Nikt nie znał prawdy i bałam się ją komukolwiek wyjawić. Poznałam Nialla jeszcze w szkole. Był pierwszą i jedyną osobą, jaka poznała moją przeszłość. Prosił mnie, żebym poszła do psychologa. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie wręcz mnie o to błagał. Ale ja nie potrafiłam. Nie umiem otworzyć się przed obcą mi osobą, która w dodatku ma się wypowiadać na temat tego wszystkiego. Wiedziałam, że Niall coś do mnie czuje. Tylko ślepy by tego nie zauważył. Ale po co ja cokolwiek zaczynałam, łamiąc wszelkie swoje zasady? Niby dlaczego kazałam Harry'emu przysiąc, że się we mnie nie zakocha? Bo jestem najgorszym materiałem na dziewczynę. Nie potrafię uwierzyć w miłość i nie potrafię jej odwzajemnić. Wyznaję wyłącznie zasadę seksu bez zobowiązań, bo wtedy nikt nie jest skrzywdzony. Mogłabym się przespać z Harrym, ale tylko w wypadku, kiedy on nie czułby w stosunku do mnie niczego oprócz pożądania. Czułabym się źle, gdyby się we mnie zakochał. Czuję się źle, ponieważ Niall właśnie wyznał mi uczucie, które nie istnieje. On może o tym nie wie, ale ja wiem. Nie kocha mnie, jest przyzwyczajony do mojej obecności i zakochany w moim ciele. Tylko tyle, nic więcej. Nienawidzę siebie za to, jaka jestem.
Podniosłam się z łóżka. Postanowiłam się zdrzemnąć, kiedy chłopaki oglądali wspólnie mecz. Chociaż nie zasnęłam, taka chwila bezczynnego leżenia i myślenia była mi potrzebna. Nie wiem ile mi to zajęło, ale najwyższa pora wstać. Zeszłam na dół do salonu, gdzie nikogo nie zastałam. Telewizor był wyłączony, a w domu panowała dziwna cisza. Skierowałam się do kuchni i dopiero tam zastałam Harry'ego. Siedział przy stole, czytając coś w telefonie. Rzucił mi krótkie spojrzenie, uśmiechając się delikatnie.
- Gdzie Niall?
- Wyszedł.- Wzruszył ramionami.- Nie wiem gdzie i kiedy wróci.
- Ah...- Mruknęłam.
- Jesteś głodna, Chanel? Mogę zrobić ci coś do jedzenia albo, jeżeli masz ochotę, możemy gdzieś razem pojechać.- Brunet wstał, opierając się tyłkiem o szafkę. Poprosiłam go, żeby rzucił mi butelkę wody, co zrobił i zastanowiłam się nad jego propozycją.
- A co mielibyśmy gotować?
- Zależy na co masz ochotę. Możemy zajść do sklepu, kupić jakieś słodycze, zrobić ciasto albo babeczki i pooglądać filmy, co?
- Brzmi świetnie.- Uśmiechnęłam się. Tego potrzebowałam. Chwili relaksu i zapomnienia o otaczającym mnie świecie. Chyba właśnie dlatego tak bardzo polubiłam Harry'ego. Pomógł mi w minimalnym stopniu uwierzyć, że miłość może istnieć. I chociaż nadal będę tkwiła w przekonaniu, że jednak nie, to gdzieś z tyłu głowy rodzi się to miłe uczucie, które sprawia, że czuję się potrzebna.
- No więc jedziemy do sklepu?- Odezwał się zachrypnięty głos.
- Tylko się ubiorę.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie, kierując do swojej sypialni. Jednak nie dane mi było wyjść, bo poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
- Chanel...- Odwróciłam się lekko zdezorientowana.- Czy między nami jest już wszystko w porządku?
- A kiedyś nie było?- Zaśmiałam się.- To i tak moja wina, byłam pijana.
- A ja ci na to pozwoliłem.
- To nieważne. Jestem dużą dziewczynką, która sama podejmuje decyzje i nikt nie musi jej pilnować.- Zaśmialiśmy się. Poczułam nagłą potrzebę przytulenia Harry'ego. Nie miałam zamiaru się powstrzymywać, dlatego oplotłam ramiona wokół jego ciała, a on po chwili zrobił to samo. Stał w bezruchu, pozwalając mi przysłuchiwać się biciu jego serca. To mimo wszystko było miłe. Do moich nozdrzy dotarł jego zapach i w końcu poczułam, jak jego broda opiera się o moją głowę. Dłoń bruneta zaczęła lekko głaskać mnie po włosach. W myślach dziękowałam mu za to, że nie zadawał pytań. Starał się rozumieć, co sprawiało, że nie oceniał. To było to, co w nim lubiłam najbardziej. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego chciał się zmienić, dlaczego poprosił mnie o pomoc.
- Wszystko w porządku, prawda?- Odezwał się. Wiedziałam, że teraz nie chodzi o nas, tylko o mnie.
- Tak, po prostu chciałam cię przytulić.
- Jakbyś chciała kiedykolwiek o czymkolwiek pogadać, to się nie krępuj.
- Ja się nigdy nie krępuję, Haroldzie!- Zaśmiałam się, odpychając go od siebie. Wywrócił oczami, kiedy ruszyłam w stronę schodów. Poszedł za mną, jednak ja weszłam do siebie, a on do siebie. Stanęłam przed szafą. W końcu miałam jechać na zakupy, a nigdy nie wiadomo, gdzie jeszcze wyciągnie mnie Harry. Znalazłam jasne jeansy z przetarciami. Szybko się w nie ubrałam i zostając w za dużej koszulce, zaczęłam szukać czegoś pasującego do spodni. Niestety, jak na złość, nic nie znalazłam. Tak, jestem typem kobiety, która nigdy nie ma co założyć, ale jej szafa ledwo się domyka. Jestem też typem dziewczyny, która bardziej od seksownych ubrań, kocha męskie koszule czy koszulki. Spojrzałam za okno. Może i nie było zbyt wcześnie, ale słońce nadal utrzymywało się nad horyzontem. Postanowiłam pójść, poszperać u chłopaków. Bez pukania weszłam do sypialni Harry'ego, gdzie ten zdezorientowany patrzył, jak podchodzę do jego szafy. Otworzyłam ją, a na moją głowę zwaliła się lawina ubrań. I jedna z koszul, jaka zawisła na moim ramieniu, wydała się ciekawa. Była kremowa w dziwne wzorki. Chwyciłam ją w dłoń, wydostając się z reszty ciuchów. Styles dokładnie obserwował każdy mój ruch, a ja czułam, jak jego wzrok wypala we mnie dziurę. Niezauważenie wywróciłam oczami. Stanęłam na środku sypialni, zdejmując (nie)swój t-shirt. Wciągnęłam ręce w rękawy koszuli, która była na mnie zdecydowanie za duża. Sięgała mi do połowy ud, dlatego fuknęłam zdenerwowana, bo była naprawdę fajna.
- Chyba trochę nie leży.- Rzucił Harry, a ja pokazałam mu język. Wróciłam do siebie i znalazłam skórzane spodnie, które zamieniłam z wcześniej ubranymi jeansami. Wyszukałam również cieniutki, czarny pasek, który zacisnęłam na swojej talii. Ściągnął on koszulę, tworząc szykowną tunikę. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ponieważ prawdopodobieństwo, że Harry ją odzyska, jest znikome. Do kieszeni włożyłam swój telefon oraz kartę kredytową, żeby nie musieć nosić całego portfela. Weszłam jeszcze do łazienki, gdzie rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Zbiegłam na dół, a pierwsze co zobaczyłam, to przeskakujący z nogi na nogę Hazz. Na palcu obracał kluczyki od samochodu i rzucił mi znaczące spojrzenie. Ubrałam czarne, niskie trampki, które może nie były zbyt szykowne czy nie pasowały idealnie, ale kierowałam się wygodą, więc wybrałam tak, a nie inaczej.
- Ile ty możesz szykować się na zwykłe zakupy?- Fuknął brunet, kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, a on zakluczał drzwi.
- Gdybyś nie nosił tak wielkich ubrań, to nie byłoby problemu!
- Gdybyś nosiła swoje ciuchy, to też by go nie było.- Odgryzł się i otworzył mi drzwi. Spojrzałam na niego pytająco.- No wsiadaj, bo korzenie zapuszczę.
- Aha, ok!- Zorientowałam się, o co mu chodzi i jak najszybciej wsiadłam do samochodu. Mało kto otwierał mi drzwi, dlatego nie byłam do tego przyzwyczajona. Wręcz czułam się dziwnie, gdy ktoś to robił. Loczek szybko obszedł auto, siadając za kierownicą. Włożył kluczyki do stacyjki, rzucając mi krótkie spojrzenie, połączone z uśmiechem. Odpalił silnik i sprawnie włączył się do ruchu.
- Fajna ta koszula.- Zaczęłam.- Skąd masz?
- Od mojej dziewczyny.
- To już niefajna.- Skrzywiłam się.- I chciałeś powiedzieć 'byłej dziewczyny'.
- Ooo, czyżby moja mała Chanlie była zazdrosna!
- Przypominam ci, że jesteś moim chłopakiem, Styles.- Wytknęłam mu język, próbując powstrzymać uśmiech.- Nie zmarnuj tego.
- Nie mógłbym, słońce.- Odpowiedział teatralnie, wywołując nasz wspólny śmiech. Spojrzałam za szybę, widząc, jak mijamy supermarket. Myślałam, że jedziemy na zakupy.
- Harry!- Mruknęłam.- Tam był sklep!
- Nie lubię go.- Fuknął.- Pojedziemy do innego.
- To tylko głupi spożywczak, Styles. Jak można go nie lubić?
- Po prostu.- Wzruszył ramionami.- Ten tutaj jest najbliżej domu, więc na ogół to tu robię zakupy, a te wszystkie dziewczyny, które tu pracują znają mnie po imieniu i to jest dziwne. Prawie biją się o to, do której kasy podejdę. Wkurza mnie to, więc nie chcę tam iść.
- Zawróć!- Krzyknęłam.
- Co? Po co znowu?
- Zawróć! Chcę do tego supermarketu!- Nadal się wydzierałam, a brunet wykłócał się ze mną, że tam nie pojedzie. Ostatecznie westchnęłam, kiedy ten zatrzymał samochód, aby kontynuować sprzeczkę. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział.
- Jesteś moim chłopakiem, Harry.- Uśmiechnęłam się głupawo, pochylając w jego stronę.- I czemu tamte laski nie miałyby się o tym dowiedzieć?
- Żartujesz sobie?
- Nie!- Cmoknęłam go w policzek i z powrotem oparłam się na swoim fotelu, rozsiadając wygodnie.- Zawracaj.
- Jesteś niemożliwa.
- I jak na razie cała twoja.- Zaśmiałam się. Musiałam postawić na swoim i chciałam pokazać się w tym sklepie razem z Harrym. Nie wiem czemu, ale już sama myśl o tym dawała mi niezłą satysfakcję. Chłopak posłusznie zawrócił i po kilku minutach zaparkował pod supermarketem. Zadowolona z siebie wysiadłam z samochodu, a Hazz zrobił to samo. Zakluczył auto i stanął obok mnie, patrząc zrezygnowanym wzrokiem. Bez słowa chwyciłam go za rękę i splotłam nasze palce. Na twarzy chłopaka wyrósł nieznaczny uśmieszek i oboje ruszyliśmy w stronę dużych przeszklonych drzwi. Puściłam Hazzę, mówiąc, aby poszedł po koszyk. Sama zaś skierowałam się między półki, gdzie wybierałam poszczególne produkty. Styles szybko do mnie dołączył, a ja wrzuciłam parę rzeczy do sklepowego wózka.
- Ciasto czy babeczki?- Loczek oparł się łokciami o rączkę wózka, patrząc na mnie pytająco.
- Nie wiem, a co chciałbyś?
- Szarlotkę z lodami!
- Nie zapędzaj się!- Zachichotałam, studząc jego zapał. Naprawdę brzmiał jak mały rozmarzony chłopiec, który jest w sklepie z zabawkami i może wybrać jedną z nich, niezależnie od ceny. Przecież to uczucie było najlepsze. To były takie święta Bożego Narodzenia w środku roku.
- No to po co pytasz?
- Zrobimy muffiny?- Uśmiechnęłam się, kiedy kiwnął twierdząco głową.- Ok, to ja lecą po banany. Zaraz wracam.- Rzuciłam, kierując się na początek sklepu, gdzie były warzywa i owoce. Uwielbiałam babeczki czekoladowe z bananami. One były najlepsze i nic, ani nikt tego nie zmieni. Zabrałam kilka ładnych bananów i przy okazji parę innych roślinek do jedzenia. Kiedy wracałam, zobaczyłam, jak obok Harry'ego stoi dziewczyna w firmowej koszulce tego supermarketu. Właśnie na to liczyłam. Przykleiłam na twarz szeroki uśmiech.
- Mogę ci pomóc, Harry.- Usłyszałam kawałek tego, co mówiła. Brunetka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, kiedy podeszłam.
- Kochanie, wzięłam jeszcze jabłka, więc możemy jutro zrobić tę szarlotkę.- Zagruchotałam. Co ja robię? W każdym razie to całkiem zabawne. Wrzuciłam wszystko, co miałam w rękach, do koszyka i stanęłam tuż obok mojego chłopaka.
- Chanel...- Nie dokończył, ponieważ klepnęłam go niezauważenie w tyłek, który akurat znajdował się na wysokości mojej dłoni, a nie chciałam, żeby ta laska się połapała.
- Skarbie, kto to jest? Nie przedstawisz mnie?- Wymusiłam uśmiech. Poczułam palący wzrok stojącej przede mną brunetki. Skrzywiła się nieznacznie. Nie była nadzwyczaj urodziwa.
- Nie wiem, księżniczko.- Dłoń Harry'ego oplotła mnie w talii.- Ta pani tutaj pracuje i zaoferowała mi pomoc. Nie mogę znaleźć kakaa.- Powiedział, nie odrywając wzroku od zdegustowanej pracownicy.
- Tak.- Kiwnęła głową.
- Ale skąd pani zna jego imię?- Zmarszczyłam brwi.- Słyszałam, jak zwracała się pani do Harry'ego przez 'ty'.
- Oj, kochanie.- Styles pocałował mnie w czubek głowy.- Przedstawiłem się miłej pani, bo dobrze wiesz, że nie lubię, kiedy zwraca się do mnie per pan.
- Cóż...- Westchnęłam.- Myślę, że damy sobie radę sami z tym kakaem. Dziękujemy.- Posłałam pracownicy szeroki uśmiech. Ona kiwnęła niezadowolona głową i odeszła. W tym czasie brunet odsunął się ode mnie nieznacznie, rzucając pytające spojrzenie.
- Co to było?- Zapytał półszeptem.
- To raczej ja powinnam cię o to zapytać.- Udałam obrażoną i odjechałam wózkiem, zabierając po drodze kakao. Harry szybko mnie dogonił.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Nie.- Nadal udawałam i kątem oka zobaczyłam, jak dziewczyna, z którą rozmawiał Styles, stoi gdzieś z boku razem ze swoimi dwoma koleżankami. Wszystkie patrzyły na nas, rozmawiając o czymś zawzięcie. Spojrzałam na Harry'ego, który zdezorientowany zmarszczył brwi. Nie zauważył ich. Bez słowa wspięłam się na palce, podciągając się delikatnie na ramieniu Hazzy i złączyłam nasze usta. Chłopak stał chwilę zdezorientowany, ale ostatecznie przyciągnął mnie ciut bliżej. Szybko się od niego oderwałam, odruchowo patrząc na pracownice. Wszystkie kipiały wściekłością. Chyba już nigdy nie będę mogła pokazać się w tym sklepie.
- A to co?- Usłyszałam obok siebie.
- A to dopiero początek.- Zaśmiałam się i odeszłam, pchając wózek.
Rada czterdziesta piąta: Czy satysfakcję z możliwości stwierdzenia o kimś, że jest twój, można nazwać miłością?
Cudo :*
OdpowiedzUsuńKocham! <3
Zapraszam do siebie! <3
Genialny rozdział
OdpowiedzUsuńJezuniu to jest boskie! Kocham ten blog! Czekam na nexta! :*
OdpowiedzUsuńRozdział przecudny! I dłuższy, co było jednak trochę dziwne, ale fajnie! Nie narzekam! Kurde, Chanel jest zajebista, haha! Tylko hmm...Niall jej wyznał miłość, a ona tak jakby zabawia się z Harry'm. Jestem ciekawa co by było, gdyby Horan przyłapał ich, jak się całują w tym sklepie. Chanel rzeczywiście jest w trudnej sytuacji. W sumie charakterem bardzo przypomina mi naszą Melisę. Obie są takie zadziorne, umieją się odgryźć, hih, były by dobrymi przyjaciółkami. Tylko Hope jest inna...w ogóle o czym ja piszę? Miałam ocenić rozdział, a ja porównuje bohaterki z twoich opowiadań.
OdpowiedzUsuńChanel niczego nie obiecywała Niallowi, nie musi być święta :)
UsuńJeżeli chodzi o Hope, to... Hm... Na początku opowiadania, Hopie również była zadziorna i nie raz dogadała komuś z otoczenia. Co ją zmieniło? Szantaż, zamknięcie, ograniczenia, strach i odpowiedzialność... Nie chcę spoilerować, ale mam zamiar wyprowadzić Hope na jej dawną postawę. Problem w tym, że Harry namieszał Hope w głowie
No tak, w sumie
Usuńchanel nie czuje nic di Nialla..no po postu szkoda mi się go zrobiło.
Masz rację, Hope również potrafiła komuś dogadzać, ale właśnie kiedy trafiła do zamku, to się zmieniła. Kurde, dawna Hope powróci? Brzmi świetnie!
Boże KOCHAM :*** <3
OdpowiedzUsuńMeeeeeega <3333
OdpowiedzUsuńTylko tak mnie to boli bo słowa "kakao" (tak samo jak "salami" i "boa") się nie odmienia.... Ale to tak tylko ;)
No właśnie wiem, ale to tak dziwnie i no... ;-; Musiałam, przepraszam XD
UsuńBOŻE XDDD Nie mogę XD
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się scena z moim kuzynem i jego dziewczyną w sklepie xD NIEMAL IDENTYCZNA XDD :")
I...
Coś mi tu nie pasuje....
DŁUGI ROZDZIAŁ! YEEEY!
" Czy satysfakcję z możliwości stwierdzenia o kimś, że jest twój, można nazwać miłością?"
OdpowiedzUsuńTAK ZDECYDOWANIE MOŻNA <3 (bynajmniej w tym przypadku )
Next :D umieram z ciekawości 😍
OdpowiedzUsuń