Siedziałam przy stole, grzebiąc widelcem w jedzeniu. Było pyszne i nie śmiałabym stwierdzić inaczej, ale moje odczucia całkowicie odebrały mi apetyt. Nie to, że nie polubiłam rodziny Harry'ego, ani nie to, że oni nie polubili mnie, ale po prostu... byli szczęśliwi. To strasznie mnie raniło. I tak było zawsze, kiedy odwiedzałam czyjąś rodzinkę. Zdążyłam się przyzwyczaić, ale męczyło mnie jeszcze coś. Przyjechałam tu, aby poznać reakcję Anne, bo tak kazała się nazywać- po imieniu, na przemianę wizualną Hazzy. Nic takiego nie nastąpiło. Zachowywała się tak, jakby Harry od zawsze był przystojny. To samo z jego siostrą. Wszystko wydało się dziwne i wszystko potęgowało moje przygnębienie.
Przysłuchiwałam się zawziętej rozmowie Gemmy i mojego "chłopaka", który zajmował miejsce tuż obok mnie. Nie skupiałam się na tym, o czym mówili, ale na sobie. Jedzeniu, myślach i przeszłości.
- Wszystko w porządku, Chanel? Nie smakuje ci?- Odezwał się Styles, wyrywając mnie z mojego świata. Potrząsnęłam niezauważenie głową i spojrzałam po twarzach wszystkich osób przy stole.
- Jest pyszne...- Posłałam uśmiech do Anne.- ale nie czuję się zbyt dobrze.- Skłamałam.
- Co ci jest? Głowa cię boli? Może jesteś chora, masz gorączkę?- Brunet porzucił sztućce i zaczął dotykać mojej twarzy, aby sprawdzić czy nie jestem rozpalona. Spojrzałam na niego jak na idiotę, co wywołało cichy chichot Gemmy.
- Dać ci jakieś leki?- Anne już wstawała od stołu, ale szybko ją powstrzymałam.- Nie, nic mnie nie boli, ale chyba mam zły dzień.
- Stres.- Stwierdził Harry, a ja uderzyłam go w ramię, sprawiając, że pisnął.
- Nie stresuję się!- Fuknęłam i wróciłam do jedzenia swojego obiadu. Wszyscy zrobili to samo, a rodzina Stylesów od razu znalazła kolejny temat. Dziękuję tylko za to, że nie jestem nim ja, ani ja i Harry. Mama Hazzy nie pytała o to, czy jesteśmy ze sobą, za co bardzo jej dziękuję.
Po skończonym posiłku Anne zaproponowała herbatę, natomiast Lokaty i jego siostra poszli rozwalić się na kanapie w salonie. Zostałam tylko ja i brunetka.
- Pomóc?- Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- Nie trzeba idź do Harry'ego.
- Jednak pomogę.- Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. Razem sprzątanie poszło nam o wiele szybciej. Styles mógł trochę ruszyć głową i pomóc swojej mamie, a nie mieć wszystko w głębokim poważaniu. Gdybym ja miała tak opiekuńczą i przyjazną mamę, zrobiłabym dla niej wszystko. Swoją drogą, nie było z nami ojca Hazzy, a ja nie miałam odwagi zapytać. Nigdy o nim nie wspominał. Głupio by było, gdybym coś wypaliła, a on by na przykład nie żył.
Razem z Anne dołączyłyśmy do rodzeństwa, zasiadając w salonie. Miałam ze sobą kubek świetnej herbaty i wsadziłam swoje cztery litery na miejsce obok Loczka. Jego mama usiadła w fotelu naprzeciwko, a Gemma miała gdzieś cały świat i po prostu rozwaliła się na kanapie z dłonią na brzuchu.
- W życiu się tak nie najadłam.- Mruknęła.
- Ja też.- Harry jej zawtórował i rozwalił się, jak jego siostra.- Chanel nie chce mi gotować.- Wytknął język.
- Zachowuj się.- Klepnęłam go w nogę, upijając herbatę. Wywrócił na mnie oczami. Rozmawiali jeszcze długo, a ja miałam swój indywidualny świat. Starałam się pozbyć wszystkich wspomnień, które zaczęły do mnie powracać, aby móc normalnie porozmawiać z Harrym, Anne i Gemmą, ale tego wszystkiego było zbyt dużo. Kolejne minuty leciały bardzo szybko, a moja głowa przypominała sobie coraz to nowsze sytuacje z mojego dzieciństwa. Nie wiem, ile razy zacisnęłam szczękę, żeby tylko się nie rozpłakać. Czułam jak moje oczy stają się zeszklone. Dziękowałam Bogu, że Hazz jest zbyt zajęty rozmową, aby móc to wszystko zauważyć. Kiedy już nie wytrzymywałam, szłam do łazienki. Siedziałam tam kilka minut, patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Kilka razy postanowiłam się wypłakać, mając złudną nadzieję, że po tym mi wszystko przejdzie. Zmywałam rozmazany makijaż, przemywałam twarzy i nakładałam nowy dla niepoznaki. Potem wracałam do towarzystwa, aby nowe wspomnienia zapełniły moją głowę, aby znów mnie przytłoczyły i potem szłam do łazienki. Błędne koło.
Teraz znów siedziałam na kanapie, słuchając, jak wszyscy wspominają, kiedy to Harry postanowił się wyprowadzić i jak bardzo tęskni za nim jego mama. Za mną nikt nie tęsknił...
- Jest już późno.- Brunet podniósł swój tyłek z kanapy, patrząc na mnie.- Chyba najwyższa pora wracać do domu, prawda?
- Zostańcie, przecież mamy dużo miejsca.- Anne od razu znalazła się obok niego.
- Nie, to nie jest zbyt dobry pomysł, mamo. Chanel chyba naprawdę złapała jakąś chorobę.- Wyglądam aż tak źle? Chłopak wyciągnął do mnie rękę, pomagając wstać.
- Tym bardziej nie powinieneś jej ciągnąc taki kawał drogi.
- Mamo...- Westchnął.
- Tak rzadko przyjeżdżasz, stęskniłam się.- Powtórzyła już któryś raz z kolei. Mój żołądek się ścisnął. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, cokolwiek, aby tylko wyrzucić z siebie te wszystkie emocje. Znów się wyłączyłam, przypominając sobie, jak pakowałam swoje rzeczy. Dokładnie pamiętał, kiedy do starej walizki wrzucałam brudne ubrania. Pamiętam, jak po cichutku wyszłam z domu, a gdy już wsiadałam do samochodu, usłyszałam krzyk ojca. Pamiętam, jak mnie prześladował. Pamiętam, jak po kilku latach spotkałam go na ulicy. Wszystko pamiętam.
Zacisnęłam powieki, a łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Teraz każdy zauważył, a ja chciałam uciec. Wyrwałam się z uścisku Harry'ego, aby pobiec do łazienki. Wpadłam do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o drewnianą powierzchnię, pozwalając, aby łzy wraz z emocjami opuszczały moje ciało. Już widzieli, więc nawet nie starałam się być cicho. Nie zabrałam torebki, a tam był mój telefon. Chciałam zadzwonić do Nialla. To on zawsze był ze mną w tych momentach, a teraz go nie ma. Czułam się okropnie ze świadomością, że miałam takich rodziców. Ciągle czułam łapy ojca, ciągle słyszałam krzyk matki. To wszystko siedziało w mojej głowie, doprowadzając mnie do takiego stanu. Dodatkowo narobiłam Harry'emu wstydu. Pewnie teraz siedzi na dole i zastanawia się, co mi jest. Pewnie się obwinia, a to wszystko przeze mnie.
Kolejna dawka łez spłynęła po moich policzkach, zabierając ze sobą cały mój makijaż. Podciągnęłam kolana pod brodę, chowając w nich twarz. Szloch opuścił moje ciało, roznosząc się po łazience. Usłyszałam kroki, a potem ktoś stanął przy drzwiach. Zapukał.
- Chanlie, jesteś tam?- Nie odpowiedziałam, skuliłam się jeszcze bardziej.- Proszę, otwórz drzwi.- Nie miałam siły, aby się kłócić. Powoli wstałam, uprzednio pozbywając się niewygodnych szpilek. Powoli przekręciłam zamek, a drzwi gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadł Hazz, od razu przyciągając mnie do siebie. Nie protestowałam. Wtuliłam się w jego ciało, słysząc, jak z powrotem zamyka nas w łazience. Podniósł mnie, siadając na płytkach. Oparł się o ścianę, oplatając moje ciało ramionami. Siedział ze mną w ciszy, czekając, aż w jakimś stopniu się uspokoję.
- Co się stało?- Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.- Możesz mi zaufać, Chanie.- Pociągnęłam nosem, odsuwając się lekko.
- Zaczęło się, kiedy miałam kilka lat. Tata przychodził do mnie codziennie, rozbierał się i kładł razem ze mną.- Zacisnęłam powieki i szczękę, aby powstrzymać łzy. Czułam, jak wszystkie mięśnie Harry'ego się napięły.- Bałam się komukolwiek powiedzieć, bo tata wmówił mi, że mnie odda do domu dziecka, kiedy komuś się wygadam. Byłam mała, więc mu uwierzyłam, ale kiedy już podrosłam, a on nie przestawał... wtedy powiedziałam mamie. Miała to wszystko gdzieś, dla niej ważniejszy był alkohol. Oboje pili, a nam powoli brakowało pieniędzy. A tata nadal nie przestawał. Nie potrafiłam się mu przeciwstawić, bo wylądowałabym na ulicy. Bez niczego, bez żadnych środków do życia. Z pracy jako głupia kelnerka, nie dałabym rady żyć samodzielnie, a nigdzie indziej by mnie nie przyjęli.- Ściszyłam głos i oparłam głowę o ramię bruneta.- Chodziłam już do liceum i poznałam chłopaka. Wiedział tylko, że moi rodzice są alkoholikami. Nie powiedziałam mu o tym, co robi mi mój tata. Postanowił mi pomóc i mnie przygarnął. Mieszkał z rodzicami na drugim końcu miasta. Przyjechał ze mną pod dom, spakowałam rzeczy i pojechałam. Mieszkałam z nim kilka miesięcy, a mój tata nas znalazł. Nachodził mnie, groził mi. Ja nie potrafiłam powiadomić policji. W końcu postanowiłam powiedzieć chłopakowi o tym wszystkim. Wyrzucił mnie, twierdząc, że to ohydne, że pieprzył się ze mną, kiedy ja robiłam to z własnym ojcem.- Nie wytrzymałam i zalałam się kolejną dawką łez, jednak starałam się kontynuować.- Wylądowałam na ulicy, mieszkałam z bezdomnymi przez kilka tygodni, aż znalazłam pracę jako tancerka. Zaczęłam zarabiać i w końcu było mnie stać na własne mieszkanie, a nawet wyprowadzkę. Przeprowadziłam się do Londynu, gdzie znów znalazłam pracę jako tancerka w klubie. Wynajmowałam mieszkanie, zaczęłam naukę w nowej szkole, gdzie poznałam Nialla. Chciałam zapomnieć o przeszłości, ale to wszystko zawsze do mnie wraca, Harry. Ciągle czuję jego łapy na swoim ciele, ciągle żyje w świadomości, że ani on, ani ten chłopak nigdy nie kochał mnie. Oni obaj kochali tylko moje ciało, nie liczyli się ze mną. Dlaczego inni mogli mieć świetne rodziny, kochającą mamę i tatę, a ja od małego byłam skazana na niego. On mnie molestował, dotykał... Wszędzie czuję jego dotyk. Budziłam się nocami, bo miałam wrażenie, że kładzie się za mną. Dlatego tak bardzo nienawidzę, kiedy ktoś wchodzi mi do łóżka. Nie chodziło o to, że wtedy zrobiłeś coś złego, ja po prostu...
- Spokojnie.- Szepnął, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Pozwolił, abym płakała w jego koszulę i moczyła ją swoimi łzami, brudząc przy tym makijażem.
Przysłuchiwałam się zawziętej rozmowie Gemmy i mojego "chłopaka", który zajmował miejsce tuż obok mnie. Nie skupiałam się na tym, o czym mówili, ale na sobie. Jedzeniu, myślach i przeszłości.
- Wszystko w porządku, Chanel? Nie smakuje ci?- Odezwał się Styles, wyrywając mnie z mojego świata. Potrząsnęłam niezauważenie głową i spojrzałam po twarzach wszystkich osób przy stole.
- Jest pyszne...- Posłałam uśmiech do Anne.- ale nie czuję się zbyt dobrze.- Skłamałam.
- Co ci jest? Głowa cię boli? Może jesteś chora, masz gorączkę?- Brunet porzucił sztućce i zaczął dotykać mojej twarzy, aby sprawdzić czy nie jestem rozpalona. Spojrzałam na niego jak na idiotę, co wywołało cichy chichot Gemmy.
- Dać ci jakieś leki?- Anne już wstawała od stołu, ale szybko ją powstrzymałam.- Nie, nic mnie nie boli, ale chyba mam zły dzień.
- Stres.- Stwierdził Harry, a ja uderzyłam go w ramię, sprawiając, że pisnął.
- Nie stresuję się!- Fuknęłam i wróciłam do jedzenia swojego obiadu. Wszyscy zrobili to samo, a rodzina Stylesów od razu znalazła kolejny temat. Dziękuję tylko za to, że nie jestem nim ja, ani ja i Harry. Mama Hazzy nie pytała o to, czy jesteśmy ze sobą, za co bardzo jej dziękuję.
Po skończonym posiłku Anne zaproponowała herbatę, natomiast Lokaty i jego siostra poszli rozwalić się na kanapie w salonie. Zostałam tylko ja i brunetka.
- Pomóc?- Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- Nie trzeba idź do Harry'ego.
- Jednak pomogę.- Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. Razem sprzątanie poszło nam o wiele szybciej. Styles mógł trochę ruszyć głową i pomóc swojej mamie, a nie mieć wszystko w głębokim poważaniu. Gdybym ja miała tak opiekuńczą i przyjazną mamę, zrobiłabym dla niej wszystko. Swoją drogą, nie było z nami ojca Hazzy, a ja nie miałam odwagi zapytać. Nigdy o nim nie wspominał. Głupio by było, gdybym coś wypaliła, a on by na przykład nie żył.
Razem z Anne dołączyłyśmy do rodzeństwa, zasiadając w salonie. Miałam ze sobą kubek świetnej herbaty i wsadziłam swoje cztery litery na miejsce obok Loczka. Jego mama usiadła w fotelu naprzeciwko, a Gemma miała gdzieś cały świat i po prostu rozwaliła się na kanapie z dłonią na brzuchu.
- W życiu się tak nie najadłam.- Mruknęła.
- Ja też.- Harry jej zawtórował i rozwalił się, jak jego siostra.- Chanel nie chce mi gotować.- Wytknął język.
- Zachowuj się.- Klepnęłam go w nogę, upijając herbatę. Wywrócił na mnie oczami. Rozmawiali jeszcze długo, a ja miałam swój indywidualny świat. Starałam się pozbyć wszystkich wspomnień, które zaczęły do mnie powracać, aby móc normalnie porozmawiać z Harrym, Anne i Gemmą, ale tego wszystkiego było zbyt dużo. Kolejne minuty leciały bardzo szybko, a moja głowa przypominała sobie coraz to nowsze sytuacje z mojego dzieciństwa. Nie wiem, ile razy zacisnęłam szczękę, żeby tylko się nie rozpłakać. Czułam jak moje oczy stają się zeszklone. Dziękowałam Bogu, że Hazz jest zbyt zajęty rozmową, aby móc to wszystko zauważyć. Kiedy już nie wytrzymywałam, szłam do łazienki. Siedziałam tam kilka minut, patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Kilka razy postanowiłam się wypłakać, mając złudną nadzieję, że po tym mi wszystko przejdzie. Zmywałam rozmazany makijaż, przemywałam twarzy i nakładałam nowy dla niepoznaki. Potem wracałam do towarzystwa, aby nowe wspomnienia zapełniły moją głowę, aby znów mnie przytłoczyły i potem szłam do łazienki. Błędne koło.
Teraz znów siedziałam na kanapie, słuchając, jak wszyscy wspominają, kiedy to Harry postanowił się wyprowadzić i jak bardzo tęskni za nim jego mama. Za mną nikt nie tęsknił...
- Jest już późno.- Brunet podniósł swój tyłek z kanapy, patrząc na mnie.- Chyba najwyższa pora wracać do domu, prawda?
- Zostańcie, przecież mamy dużo miejsca.- Anne od razu znalazła się obok niego.
- Nie, to nie jest zbyt dobry pomysł, mamo. Chanel chyba naprawdę złapała jakąś chorobę.- Wyglądam aż tak źle? Chłopak wyciągnął do mnie rękę, pomagając wstać.
- Tym bardziej nie powinieneś jej ciągnąc taki kawał drogi.
- Mamo...- Westchnął.
- Tak rzadko przyjeżdżasz, stęskniłam się.- Powtórzyła już któryś raz z kolei. Mój żołądek się ścisnął. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, cokolwiek, aby tylko wyrzucić z siebie te wszystkie emocje. Znów się wyłączyłam, przypominając sobie, jak pakowałam swoje rzeczy. Dokładnie pamiętał, kiedy do starej walizki wrzucałam brudne ubrania. Pamiętam, jak po cichutku wyszłam z domu, a gdy już wsiadałam do samochodu, usłyszałam krzyk ojca. Pamiętam, jak mnie prześladował. Pamiętam, jak po kilku latach spotkałam go na ulicy. Wszystko pamiętam.
Zacisnęłam powieki, a łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Teraz każdy zauważył, a ja chciałam uciec. Wyrwałam się z uścisku Harry'ego, aby pobiec do łazienki. Wpadłam do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o drewnianą powierzchnię, pozwalając, aby łzy wraz z emocjami opuszczały moje ciało. Już widzieli, więc nawet nie starałam się być cicho. Nie zabrałam torebki, a tam był mój telefon. Chciałam zadzwonić do Nialla. To on zawsze był ze mną w tych momentach, a teraz go nie ma. Czułam się okropnie ze świadomością, że miałam takich rodziców. Ciągle czułam łapy ojca, ciągle słyszałam krzyk matki. To wszystko siedziało w mojej głowie, doprowadzając mnie do takiego stanu. Dodatkowo narobiłam Harry'emu wstydu. Pewnie teraz siedzi na dole i zastanawia się, co mi jest. Pewnie się obwinia, a to wszystko przeze mnie.
Kolejna dawka łez spłynęła po moich policzkach, zabierając ze sobą cały mój makijaż. Podciągnęłam kolana pod brodę, chowając w nich twarz. Szloch opuścił moje ciało, roznosząc się po łazience. Usłyszałam kroki, a potem ktoś stanął przy drzwiach. Zapukał.
- Chanlie, jesteś tam?- Nie odpowiedziałam, skuliłam się jeszcze bardziej.- Proszę, otwórz drzwi.- Nie miałam siły, aby się kłócić. Powoli wstałam, uprzednio pozbywając się niewygodnych szpilek. Powoli przekręciłam zamek, a drzwi gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadł Hazz, od razu przyciągając mnie do siebie. Nie protestowałam. Wtuliłam się w jego ciało, słysząc, jak z powrotem zamyka nas w łazience. Podniósł mnie, siadając na płytkach. Oparł się o ścianę, oplatając moje ciało ramionami. Siedział ze mną w ciszy, czekając, aż w jakimś stopniu się uspokoję.
- Co się stało?- Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.- Możesz mi zaufać, Chanie.- Pociągnęłam nosem, odsuwając się lekko.
- Zaczęło się, kiedy miałam kilka lat. Tata przychodził do mnie codziennie, rozbierał się i kładł razem ze mną.- Zacisnęłam powieki i szczękę, aby powstrzymać łzy. Czułam, jak wszystkie mięśnie Harry'ego się napięły.- Bałam się komukolwiek powiedzieć, bo tata wmówił mi, że mnie odda do domu dziecka, kiedy komuś się wygadam. Byłam mała, więc mu uwierzyłam, ale kiedy już podrosłam, a on nie przestawał... wtedy powiedziałam mamie. Miała to wszystko gdzieś, dla niej ważniejszy był alkohol. Oboje pili, a nam powoli brakowało pieniędzy. A tata nadal nie przestawał. Nie potrafiłam się mu przeciwstawić, bo wylądowałabym na ulicy. Bez niczego, bez żadnych środków do życia. Z pracy jako głupia kelnerka, nie dałabym rady żyć samodzielnie, a nigdzie indziej by mnie nie przyjęli.- Ściszyłam głos i oparłam głowę o ramię bruneta.- Chodziłam już do liceum i poznałam chłopaka. Wiedział tylko, że moi rodzice są alkoholikami. Nie powiedziałam mu o tym, co robi mi mój tata. Postanowił mi pomóc i mnie przygarnął. Mieszkał z rodzicami na drugim końcu miasta. Przyjechał ze mną pod dom, spakowałam rzeczy i pojechałam. Mieszkałam z nim kilka miesięcy, a mój tata nas znalazł. Nachodził mnie, groził mi. Ja nie potrafiłam powiadomić policji. W końcu postanowiłam powiedzieć chłopakowi o tym wszystkim. Wyrzucił mnie, twierdząc, że to ohydne, że pieprzył się ze mną, kiedy ja robiłam to z własnym ojcem.- Nie wytrzymałam i zalałam się kolejną dawką łez, jednak starałam się kontynuować.- Wylądowałam na ulicy, mieszkałam z bezdomnymi przez kilka tygodni, aż znalazłam pracę jako tancerka. Zaczęłam zarabiać i w końcu było mnie stać na własne mieszkanie, a nawet wyprowadzkę. Przeprowadziłam się do Londynu, gdzie znów znalazłam pracę jako tancerka w klubie. Wynajmowałam mieszkanie, zaczęłam naukę w nowej szkole, gdzie poznałam Nialla. Chciałam zapomnieć o przeszłości, ale to wszystko zawsze do mnie wraca, Harry. Ciągle czuję jego łapy na swoim ciele, ciągle żyje w świadomości, że ani on, ani ten chłopak nigdy nie kochał mnie. Oni obaj kochali tylko moje ciało, nie liczyli się ze mną. Dlaczego inni mogli mieć świetne rodziny, kochającą mamę i tatę, a ja od małego byłam skazana na niego. On mnie molestował, dotykał... Wszędzie czuję jego dotyk. Budziłam się nocami, bo miałam wrażenie, że kładzie się za mną. Dlatego tak bardzo nienawidzę, kiedy ktoś wchodzi mi do łóżka. Nie chodziło o to, że wtedy zrobiłeś coś złego, ja po prostu...
- Spokojnie.- Szepnął, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Pozwolił, abym płakała w jego koszulę i moczyła ją swoimi łzami, brudząc przy tym makijażem.
Rada czterdzieści dziewięć: Nie zapominaj. Pamiętaj, aby wyciągnąć wnioski, ale żyj dalej.
O boshe tego się nie spodziewałam :O Świetny rozdział szybko dawaj następny :*
OdpowiedzUsuńMatko, historia Chanel jest przerażająca. Nie sądziłam, że ona przeszła w życiu tak wiele. Teraz zaczynam rozumieć niekiedy jej dziwaczne zachowanie. I teraz wiem, dlaczego po części boi się miłości. Nadal jednak mam nadzieję, że ona poczuje coś do Nialla i w końcu będą razem. To by było niesamowite! Tylko ostatnio akurat w tym opowiadaniu nic się specjalnego nie dzieje. Mogłabyś coś ciekawego wymyślić. To nie jest hejt, tylko po prostu zaczyna mi sie nudzić. Przydałby się jakiś zwrot akcji, pomyśl nad tym.
OdpowiedzUsuńJuż w tym rozdziale jest wrowadzenie do zwrotu akcji i nie jest to wyznanie Chanel...
UsuńWątpisz we mnie? ;D
Poza tym nie biorę tego za hejt, bo sama mówiłam, że ta produkcja (Jak i Madness) są nieudane! Więc wiesz... Nikt nie musi mi tego mówić, skoro wiem XD
Ale zwrot akcji będzie i to ostry, niespodziewany i możecie się domyślić, że z Harrym jest coś nie tak! ;-;
Tak poza tym... Na ogół staram się przemyśleć akcję i ją rozciągam. Musi być cisza przed burzą XD
UsuńMadness? Było straszliwie nudno, a dzisiaj wprowadził coś nowego :3 Ważnego!
WWAD? Było cicho... Miód malinka z Niallem i Harry taki miły, ale zbliżamy się do punktu kulminacyjnego :)
A co z SE? Dzisiaj napisałam wprowadzenie do zwrotu akcji. Jeszcze tak z dwa rozdziały i myślę, że Was zaskoczę :D
Staram się mieć wszystko w miarę przemyślane. Ale SE i Mdss i tak uważam za nieudane i będę je przerabiać.
No to w takim razie nie mogę się doczekać twoich nowych rozdziałów!
UsuńWow! Nareszcie powiedziała! Mega rozdział!!! <333 i nie pie***l że to nie udane bo blog jest zarypisty <3
OdpowiedzUsuń