- A to co?
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek. To naprawdę dopiero początek, bo mam zamiar pokazać wszystkim pracownicom, jak szczęśliwą parą jesteśmy z Harrym. Brunet szybko mnie dogonił i razem kontynuowaliśmy zakupy. To takie sztuczne. Żadne dziewczyna nie zwracała na Harry'ego uwagi, zanim nie zmieniłam jego wyglądu. Nienawidzę ludzi, którzy kierują się wyłącznie wyglądem. Przecież oczywiste, że nasz wizerunek przyciąga ludzi, ale żeby być z kimś dla wyglądu czy zwykłej satysfakcji? To chore. I ja o tym coś wiem. Nikt nie kocha mnie, ludzie kochają moje ciało. Jak Niall... Bo czy facet, który zobaczy, jak tańczę w klubie, pomyśli sobie 'Ciekawe czy jest miłą osobą' czy może 'Dałbym wszystko, żeby ją przelecieć'? Raczej to drugie. Rozumiem, że sama prowokuję i nie mogę mieć do nich pretensji, ale nie cierpię takich ludzi. A te dziewczyny kleją się do Harry'ego tylko dlatego, że ma ładną buźkę, seksowny głos i zniewalające ciało. Tylko tyle... Żadna z nich zapewne nie pomyślała, czy Harry jest zabawny? Żadnej z nich nie wpadnie do głowy, że może to tylko pozory, a Harry jest despotą? Nie jest, ale mógłby, a one o tym nie pomyślą, bo przecież wygląda ładnie.
- O czym myślisz?- Usłyszałam tuż obok siebie zachrypnięty głos, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
- O ludziach.
- Ooo...- Uśmiechnął się.- Ale może skupmy się na zakupach, bo stoisz tu od trzech minut i trzymasz to samo opakowanie herbaty. Klienci się dziwnie na ciebie patrzą.
- Co z tego?- Prychnęłam, wywracając oczami.
- Ej, Chanlie... Zrobiłem coś nie tak?- Harry dźgnął mnie delikatnie w bok.
- Nie, skąd?! Tylko te dziewczyny mnie wkurzają.- Mruknęłam i poczułam, jak dłonie Stylesa oplatają mnie w talii. Oparł głowę o moje ramię, łaskocząc mój policzek swoimi loczkami.
- Mnie też, księżniczko.- Zaśmiał się, a potem zabrał mi z rąk pudełko herbaty, wrzucając je do koszyka. Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej, szukając składników na nasze babeczki. Hazz zniknął na kilka sekund, ale szybko go odnalazłam po drugiej stronie półki. Chciałam podejść, ale zobaczyłam jak dziewczyna, która stała do niego plecami, teraz zaczepia bruneta. Ile jeszcze kobiet będzie próbowało go poderwać? Zostałam w miejscu, przyglądając się tej dwójce. Słyszałam skrawki ich rozmowy i wywnioskowałam, że ona prosiła Harry'ego, aby podał jej coś z wyższej półki. Oczywiście chłopak nie odmówił. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do nich. Zmieniamy taktykę, Chanel. Muszę się tylko modlić, aby Harry załapał. Rozglądnęłam się, sprawdzając czy nie ma żadnej pracownicy i wkroczyłam do akcji.
- To robimy jutro szarlotkę, co Hazz? Ooo, kogo tutaj masz? Znajoma? Miło mi, jestem Chanel.- Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą niechętnie uścisnęła.
- Annabell, ale wolę Bella.- Mruknęła.
- Jestem dziewczyną Harry'ego.
- Bella prosiła mnie tylko o pomoc.- Wtrącił szybko Styles.
- Czekaj, ja cię znam!- Zmrużyła oczy, lustrując dokładnie moją sylwetkę.- Tańczysz w klubie.- Prychnęła i w tym momencie wiedziałam, że to tylko pusta suka. Nie myliłam się.- Ile jej płacisz? Mnie możesz mieć za darmo.- Posłała seksowny uśmiech do Harry'ego.
- Nie sprowadzaj ludzi do swojego poziomu, co?
- Co ty powiedziałaś?!
- Że nie każdy jest dziwką, więc może ty się z tym ukrywaj.- Odpowiedziałam niewzruszona, kiedy z jej twarzy mogłam wyczytać, że zaraz się na mnie rzuci. Niech uważa, bo jeszcze sobie tipsa złamie i co wtedy?
- Ja nie świecę dupą przed dziesiątkami facetów.
- Bo nikt nie chciałby patrzeć.- Zaśmiałam się.
- Kochanie, nie baw się w mistrza ciętej riposty i po prostu chodź.- Poczułam, jak Harry łapie moją dłoń. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pocałowałam bruneta. Jedyne co usłyszałam, to warknięcie i oddalający się stukot obcasów.
- Chodźmy już, bo chyba się na kogoś rzucę.- Mruknęłam.
- Co tym dziewczynom się stało? Nie mogą dać mi spokoju?
- Zbrzydnij, to będziesz go miał.- Prychnęłam i jak najszybciej zabrałam wszystko, co mieliśmy kupić. Został mi tylko wybór wina, na które nabrałam ogromnej ochoty. Stanęłam w dziale z alkoholami, kiedy Harry poszedł jeszcze po frytki, ponieważ Niall coś o nich wspominał. Przeglądałam kolejne butelki, kiedy u mojego boku stanął wyższy ode mnie chłopak o blond włosach. Miał niebieskie oczy, ale nie tak przenikliwe, jak oczy Niallera.
- Pomóc?- Zapytał, uśmiechając się szeroko. Boże, miał zniewalający uśmiech. Mam tylko nadzieję, że nie jest pustym dupkiem.
- Szukam jakiegoś dobrego wina.
- W jakim zakresie cenowym?- Dopytał, odwracając się w stronę półki.
- Nieważne, żeby po prostu było dobre.
- Wytrawne, słodkie?- Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Zdam się na pana.
- Max.- Przedstawił się.
- Chanel.
- Bardzo ładne imię.- Skomplementował, na co odpowiedziałam uśmiechem. Pokazał mi dwa wina, pomiędzy którymi musiałam wybrać. To było trudne, ponieważ oba były zachęcające. Zaśmiałam się, ponieważ Max rzucił jakimś błyskotliwym żartem i usłyszałam za sobą chrząknięcie. Natychmiast poczułam dużą dłoń na biodrze. Wiedziałam, ze to Styles. Obaj zmierzyli się wzrokiem.
- Wybrałaś, Chanlie?
- Właśnie to robię.- Odpowiedziałam.- Max to Harry- mój chłopak, a to Max bardzo miły pracownik tego sklepu, który pomaga mi z winem.- Choć niechętnie, uścisnęli sobie dłonie. Uśmiechnęłam się.
- A więc, Chanel?- Blondyn to odwzajemnił.
- Nie wiem.- Skrzywiłam się.
- Weźmiemy oba.- Wtrącił Harry i odebrał butelki od Maxa.
- One są drogie.
- Nie mów, że nagle interesujesz się wydawanymi pieniędzmi?- Brunet zmarszczył brwi.
- Nie, ale...
- W takim razie, hush...- Przerwał mi.- Dziękujemy za pomoc.- Rzucił do Maxa i skierował się do kasy. Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem. Zazdrosny Hazz jest uroczy.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niebieskookiego i przytuliłam go na pożegnanie.
- Do usług.- Pomachał mi, posyłając kolejny zniewalający uśmiech. I kto powiedział, że zakupy są nudne?! Na pewno nie, kiedy ja jestem w pobliżu. Stanęliśmy przy kasie, wykładając produkty na taśmę. Kasjerka uśmiechnęła się do Harry'ego, a mnie posłała dziwne spojrzenie.
- Dzień dobry, Harry.- Odezwała się, kasując pierwsze produkty. Bez słowa przeszłam obok loczka, pakując wszystko do siatek.
- Dzisiaj duże zakupy, co Hazz?- Próbowała zacząć rozmowę. Doskonale wiem, że Stylesa nie trudno w to wciągnąć. Jest gadatliwy i gdyby mógł, rozmawiałby- nawet o pogodzie- godzinami.
- Tak się jakoś złożyło. Będziemy piec babeczki i szarlotkę.- Posłał mi lekki uśmiech. Westchnęłam, widząc, że na taśmie jest jeszcze wiele produktów, a dziewczyna specjalnie kasuje je bardzo powoli. Wywróciłam oczami, podchodząc bliżej lokatego.
- Zapomniałam zmywacza, kotku. Zaraz wrócę.- Cmoknęłam go w kącik ust, rzucając spojrzenie w stronę pracownicy, kiedy odchodziłam. Szybko odnalazłam odpowiedni dział i zabrałam nieszczęsny zmywacz do paznokci. Wróciłam do kasy, a Harry i dziewczyna rozmawiali zawzięcie o jakiś przepisach. Podałam jej zmywacz, a ta obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Co? Nie ma chęci zamordowania mnie, bo jestem 'dziewczyną Stylesa'?
- Ma pani bardzo miłego chłopaka.- Zwróciła się do mnie.- Skarb.- Skomentowała i puściła oczko do Harry'ego, śmiejąc się razem z nim. Dokończyła kasowanie reszty zakupów i podała nam wyznaczoną kwotę. Zanim Harry zdążył wyciągnąć portfel, ja już podawałam kartę kredytową.
- Ja płacę!- Poinformowałam, zadowolona sama z siebie, że w końcu mi się udało. Harry tego nie skomentował, wywrócił jedynie oczami. Zabraliśmy zakupy, rzucając 'dowiedzenia'. Hazz wpakował wszystkie siatki do bagażnika, a ja odwiozłam wózek na jego miejsce. Wsiadłam do samochodu, zapinając pasy.
- Połowa tego sklepu cię teraz nienawidzi.- Odezwał się zielonooki, odpalając silnik.
- Mnie to ani trochę nie obchodzi, a ty będziesz miał spokój.
- Będą wredne.
- Ale dla mnie. Poza tym, jestem klientką, ich obowiązkiem jest mnie obsłużyć, prawda?- Harry kiwnął głową w odpowiedzi. Przyglądnęłam mu się, kiedy ten był wpatrzony w drogę. Miał ostrą linię szczęki i piękne kości policzkowe. On jest cholernie przystojny. Chyba nie był świadomy, że delikatnie przygryza dolną wargę, skupiając się na jeździe.
- Mam coś na twarzy?- Spojrzał na mnie przelotnie.
- Noo!- Kiwnęłam energicznie głową.- Na twarzy masz wymalowane takie 'Cześć, jestem Harry Styles i wiem, że na mój widok masz kisiel w majtkach'- Próbowałam go naśladować, ale to skutkowało tylko wspólnym wybuchem śmiechu.
- Po prostu próbuję prowadzić samochód.- Wymamrotał, ocierając pojedynczą łzę rozbawienia.
- Twój wzrok cię zdradza!- Powiedziałam najbardziej oskarżycielskim tonem, na jaki było mnie tylko stać. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że właśnie dojechaliśmy do domu. Hazz zaparkował na podjeździe i oboje wydostaliśmy się z auta, zabierając siatki z zakupami.
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek. To naprawdę dopiero początek, bo mam zamiar pokazać wszystkim pracownicom, jak szczęśliwą parą jesteśmy z Harrym. Brunet szybko mnie dogonił i razem kontynuowaliśmy zakupy. To takie sztuczne. Żadne dziewczyna nie zwracała na Harry'ego uwagi, zanim nie zmieniłam jego wyglądu. Nienawidzę ludzi, którzy kierują się wyłącznie wyglądem. Przecież oczywiste, że nasz wizerunek przyciąga ludzi, ale żeby być z kimś dla wyglądu czy zwykłej satysfakcji? To chore. I ja o tym coś wiem. Nikt nie kocha mnie, ludzie kochają moje ciało. Jak Niall... Bo czy facet, który zobaczy, jak tańczę w klubie, pomyśli sobie 'Ciekawe czy jest miłą osobą' czy może 'Dałbym wszystko, żeby ją przelecieć'? Raczej to drugie. Rozumiem, że sama prowokuję i nie mogę mieć do nich pretensji, ale nie cierpię takich ludzi. A te dziewczyny kleją się do Harry'ego tylko dlatego, że ma ładną buźkę, seksowny głos i zniewalające ciało. Tylko tyle... Żadna z nich zapewne nie pomyślała, czy Harry jest zabawny? Żadnej z nich nie wpadnie do głowy, że może to tylko pozory, a Harry jest despotą? Nie jest, ale mógłby, a one o tym nie pomyślą, bo przecież wygląda ładnie.
- O czym myślisz?- Usłyszałam tuż obok siebie zachrypnięty głos, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
- O ludziach.
- Ooo...- Uśmiechnął się.- Ale może skupmy się na zakupach, bo stoisz tu od trzech minut i trzymasz to samo opakowanie herbaty. Klienci się dziwnie na ciebie patrzą.
- Co z tego?- Prychnęłam, wywracając oczami.
- Ej, Chanlie... Zrobiłem coś nie tak?- Harry dźgnął mnie delikatnie w bok.
- Nie, skąd?! Tylko te dziewczyny mnie wkurzają.- Mruknęłam i poczułam, jak dłonie Stylesa oplatają mnie w talii. Oparł głowę o moje ramię, łaskocząc mój policzek swoimi loczkami.
- Mnie też, księżniczko.- Zaśmiał się, a potem zabrał mi z rąk pudełko herbaty, wrzucając je do koszyka. Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej, szukając składników na nasze babeczki. Hazz zniknął na kilka sekund, ale szybko go odnalazłam po drugiej stronie półki. Chciałam podejść, ale zobaczyłam jak dziewczyna, która stała do niego plecami, teraz zaczepia bruneta. Ile jeszcze kobiet będzie próbowało go poderwać? Zostałam w miejscu, przyglądając się tej dwójce. Słyszałam skrawki ich rozmowy i wywnioskowałam, że ona prosiła Harry'ego, aby podał jej coś z wyższej półki. Oczywiście chłopak nie odmówił. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do nich. Zmieniamy taktykę, Chanel. Muszę się tylko modlić, aby Harry załapał. Rozglądnęłam się, sprawdzając czy nie ma żadnej pracownicy i wkroczyłam do akcji.
- To robimy jutro szarlotkę, co Hazz? Ooo, kogo tutaj masz? Znajoma? Miło mi, jestem Chanel.- Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą niechętnie uścisnęła.
- Annabell, ale wolę Bella.- Mruknęła.
- Jestem dziewczyną Harry'ego.
- Bella prosiła mnie tylko o pomoc.- Wtrącił szybko Styles.
- Czekaj, ja cię znam!- Zmrużyła oczy, lustrując dokładnie moją sylwetkę.- Tańczysz w klubie.- Prychnęła i w tym momencie wiedziałam, że to tylko pusta suka. Nie myliłam się.- Ile jej płacisz? Mnie możesz mieć za darmo.- Posłała seksowny uśmiech do Harry'ego.
- Nie sprowadzaj ludzi do swojego poziomu, co?
- Co ty powiedziałaś?!
- Że nie każdy jest dziwką, więc może ty się z tym ukrywaj.- Odpowiedziałam niewzruszona, kiedy z jej twarzy mogłam wyczytać, że zaraz się na mnie rzuci. Niech uważa, bo jeszcze sobie tipsa złamie i co wtedy?
- Ja nie świecę dupą przed dziesiątkami facetów.
- Bo nikt nie chciałby patrzeć.- Zaśmiałam się.
- Kochanie, nie baw się w mistrza ciętej riposty i po prostu chodź.- Poczułam, jak Harry łapie moją dłoń. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pocałowałam bruneta. Jedyne co usłyszałam, to warknięcie i oddalający się stukot obcasów.
- Chodźmy już, bo chyba się na kogoś rzucę.- Mruknęłam.
- Co tym dziewczynom się stało? Nie mogą dać mi spokoju?
- Zbrzydnij, to będziesz go miał.- Prychnęłam i jak najszybciej zabrałam wszystko, co mieliśmy kupić. Został mi tylko wybór wina, na które nabrałam ogromnej ochoty. Stanęłam w dziale z alkoholami, kiedy Harry poszedł jeszcze po frytki, ponieważ Niall coś o nich wspominał. Przeglądałam kolejne butelki, kiedy u mojego boku stanął wyższy ode mnie chłopak o blond włosach. Miał niebieskie oczy, ale nie tak przenikliwe, jak oczy Niallera.
- Pomóc?- Zapytał, uśmiechając się szeroko. Boże, miał zniewalający uśmiech. Mam tylko nadzieję, że nie jest pustym dupkiem.
- Szukam jakiegoś dobrego wina.
- W jakim zakresie cenowym?- Dopytał, odwracając się w stronę półki.
- Nieważne, żeby po prostu było dobre.
- Wytrawne, słodkie?- Rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Zdam się na pana.
- Max.- Przedstawił się.
- Chanel.
- Bardzo ładne imię.- Skomplementował, na co odpowiedziałam uśmiechem. Pokazał mi dwa wina, pomiędzy którymi musiałam wybrać. To było trudne, ponieważ oba były zachęcające. Zaśmiałam się, ponieważ Max rzucił jakimś błyskotliwym żartem i usłyszałam za sobą chrząknięcie. Natychmiast poczułam dużą dłoń na biodrze. Wiedziałam, ze to Styles. Obaj zmierzyli się wzrokiem.
- Wybrałaś, Chanlie?
- Właśnie to robię.- Odpowiedziałam.- Max to Harry- mój chłopak, a to Max bardzo miły pracownik tego sklepu, który pomaga mi z winem.- Choć niechętnie, uścisnęli sobie dłonie. Uśmiechnęłam się.
- A więc, Chanel?- Blondyn to odwzajemnił.
- Nie wiem.- Skrzywiłam się.
- Weźmiemy oba.- Wtrącił Harry i odebrał butelki od Maxa.
- One są drogie.
- Nie mów, że nagle interesujesz się wydawanymi pieniędzmi?- Brunet zmarszczył brwi.
- Nie, ale...
- W takim razie, hush...- Przerwał mi.- Dziękujemy za pomoc.- Rzucił do Maxa i skierował się do kasy. Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem. Zazdrosny Hazz jest uroczy.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niebieskookiego i przytuliłam go na pożegnanie.
- Do usług.- Pomachał mi, posyłając kolejny zniewalający uśmiech. I kto powiedział, że zakupy są nudne?! Na pewno nie, kiedy ja jestem w pobliżu. Stanęliśmy przy kasie, wykładając produkty na taśmę. Kasjerka uśmiechnęła się do Harry'ego, a mnie posłała dziwne spojrzenie.
- Dzień dobry, Harry.- Odezwała się, kasując pierwsze produkty. Bez słowa przeszłam obok loczka, pakując wszystko do siatek.
- Dzisiaj duże zakupy, co Hazz?- Próbowała zacząć rozmowę. Doskonale wiem, że Stylesa nie trudno w to wciągnąć. Jest gadatliwy i gdyby mógł, rozmawiałby- nawet o pogodzie- godzinami.
- Tak się jakoś złożyło. Będziemy piec babeczki i szarlotkę.- Posłał mi lekki uśmiech. Westchnęłam, widząc, że na taśmie jest jeszcze wiele produktów, a dziewczyna specjalnie kasuje je bardzo powoli. Wywróciłam oczami, podchodząc bliżej lokatego.
- Zapomniałam zmywacza, kotku. Zaraz wrócę.- Cmoknęłam go w kącik ust, rzucając spojrzenie w stronę pracownicy, kiedy odchodziłam. Szybko odnalazłam odpowiedni dział i zabrałam nieszczęsny zmywacz do paznokci. Wróciłam do kasy, a Harry i dziewczyna rozmawiali zawzięcie o jakiś przepisach. Podałam jej zmywacz, a ta obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Co? Nie ma chęci zamordowania mnie, bo jestem 'dziewczyną Stylesa'?
- Ma pani bardzo miłego chłopaka.- Zwróciła się do mnie.- Skarb.- Skomentowała i puściła oczko do Harry'ego, śmiejąc się razem z nim. Dokończyła kasowanie reszty zakupów i podała nam wyznaczoną kwotę. Zanim Harry zdążył wyciągnąć portfel, ja już podawałam kartę kredytową.
- Ja płacę!- Poinformowałam, zadowolona sama z siebie, że w końcu mi się udało. Harry tego nie skomentował, wywrócił jedynie oczami. Zabraliśmy zakupy, rzucając 'dowiedzenia'. Hazz wpakował wszystkie siatki do bagażnika, a ja odwiozłam wózek na jego miejsce. Wsiadłam do samochodu, zapinając pasy.
- Połowa tego sklepu cię teraz nienawidzi.- Odezwał się zielonooki, odpalając silnik.
- Mnie to ani trochę nie obchodzi, a ty będziesz miał spokój.
- Będą wredne.
- Ale dla mnie. Poza tym, jestem klientką, ich obowiązkiem jest mnie obsłużyć, prawda?- Harry kiwnął głową w odpowiedzi. Przyglądnęłam mu się, kiedy ten był wpatrzony w drogę. Miał ostrą linię szczęki i piękne kości policzkowe. On jest cholernie przystojny. Chyba nie był świadomy, że delikatnie przygryza dolną wargę, skupiając się na jeździe.
- Mam coś na twarzy?- Spojrzał na mnie przelotnie.
- Noo!- Kiwnęłam energicznie głową.- Na twarzy masz wymalowane takie 'Cześć, jestem Harry Styles i wiem, że na mój widok masz kisiel w majtkach'- Próbowałam go naśladować, ale to skutkowało tylko wspólnym wybuchem śmiechu.
- Po prostu próbuję prowadzić samochód.- Wymamrotał, ocierając pojedynczą łzę rozbawienia.
- Twój wzrok cię zdradza!- Powiedziałam najbardziej oskarżycielskim tonem, na jaki było mnie tylko stać. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że właśnie dojechaliśmy do domu. Hazz zaparkował na podjeździe i oboje wydostaliśmy się z auta, zabierając siatki z zakupami.
~§~
Byłam właśnie w łazience, próbując wydostać z włosów skorupki od jajka. Harry natomiast stał tuż obok i wygrzebywał grudki mąki, jakie stworzyły się po zmoczeniu włosów.
- Czy to jest rodzynka?!- Krzyknął.
- Nie, wsza!- Pokazałam mu język i dostałam tą wszą w twarz. Fuknęłam, wracając do wygrzebywania skorupek.
- Mam ciasto na głowie.
- Jajko podobno dobrze działa na włosy, więc zawsze coś.- Zaśmiałam się. Tak właśnie skończyło się robienie babeczek. One obecnie już się studzą w kuchni, a my próbujemy naprawić skutki naszej małej wojny na jedzenie. We włosach utworzyło się nam ciasto, a całe ubrania były w mące.
- Ty to zaczęłaś!- Harry jękną z wyrzutem.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!- Powtórzył, naśladując sposób w jaki mówię.
- Harry!
- Zemszczę się.- Stwierdził i spojrzał na mnie dość podejrzanie. Cofnęłam się lekko, widząc, że w jego głowie narodził się zapewne idiotyczny pomysł.
- Harry, nie!- Wyciągnęłam ręce przed siebie, ale ten i tak zdołał mnie złapać. Podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść. Nie byłabym sobą, gdybym się nie szarpała. Walczyłam jak mogłam, kiedy ten z uśmiechem wszedł pod prysznic i odstawił mnie, nadal trzymając w talii, żebym nie uciekła.
- Harry, nie! Nie, nie, nie! Proszę!- Błagałam, kiedy jedna z jego rąk odnalazła zawór od wody.- Przepraszam! Ja zaczęłam, przepraszam!- Krzyczałam, próbując się wyrwać. Czemu on musi być silniejszy?
- Za późno, księżniczko.- Uśmiechnął się głupio i odkręcił wodę. Lodowate kropelki zaczęły spływać po mojej twarzy. W ciągu kilkunastu sekund byłam przemoczona do suchej nitki i cała zmarznięta.
- Włącz chociaż ciepłą wodę!- Jęknęłam zrezygnowana. Harry stał tuż obok mnie pod tym samym strumieniem, a jego wyraźnie to bawiło. Zmienił temperaturę dopiero, kiedy zaczęłam się trząść, a on to wyczuł, ponieważ nadal mnie nie puszczał. Materiał wszystkich moich ubrań przykleił się do mojej skóry. To samo stało się z Hazzą, dzięki czemu miałam idealny widok na jego tatuaże. Wszystko było doskonale ukazane, ponieważ miał na sobie biały t-shirt. Brunet śmiał się pod nosem, patrząc jak coraz bardziej się irytuję.
- To było głupie.- Fuknęłam.
- Oj, nie przesadzaj. Głupie rzeczy czynią życie piękniejszym i ciekawszym.
- Ale nie, kiedy jestem brudna, zmarznięta i mokra!
- No już, złośnico.- Zaśmiał się i mocno mnie przytulił. To było miłe, kiedy jego, nagrzana od wody skóra, zetknęła się z moją. Wywróciłam oczami i prychnęłam, ale oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Jesteś debilem.- Stwierdziłam.
- Jak myślisz, co powinienem teraz zrobić?
- Puścić mnie.- Zaśmiałam się, ponieważ doskonale wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Twoja nauczycielka mówi- pocałować, a Chanel mówi- puścić.
- I kogo mam posłuchać?- Odsunął się lekko.
- Serca.- Wzruszyłam ramionami i momentalnie poczułam, jak usta Harry'ego napierają na moje. Oddałam pocałunek, zapominając o tej głupiej wodzie.
- Czy to jest rodzynka?!- Krzyknął.
- Nie, wsza!- Pokazałam mu język i dostałam tą wszą w twarz. Fuknęłam, wracając do wygrzebywania skorupek.
- Mam ciasto na głowie.
- Jajko podobno dobrze działa na włosy, więc zawsze coś.- Zaśmiałam się. Tak właśnie skończyło się robienie babeczek. One obecnie już się studzą w kuchni, a my próbujemy naprawić skutki naszej małej wojny na jedzenie. We włosach utworzyło się nam ciasto, a całe ubrania były w mące.
- Ty to zaczęłaś!- Harry jękną z wyrzutem.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!- Powtórzył, naśladując sposób w jaki mówię.
- Harry!
- Zemszczę się.- Stwierdził i spojrzał na mnie dość podejrzanie. Cofnęłam się lekko, widząc, że w jego głowie narodził się zapewne idiotyczny pomysł.
- Harry, nie!- Wyciągnęłam ręce przed siebie, ale ten i tak zdołał mnie złapać. Podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść. Nie byłabym sobą, gdybym się nie szarpała. Walczyłam jak mogłam, kiedy ten z uśmiechem wszedł pod prysznic i odstawił mnie, nadal trzymając w talii, żebym nie uciekła.
- Harry, nie! Nie, nie, nie! Proszę!- Błagałam, kiedy jedna z jego rąk odnalazła zawór od wody.- Przepraszam! Ja zaczęłam, przepraszam!- Krzyczałam, próbując się wyrwać. Czemu on musi być silniejszy?
- Za późno, księżniczko.- Uśmiechnął się głupio i odkręcił wodę. Lodowate kropelki zaczęły spływać po mojej twarzy. W ciągu kilkunastu sekund byłam przemoczona do suchej nitki i cała zmarznięta.
- Włącz chociaż ciepłą wodę!- Jęknęłam zrezygnowana. Harry stał tuż obok mnie pod tym samym strumieniem, a jego wyraźnie to bawiło. Zmienił temperaturę dopiero, kiedy zaczęłam się trząść, a on to wyczuł, ponieważ nadal mnie nie puszczał. Materiał wszystkich moich ubrań przykleił się do mojej skóry. To samo stało się z Hazzą, dzięki czemu miałam idealny widok na jego tatuaże. Wszystko było doskonale ukazane, ponieważ miał na sobie biały t-shirt. Brunet śmiał się pod nosem, patrząc jak coraz bardziej się irytuję.
- To było głupie.- Fuknęłam.
- Oj, nie przesadzaj. Głupie rzeczy czynią życie piękniejszym i ciekawszym.
- Ale nie, kiedy jestem brudna, zmarznięta i mokra!
- No już, złośnico.- Zaśmiał się i mocno mnie przytulił. To było miłe, kiedy jego, nagrzana od wody skóra, zetknęła się z moją. Wywróciłam oczami i prychnęłam, ale oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Jesteś debilem.- Stwierdziłam.
- Jak myślisz, co powinienem teraz zrobić?
- Puścić mnie.- Zaśmiałam się, ponieważ doskonale wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Twoja nauczycielka mówi- pocałować, a Chanel mówi- puścić.
- I kogo mam posłuchać?- Odsunął się lekko.
- Serca.- Wzruszyłam ramionami i momentalnie poczułam, jak usta Harry'ego napierają na moje. Oddałam pocałunek, zapominając o tej głupiej wodzie.
Rada czterdzieści sześć: Jeżeli masz wybór pomiędzy sercem a rozumem, zawsze wybierz serce. Rozum zmieni swoje nastawienie i znajdzie inne rozwiązania, ale serce nie zmieni swoich uczuć i się nie podda.
oooooo! <3
OdpowiedzUsuńRada jest przecudowna. Ogólnie rozdział cały taki przyjemny. I te sytuacje w sklepie. Haha, Hazza przyciąga jak magnes. Martwi mnie tylko wciąż ta sprawa z Niallem. Ja wiem, że on ją kocha. I ciekawe, jak sobie z tym poradzi.
OdpowiedzUsuńBosh, kocham tego bloga :D
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuń