niedziela, 8 lutego 2015

Rada #25

- To jeszcze nic! Wchodzę do tego pokoju, rozumiesz? I ktoś ostro się pieprzy na łóżku rodziców. Myślę sobie 'Cholera, pewnie pijani i nie wiedzieli gdzie pójść.' Jako dobry gospodarz imprezy i posłuszna córeczka, musiałam interweniować!- Przerwałam na chwilę, śmiejąc się i wpychając łyżkę lodów waniliowych do buzi.- Więc podchodzę, zaczynam się drzeć 'Pojeby, to sypialnia moich rodziców! Jak się pieprzyć, to do łazienki, albo do samochodu!' Oni przestają, a ja zrywam z nich kołdrę i wiesz co?- Urwałam, patrząc się prosto w zielone oczy Harry'ego.
- No co?- Wymlaskał.
- To byli moi rodzice.- Zapadła chwila ciszy, a potem oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.- Gdybyś widział moją minę! Na dole największa impreza wszechczasów, alkohol, papierosy, jakies narkotyki, marihuana, a na górze moi rodzice i ja, która naklnęła na nich, bo się pieprzyli we własnym łóżku.
- Musiałaś mieć potem niezłe kazanie.
- A żebyś wiedział!- Krzyknęłam.- Ale warto było.- Zaśmiałam się pod nosem.
Siedzieliśmy właśnie na schodach przed sklepem, jedząc lody i opowiadając sobie historie z dzieciństwa. Czasem były one tak głupie, że aż nie do uwierzenia. Za to śmiechu przy tym było co niemiara.
- Albo kiedyś była lekcja biologii. Ja z Niallem postanowiliśmy się urwać, więc w czasie lekcji szwędaliśmy się po korytarzach. Drzwi do sali biologicznej były uchylone i usłyszeliśmy, jak nauczycielka omawia męskie narządy płciowe. Niall wszedł do klasy, zdjął spodnie i krzykną 'A oto macie przykład!' Przysięgam, że płakałam ze śmiechu!- Otarłam pojedyńczą łzę rozbawienia, która spłynęła po moim policzku.
- Jak byłem jeszcze w podstawówce, założyłem się z kolegą, że poderwę Lily. Nauczycielka miała tak na imię, ale jedna dziewczynka z klasy też. Ja myślałem, że on ma na myśli nauczycielke i przez dwa tygodnie się do niej podwalałem. A potem się okazało, że on mówił o tej koleżance. Mimo wszystko, wygrałem ten zakład.- Zaśmiał się.
- Podwalać się do nauczycielki w podstawówce, Harry!- Jęknęłam, śmiejąc się.
- Ja jakiś miesiąc, może dwa miesiące temu spotkałam swoją nauczycielkę. W klubie. Kiedy tańczyłam ma rurze.- Wydukałam, a Harry zaczął się histerycznie śmiać. Wstałam, wyrzucając puste opakowanie po lodach do kosza na śmieci. Natomiast otworzyłam herbatniki. Wzięłam jednego z nich i nałożyłam na niego bitej śmietany.
- Jesz herbatniki z bitą śmietaną?- Brunet zmarszył brwi.
- Yhm, spróbuj.- Podałam mu jednego, ale kiedy chciał go ode mnie zabrać, zamachnęłam się, sprawiając, że ciasteczko wylądowało na jego policzku, zostawiając po sobie duży kleks bitej śmietany.
- O ty mała!- Harry rzucił się na mnie, chcąc wytrzeć o mnie brudny policzek. Pisnęłam i ostatecznie wylądowałam, siedząc okrakiem na jego kolanach. Jego dłonie trzymały moje uda, a na twarzy malował się głupi uśmiech.- Masz to wytrzeć, Chans.- Powiedział głosem naburmuszonej dziewczynki. Zachichotałam.
- Okej!- Wzruszyłam ramionami i moje usta zetknęły się z policzkiem Hazzy, delikatnie scałowując bitą śmietanę. Moja dłoń znalazła się na drugim policzku chłopaka. Zrobiłam to naumyślnie i szczerze, czekałam na rozwój sytuacji. Specjalnie zjechałam pocałunkami na jego szyję. Poczułam jak dłonie Stylesa zaciskają się na moich udach. Chyba o to mi chodziło.
- Chanel.- Wymamrotał, ale odruchowo odchylił głowę, dając mi lepszy dostęp do jego skóry.- Jesteśmy na ulicy.- Mruknął.
- No i co z tego?- Oderwałam się od niego. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich lekkie zmieszanie.- Jesteś uroczy, Harrey.- Zachichotałam i zeszłam z niego, wracając na swoje stare miejsce. Kątem oka zobaczyłam panią w oknie sklepu, która dokładnie nam się przyglądała. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
Zjedliśmy całe opakowanie herbatników i postanowiliśmy wracać do domu. Ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodu. Harry odruchowo chwycił moją dłoń, kiedy szliśmy po chodniku. Uśmiechnęłam się, splatając nasze palce.
- Jesteś dobrym chłopakiem, Harry. Nie wiem czemu ona cie rzuciła.- Odezwałam się.
- Widzisz, czyli jesteśmy na dobrej drodze.- Zaśmiał się. Dopiero teraz poczułam, że jest naprawdę chłodno, ale byliśmy już prawie przy samochodzie, w którym się ogrzeję. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Harry kierowcy. Odpalił samochód, ruszając z parkingu. Spojrzałam na niego kątem oka. A gdyby tak?
- Harry?- Wymamrotałam, kładąc dłoń na jego udzie, dość blisko jego krocza.- A gdyby tak w domu dokończyć to, co zaczęliśmy przed sklepem?
- C-co?- Wyjąkał, a jego mięśnie się napięły.
- No wiesz...- Opuszkami palców zachaczyłam o jego krocze. Starałam się nie roześmiać, co było bardzo trudne.
- Chanel, my n-nie...- Zaciął się.
- Dlaczego nie?- Zabrałam dłoń, robiąc smutną minę.
- Sprawdzasz mnie, prawda? Powiedz, że to kolejny z tych twoich testów jak się zachowam.
- Skąd wiedziałeś?- Fuknęłam, a Harry odetchnął z ulgą. Uśmiechnęłam się sama do siebie, opierając głowę o szybę.
Zaparkowaliśmy na podjeździe. Wysiadłam z auta, a Hazz zaraz po mnie. Zaczekałam na niego i razem ruszyliśmy do drzwi. Stanęliśmy przed nimi. Zaczęłam macać się po kieszeniach, w poszukiwaniu kluczy, których nie znalazłam.
- Coś nie tak?
- Zgubiłam klucze.- Mruknęłam.
- Ja swoich nie wziąłem.- Harry lekko się skrzywił.- A Niall jest w domu?
- Nie, napisał mi wcześniej, że idzie do kumpla na imprezę i wróci rano.- Spojrzałam na drzwi, a potem na siebie.- Cholera jasna!- Wyrzuciłam ręce w powietrze, ale Harrey od razu je złapał, chwytając moje dłonie.
- Ej, spokojnie.- Uśmiechnął się.- Przecież nic się nie stało.
- Stało się! Ja zgubiłam klucze, Nialla nie ma, nie możemy dostać się do domu i wychodzi na to, że mamy spać na dworze!- Histeryzowałam, aż do momentu, w którym Harry mocno mnie przytulił. Nie wiem jaki to miało sens, ale się uspokoiłam i sama się w niego wtuliłam.
- Już dobrze?- Odsunął mnie od siebie, patrząc prosto w oczy.- Co powinniśmy teraz zrobić?
- Pocałować się, zdecydowanie pocałować.- Odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał Hazz. Jednak to zrobił. Nasze usta się ze sobą złączyły i przez chwile oboje nie wiedziliśmy co zrobić, ale w końcu brunet musnął moje wargi i znowu i znowu. Rozchyliłam usta, pozwalając mu na więcej. I jego język przejechał po moim podniebieniu. Całował inaczej, zupełnie inaczej. Powoli, delikatnie, czule. Nie tak jak wszyscy, po prostu inaczej.

Rada dwudziesta piąta: Pocałuj mnie.

5 komentarzy:

  1. Świetny czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, rada 25 jak widać inna niż wszystkie. Hazza jest na serio uroczy, pasuję do siebie. Fajne jakby w końcu byli razem tak na poważnie. Szkoda tylko, że muszą spać na dworze, hih.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja siostra , jak skończyła rozdział zaczęła wszystkim mówić, ze moja chorobą jest śmiechokoza ( ma 7 lat xddd) hahaha. Nie no! Skąd ty masz takie pomysły?! Xdd

    OdpowiedzUsuń