Obudziły mnie ciche pomruki. Nie otwierając oczu, zmarszczyłam brwi. Uświadomiłam sobie, że zasnęłam razem z Harrym i to właśnie on mamrocze coś pod nosem. Skrzywiłam się, obracając twarzą do niego.
- Pierdoli mnie to...- Wyłapałam. Oj, Harry przeklina. To naprawdę mi do niego nie pasuje. Kto osądziłby tego Hazzę sprzed przemiany wizerunku o to, że potrafi się bić albo, że przeklina? Nie zmieniałam w nim tego, a nawet nie sugerowałam.
- Dobrze, jest dobrze...- Ponownie wymamrotał, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Niall kiedyś wspominał o tym, że Harry gada przez sen. To właśnie się sprawdza.
- Jesteś pewny, że jest dobrze?- Wyszeptałam, powstrzymując śmiech. Ramie chłopaka mocniej oplotło moją talię.
- Nie odejdzie.- Fuknął i zmarszczył nos. Naprawdę musiałam się powstrzymywać, żeby go nie obudzić swoim rechotem.
- Jebie mnie Niall...- Kontynuował.- Pieprzy, tak... Nie powie... Chanlie jest...- Urwał swoje pojedyncze, zupełnie nie pasujące do siebie wypowiedzi. Dlaczego w takim momencie? Naburmuszyłam się, a on nic więcej nie powiedział. Musiał przerwać, kiedy zaczynało się robić ciekawie? Kto komu czego nie powie? Może jeśli go podpuszcze, to się znów odezwie. Swoją drogą to bardzo zabawne, że akurat Harry mówi przez sen. Czasem nawet lunatykuje, o czym zdołałam się przekonać.
- Jaka jest Chanel?- Odezwałam się i dokładnie obserwowałam twarz bruneta. Na jego ustach wymalował się szeroki uśmiech, a potem otworzył jedno oko.
- Wredna- Wytknął język. Musiał się obudzić?! Skrzywiłam się i klepnęłam go w klatkę piersiową.
- Spadaj na bambus banany prostować.
- Banany nie rosną na bambusie.
- Oj, czepiasz się.- Wywróciłam oczami.- Dlaczego dyskryminujesz bambusy albo, co więcej, banany?! Może to ich marzenie, żeby połączyć się i stworzyć banananbusa?!
- Banananbus to taki autobus w kształcie banana.
- Harry! Nie bądź bez serca!- Starałam się udawać oburzoną, ale ostatecznie razem ze Stylesem wybuchłam śmiechem.
- Znów gadałem przez sen?- Zapytał, kiedy oboje się uspokoiliśmy.
- Tak trochę.
- Mówiłem coś ciekawego?- Dopytywał.
- A masz coś do ukrycia?
- Nie, skąd.- Natychmiast zaprzeczył. Wywróciłam oczami, ponieważ mu nie wierzyłam. Prawda jest taka, że każdy z nas ma jakieś tajemnice. Jedni większe, inni mniejsze. Jedni ukrywają przeszłość, inni swoje defekty, kolejni wstydzą się niektórych rzeczy, a jeszcze inni ukrywają na przykład informacje o rodzinie, jak ja... To ludzkie posiadać tajemnice.
- Długo spaliśmy?- Odezwał się ponownie.
- Wystarczająco.- Stwierdziłam i wyswobodziłam się z jego uścisku. Próbowałam ułożyć sobie jedną całość z tych wszystkich słów Harry'ego. Nie wiedziałam o czym mówił, a jego tajemnica mogła dotyczyć mnie, bo przecież 'Chanlie jest...'
Rada czterdziesta druga: Chanlie jest... naiwna.
Rozdział był na serio przyjemny i bardzo szkoda, że króciutki. Haha, chcę więcej Harry'ego, który gada przez sen. To słodkie i bardzo śmieszne. Rzeczywiście niefajnie, że tak szybko się obudził. Myślałam, że jeszcze trochę tak pogawędzi.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie przeczytałam tak orginalnie wymyslonego ff, nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu...to jest świetne
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial
OdpowiedzUsuńKocham, cudo <3
OdpowiedzUsuńUuuuu! Harruś zdradź jej w końcu! Zdradź jej w końcu, że ją kochasz, bo ja NIE WYTRZYMAM NORMALNIE XD
OdpowiedzUsuń