czwartek, 12 lutego 2015

Rada #27

Było po czwartej rano, a my nadal nie mogliśmy dostać się do domu. Pytanie tylko, dlaczego nie zadzwonimy do Nialla? Przecież mógłby się pofatygować, żeby nam otworzyć. Ale pijany Niall, to nagi Niall, więc nie będę narażać ludzi, aby widzieli gołego Horana, wracającego o czwartej rano do domu. Jeszcze nie jestem tak zepsuta i bezduszna.
- Chce mi się pić.- Wymamrotał Harry.
- W samochodzie mam wodę.
- Gdzie?
- W schowku, albo na drzwiach.- Odpowiedziałam, a brunet puścił moje ciało, pozwalając, aby zimne powietrze dostało się do mojej skóry. Harry otworzył drzwi, a potem zaczął grzebać w schowku.
- Chanel!- Wydarł się, a ja wystraszona zeskoczyłam z maski samochodu. W tym schowku mogło być wszystko! Jadowity wąż, butelka z kwasem, szczur! Trzymam różne rzeczy na różne okazje!
- Co?!- Stanęłam, a on wyprostował się gwałtownie, uderzając głową o deskę rozdzielczą. Nie wiem jak to zrobił, ale zrobił.
- Mam klucze!- Machnął mi pękiem przed oczami. Wtedy do mnie dotarło, że nigdy ich nie zgubiłam.
- Zostawiłam je tam, żeby ich nie zgubić na torze.- Mruknęłam, uderzając się otwartą dłonią w czoło.- Ty o tym wiedziałeś?!
- Może.- Uśmiechnął się głupio, a ja miałam chęć mordu na nim.
- Panikowałam, jest mi zimno i jestem zmęczona, a ty mi mówisz, że kurwa wiedziałeś, gdzie są te klucze?!- Wyrzuciłam ręce w powietrze. On sobie ze mnie żartował. Po prostu sobie kpił! Wyrwałam mu zdenerwowana klucze z rąk i ruszyłam do domu. Mimo wszystko on zdawał się nie przejmować moim wybuchem. Zabrał koc z maski samochodu, wkładając go bagażnika, a ja weszłam do domu, trzaskając drzwiami. Zrzuciłam buty i wędrowałam do swojego pokoju, po drodze pozbywając się ubrań, które zostawiałam leżące na podłodze. Buty zostały w przedpokoju, bluza na schodach, koszula przed drzwiami do mojej sypialni, a spodnie na środku pokoju, tuż przed łóżkiem. Rzuciłam się na miękką pościel, zdjemując jeszcze skarpetki. Jęknęłam, wbijając twarz w poduszkę. Leżałam plackiem w miejscu, które kochałam bardziej niż kanapę, w łóżku. I było mi tak cholernie dobrze. Mruknęłam sama do siebie. Tu jest tak wygodnie!
- Co ja z nią mam?- Usłyszałam z korytarza. Zmarszczyłam brwi, ale po chwili zrozumiałam, o co chodziło. Harry stanął w progu pokoju, rzucając moje ubrania na krzesło. Spojrzałam na niego przelotnie i odwróciłam głowę, wracając do spania. Cham. Tak strasznie chciałam być już w swoim łóżku, ale nie mogłam! A potem on mówi, że wiedział, gdzie były klucze! Warknęłam pod nosem.
Poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem.
- Idź sobie.- Fuknęłam, a zimna dłoń Hazzy wylądowała na rozgrzanej skórze moich pleców. Pisnęłam, zrywając się.- Ty dupku! Nienawidzę cię! Jak Nialla! Wszyscy jesteście tacy sami!- Zaczęłam okładać go poduszką, wypominając jaki jest beznadziejny i jak bardzo go nie cierpię. Harry nie zdawał się tym przejmować, bo ciągle się śmiał, a jego lodowata skóra, co chwilę stykała się z moją, gorącą.- Harry!- Pisnęłam, kiedy oboje spadliśmy z łóżka. Upadłam na niego, śmiejąc się jak idiotka.
- Mi też jest zimno.- Skrzywił się.
- Nie znoszę cię.- Zachichotałam, schodząc z niego.- I nadal jestem zła.
- No Chanie! Nie bądź taka!- Styles również się podniósł. Wywróciłam oczami, wdrapując się pod kołdrę. Westchnęłam, czując ciepło.
- Idź sobie.
- Chanel...
- Idź.- Spierałam się.
- Ale...- Zamknęłam oczy, chowając się pod kołdrę, aby stłumić jego głos. I udało się. Nic więcej nie powiedział i sądziłam nawet, że wyszedł. Jednak przekonałam się o jego obecności, kiedy podmuch zimnego powietrza oplótł moje ciało, a zaraz obok mnie znalazł się Harry. Uśmiechał się szeroko, a ja szybko wstałam na równe nogi. Oparłam dłonie na biodrach, czekając aż jego głowa wyłoni się spod kołdry. I tak też się stało.
- Chyba nie myślisz, że będziemy spać w jednym łóżku, co?
- A co w tym złego?
- Bo to moje łóżko!- Wyrzuciłam ręce w powietrze.- Po pierwsze, to jestem na ciebie zła, a po drugie, nikt nie ma prawa spać w moim łóżku!
- Dlaczego?
- Bo nie!- Krzyknęłam.- Jedynym facetem, który może tu spać, jest Niall! Nie ma mowy, że ty tu zostaniesz! Wynocha!
- Hej, spokojnie, Chanie.- Wygrzebał się z pościeli i stanął przede mną.- Przecież to nie zbrodnia, kiedy...
- Nie jesteśmy razem, okay?! Tylko udajemy! Udajemy, przeliterować?! Jest jakaś granica tego, co robimy, dlatego nie będziesz spał w moim łóżku!- Krzyczałam, patrząc mu prosto w oczy.- Wyjdź z tego pokoju!
- Chanel, nie rozumiem dlaczego...
- Wypierdalaj!- Pokazałam palcem na drzwi. A on po prostu stał, ze wzrokiem wlepionym w moją osobę.- Co się patrzysz?! Powiedziałam wypierdalaj!- I zanim się obejrzałam, jego już nie było, a ja stałam przed drzwiami, zamykając je na klucz. Patrzyłam przez kilka sekund na ich powierzchnię, aż dotarło do mnie, co zrobiłam.
- Kurwa!- Przeklnęłam, uderzając dłonią o drewno, a potem usiadłam na podłodze, opierając się plecami o ścianę. Przetarłam twarz dłońmi.

Rada dwudziesta siódma: Za dużo mówisz, Chanel.

~~~~~~~~~~~~~

Jak widzicie, rady mają teraz trochę inną formę, ale nie musicie się martwić, bo wrócimy do starych, dobrych rad :)

9 komentarzy:

  1. Juz 3 raz dodaje 1 komentarz! To nie moze być przypadek! Haha. Ojej… się porobilo… a jeśli Styles odejdzie? Zostawi ja? A ona zrozumie, że go kocha? *---*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :*** weny życze :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu uroczy są! Co do rozdziału trochę krótki ale i tak zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże :o nawet nie wiem jak skomentować ;_; to wszystko przez te emocje xd tak czy siak piszesz zajebiście i mega ciekawie już nie mogę się doczekać co bd w następnym :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jaki boski *-* Wszystko dzisiaj przeczytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu! Wspaniały *-* Czekam na kolejny rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm, Chanel chyba rzeczywiście była trochę za ostra. Szkoda mi się zrobiło Hazzy. Wydaje mi się, że on chciał po prostu pobyć blisko niej, spodobało mu się. A ona zachowała się, no cóż...mogła przystopować.

    OdpowiedzUsuń