałam się nad powiedzeniem mu prawdy. Chciałabym opowiedzieć mu o mojej przeszłości. Chociaż 'chciałabym' to za wiele powiedziane, raczej uważam za słuszne powiedzenie mu o tym wszystkim. Ufam mu i mam za przyjaciela, więc dlaczego miałby nie wiedzieć. Potrzebuję się komuś wygadać, a on mnie nigdy nie oceni. Właśnie przez takie przemyślenia nie mogłam zasnąć. Poszłam do łóżka bardzo późno, ponieważ razem z Harrym długo oglądaliśmy przeróżne filmy. Zasnęłam dopiero nad ranem, a teraz budzi mnie ktoś, kto postanowił położyć się ze mną. Nie wydałam żadnego dźwięku, udając, że śpię. Przerzucił swoje duże ramię przez mój brzuch, ponieważ akurat leżałam na plecach. Po kilku sekundach czyjeś ciało znalazło się bardzo blisko mnie. Wzięłam głęboki wdech, starając się, żeby nie brzmiał on jak westchnięcie, ponieważ nie chciałam, żeby ten ktoś zorientował się, że nie śpię. Poczułam charakterystyczny zapach i już wiedziałam, że to Niall. Przekręciłam głowę, otwierając oczy i zobaczyłam jego twarz tuż przed moją.
- Niall, czego chcesz?- Mruknęłam. Nie byłam wyspana, ani trochę!- Horan!- Fuknęłam na niego i zepchnęłam go z siebie.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie? Ale jest mi ciepło, nie wyspałam się i nie mam pojęcia, po co przyłazisz do mojego łóżka?- Zapytałam ironicznie. Przeanalizowałam sylwetkę chłopaka i ostatecznie spojrzałam na jego twarz. Był zmieszany, patrzył na mnie pustym wzrokiem, ale już po kilku sekundach zobaczyłam w jego tęczówkach smutek. Cholera, to nie miało tak brzmieć.
- Prze-przepraszam, już idę.- Mruknął, przeczesując włosy palcami. Zaczął powoli zsuwać się z łóżka, aż do momentu, w którym złapałam jego nadgarstek. Odwrócił się w moją stronę, wyczekując czegokolwiek.
- Nie o to mi chodziło. Nie chciałam, żeby to tak brzmiało. Jestem po prostu niewyspana, okay?
- Coś się stało?- Blondyn niemal od razu odwrócił się całym ciałem, wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie.
- Nie, skąd? Tobie nie zdarza się zarwać nocki?
- A co robiłaś?
- Oglądałam filmy z Harrym, a ty gdzie byłeś?- Dopytałam, kiedy ten wszedł pod kołdrę, przytulając się do mnie. Zamknął oczy.
- Poszedłem na spacer, a potem spotkałem kolegę i wybraliśmy się do klubu, kiedy nam się znudziło, przenieśliśmy się do niego i trochę się zasiedziałem.- Wytłumaczył, nadal nie otwierając oczu.
- O której wróciłeś?
- Teraz.
- Piłeś?
- Nie jestem pijany, mamo.- Zaśmiał się. Wywróciłam na niego oczami, kiedy ten bardziej się we mnie wtulił. Chciał spać i doskonale to wiedziałam. Odruchowo zaczęłam bawić się jego włosami. Jednak jedno nie dawało mi spokoju.
- Ty i spacer?
- Musiałem pomyśleć.- Mruknął lekko senny.
- O czym?
- O tobie i o mnie.
- O nas?- Zmarszczyłam brwi, a on się ode mnie oderwał.
- Nie ma 'nas', dałaś mi to do zrozumienia.- Powiedział wyraźnie zasmucony.- A ja nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, bo nie chcę stracić naszej przyjaźni.
- Dobrze wiesz, że to nie mogło się udać.- Stwierdziłam, siadając. Niall natychmiastowo zrobił to samo.
- Potrafisz kochać, Chanel, każdy potrafi, tylko ty boisz się tego uczucia. Wierzę, że kiedyś kogoś nim obdarzysz i uwierz, że jak ten facet to spierdoli, to osobiście mu przypierdolę.
- Nie, nie.- Pokręciłam głową.- To nie mogłoby się udać, bo nasza relacja z Harrym jest całkowicie pokręcona.
- Musisz się otworzyć, Chanel. Prosiłem cię tyle razy.- Westchnął, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.- Tu nawet nie chodzi o to, że ja się ślepo zakochałem. Nie chcę, żebyś do końca życia tkwiła w przekonaniu, że nie potrafisz kochać, bo potrafisz. Proszę, idź do psychologa, porozmawiaj z nim.
- Nie, Niall! Nie pójdę do żadnego lekarzyny, żeby opowiadać mu o swoich problemach, a potem wysłuchiwać, jak bardzo jestem zamknięta na świat. Wątpię, żeby któryś z tych lekarzy przeżył to, co ja, więc co oni mogą wiedzieć?- Blondyn westchnął.- Też nad tym myślałam. Lubię cię, nawet bardzo, ale... ja po prostu nie potrafię.
- Kocham cię, Chanie i to nie tak, jak ty myślisz. Nie kocham wyłącznie twojego ciała, kocham całą ciebie, każdą najmniejszą cząstkę. Sam się sobie dziwię, ponieważ oboje prowadziliśmy taki sam, spontaniczny tryb życia, a teraz w mojej głowie siedzisz tylko ty. Chciałem zrezygnować, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że nie potrafię. Nie umiem tak po prostu się poddać i zdaję sobie sprawę, że walka o ciebie będzie cholernie trudna, ale nie chcę rezygnować. Ryzykuję naszą przyjaźnią, ale jestem w stanie poświęcić to wszystko. Są dwie drogi i albo mi się uda, albo wszystko stracę. Choć nie wyobrażam sobie porażki, będę tęsknił za twoim widokiem, śmiechem, przeszywającym spojrzeniem i głupimi tekstami. Będę tęsknił za twoją obecnością, ale chcę zaryzykować. Musisz mi uwierzyć, że cię kocham.- Zatkało mnie, kiedy Niall tak... kiedy mówił tak szczerze i z serca. Patrzyłam na niego, jak na obrazek z otwartą buzią.
- Woah...- Tylko tyle wydusiłam, kiedy skończył.- Od kiedy ty walisz takimi ckliwymi tekstami?
- Żartujesz sobie?- Prychnął, na co uniosłam jedną brew.
- Ja się tu staram, a ty niszczysz taką chwilę!- Wyrzucił teatralnie ręce w powietrze, powstrzymując śmiech. Nadal patrzyłam na niego oniemiała, kiedy chłopak przesunął się, siadając tuż obok i przeciągnął mnie na swoje kolana.- Właśnie za to cię kocham, wiesz?
- Za to, że nie mam wyczucia sytuacji?- Zaśmiałam się.
- Za to, że jesteś cholernie prawdziwa.- Mruknął, oplatając moje ciało ramionami i całując w ramię. Może powinnam mu zaufać? Może powinnam dać nam chociaż szansę, ponieważ Niall jest jedyną osobą, której mogę uwierzyć w słowa 'kocham cię'. Znam go zbyt długo, żeby mu nie ufać.
- A Harry?
- Przecież nie będziesz go uczyć przez wieki, prawda? Zaczekam, zaczekam ile będzie trzeba, tylko proszę, żebyś dała mi szansę.
- Niall, czego chcesz?- Mruknęłam. Nie byłam wyspana, ani trochę!- Horan!- Fuknęłam na niego i zepchnęłam go z siebie.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie? Ale jest mi ciepło, nie wyspałam się i nie mam pojęcia, po co przyłazisz do mojego łóżka?- Zapytałam ironicznie. Przeanalizowałam sylwetkę chłopaka i ostatecznie spojrzałam na jego twarz. Był zmieszany, patrzył na mnie pustym wzrokiem, ale już po kilku sekundach zobaczyłam w jego tęczówkach smutek. Cholera, to nie miało tak brzmieć.
- Prze-przepraszam, już idę.- Mruknął, przeczesując włosy palcami. Zaczął powoli zsuwać się z łóżka, aż do momentu, w którym złapałam jego nadgarstek. Odwrócił się w moją stronę, wyczekując czegokolwiek.
- Nie o to mi chodziło. Nie chciałam, żeby to tak brzmiało. Jestem po prostu niewyspana, okay?
- Coś się stało?- Blondyn niemal od razu odwrócił się całym ciałem, wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie.
- Nie, skąd? Tobie nie zdarza się zarwać nocki?
- A co robiłaś?
- Oglądałam filmy z Harrym, a ty gdzie byłeś?- Dopytałam, kiedy ten wszedł pod kołdrę, przytulając się do mnie. Zamknął oczy.
- Poszedłem na spacer, a potem spotkałem kolegę i wybraliśmy się do klubu, kiedy nam się znudziło, przenieśliśmy się do niego i trochę się zasiedziałem.- Wytłumaczył, nadal nie otwierając oczu.
- O której wróciłeś?
- Teraz.
- Piłeś?
- Nie jestem pijany, mamo.- Zaśmiał się. Wywróciłam na niego oczami, kiedy ten bardziej się we mnie wtulił. Chciał spać i doskonale to wiedziałam. Odruchowo zaczęłam bawić się jego włosami. Jednak jedno nie dawało mi spokoju.
- Ty i spacer?
- Musiałem pomyśleć.- Mruknął lekko senny.
- O czym?
- O tobie i o mnie.
- O nas?- Zmarszczyłam brwi, a on się ode mnie oderwał.
- Nie ma 'nas', dałaś mi to do zrozumienia.- Powiedział wyraźnie zasmucony.- A ja nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, bo nie chcę stracić naszej przyjaźni.
- Dobrze wiesz, że to nie mogło się udać.- Stwierdziłam, siadając. Niall natychmiastowo zrobił to samo.
- Potrafisz kochać, Chanel, każdy potrafi, tylko ty boisz się tego uczucia. Wierzę, że kiedyś kogoś nim obdarzysz i uwierz, że jak ten facet to spierdoli, to osobiście mu przypierdolę.
- Nie, nie.- Pokręciłam głową.- To nie mogłoby się udać, bo nasza relacja z Harrym jest całkowicie pokręcona.
- Musisz się otworzyć, Chanel. Prosiłem cię tyle razy.- Westchnął, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.- Tu nawet nie chodzi o to, że ja się ślepo zakochałem. Nie chcę, żebyś do końca życia tkwiła w przekonaniu, że nie potrafisz kochać, bo potrafisz. Proszę, idź do psychologa, porozmawiaj z nim.
- Nie, Niall! Nie pójdę do żadnego lekarzyny, żeby opowiadać mu o swoich problemach, a potem wysłuchiwać, jak bardzo jestem zamknięta na świat. Wątpię, żeby któryś z tych lekarzy przeżył to, co ja, więc co oni mogą wiedzieć?- Blondyn westchnął.- Też nad tym myślałam. Lubię cię, nawet bardzo, ale... ja po prostu nie potrafię.
- Kocham cię, Chanie i to nie tak, jak ty myślisz. Nie kocham wyłącznie twojego ciała, kocham całą ciebie, każdą najmniejszą cząstkę. Sam się sobie dziwię, ponieważ oboje prowadziliśmy taki sam, spontaniczny tryb życia, a teraz w mojej głowie siedzisz tylko ty. Chciałem zrezygnować, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że nie potrafię. Nie umiem tak po prostu się poddać i zdaję sobie sprawę, że walka o ciebie będzie cholernie trudna, ale nie chcę rezygnować. Ryzykuję naszą przyjaźnią, ale jestem w stanie poświęcić to wszystko. Są dwie drogi i albo mi się uda, albo wszystko stracę. Choć nie wyobrażam sobie porażki, będę tęsknił za twoim widokiem, śmiechem, przeszywającym spojrzeniem i głupimi tekstami. Będę tęsknił za twoją obecnością, ale chcę zaryzykować. Musisz mi uwierzyć, że cię kocham.- Zatkało mnie, kiedy Niall tak... kiedy mówił tak szczerze i z serca. Patrzyłam na niego, jak na obrazek z otwartą buzią.
- Woah...- Tylko tyle wydusiłam, kiedy skończył.- Od kiedy ty walisz takimi ckliwymi tekstami?
- Żartujesz sobie?- Prychnął, na co uniosłam jedną brew.
- Ja się tu staram, a ty niszczysz taką chwilę!- Wyrzucił teatralnie ręce w powietrze, powstrzymując śmiech. Nadal patrzyłam na niego oniemiała, kiedy chłopak przesunął się, siadając tuż obok i przeciągnął mnie na swoje kolana.- Właśnie za to cię kocham, wiesz?
- Za to, że nie mam wyczucia sytuacji?- Zaśmiałam się.
- Za to, że jesteś cholernie prawdziwa.- Mruknął, oplatając moje ciało ramionami i całując w ramię. Może powinnam mu zaufać? Może powinnam dać nam chociaż szansę, ponieważ Niall jest jedyną osobą, której mogę uwierzyć w słowa 'kocham cię'. Znam go zbyt długo, żeby mu nie ufać.
- A Harry?
- Przecież nie będziesz go uczyć przez wieki, prawda? Zaczekam, zaczekam ile będzie trzeba, tylko proszę, żebyś dała mi szansę.
Rada czterdziesta siódma: Kochać kogoś, to poświęcić się mu bezgranicznie, znosząc nawet wybory, jakie nam samym sprawiają przykrość Kochać kogoś, to wspierać go bez względu na wszystko. Miłość to zobowiązanie.
środa, 1 kwietnia 2015
Rada #46
- A to co?
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek. To naprawdę dopiero początek, bo mam zamiar pokazać wszystkim pracownicom, jak szczęśliwą parą jesteśmy z Harrym. Brunet szybko mnie dogonił i razem kontynuowaliśmy zakupy. To takie sztuczne. Żadne dziewczyna nie zwracała na Harry'ego uwagi, zanim nie zmieniłam jego wyglądu. Nienawidzę ludzi, którzy kierują się wyłącznie wyglądem. Przecież oczywiste, że nasz wizerunek przyciąga ludzi, ale żeby być z kimś dla wyglądu czy zwykłej satysfakcji? To chore. I ja o tym coś wiem. Nikt nie kocha mnie, ludzie kochają moje ciało. Jak Niall... Bo czy facet, który zobaczy, jak tańczę w klubie, pomyśli sobie 'Ciekawe czy jest miłą osobą' czy może 'Dałbym wszystko, żeby ją przelecieć'? Raczej to drugie. Rozumiem, że sama prowokuję i nie mogę mieć do nich pretensji, ale nie cierpię takich ludzi. A te dziewczyny kleją się do Harry'ego tylko dlatego, że ma ładną buźkę, seksowny głos i zniewalające ciało. Tylko tyle... Żadna z nich zapewne nie pomyślała, czy Harry jest zabawny? Żadnej z nich nie wpadnie do głowy, że może to tylko pozory, a Harry jest despotą? Nie jest, ale mógłby, a one o tym nie pomyślą, bo przecież wygląda ładnie.
- O czym myślisz?- Usłyszałam tuż obok siebie zachrypnięty głos, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
- O ludziach.
- Ooo...- Uśmiechnął się.- Ale może skupmy się na zakupach, bo stoisz tu od trzech minut i trzymasz to samo opakowanie herbaty. Klienci się dziwnie na ciebie patrzą.
- Co z tego?- Prychnęłam, wywracając oczami.
- Ej, Chanlie... Zrobiłem coś nie tak?- Harry dźgnął mnie delikatnie w bok.
- Nie, skąd?! Tylko te dziewczyny mnie wkurzają.- Mruknęłam i poczułam, jak dłonie Stylesa oplatają mnie w talii. Oparł głowę o moje ramię, łaskocząc mój policzek swoimi loczkami.
- Mnie też, księżniczko.- Zaśmiał się, a potem zabrał mi z rąk pudełko herbaty, wrzucając je do koszyka. Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej, szukając składników na nasze babeczki. Hazz zniknął na kilka sekund, ale szybko go odnalazłam po drugiej stronie półki. Chciałam podejść, ale zobaczyłam jak dziewczyna, która stała do niego plecami, teraz zaczepia bruneta. Ile jeszcze kobiet będzie próbowało go poderwać? Zostałam w miejscu, przyglądając się tej dwójce. Słyszałam skrawki ich rozmowy i wywnioskowałam, że ona prosiła Harry'ego, aby podał jej coś z wyższej półki. Oczywiście chłopak nie odmówił. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do nich. Zmieniamy taktykę, Chanel. Muszę się tylko modlić, aby Harry załapał. Rozglądnęłam się, sprawdzając czy nie ma żadnej pracownicy i wkroczyłam do akcji.
- To robimy jutro szarlotkę, co Hazz? Ooo, kogo tutaj masz? Znajoma? Miło mi, jestem Chanel.- Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą niechętnie uścisnęła.
- Annabell, ale wolę Bella.- Mruknęła.
- Jestem dziewczyną Harry'ego.
- Bella prosiła mnie tylko o pomoc.- Wtrącił szybko Styles.
- Czekaj, ja cię znam!- Zmrużyła oczy, lustrując dokładnie moją sylwetkę.- Tańczysz w klubie.- Prychnęła i w tym momencie wiedziałam, że to tylko pusta suka. Nie myliłam się.- Ile jej płacisz? Mnie możesz mieć za darmo.- Posłała seksowny uśmiech do Harry'ego.
- Nie sprowadzaj ludzi do swojego poziomu, co?
- Co ty powiedziałaś?!
- Że nie każdy jest dziwką, więc może ty się z tym ukrywaj.- Odpowiedziałam niewzruszona, kiedy z jej twarzy mogłam wyczytać, że zaraz się na mnie rzuci. Niech uważa, bo jeszcze sobie tipsa złamie i co wtedy?
- Ja nie świecę dupą przed dziesiątkami facetów.
- Bo nikt nie chciałby patrzeć.- Zaśmiałam się.
- Kochanie, nie baw się w mistrza ciętej riposty i po prostu chodź.- Poczułam, jak Harry łapie moją dłoń. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pocałowałam bruneta. Jedyne co usłyszałam, to warknięcie i oddalający się stukot obcasów.
- Chodźmy już, bo chyba się na kogoś rzucę.- Mruknęłam.
- Co tym dziewczynom się stało? Nie mogą dać mi spokoju?
- Zbrzydnij, to będziesz go miał.- Prychnęłam i jak najszybciej zabrałam wszystko, co mieliśmy kupić. Został mi tylko wybór wina, na które nabrałam ogromnej ochoty. Stanęłam w dziale z alkoholami, kiedy Harry poszedł jeszcze po frytki, ponieważ Niall coś o nich wspominał. Przeglądałam kolejne butelki, kiedy u mojego boku stanął wyższy ode mnie chłopak o blond włosach. Miał niebieskie oczy, ale nie tak przenikliwe, jak oczy Niallera.
- Pomóc?- Zapytał, uśmiechając się szeroko. Boże, miał zniewalający uśmiech. Mam tylko nadzieję, że nie jest pustym dupkiem.
- Szukam jakiegoś dobrego wina.
- W jakim zakresie cenowym?- Dopytał, odwracając się w stronę półki.
- Nieważne, żeby po prostu było dobre.
- Wytrawne, słodkie?- Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Zdam się na pana.
- Max.- Przedstawił się.
- Chanel.
- Bardzo ładne imię.- Skomplementował, na co odpowiedziałam uśmiechem. Pokazał mi dwa wina, pomiędzy którymi musiałam wybrać. To było trudne, ponieważ oba były zachęcające. Zaśmiałam się, ponieważ Max rzucił jakimś błyskotliwym żartem i usłyszałam za sobą chrząknięcie. Natychmiast poczułam dużą dłoń na biodrze. Wiedziałam, ze to Styles. Obaj zmierzyli się wzrokiem.
- Wybrałaś, Chanlie?
- Właśnie to robię.- Odpowiedziałam.- Max to Harry- mój chłopak, a to Max bardzo miły pracownik tego sklepu, który pomaga mi z winem.- Choć niechętnie, uścisnęli sobie dłonie. Uśmiechnęłam się.
- A więc, Chanel?- Blondyn to odwzajemnił.
- Nie wiem.- Skrzywiłam się.
- Weźmiemy oba.- Wtrącił Harry i odebrał butelki od Maxa.
- One są drogie.
- Nie mów, że nagle interesujesz się wydawanymi pieniędzmi?- Brunet zmarszczył brwi.
- Nie, ale...
- W takim razie, hush...- Przerwał mi.- Dziękujemy za pomoc.- Rzucił do Maxa i skierował się do kasy. Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem. Zazdrosny Hazz jest uroczy.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niebieskookiego i przytuliłam go na pożegnanie.
- Do usług.- Pomachał mi, posyłając kolejny zniewalający uśmiech. I kto powiedział, że zakupy są nudne?! Na pewno nie, kiedy ja jestem w pobliżu. Stanęliśmy przy kasie, wykładając produkty na taśmę. Kasjerka uśmiechnęła się do Harry'ego, a mnie posłała dziwne spojrzenie.
- Dzień dobry, Harry.- Odezwała się, kasując pierwsze produkty. Bez słowa przeszłam obok loczka, pakując wszystko do siatek.
- Dzisiaj duże zakupy, co Hazz?- Próbowała zacząć rozmowę. Doskonale wiem, że Stylesa nie trudno w to wciągnąć. Jest gadatliwy i gdyby mógł, rozmawiałby- nawet o pogodzie- godzinami.
- Tak się jakoś złożyło. Będziemy piec babeczki i szarlotkę.- Posłał mi lekki uśmiech. Westchnęłam, widząc, że na taśmie jest jeszcze wiele produktów, a dziewczyna specjalnie kasuje je bardzo powoli. Wywróciłam oczami, podchodząc bliżej lokatego.
- Zapomniałam zmywacza, kotku. Zaraz wrócę.- Cmoknęłam go w kącik ust, rzucając spojrzenie w stronę pracownicy, kiedy odchodziłam. Szybko odnalazłam odpowiedni dział i zabrałam nieszczęsny zmywacz do paznokci. Wróciłam do kasy, a Harry i dziewczyna rozmawiali zawzięcie o jakiś przepisach. Podałam jej zmywacz, a ta obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Co? Nie ma chęci zamordowania mnie, bo jestem 'dziewczyną Stylesa'?
- Ma pani bardzo miłego chłopaka.- Zwróciła się do mnie.- Skarb.- Skomentowała i puściła oczko do Harry'ego, śmiejąc się razem z nim. Dokończyła kasowanie reszty zakupów i podała nam wyznaczoną kwotę. Zanim Harry zdążył wyciągnąć portfel, ja już podawałam kartę kredytową.
- Ja płacę!- Poinformowałam, zadowolona sama z siebie, że w końcu mi się udało. Harry tego nie skomentował, wywrócił jedynie oczami. Zabraliśmy zakupy, rzucając 'dowiedzenia'. Hazz wpakował wszystkie siatki do bagażnika, a ja odwiozłam wózek na jego miejsce. Wsiadłam do samochodu, zapinając pasy.
- Połowa tego sklepu cię teraz nienawidzi.- Odezwał się zielonooki, odpalając silnik.
- Mnie to ani trochę nie obchodzi, a ty będziesz miał spokój.
- Będą wredne.
- Ale dla mnie. Poza tym, jestem klientką, ich obowiązkiem jest mnie obsłużyć, prawda?- Harry kiwnął głową w odpowiedzi. Przyglądnęłam mu się, kiedy ten był wpatrzony w drogę. Miał ostrą linię szczęki i piękne kości policzkowe. On jest cholernie przystojny. Chyba nie był świadomy, że delikatnie przygryza dolną wargę, skupiając się na jeździe.
- Mam coś na twarzy?- Spojrzał na mnie przelotnie.
- Noo!- Kiwnęłam energicznie głową.- Na twarzy masz wymalowane takie 'Cześć, jestem Harry Styles i wiem, że na mój widok masz kisiel w majtkach'- Próbowałam go naśladować, ale to skutkowało tylko wspólnym wybuchem śmiechu.
- Po prostu próbuję prowadzić samochód.- Wymamrotał, ocierając pojedynczą łzę rozbawienia.
- Twój wzrok cię zdradza!- Powiedziałam najbardziej oskarżycielskim tonem, na jaki było mnie tylko stać. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że właśnie dojechaliśmy do domu. Hazz zaparkował na podjeździe i oboje wydostaliśmy się z auta, zabierając siatki z zakupami.
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek. To naprawdę dopiero początek, bo mam zamiar pokazać wszystkim pracownicom, jak szczęśliwą parą jesteśmy z Harrym. Brunet szybko mnie dogonił i razem kontynuowaliśmy zakupy. To takie sztuczne. Żadne dziewczyna nie zwracała na Harry'ego uwagi, zanim nie zmieniłam jego wyglądu. Nienawidzę ludzi, którzy kierują się wyłącznie wyglądem. Przecież oczywiste, że nasz wizerunek przyciąga ludzi, ale żeby być z kimś dla wyglądu czy zwykłej satysfakcji? To chore. I ja o tym coś wiem. Nikt nie kocha mnie, ludzie kochają moje ciało. Jak Niall... Bo czy facet, który zobaczy, jak tańczę w klubie, pomyśli sobie 'Ciekawe czy jest miłą osobą' czy może 'Dałbym wszystko, żeby ją przelecieć'? Raczej to drugie. Rozumiem, że sama prowokuję i nie mogę mieć do nich pretensji, ale nie cierpię takich ludzi. A te dziewczyny kleją się do Harry'ego tylko dlatego, że ma ładną buźkę, seksowny głos i zniewalające ciało. Tylko tyle... Żadna z nich zapewne nie pomyślała, czy Harry jest zabawny? Żadnej z nich nie wpadnie do głowy, że może to tylko pozory, a Harry jest despotą? Nie jest, ale mógłby, a one o tym nie pomyślą, bo przecież wygląda ładnie.
- O czym myślisz?- Usłyszałam tuż obok siebie zachrypnięty głos, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
- O ludziach.
- Ooo...- Uśmiechnął się.- Ale może skupmy się na zakupach, bo stoisz tu od trzech minut i trzymasz to samo opakowanie herbaty. Klienci się dziwnie na ciebie patrzą.
- Co z tego?- Prychnęłam, wywracając oczami.
- Ej, Chanlie... Zrobiłem coś nie tak?- Harry dźgnął mnie delikatnie w bok.
- Nie, skąd?! Tylko te dziewczyny mnie wkurzają.- Mruknęłam i poczułam, jak dłonie Stylesa oplatają mnie w talii. Oparł głowę o moje ramię, łaskocząc mój policzek swoimi loczkami.
- Mnie też, księżniczko.- Zaśmiał się, a potem zabrał mi z rąk pudełko herbaty, wrzucając je do koszyka. Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej, szukając składników na nasze babeczki. Hazz zniknął na kilka sekund, ale szybko go odnalazłam po drugiej stronie półki. Chciałam podejść, ale zobaczyłam jak dziewczyna, która stała do niego plecami, teraz zaczepia bruneta. Ile jeszcze kobiet będzie próbowało go poderwać? Zostałam w miejscu, przyglądając się tej dwójce. Słyszałam skrawki ich rozmowy i wywnioskowałam, że ona prosiła Harry'ego, aby podał jej coś z wyższej półki. Oczywiście chłopak nie odmówił. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do nich. Zmieniamy taktykę, Chanel. Muszę się tylko modlić, aby Harry załapał. Rozglądnęłam się, sprawdzając czy nie ma żadnej pracownicy i wkroczyłam do akcji.
- To robimy jutro szarlotkę, co Hazz? Ooo, kogo tutaj masz? Znajoma? Miło mi, jestem Chanel.- Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą niechętnie uścisnęła.
- Annabell, ale wolę Bella.- Mruknęła.
- Jestem dziewczyną Harry'ego.
- Bella prosiła mnie tylko o pomoc.- Wtrącił szybko Styles.
- Czekaj, ja cię znam!- Zmrużyła oczy, lustrując dokładnie moją sylwetkę.- Tańczysz w klubie.- Prychnęła i w tym momencie wiedziałam, że to tylko pusta suka. Nie myliłam się.- Ile jej płacisz? Mnie możesz mieć za darmo.- Posłała seksowny uśmiech do Harry'ego.
- Nie sprowadzaj ludzi do swojego poziomu, co?
- Co ty powiedziałaś?!
- Że nie każdy jest dziwką, więc może ty się z tym ukrywaj.- Odpowiedziałam niewzruszona, kiedy z jej twarzy mogłam wyczytać, że zaraz się na mnie rzuci. Niech uważa, bo jeszcze sobie tipsa złamie i co wtedy?
- Ja nie świecę dupą przed dziesiątkami facetów.
- Bo nikt nie chciałby patrzeć.- Zaśmiałam się.
- Kochanie, nie baw się w mistrza ciętej riposty i po prostu chodź.- Poczułam, jak Harry łapie moją dłoń. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pocałowałam bruneta. Jedyne co usłyszałam, to warknięcie i oddalający się stukot obcasów.
- Chodźmy już, bo chyba się na kogoś rzucę.- Mruknęłam.
- Co tym dziewczynom się stało? Nie mogą dać mi spokoju?
- Zbrzydnij, to będziesz go miał.- Prychnęłam i jak najszybciej zabrałam wszystko, co mieliśmy kupić. Został mi tylko wybór wina, na które nabrałam ogromnej ochoty. Stanęłam w dziale z alkoholami, kiedy Harry poszedł jeszcze po frytki, ponieważ Niall coś o nich wspominał. Przeglądałam kolejne butelki, kiedy u mojego boku stanął wyższy ode mnie chłopak o blond włosach. Miał niebieskie oczy, ale nie tak przenikliwe, jak oczy Niallera.
- Pomóc?- Zapytał, uśmiechając się szeroko. Boże, miał zniewalający uśmiech. Mam tylko nadzieję, że nie jest pustym dupkiem.
- Szukam jakiegoś dobrego wina.
- W jakim zakresie cenowym?- Dopytał, odwracając się w stronę półki.
- Nieważne, żeby po prostu było dobre.
- Wytrawne, słodkie?- Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Zdam się na pana.
- Max.- Przedstawił się.
- Chanel.
- Bardzo ładne imię.- Skomplementował, na co odpowiedziałam uśmiechem. Pokazał mi dwa wina, pomiędzy którymi musiałam wybrać. To było trudne, ponieważ oba były zachęcające. Zaśmiałam się, ponieważ Max rzucił jakimś błyskotliwym żartem i usłyszałam za sobą chrząknięcie. Natychmiast poczułam dużą dłoń na biodrze. Wiedziałam, ze to Styles. Obaj zmierzyli się wzrokiem.
- Wybrałaś, Chanlie?
- Właśnie to robię.- Odpowiedziałam.- Max to Harry- mój chłopak, a to Max bardzo miły pracownik tego sklepu, który pomaga mi z winem.- Choć niechętnie, uścisnęli sobie dłonie. Uśmiechnęłam się.
- A więc, Chanel?- Blondyn to odwzajemnił.
- Nie wiem.- Skrzywiłam się.
- Weźmiemy oba.- Wtrącił Harry i odebrał butelki od Maxa.
- One są drogie.
- Nie mów, że nagle interesujesz się wydawanymi pieniędzmi?- Brunet zmarszczył brwi.
- Nie, ale...
- W takim razie, hush...- Przerwał mi.- Dziękujemy za pomoc.- Rzucił do Maxa i skierował się do kasy. Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem. Zazdrosny Hazz jest uroczy.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niebieskookiego i przytuliłam go na pożegnanie.
- Do usług.- Pomachał mi, posyłając kolejny zniewalający uśmiech. I kto powiedział, że zakupy są nudne?! Na pewno nie, kiedy ja jestem w pobliżu. Stanęliśmy przy kasie, wykładając produkty na taśmę. Kasjerka uśmiechnęła się do Harry'ego, a mnie posłała dziwne spojrzenie.
- Dzień dobry, Harry.- Odezwała się, kasując pierwsze produkty. Bez słowa przeszłam obok loczka, pakując wszystko do siatek.
- Dzisiaj duże zakupy, co Hazz?- Próbowała zacząć rozmowę. Doskonale wiem, że Stylesa nie trudno w to wciągnąć. Jest gadatliwy i gdyby mógł, rozmawiałby- nawet o pogodzie- godzinami.
- Tak się jakoś złożyło. Będziemy piec babeczki i szarlotkę.- Posłał mi lekki uśmiech. Westchnęłam, widząc, że na taśmie jest jeszcze wiele produktów, a dziewczyna specjalnie kasuje je bardzo powoli. Wywróciłam oczami, podchodząc bliżej lokatego.
- Zapomniałam zmywacza, kotku. Zaraz wrócę.- Cmoknęłam go w kącik ust, rzucając spojrzenie w stronę pracownicy, kiedy odchodziłam. Szybko odnalazłam odpowiedni dział i zabrałam nieszczęsny zmywacz do paznokci. Wróciłam do kasy, a Harry i dziewczyna rozmawiali zawzięcie o jakiś przepisach. Podałam jej zmywacz, a ta obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Co? Nie ma chęci zamordowania mnie, bo jestem 'dziewczyną Stylesa'?
- Ma pani bardzo miłego chłopaka.- Zwróciła się do mnie.- Skarb.- Skomentowała i puściła oczko do Harry'ego, śmiejąc się razem z nim. Dokończyła kasowanie reszty zakupów i podała nam wyznaczoną kwotę. Zanim Harry zdążył wyciągnąć portfel, ja już podawałam kartę kredytową.
- Ja płacę!- Poinformowałam, zadowolona sama z siebie, że w końcu mi się udało. Harry tego nie skomentował, wywrócił jedynie oczami. Zabraliśmy zakupy, rzucając 'dowiedzenia'. Hazz wpakował wszystkie siatki do bagażnika, a ja odwiozłam wózek na jego miejsce. Wsiadłam do samochodu, zapinając pasy.
- Połowa tego sklepu cię teraz nienawidzi.- Odezwał się zielonooki, odpalając silnik.
- Mnie to ani trochę nie obchodzi, a ty będziesz miał spokój.
- Będą wredne.
- Ale dla mnie. Poza tym, jestem klientką, ich obowiązkiem jest mnie obsłużyć, prawda?- Harry kiwnął głową w odpowiedzi. Przyglądnęłam mu się, kiedy ten był wpatrzony w drogę. Miał ostrą linię szczęki i piękne kości policzkowe. On jest cholernie przystojny. Chyba nie był świadomy, że delikatnie przygryza dolną wargę, skupiając się na jeździe.
- Mam coś na twarzy?- Spojrzał na mnie przelotnie.
- Noo!- Kiwnęłam energicznie głową.- Na twarzy masz wymalowane takie 'Cześć, jestem Harry Styles i wiem, że na mój widok masz kisiel w majtkach'- Próbowałam go naśladować, ale to skutkowało tylko wspólnym wybuchem śmiechu.
- Po prostu próbuję prowadzić samochód.- Wymamrotał, ocierając pojedynczą łzę rozbawienia.
- Twój wzrok cię zdradza!- Powiedziałam najbardziej oskarżycielskim tonem, na jaki było mnie tylko stać. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że właśnie dojechaliśmy do domu. Hazz zaparkował na podjeździe i oboje wydostaliśmy się z auta, zabierając siatki z zakupami.
~§~
Byłam właśnie w łazience, próbując wydostać z włosów skorupki od jajka. Harry natomiast stał tuż obok i wygrzebywał grudki mąki, jakie stworzyły się po zmoczeniu włosów.
- Czy to jest rodzynka?!- Krzyknął.
- Nie, wsza!- Pokazałam mu język i dostałam tą wszą w twarz. Fuknęłam, wracając do wygrzebywania skorupek.
- Mam ciasto na głowie.
- Jajko podobno dobrze działa na włosy, więc zawsze coś.- Zaśmiałam się. Tak właśnie skończyło się robienie babeczek. One obecnie już się studzą w kuchni, a my próbujemy naprawić skutki naszej małej wojny na jedzenie. We włosach utworzyło się nam ciasto, a całe ubrania były w mące.
- Ty to zaczęłaś!- Harry jękną z wyrzutem.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!- Powtórzył, naśladując sposób w jaki mówię.
- Harry!
- Zemszczę się.- Stwierdził i spojrzał na mnie dość podejrzanie. Cofnęłam się lekko, widząc, że w jego głowie narodził się zapewne idiotyczny pomysł.
- Harry, nie!- Wyciągnęłam ręce przed siebie, ale ten i tak zdołał mnie złapać. Podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść. Nie byłabym sobą, gdybym się nie szarpała. Walczyłam jak mogłam, kiedy ten z uśmiechem wszedł pod prysznic i odstawił mnie, nadal trzymając w talii, żebym nie uciekła.
- Harry, nie! Nie, nie, nie! Proszę!- Błagałam, kiedy jedna z jego rąk odnalazła zawór od wody.- Przepraszam! Ja zaczęłam, przepraszam!- Krzyczałam, próbując się wyrwać. Czemu on musi być silniejszy?
- Za późno, księżniczko.- Uśmiechnął się głupio i odkręcił wodę. Lodowate kropelki zaczęły spływać po mojej twarzy. W ciągu kilkunastu sekund byłam przemoczona do suchej nitki i cała zmarznięta.
- Włącz chociaż ciepłą wodę!- Jęknęłam zrezygnowana. Harry stał tuż obok mnie pod tym samym strumieniem, a jego wyraźnie to bawiło. Zmienił temperaturę dopiero, kiedy zaczęłam się trząść, a on to wyczuł, ponieważ nadal mnie nie puszczał. Materiał wszystkich moich ubrań przykleił się do mojej skóry. To samo stało się z Hazzą, dzięki czemu miałam idealny widok na jego tatuaże. Wszystko było doskonale ukazane, ponieważ miał na sobie biały t-shirt. Brunet śmiał się pod nosem, patrząc jak coraz bardziej się irytuję.
- To było głupie.- Fuknęłam.
- Oj, nie przesadzaj. Głupie rzeczy czynią życie piękniejszym i ciekawszym.
- Ale nie, kiedy jestem brudna, zmarznięta i mokra!
- No już, złośnico.- Zaśmiał się i mocno mnie przytulił. To było miłe, kiedy jego, nagrzana od wody skóra, zetknęła się z moją. Wywróciłam oczami i prychnęłam, ale oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Jesteś debilem.- Stwierdziłam.
- Jak myślisz, co powinienem teraz zrobić?
- Puścić mnie.- Zaśmiałam się, ponieważ doskonale wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Twoja nauczycielka mówi- pocałować, a Chanel mówi- puścić.
- I kogo mam posłuchać?- Odsunął się lekko.
- Serca.- Wzruszyłam ramionami i momentalnie poczułam, jak usta Harry'ego napierają na moje. Oddałam pocałunek, zapominając o tej głupiej wodzie.
- Czy to jest rodzynka?!- Krzyknął.
- Nie, wsza!- Pokazałam mu język i dostałam tą wszą w twarz. Fuknęłam, wracając do wygrzebywania skorupek.
- Mam ciasto na głowie.
- Jajko podobno dobrze działa na włosy, więc zawsze coś.- Zaśmiałam się. Tak właśnie skończyło się robienie babeczek. One obecnie już się studzą w kuchni, a my próbujemy naprawić skutki naszej małej wojny na jedzenie. We włosach utworzyło się nam ciasto, a całe ubrania były w mące.
- Ty to zaczęłaś!- Harry jękną z wyrzutem.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!- Powtórzył, naśladując sposób w jaki mówię.
- Harry!
- Zemszczę się.- Stwierdził i spojrzał na mnie dość podejrzanie. Cofnęłam się lekko, widząc, że w jego głowie narodził się zapewne idiotyczny pomysł.
- Harry, nie!- Wyciągnęłam ręce przed siebie, ale ten i tak zdołał mnie złapać. Podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść. Nie byłabym sobą, gdybym się nie szarpała. Walczyłam jak mogłam, kiedy ten z uśmiechem wszedł pod prysznic i odstawił mnie, nadal trzymając w talii, żebym nie uciekła.
- Harry, nie! Nie, nie, nie! Proszę!- Błagałam, kiedy jedna z jego rąk odnalazła zawór od wody.- Przepraszam! Ja zaczęłam, przepraszam!- Krzyczałam, próbując się wyrwać. Czemu on musi być silniejszy?
- Za późno, księżniczko.- Uśmiechnął się głupio i odkręcił wodę. Lodowate kropelki zaczęły spływać po mojej twarzy. W ciągu kilkunastu sekund byłam przemoczona do suchej nitki i cała zmarznięta.
- Włącz chociaż ciepłą wodę!- Jęknęłam zrezygnowana. Harry stał tuż obok mnie pod tym samym strumieniem, a jego wyraźnie to bawiło. Zmienił temperaturę dopiero, kiedy zaczęłam się trząść, a on to wyczuł, ponieważ nadal mnie nie puszczał. Materiał wszystkich moich ubrań przykleił się do mojej skóry. To samo stało się z Hazzą, dzięki czemu miałam idealny widok na jego tatuaże. Wszystko było doskonale ukazane, ponieważ miał na sobie biały t-shirt. Brunet śmiał się pod nosem, patrząc jak coraz bardziej się irytuję.
- To było głupie.- Fuknęłam.
- Oj, nie przesadzaj. Głupie rzeczy czynią życie piękniejszym i ciekawszym.
- Ale nie, kiedy jestem brudna, zmarznięta i mokra!
- No już, złośnico.- Zaśmiał się i mocno mnie przytulił. To było miłe, kiedy jego, nagrzana od wody skóra, zetknęła się z moją. Wywróciłam oczami i prychnęłam, ale oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Jesteś debilem.- Stwierdziłam.
- Jak myślisz, co powinienem teraz zrobić?
- Puścić mnie.- Zaśmiałam się, ponieważ doskonale wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Twoja nauczycielka mówi- pocałować, a Chanel mówi- puścić.
- I kogo mam posłuchać?- Odsunął się lekko.
- Serca.- Wzruszyłam ramionami i momentalnie poczułam, jak usta Harry'ego napierają na moje. Oddałam pocałunek, zapominając o tej głupiej wodzie.
Rada czterdzieści sześć: Jeżeli masz wybór pomiędzy sercem a rozumem, zawsze wybierz serce. Rozum zmieni swoje nastawienie i znajdzie inne rozwiązania, ale serce nie zmieni swoich uczuć i się nie podda.