Popchnęłam chłopaka, tak że upadł na łóżko i wdrapałam się na niego, siadając mu na udach. Brunet skrzyżował ręce pod głową, patrząc na mnie wymownie.
- I co dalej?- Uśmiechnął się zadziornie.
- Chce zobaczyć co zrobisz.- Wzruszyłam ramionami. Dłonie Harry'ego znalazły się na mojej talii, obracając nas tak, że teraz ja leżałam na miękkiej pościeli, a on wisiał nade mną.
- Może być?
- Powiedzmy.- Przygryzłam dolną wargę i zepchnęłam go z siebie. Usiadłam po turecku, wpatrując się w to, jak rozkładał się na MOIM łóżku.- Nie za wygodnie?- Zadrwiłam. Zaśmiał się.
- Jestem zmęczony.- Jęknął. Było nad ranem, a my właśnie wróciliśmy z pracy.
- Zejdź z mojego łóżka!- Kopnęłam go.- Sama nazwa 'moje łóżko' wskazuje na to, że należy ono do mnie.
- To zanieś mnie do mnie.- Wymamrotał. Zaczęłam spychać chłopaka z łóżka.
- Harry- Jęknęłam.
- Ale tu jest tak dobrze.- Kopnęłam go jeszcze raz i spadł z łóżka, uderzając z hukiem w ziemię.
- Chanel!- Jęknął niezadowolony. Nagle drzwi do pokoju się otwarły, a do środka wszedł Niall z kamerą. Uśmiechał się, ale jego mina od razu się zmieniła, kiedy nas zobaczył.
- Cholera!- Przestał nagrywać.- Myślałem, że nakręce wam dobre porno, a wy nic!- Wyrzucił ręce w powietrze.- Jęczycie sobie, ale zamiast się pieprzyć, to ona zrzuca jego z łóżka. Świat schodzi na psy!- Kontynuował, a ja spojrzałam na Harry'ego, tak samo jak on na mnie. Niemal równocześnie zaczęliśmy się śmiać. Płakałam, po prostu płakałam z rozbawienie. Oburzenie i reakcja Nialla wygrała wszystko. Był tym przejęty bardziej, niż jakby miał właśnie pieprzyć się z Sashą Grey. Chwyciłam się za brzuch, który rozbolał mnie od śmiechu.
- No tak! Bo po co przejąć się biednym irlandczykiem! Jesteście żałośni!- Machał rękami. Otarłam łzy, patrząc w jego stronę. Powoli zwlokłam się z łóżka, podchodząc do blondyna. Harry też ucichł, obserwując całą sytuację. Położyłam dłoń na ramieniu Horana, zachowując kamienny wyraz twarzy.
- Masz okres, Niall.- Stwierdziłam z powagą, a do moich uszu dotarł chichot Stylesa. Sama parsknęłam, zginając się w pół.
- Śmiej się, śmiej. Jeszcze was nagram i wrzucę do internetu!
- Przepraszam, kochanie, że niweluję twoje marzenia, ale nie mam zamiaru pieprzyć się z Harrym.- Spojrzałam na bruneta, przygryzając dolną wargę.- Przynajmniej nie w najbliższym czasie.
- Taa, jasne!- Prychnął niebieskooki. Uśmiechnął się do mnie, przytulając.- Dobranoc, Chans.- Cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
- To było dziwne.- Odezwał się Harry.
- To był Niall.- Zaśmiałam się i rzuciłam na łóżko. Chłopak wdrapał się na miejsce obok mnie. Oboje patrzyliśmy w sufit. Żadne z nas nie miało najmniejszej ochoty, żeby się ruszyć.- Harrey?
- Harrey?- Brunet odwrócił twarz w moją stronę.
- Tak, Harrey.- Obróciłam się na pok, patrząc na niego.- Serio jesteś taki zazdrosny czy tylko udajesz?
- Jesteś moją dziewczyną, Chanel. Nie pozwolę, żeby jakiś chuj rozbierał cię wzrokiem, a przynajmniej nie w mojej obecności.
- Nicolas nie jest chujem!- Dźgnęłam Stylesa w klatkę piersiową.- Jest bardzo miły.
- Tak, tak.- Wywrócił oczami.- Ja jestem zazdrosny, on miły, a ty moja i wszystko w jak najlepszym porządku.- Zaśmiałam się na jego słowa. Harry będzie naprawdę dobrym chłopakiem.
- Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Myślisz, że się w tobie zakochałem?- Prychnął aktorsko.- Marzenia, Chanel. Marzenia.
- Dupek!- Uderzyłam go.
- Ale twój.- Zaśmiał się.
- Tak, tak. Chciałbyś.- Pokazałam mu język.- A teraz wypierdalaj z mojej sypialni, bo chcę iść spać.
- Masz niewyparzoną buźkę.- Jęknął, wstając.- Dobranoc, Chanel.
- Dobranoc.- Odpowiedziałam, kiedy już wyszedł. Jestem ciekawa jaką dziewczynę przyprowadzi na koniec naszej nauki. To bardzo ciekawe, bo wreszcie dowiem się 'w czym' gustuje. Niska czy wysoka? Brunetka, blondynka, szatynka, a może ruda? A może będzie miała różowe włosy? Szczupła czy z bardziej kobiecymi kształtami? To naprawdę ciekawe.
Ja jego, on mój. Przyznał, że jezt zazdrosny. Zaśmiałam się sama do siebie. To miłe. Wiecie... Wiesz, że on się tobą interesuje i wtedy możesz bez zastanowienia stwierdzić, że w jakiś sposób mu zależy. Chyba trzeba naprostować radę jedenastą.
Rada dwudziesta pierwsza: Zazdrość. W związku jest niemal wskazana, bo wtedy pokazujesz jak bardzo zależy ci na drugiej osobie, a ona może poczuć się potrzebna. Jednak zabawa z nią jest jak chodzenie po linie. Linie rozwieszonej między dwoma wieżowcami. Jeden zły ruch, a możesz spaść i zniszczyć wszystko. Bo każdy chce się czuć kochany i potrzebny, ale nikt nie chce być osaczony i ograniczony.
sobota, 31 stycznia 2015
piątek, 30 stycznia 2015
Rada #20
Uśmiechnęłam się głupio, robiąc kolejny seksowny ruch koło metalowego drążka. Styles wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Niby obsługiwał kogoś przy barze, ale kątem oka ciągle zerkał i śmiał się pod nosem, kręcąc głową. Wiele ludzi w tym klubie na mnie patrzyło, ale byli to tylko pijani i napaleni faceci. W jego oczach było coś innego, niż porządanie czy podniecenie. Nie wiem co mogłam z nich wyczytać, ale to na pewno nie były te dwie rzeczy. Jego wzrok byłam bardziej w stanie odebrać jako wyzwanie. Ale wyzwanie do czego? To była rzecz, która mnie rozpraszała.
Osunęłam się po drążku, kończąc pokaz. Kilka męskich łap dotknęło moich ud, ale wywróciłam tylko oczami. Napalone zboki. Pewnie większość z nich ma kochające dziewczyny albo nawet żony, które czekają na nich w domach. Prychnęłam sama do siebie. Nikt inny nie mógł tego usłyszeć, ponieważ przygłuszała mnie muzyka. Przeszłam po podeście i weszłam na zaplecze. Wzięłam swoje rzeczy, przebierając się w nie. Rutyna. Kiedy byłam już gotowa, najzwyczajniej w świecie wyszłam na salę, kierując się za bar. Uśmiechnęłam się do Harry'ego, który podał dwa piwa jakiemuś facetowi i podszedł do mnie. Usiadłam na barowym krześle, uporczywie wpatrując się w stojącego nade mną bruneta.
- Lubisz to robić.- Powiedział. Bar był miejscem, do którego słabo docierała muzyka, więc zazwyczaj nie trzeba było sobie krzyczeć wprost do uszu. Chyba, że jednak ktoś zaszalał z głośnością.
- Co robić?- Podniosłam jedną brew.
- Przeszywasz ludzi wzrokiem, patrząc im prosto w oczy z kamienną miną. Myślisz i czekasz na ich reakcję. Tak sprawdzasz ludzi z twojego otoczenia.- Usiadł naprzeciwko. Akurat nie było żadnej osoby, która czekałaby na obsługę. Ma rację. Sprawdzam w ten sposób znajomych, albo potencjalnych znajomych. Dużo można się dowiedzieć, patrząc komuś w oczy, ale trzeba to umieć odczytać.
- Jesteś pierwszą osobą, która to rozgryzła. Zawsze słyszałam tylko, że to straszne i mam się tak nie gapić.- Harry się uśmiechnął. Do baru podeszła jakaś blondynka, szczerząc się do bruneta. Oparła się łokciami o ladę. Doskonale znałam tą taktykę. Miała bluzkę z głębokim dekoltem, a jej nachylenie miało po prostu sprowokować Stylesa. Poza tym sposób w jaki mówiła, a raczej jak ruszała ustami, mówił sam za siebie. Mówiła powoli z lekko rozchylonymi wargami. Co jakiś czas przygryzała wargę lub się oblizywała. Dziewczyny często robią to nieświadomie. Jest to po prostu taktyka, żeby kogoś poderwać. Nachylenie i eksponowanie swoich atutów jest celowe, ale sposób w jaki mówimy, często zdradza sam siebie. Mimika twarzy jest bardzo ważna i w większości przypadków- nieświadoma. Bo zastanawiacie się nad tym, jak wyglądacie, kiedy na przykład odpowiadacie nauczycielowi na pytanie, na które nie znacie odpowiedzi? Zastanawiacie się czy przy przyjaciołach jesteście uśmiechnięci? Skupiacie się nad wyrazem swojej twarzy, kiedy czytacie dobrą książkę? Zapewne nie. I tak jest w tym przypadku. Po prostu się nie zastanawiasz.
- Przepraszam!- Ktoś prawie krzyknął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie, odrywając wzrok od Harry'ego i tej dziewczyny. Przede mną stał przystojny szatyn. Od razu rzuciły mi się w oczy rysy jego twarzy. Ładne kości policzkowe i ostra linia szczęki. Miał niebieskie oczy i szeroko się uśmiechał. Nie wydawał się być pijany.
- Co podać?- Wstałam, również się uśmiechając. I wracając do tego, o czym mówiłam wcześniej, ja nie jestem taką osobą. Ja zastanawiam się na tym, jak wygląda moja twarz. Kiedy jestem poza domem, albo po prostu rozmawiam z kimś nieznajomym, myślę nad tym, czy się uśmiechnąć, czy podnieść brew, czy poprawić włosy. Ja dokładnie analizuję sytuację, zachowując stoicki spokój. Dlatego często jestem oceniana jako fałszywa osoba, a jest wręcz przeciwnie, jestem szczera. Aż do bólu. Mruknęłam, potrząsając głową. Wyprostowałam plecy.
- No więc?- Odezwałam się firmowo.
- A co polecasz?- Szatyn podniósł jedną brew.
- Chcesz się zdać na mnie?- Zaśmiałam się, opierając dłońmi o blat.
- Popełniłbym błąd?
- Najgorszy w swoim życiu.
- Zdecydowanie.- Usłyszałam koło siebie. Wiadome, że był to Harry. Brunet posłał drugiemu dziwne spojrzenie, a potem podszedł bliżej, obejmując mnie w talii. Aha! Już wszystko wiadome! Zazdrosny.
- Chanlie, mogłabyś pójść poszukać szefa i powiedzieć, że jest pilnie potrzebny przy wejściu do klubu? Ja obsłużę tego pana.- Powiedział przesłodzonym głosem i uśmiechnął się sztucznie do niebieskookiego. Chcesz się ze mną bawić w takie gry? Jasne.
- Dlaczego sam nie pójdziesz, Hazz? Dam sobie radę.- Wymusiłam na sobie najmilszy uśmiech, na jaki było mnie stać i postarałam się, aby był on bardzo wymowny.
- Sądzę, że ty szybciej go znajdziesz, bo pracujesz tu dłużej i lepiej znasz to miejsce i pomieszczenia tutaj.- Jego dłoń przyciągnęła mnie bliżej niego. Cudem powstrzymywałam śmiech.
- To twoje zdanie, kotku!- Wyswobodziłam się, stając przed szatynem.- Więc chciałbyś może jakiegoś drinka, czy coś innego?- Usłyszałam za sobą ciche warknięcie. Chyba jeszcze raz będę musiała przerobić radę o zazdrosci razem z Harrym.
- Zdałbym się na ciebie... Chanel, prawda?- Usiadł na barowym krześle.
- Wiesz... Zawsze możesz skosztować wszystkiego.- Oparłam się łokciami o blat. Zrobiłam to celowo, żeby jeszcze bardziej zdenerwować Harry'ego.
- Chciał...- Zaczął, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ ktoś, a raczej Styles, położył z hukiem szklankę przed szatynem.
- Rum z colą na koszt firmy- Uśmiechnął się sztucznie.- A teraz możesz iść.- Niebieskooki wypuścił głośno powietrze z płuc, patrząc na szklankę. Zaśmiałam się, widząc jego reakcję. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni i położył papierowy banknot na ladzie, patrząc na mnie. Uśmiechnął się, mrugając do mnie.
- Reszty nie trzeba.- Rzucił i odszedł, siadając na drugim końcu baru, byle daleko ode mnie. Jednak nadal patrzył w moim kierunku. Ponownie się zaśmiałam i przeniosłam wzrok na Harry'ego.
- Przypominam ci, że jesteś moją dziewczyną.- Uśmiechnął się zadziornie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Gdzie ten nieśmiały Harry?- Podniosłam jedną brew.
- Został na zapleczu.
- To idź go poszukać.- Zaśmiałam się i popchnęłam bruneta w stronę drzwi na tyły.- I szefa też, przy okazji.- Rzuciłam mu na odchodne, podchodząc do szatyna po drugiej stronie baru.
- Chłopak?- Zapytał.
- Przepraszam, jest trochę... nerwowy?- To określenie wcale nie pasowało mi do Harry'ego.
- Rozumiem, ale chyba nie urwie ci głowy za zwykłą rozmowę, co?- Zaśmiał się niebieskooki.- Jestem Nicolas.
- Chanel.- Uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.- Rzuciłam, widząc kolejnego klienta, który czekał na barmana lub w tym przypadku barmankę.
- Ja się nigdzie nie ruszam.- Zaśmiałam się, słysząc komentarz Nicolasa. Jest w porządku.
Obsłużyłam jakąś dziewczynę, która widocznie była zawiedziona, że zrobiłam to ja, a nie przystojny barman, którego oczekiwała. Zobaczyłam bruneta obok siebie.
- Znalazłeś?
- Szefa? Tak.- Odpowiedział.
- A słodkiego i nieśmiałego Harry'ego?
- Jakoś nie mogłem go nigdzie znaleźć. Sprawdzałem nawet w kiblu, ale ani śladu.- Zaśmialiśmy się.
- Słodcy i nieśmiali faceci też są bardzo pociągający, wiesz? To naprawdę urocze.
- Czy to jest rada?- Harry uniósł brwi.
- Tak, dwudziesta.- Uśmiechnęłam się.
Osunęłam się po drążku, kończąc pokaz. Kilka męskich łap dotknęło moich ud, ale wywróciłam tylko oczami. Napalone zboki. Pewnie większość z nich ma kochające dziewczyny albo nawet żony, które czekają na nich w domach. Prychnęłam sama do siebie. Nikt inny nie mógł tego usłyszeć, ponieważ przygłuszała mnie muzyka. Przeszłam po podeście i weszłam na zaplecze. Wzięłam swoje rzeczy, przebierając się w nie. Rutyna. Kiedy byłam już gotowa, najzwyczajniej w świecie wyszłam na salę, kierując się za bar. Uśmiechnęłam się do Harry'ego, który podał dwa piwa jakiemuś facetowi i podszedł do mnie. Usiadłam na barowym krześle, uporczywie wpatrując się w stojącego nade mną bruneta.
- Lubisz to robić.- Powiedział. Bar był miejscem, do którego słabo docierała muzyka, więc zazwyczaj nie trzeba było sobie krzyczeć wprost do uszu. Chyba, że jednak ktoś zaszalał z głośnością.
- Co robić?- Podniosłam jedną brew.
- Przeszywasz ludzi wzrokiem, patrząc im prosto w oczy z kamienną miną. Myślisz i czekasz na ich reakcję. Tak sprawdzasz ludzi z twojego otoczenia.- Usiadł naprzeciwko. Akurat nie było żadnej osoby, która czekałaby na obsługę. Ma rację. Sprawdzam w ten sposób znajomych, albo potencjalnych znajomych. Dużo można się dowiedzieć, patrząc komuś w oczy, ale trzeba to umieć odczytać.
- Jesteś pierwszą osobą, która to rozgryzła. Zawsze słyszałam tylko, że to straszne i mam się tak nie gapić.- Harry się uśmiechnął. Do baru podeszła jakaś blondynka, szczerząc się do bruneta. Oparła się łokciami o ladę. Doskonale znałam tą taktykę. Miała bluzkę z głębokim dekoltem, a jej nachylenie miało po prostu sprowokować Stylesa. Poza tym sposób w jaki mówiła, a raczej jak ruszała ustami, mówił sam za siebie. Mówiła powoli z lekko rozchylonymi wargami. Co jakiś czas przygryzała wargę lub się oblizywała. Dziewczyny często robią to nieświadomie. Jest to po prostu taktyka, żeby kogoś poderwać. Nachylenie i eksponowanie swoich atutów jest celowe, ale sposób w jaki mówimy, często zdradza sam siebie. Mimika twarzy jest bardzo ważna i w większości przypadków- nieświadoma. Bo zastanawiacie się nad tym, jak wyglądacie, kiedy na przykład odpowiadacie nauczycielowi na pytanie, na które nie znacie odpowiedzi? Zastanawiacie się czy przy przyjaciołach jesteście uśmiechnięci? Skupiacie się nad wyrazem swojej twarzy, kiedy czytacie dobrą książkę? Zapewne nie. I tak jest w tym przypadku. Po prostu się nie zastanawiasz.
- Przepraszam!- Ktoś prawie krzyknął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie, odrywając wzrok od Harry'ego i tej dziewczyny. Przede mną stał przystojny szatyn. Od razu rzuciły mi się w oczy rysy jego twarzy. Ładne kości policzkowe i ostra linia szczęki. Miał niebieskie oczy i szeroko się uśmiechał. Nie wydawał się być pijany.
- Co podać?- Wstałam, również się uśmiechając. I wracając do tego, o czym mówiłam wcześniej, ja nie jestem taką osobą. Ja zastanawiam się na tym, jak wygląda moja twarz. Kiedy jestem poza domem, albo po prostu rozmawiam z kimś nieznajomym, myślę nad tym, czy się uśmiechnąć, czy podnieść brew, czy poprawić włosy. Ja dokładnie analizuję sytuację, zachowując stoicki spokój. Dlatego często jestem oceniana jako fałszywa osoba, a jest wręcz przeciwnie, jestem szczera. Aż do bólu. Mruknęłam, potrząsając głową. Wyprostowałam plecy.
- No więc?- Odezwałam się firmowo.
- A co polecasz?- Szatyn podniósł jedną brew.
- Chcesz się zdać na mnie?- Zaśmiałam się, opierając dłońmi o blat.
- Popełniłbym błąd?
- Najgorszy w swoim życiu.
- Zdecydowanie.- Usłyszałam koło siebie. Wiadome, że był to Harry. Brunet posłał drugiemu dziwne spojrzenie, a potem podszedł bliżej, obejmując mnie w talii. Aha! Już wszystko wiadome! Zazdrosny.
- Chanlie, mogłabyś pójść poszukać szefa i powiedzieć, że jest pilnie potrzebny przy wejściu do klubu? Ja obsłużę tego pana.- Powiedział przesłodzonym głosem i uśmiechnął się sztucznie do niebieskookiego. Chcesz się ze mną bawić w takie gry? Jasne.
- Dlaczego sam nie pójdziesz, Hazz? Dam sobie radę.- Wymusiłam na sobie najmilszy uśmiech, na jaki było mnie stać i postarałam się, aby był on bardzo wymowny.
- Sądzę, że ty szybciej go znajdziesz, bo pracujesz tu dłużej i lepiej znasz to miejsce i pomieszczenia tutaj.- Jego dłoń przyciągnęła mnie bliżej niego. Cudem powstrzymywałam śmiech.
- To twoje zdanie, kotku!- Wyswobodziłam się, stając przed szatynem.- Więc chciałbyś może jakiegoś drinka, czy coś innego?- Usłyszałam za sobą ciche warknięcie. Chyba jeszcze raz będę musiała przerobić radę o zazdrosci razem z Harrym.
- Zdałbym się na ciebie... Chanel, prawda?- Usiadł na barowym krześle.
- Wiesz... Zawsze możesz skosztować wszystkiego.- Oparłam się łokciami o blat. Zrobiłam to celowo, żeby jeszcze bardziej zdenerwować Harry'ego.
- Chciał...- Zaczął, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ ktoś, a raczej Styles, położył z hukiem szklankę przed szatynem.
- Rum z colą na koszt firmy- Uśmiechnął się sztucznie.- A teraz możesz iść.- Niebieskooki wypuścił głośno powietrze z płuc, patrząc na szklankę. Zaśmiałam się, widząc jego reakcję. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni i położył papierowy banknot na ladzie, patrząc na mnie. Uśmiechnął się, mrugając do mnie.
- Reszty nie trzeba.- Rzucił i odszedł, siadając na drugim końcu baru, byle daleko ode mnie. Jednak nadal patrzył w moim kierunku. Ponownie się zaśmiałam i przeniosłam wzrok na Harry'ego.
- Przypominam ci, że jesteś moją dziewczyną.- Uśmiechnął się zadziornie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Gdzie ten nieśmiały Harry?- Podniosłam jedną brew.
- Został na zapleczu.
- To idź go poszukać.- Zaśmiałam się i popchnęłam bruneta w stronę drzwi na tyły.- I szefa też, przy okazji.- Rzuciłam mu na odchodne, podchodząc do szatyna po drugiej stronie baru.
- Chłopak?- Zapytał.
- Przepraszam, jest trochę... nerwowy?- To określenie wcale nie pasowało mi do Harry'ego.
- Rozumiem, ale chyba nie urwie ci głowy za zwykłą rozmowę, co?- Zaśmiał się niebieskooki.- Jestem Nicolas.
- Chanel.- Uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.- Rzuciłam, widząc kolejnego klienta, który czekał na barmana lub w tym przypadku barmankę.
- Ja się nigdzie nie ruszam.- Zaśmiałam się, słysząc komentarz Nicolasa. Jest w porządku.
Obsłużyłam jakąś dziewczynę, która widocznie była zawiedziona, że zrobiłam to ja, a nie przystojny barman, którego oczekiwała. Zobaczyłam bruneta obok siebie.
- Znalazłeś?
- Szefa? Tak.- Odpowiedział.
- A słodkiego i nieśmiałego Harry'ego?
- Jakoś nie mogłem go nigdzie znaleźć. Sprawdzałem nawet w kiblu, ale ani śladu.- Zaśmialiśmy się.
- Słodcy i nieśmiali faceci też są bardzo pociągający, wiesz? To naprawdę urocze.
- Czy to jest rada?- Harry uniósł brwi.
- Tak, dwudziesta.- Uśmiechnęłam się.
wtorek, 27 stycznia 2015
Rada #19
Harry dał sobie spokój, ale i tak przychodził co kilkanaście minut, zadając to samo pytanie: 'Wszystko w porządku?'. Za każdym razem odpowiedź była taka sama. Wszystko u mnie grało. Po prostu potrzebuję trochę pomyśleć, a najlepiej myśli mi się całkowicie samej. Musi to zrozumieć, ale chyba nie chce. Skrzywiłam się sama do siebie. Od razu mogę prychnąć na osoby, które myślą, że się zakochałam. Mogłabym zaśmiać im się prosto w twarz. Nie, nie zakochałam się. Chyba wiem co się wtedy czuje, a ja nie czuję do Harry'ego niczego poza koleżeńską sympatią. Lubię go i miło spędza się z nim czas. Zwłaszcza, kiedy zaczyna się rozkręcać i nie przestaje gadać. Nie łączy nas nic. Ani z mojej strony, a z jego nie powinno. Obiecał mi. Obiecał, że się nie zakocha. To może być trudne, kiedy mamy udawać parę, ale to już nie moja sprawa. Wracając... Nie zakochałam się, ale za to uświadomiłam bardzo ważną rzecz. Nigdy nie miałam normalnego związku. Oczywiście te z liceum się nie liczą. Nigdy nie miałam chłopaka, z którym spędzałabym normalnie czas. Normalnie, to znaczy tak jak z Harrym. Siedząc wtuleni w siebie i oglądając głupie filmy. Nigdy nie usłyszałam komplementu, bo nie miałam od kogo. I Hazza mi to uświadomił. Nie miałam zamiaru się ustatkować i chyba nadal nie mam. Chcę się bawić, wyszaleć. Robię to. Ale jednak Styles dał mi do myślenia, bo kiedyś jednak to nastąpi, prawda? Kiedyś się ustatkuję, a ja kompletnie nie wiem jak zachowywać się w takiej sytuacji. Nie wiem jak odpowiadać na komplementy, czy inne takie mało istotne duperele. Boli mnie to? Nie. Nie czuję się źle z tego powodu. Nawet trochę się cieszę, bo Harry jest kimś, kto może mnie tego nauczyć. A przynajmniej pomoże się przyzwyczaić. On nauczy się czegoś ode mnie, a ja od niego. Uczciwie, prawda?
- Chanel, wszystko w porządku?- Usłyszałam z korytarza. Westchnęłam, schodząc z łóżka. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz.
- Jesteś upierdliwy i wkurzasz mnie.- Skrzywiłam się.
- Ale otworzyłaś!- Machnął dziwnie rękami. Zaśmiałam się.
- Nadal mnie wkurzasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ty irytujesz innych!- Usłyszeliśmy krzyk z pokoju obok.
- Niall, debilu! Czego podsłuchujesz?!
- Zabronisz mi?!- Krzyknął. Wywróciłam oczami.
- No więc... Wszystko w porządku?- Harry szeroko się uśmiechnął, pokazując swoje dołeczki. Jęknęłam zrezygnowana. Zamknęłam na chwilę oczy, aż w końcu otworzyłam jedno z nich, żeby spojrzeć na chłopaka. Nadal się szczerzył. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego ubiór. Miał na sobie najzwyczajniejszy biały t-shirt i jakieś dresy. Stał w skarpetkach.
- Jesteś uroczy, wiesz?- Oparłam się o kant drzwi i podniosłam jedną brew. Zaśmiał się, spuszczając wzrok na kilka sekund. Kiedy podniósł głowę, mogłam zobaczyć, że zrobił się czerwony. To jest ten Harry, którego zgarnęłam pijanego z klubu. Nieśmiały i słodki. Zaśmiałam się, tak jak on wcześniej.
- Wpuścisz mnie, zejdziesz ze mną na dół, pójdziemy do mnie, czy zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem?- Odezwał się w końcu. Założył ręce z tyłu i zaczął bujać się lekko raz do przodu, a raz do tyłu, stając to na palcach, to na piętach. Wywróciłam oczami, ale odsunęłam się, wpuszczając go do środka. Usiadłam po turecku na łóżku, a on zrobił to samo, uprzednio zamykając drzwi. Usiadł naprzeciwko mnie, tak że nasze kolana się ze sobą stykały. Patrzył na mnie, więc ja patrzyłam na niego, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. Chcę zobaczyć co zrobi. Pomimo dość niezręcznej ciszy, żadne z nas się nie odezwało. Choć ja moglam to zrobić, powstrzymywałam się. Muszę zobaczyć co on zrobi.
- Kocham cię- Uśmiechnął się, kładąc dłonie na moich kolanach. To były chyba jedyne słowa, których się nie spodziewałam. Otworzyłam nieświadomie usta, a potem zamrugałam parę razy, wracając do rzeczywistości.
- Harry, obiecałeś.- Szepnęłam.
- Jesteśmy razem, tak? A ludzie w związkach mówią sobie takie rzeczy.- Wzruszył ramionami. Poczułam się, jakby właśnie mnie sprawdzał i to było dziwne uczucie. Odebrałam to jako prawdę, a on chyba miał z tego satysfakcję. Ja uczę jego, czy on mnie?
- Ja tu daję rady.- Wywróciłam oczami.- Ile razy mogę ci to powtarzać?
- Może powiedz to w formie rady, to szybciej do mnie dotrze.- Zaśmiał się.
- Rada dziewiętnasta: Słuchaj rad dawanych przez Chanel, bo tylko ona jest na tyle zajebistą osobą, żeby mogła nauczać innych. Traktuj ją jak księżniczkę i uważaj za swego mistrza.- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- O księżniczce mogłaś ominąć, bo już nią jesteś.- Harry dźgnął mnie w policzek, kiedy się uspokoiliśmy. Zapadła chwila ciszy. Wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, które z równą zawziętością wpatrywały się w moje.
- Też cię kocham.- Uśmiechnęłam się.
- Chanel, wszystko w porządku?- Usłyszałam z korytarza. Westchnęłam, schodząc z łóżka. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz.
- Jesteś upierdliwy i wkurzasz mnie.- Skrzywiłam się.
- Ale otworzyłaś!- Machnął dziwnie rękami. Zaśmiałam się.
- Nadal mnie wkurzasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ty irytujesz innych!- Usłyszeliśmy krzyk z pokoju obok.
- Niall, debilu! Czego podsłuchujesz?!
- Zabronisz mi?!- Krzyknął. Wywróciłam oczami.
- No więc... Wszystko w porządku?- Harry szeroko się uśmiechnął, pokazując swoje dołeczki. Jęknęłam zrezygnowana. Zamknęłam na chwilę oczy, aż w końcu otworzyłam jedno z nich, żeby spojrzeć na chłopaka. Nadal się szczerzył. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego ubiór. Miał na sobie najzwyczajniejszy biały t-shirt i jakieś dresy. Stał w skarpetkach.
- Jesteś uroczy, wiesz?- Oparłam się o kant drzwi i podniosłam jedną brew. Zaśmiał się, spuszczając wzrok na kilka sekund. Kiedy podniósł głowę, mogłam zobaczyć, że zrobił się czerwony. To jest ten Harry, którego zgarnęłam pijanego z klubu. Nieśmiały i słodki. Zaśmiałam się, tak jak on wcześniej.
- Wpuścisz mnie, zejdziesz ze mną na dół, pójdziemy do mnie, czy zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem?- Odezwał się w końcu. Założył ręce z tyłu i zaczął bujać się lekko raz do przodu, a raz do tyłu, stając to na palcach, to na piętach. Wywróciłam oczami, ale odsunęłam się, wpuszczając go do środka. Usiadłam po turecku na łóżku, a on zrobił to samo, uprzednio zamykając drzwi. Usiadł naprzeciwko mnie, tak że nasze kolana się ze sobą stykały. Patrzył na mnie, więc ja patrzyłam na niego, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. Chcę zobaczyć co zrobi. Pomimo dość niezręcznej ciszy, żadne z nas się nie odezwało. Choć ja moglam to zrobić, powstrzymywałam się. Muszę zobaczyć co on zrobi.
- Kocham cię- Uśmiechnął się, kładąc dłonie na moich kolanach. To były chyba jedyne słowa, których się nie spodziewałam. Otworzyłam nieświadomie usta, a potem zamrugałam parę razy, wracając do rzeczywistości.
- Harry, obiecałeś.- Szepnęłam.
- Jesteśmy razem, tak? A ludzie w związkach mówią sobie takie rzeczy.- Wzruszył ramionami. Poczułam się, jakby właśnie mnie sprawdzał i to było dziwne uczucie. Odebrałam to jako prawdę, a on chyba miał z tego satysfakcję. Ja uczę jego, czy on mnie?
- Ja tu daję rady.- Wywróciłam oczami.- Ile razy mogę ci to powtarzać?
- Może powiedz to w formie rady, to szybciej do mnie dotrze.- Zaśmiał się.
- Rada dziewiętnasta: Słuchaj rad dawanych przez Chanel, bo tylko ona jest na tyle zajebistą osobą, żeby mogła nauczać innych. Traktuj ją jak księżniczkę i uważaj za swego mistrza.- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- O księżniczce mogłaś ominąć, bo już nią jesteś.- Harry dźgnął mnie w policzek, kiedy się uspokoiliśmy. Zapadła chwila ciszy. Wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, które z równą zawziętością wpatrywały się w moje.
- Też cię kocham.- Uśmiechnęłam się.
niedziela, 25 stycznia 2015
Rada #18
W sumie nasze siedzenie razem nie miało żadnego celu. A przynajmniej żadnego nie mogłam znaleźć. Ale zastanawiając się dłużej, to wszystko co robi w naszym życiu jest w jakimś stopniu bezcelowe. Bo niby po co kochać drugą osobę, jeżeli wiemy, że kiedyś któreś odejdzie, raniąc drugie? Możemy odejść z różnych powodów, nawet śmierci. Śmierć. Ona jest celem bezcelowości, prawda? Nic nie ma celu, ponieważ wszystko prowadzi do śmierci. Nieważne co byśmy zrobili i tak umrzemy. Nie mamy na to wpływu. Ale czy bezcelowość można nazwać bezcelowością, kiedy ostatecznie ma cel? Bez sensu, ale prawdziwe. I to zależy od sposobu w jaki patrzymy na świat. Jeżeli jesteśmy pesymiastami, to nie widzimy celu, a jeżeli optymistami, to znajdziemy cel. Nawet jakby miała nim być śmierć.
- Co my tu mamy?- Usłyszałam głos, dochodzący z głębi salonu. Niemal równocześnie z Harrym, przekręciliśmy głowę w jego stronę, dostrzegając Nialla. Stał ze skrzyżowanymi dłońmi i uniesioną jedną brwią.- O czymś mi nie powiedziałaś, Chanel?
- Zamknij się.- Warknęłam i wróciłam do oglądania filmu. Dopiero teraz zauważyłam, że Harry gładzi kciukiem wierzchnią stronę mojej dłoni. Dopiero teraz poczułam bijące od niego ciepło, a do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada przy każdym oddechu. Naprawdę musiałam odpłynąć, że wcześniej tego nie zauważyłam.
- Chanel?- Zapytał podejrzliwie Horan. Zaczynał mnie irytować. Tymbardziej, że nadal byłam na niego zła.
- Przeszliśmy do praktyki! Spadaj!- Usłyszałam śmiech Harry'ego.- A ty czego się chichrasz?
- Jesteś urocza, kiedy się złościsz.
- Och...- Odwróciłam tępo wzrok. Czy on mi powiedział, że jestem urocza? To miłe. Tak miłe, jak przytulanie. Nikt nigdy nie powiedział mi zwykłego komplementu. Zawsze były to wręcz chamskie uwagi pijanych facetów. Słyszałam, że jestem niezłą dupą, że braliby mnie, że... Chamskie uwagi, po prostu chamskie. Nigdy nie był to komplement.
- Chanel, ciągle jesteś nieobecna.- Harry pomachał dłonią przed moimi oczami.- Wszystko w porządku?
- Tak, tak... W porządku...- Wyplątałam się z jego uścisku, stając na równe nogi. Rozglądnęłam się, a potem bez słowa ruszyłam na górę, gdzie zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszce. Cholera. Mam lekki mętlik w głowie. Muszę to wszystko sobie poukładać. Harry nie jest złym facetem. Nie rozumiem jego byłej dziewczyny. On naprawdę nie jest zły. Może nie wyglądał najlepiej, ale poza tym... Jest czuły, opiekuńczy, uroczy. Jaka dziewczyna nie chciałaby mieć tak słodkiego faceta? Co było nie tak z jego byłą? Nie wiem kto tu jest bardziej niedoświadczony, ja czy on? On jest delikatny i miły, a ja zadziorna i chamska. On traktuje dziewczynę jak księżniczkę, a ja szukam faceta, który jest... niebezpieczny? To dobre określenie?
- Chanie?- Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nie ma mnie.- Odpowiedziałam, przekręcając się na plecy i patrząc w sufit.
- Nie jest w porządku, prawda?
- Jest.
- Chan...- Zachrypły głos nie dawał za wygraną.
- Jest w porządku, Harry! Muszę ci to przeliterować, żebyś zrozumiał?
- Po prostu się martwię.
- Martwisz?- Szepnęłam sama do siebie. Ten układ, to nauczanie to był idiotyczny pomysł. Nie mogę mu pomóc, skoro on nie potrzebuje pomocy!
Rada osiemnasta, Chanel. Nie pakuj się w chore układy.
- Co my tu mamy?- Usłyszałam głos, dochodzący z głębi salonu. Niemal równocześnie z Harrym, przekręciliśmy głowę w jego stronę, dostrzegając Nialla. Stał ze skrzyżowanymi dłońmi i uniesioną jedną brwią.- O czymś mi nie powiedziałaś, Chanel?
- Zamknij się.- Warknęłam i wróciłam do oglądania filmu. Dopiero teraz zauważyłam, że Harry gładzi kciukiem wierzchnią stronę mojej dłoni. Dopiero teraz poczułam bijące od niego ciepło, a do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada przy każdym oddechu. Naprawdę musiałam odpłynąć, że wcześniej tego nie zauważyłam.
- Chanel?- Zapytał podejrzliwie Horan. Zaczynał mnie irytować. Tymbardziej, że nadal byłam na niego zła.
- Przeszliśmy do praktyki! Spadaj!- Usłyszałam śmiech Harry'ego.- A ty czego się chichrasz?
- Jesteś urocza, kiedy się złościsz.
- Och...- Odwróciłam tępo wzrok. Czy on mi powiedział, że jestem urocza? To miłe. Tak miłe, jak przytulanie. Nikt nigdy nie powiedział mi zwykłego komplementu. Zawsze były to wręcz chamskie uwagi pijanych facetów. Słyszałam, że jestem niezłą dupą, że braliby mnie, że... Chamskie uwagi, po prostu chamskie. Nigdy nie był to komplement.
- Chanel, ciągle jesteś nieobecna.- Harry pomachał dłonią przed moimi oczami.- Wszystko w porządku?
- Tak, tak... W porządku...- Wyplątałam się z jego uścisku, stając na równe nogi. Rozglądnęłam się, a potem bez słowa ruszyłam na górę, gdzie zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszce. Cholera. Mam lekki mętlik w głowie. Muszę to wszystko sobie poukładać. Harry nie jest złym facetem. Nie rozumiem jego byłej dziewczyny. On naprawdę nie jest zły. Może nie wyglądał najlepiej, ale poza tym... Jest czuły, opiekuńczy, uroczy. Jaka dziewczyna nie chciałaby mieć tak słodkiego faceta? Co było nie tak z jego byłą? Nie wiem kto tu jest bardziej niedoświadczony, ja czy on? On jest delikatny i miły, a ja zadziorna i chamska. On traktuje dziewczynę jak księżniczkę, a ja szukam faceta, który jest... niebezpieczny? To dobre określenie?
- Chanie?- Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nie ma mnie.- Odpowiedziałam, przekręcając się na plecy i patrząc w sufit.
- Nie jest w porządku, prawda?
- Jest.
- Chan...- Zachrypły głos nie dawał za wygraną.
- Jest w porządku, Harry! Muszę ci to przeliterować, żebyś zrozumiał?
- Po prostu się martwię.
- Martwisz?- Szepnęłam sama do siebie. Ten układ, to nauczanie to był idiotyczny pomysł. Nie mogę mu pomóc, skoro on nie potrzebuje pomocy!
Rada osiemnasta, Chanel. Nie pakuj się w chore układy.
sobota, 24 stycznia 2015
Rada #17
- O czym ty pierdolisz i jakim prawem wchodzisz do mojego mieszkania?!- Wydarł się na mnie dość wysoki brunet.
- Carly?- Odezwałam się, rozglądając po mieszkaniu.
- Dzwonie po policję!
- Słuchaj...- Stanęłam tuż przed nim i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.- Twoja dziewczyna puszcza się z pierwszymi lepszymi i tylko po to tu jestem, żeby ci o tym powiedzieć.
- Ale ja cię nie znam!- Wyrzucił ręce w powietrze.- Jesteś wariatką! Carly nigdy...
- To jej pismo.- Podałam mu karteczkę z adresem. Dokładnie przeanalizował to, co było tam napisane i spojrzał na mnie.
- To wcale nie znaczy, że pieprzy się z pierwszym lepszym, jak to określiłaś.
- Carly?!- Krzyknęłam ponownie. Gdzie ta mała dziwka?! Wykłócałam się z brunetem przez kilka minut, aż w końcu drzwi frontowe się otwarły, a do środka weszła Carly. Jej oczy nienaturalnie się powiększyły, kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Ty...- Szepnęła.
- Znasz ją?!- Warknął chłopak. Zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem, co ją złamało.
- Przepraszam! Ja cię kocham, nie wiem co mi strzeliło do głowy, że zgodziłam się pójść z tym blondynem i...
- Czyli to prawda?!- Prychnęłam, przyglądając się tej dwójce. Wywróciłam oczami i ruszyłam do wyjścia.
- Nie ma za co.- Rzuciłam, zatrzaskując drzwi. Szybko zbiegłam po schodach, kierując się do samochodu, gdzie czekał Harry. Upierał się, że ze mną nie idzie i ostatecznie postawił na swoim. Bardzo dobrze. To dziwne, kiedy facet daje sobą pomiatać. Facet to facet. Wsiadłam do auta, trzaskając z impetem drzwiami. Styles zmierzył mnie wzrokiem.
- I?
- I?- Powtórzyłam za nim, podnosząc przy tym jedną brew.
- Jak poszło?
- On przejrzał na oczy, a ja żyję. Możemy jechać.- Przekręciłam kluczyki w stacyjce. Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Mówisz o tym, jakby to było nic.
- Bo to jest nic, Harry.- Mruknęłam, ruszając z podjazdu.
~§~
Siedziałam, oglądając kolejny denny film. Byłam rozwalona na fotelu. Głowe opierałam o jeden podłokietnik, a moje nogi wisiały przez drugi. Wieczorem trzeba iść do pracy, a mnie się tak bardzo nie chce!
- Chanel...- Spojrzałam na Harry'ego, który siedział z rozłożonymi dłońmi i głupim uśmiechem. Podniosłam jedną brew.- No chodź.- Zachęcił.
- Niby po co?
- Bo jesteśmy razem, a ja mam ochotę cię przytulić, tak?- Uśmiechnął się cwaniacko. Fakt. Powoli wstałam i wpakowałam się na miejsce przy Harrym. Oparłam się plecami o jego klatkę piersiową, a chłopak położył dłonie na moim brzuchu, uprzednio splatając swoje palce z moimi. To było dziwne. Może to głupie, bo mam 20 lat, ale nigdy jeszcze z nikim tak nie siedziałam, nie przytulałam, nie oglądałam filmu. Oczywiście byłam w 'związkach', które polegały na seksie. Nie chciałam się z nikim wiązać na stałe. Jestem jeszcze młoda, chcę się wyszaleć. Najdłuższy mój związek był w liceum... A potem nie miałam żadnego oficialnego chłopaka. To naprawdę dziwne, nie? A teraz siedzę razem z nim w kolejnym 'związku' i on zamiast się pieprzyć, każe się przytulać. To miłe?
- Nad czym myślisz?- Przerwał mi jego głos. Potrząsnęłam delikatnie głową, wracając do rzeczywistości.
- O niczym ważnym.
- Naprawdę?
- Naprawdę.- Wywróciłam oczami.
- Nie chce mi się wierzyć.
- To twój problem.
- To nasz problem.- Poprawił mnie.- Skoro jesteśmy razem, raczej nie możemy siedzieć zamknięci ze swoimi problemami, bo druga osoba jest od tego, żeby nas wesprzeć i pocieszyć, albo pomóc.
- Po pierwsze, to ja tu daje rady, po drugie, jesteś wkurzający, a po trzecie, przestań gadać i mnie przytul.- Poprawiłam się, zaciskając jego dłonie, oplatające moją talię.
- Jako radę siedemnastą mam odebrać 'To nasz problem' czy może 'Przestań gadać i mnie przytul'?
- To o problemie.- Rzuciłam.- O przytulaniu kiedy indziej.
- Tak jest mistrzu!- Zaśmiał się.
- Ucz się, kochanie.- Podniosłam głowę, patrząc na jego twarz. Uśmiechnął się.
- Carly?- Odezwałam się, rozglądając po mieszkaniu.
- Dzwonie po policję!
- Słuchaj...- Stanęłam tuż przed nim i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.- Twoja dziewczyna puszcza się z pierwszymi lepszymi i tylko po to tu jestem, żeby ci o tym powiedzieć.
- Ale ja cię nie znam!- Wyrzucił ręce w powietrze.- Jesteś wariatką! Carly nigdy...
- To jej pismo.- Podałam mu karteczkę z adresem. Dokładnie przeanalizował to, co było tam napisane i spojrzał na mnie.
- To wcale nie znaczy, że pieprzy się z pierwszym lepszym, jak to określiłaś.
- Carly?!- Krzyknęłam ponownie. Gdzie ta mała dziwka?! Wykłócałam się z brunetem przez kilka minut, aż w końcu drzwi frontowe się otwarły, a do środka weszła Carly. Jej oczy nienaturalnie się powiększyły, kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Ty...- Szepnęła.
- Znasz ją?!- Warknął chłopak. Zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem, co ją złamało.
- Przepraszam! Ja cię kocham, nie wiem co mi strzeliło do głowy, że zgodziłam się pójść z tym blondynem i...
- Czyli to prawda?!- Prychnęłam, przyglądając się tej dwójce. Wywróciłam oczami i ruszyłam do wyjścia.
- Nie ma za co.- Rzuciłam, zatrzaskując drzwi. Szybko zbiegłam po schodach, kierując się do samochodu, gdzie czekał Harry. Upierał się, że ze mną nie idzie i ostatecznie postawił na swoim. Bardzo dobrze. To dziwne, kiedy facet daje sobą pomiatać. Facet to facet. Wsiadłam do auta, trzaskając z impetem drzwiami. Styles zmierzył mnie wzrokiem.
- I?
- I?- Powtórzyłam za nim, podnosząc przy tym jedną brew.
- Jak poszło?
- On przejrzał na oczy, a ja żyję. Możemy jechać.- Przekręciłam kluczyki w stacyjce. Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Mówisz o tym, jakby to było nic.
- Bo to jest nic, Harry.- Mruknęłam, ruszając z podjazdu.
~§~
Siedziałam, oglądając kolejny denny film. Byłam rozwalona na fotelu. Głowe opierałam o jeden podłokietnik, a moje nogi wisiały przez drugi. Wieczorem trzeba iść do pracy, a mnie się tak bardzo nie chce!
- Chanel...- Spojrzałam na Harry'ego, który siedział z rozłożonymi dłońmi i głupim uśmiechem. Podniosłam jedną brew.- No chodź.- Zachęcił.
- Niby po co?
- Bo jesteśmy razem, a ja mam ochotę cię przytulić, tak?- Uśmiechnął się cwaniacko. Fakt. Powoli wstałam i wpakowałam się na miejsce przy Harrym. Oparłam się plecami o jego klatkę piersiową, a chłopak położył dłonie na moim brzuchu, uprzednio splatając swoje palce z moimi. To było dziwne. Może to głupie, bo mam 20 lat, ale nigdy jeszcze z nikim tak nie siedziałam, nie przytulałam, nie oglądałam filmu. Oczywiście byłam w 'związkach', które polegały na seksie. Nie chciałam się z nikim wiązać na stałe. Jestem jeszcze młoda, chcę się wyszaleć. Najdłuższy mój związek był w liceum... A potem nie miałam żadnego oficialnego chłopaka. To naprawdę dziwne, nie? A teraz siedzę razem z nim w kolejnym 'związku' i on zamiast się pieprzyć, każe się przytulać. To miłe?
- Nad czym myślisz?- Przerwał mi jego głos. Potrząsnęłam delikatnie głową, wracając do rzeczywistości.
- O niczym ważnym.
- Naprawdę?
- Naprawdę.- Wywróciłam oczami.
- Nie chce mi się wierzyć.
- To twój problem.
- To nasz problem.- Poprawił mnie.- Skoro jesteśmy razem, raczej nie możemy siedzieć zamknięci ze swoimi problemami, bo druga osoba jest od tego, żeby nas wesprzeć i pocieszyć, albo pomóc.
- Po pierwsze, to ja tu daje rady, po drugie, jesteś wkurzający, a po trzecie, przestań gadać i mnie przytul.- Poprawiłam się, zaciskając jego dłonie, oplatające moją talię.
- Jako radę siedemnastą mam odebrać 'To nasz problem' czy może 'Przestań gadać i mnie przytul'?
- To o problemie.- Rzuciłam.- O przytulaniu kiedy indziej.
- Tak jest mistrzu!- Zaśmiał się.
- Ucz się, kochanie.- Podniosłam głowę, patrząc na jego twarz. Uśmiechnął się.
środa, 21 stycznia 2015
Rada #16
- Chanel...
- Nie dyskutuj z wkurzoną kobietą!
- Ale...
- Czego, kurwa, nie rozumiesz?!- Krzyknęłam na blondyna. Czułam wzbierającą się we mnie wściekłość.
- Tego, że nigdy ci to nie przeszkadzało! Ale odkąd pojawił się on...
- Czyli to wina Harry'ego?! Nie on sprowadza laski do domu! Jesteś żałosny, Horan!- Skrzywiłam się, a chłopak przekręcił głowę w prawo. Podszedł do mnie, chwytając moją twarz w dłonie.- W czymś pomóc?- Prychnęłam.
- Masz okres, albo jesteś w ciąży...- Zmarszczył brwi, skupiając się na mojej twarzy. Wyrwałam się z jego uścisku i prychnęłam mu w twarz.- Po co ci jej adres?
- Jadę tam.- Wzruszyłam ramionami.
- Co?! Po co?!
- Żeby wytłumaczyć jej chłopakowi, że spotyka się z dziwką.
- To nie twoja sprawa, Chanel...
- Owszem, moja! Nikt nie zasługuje na bycie zdradzanym.- Podsumowałam, odwracając się w stronę Harry'ego, który do tej pory bacznie obserwował naszą dwójkę. Patrząc na jego postawę i na to jaki jest spokojny, muszę stwierdzić, że przed nami jeszcze naprawdę długa droga. Uśmiechnęłam się, a potem podeszłam do szafki, zabierając z niej klucze.
- Jedziesz ze mną, Hazz.- Chwyciłam dłoń bruneta i pociągnęłam do wyjścia.- A ty Niall?
- O nie, nie, nie! Ja nie biorę w tym udziału!
- Pamiętasz chociaż jak miała na imię?- Spojrzałam na niego. Zamyślił się.
- Carly... Tak! Carly!- Kiwnęłam głową i wyszłam z domu. Razem z Harrym wpakowaliśmy się do samochodu, a ja przeczytałam adres na karteczce. Chyba nawet wiem gdzie to jest! Odpaliłam auto, wyjeżdżając z podjazdu. To po drugiej stronie miasta, ale warto. Pewnie mi nie uwierzy, pewnie uzna za wariatkę, a adres może być nieprawdziwy, ale i tak tam jadę. Nikt nie mówił, że podejmuję rozsądne decyzje. Kątem oka spojrzałam na Stylesa, który dokładnie mi się przyglądał. Podniosłam jedną brew, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Co jest?- Zapytałam, lekko się uśmiechając.
- Napadłaś na nią z bronią.
- Nic bym jej nie zrobiła.- Wzruszyłam ramionami.
- A Niall? Może on ma rację i nie powinienem z wami mieszkać?
- Żartujesz, co? Ten dom jest też mój i tak jak mówiłam, mam prawo decydować kto w nim przebywa. Nie robisz nikomu krzywdy. Może nasza relacja nie jest- zamyśliłam się, szukając słowa- przeciętna, ale nikogo tym nie ranimy, a ona? Ma chłopaka, a przyszła się pieprzyć z Niallem. To chamskie.
- Relacja.- Mruknął pod nosem.- Tak właściwie, to po prostu załatwiłaś mi nocleg i pracę.
- Dlatego teraz pora przejść do rzeczy.- Uśmiechnęłam się.- Jesteś wyzwaniem, Styles.
- Jestem wyjątkowy!
- I skromny!- Zaśmialiśmy się oboje.- Będziesz ze mną "w związku".
- Co?!- Zobaczyłam jak oczy chłopaka się rozszerzają.
- Nie normalnym związku, a może w normalnym... Nieważne...- Przewróciłam oczami.- Chodzi o to, że kiedy będziemy "razem", będę mogła zobaczyć jak się zachowujesz, a tym samym, dam lepsze porady, rozumiesz?
- Tak, ale...
- Nie ma 'ale', Styles.- Powiedziałam groźnie.- Uznaj udawany nieudawany związek za radę szesnastą, kotku.
- Oczywiście skarbie...
- Nie dyskutuj z wkurzoną kobietą!
- Ale...
- Czego, kurwa, nie rozumiesz?!- Krzyknęłam na blondyna. Czułam wzbierającą się we mnie wściekłość.
- Tego, że nigdy ci to nie przeszkadzało! Ale odkąd pojawił się on...
- Czyli to wina Harry'ego?! Nie on sprowadza laski do domu! Jesteś żałosny, Horan!- Skrzywiłam się, a chłopak przekręcił głowę w prawo. Podszedł do mnie, chwytając moją twarz w dłonie.- W czymś pomóc?- Prychnęłam.
- Masz okres, albo jesteś w ciąży...- Zmarszczył brwi, skupiając się na mojej twarzy. Wyrwałam się z jego uścisku i prychnęłam mu w twarz.- Po co ci jej adres?
- Jadę tam.- Wzruszyłam ramionami.
- Co?! Po co?!
- Żeby wytłumaczyć jej chłopakowi, że spotyka się z dziwką.
- To nie twoja sprawa, Chanel...
- Owszem, moja! Nikt nie zasługuje na bycie zdradzanym.- Podsumowałam, odwracając się w stronę Harry'ego, który do tej pory bacznie obserwował naszą dwójkę. Patrząc na jego postawę i na to jaki jest spokojny, muszę stwierdzić, że przed nami jeszcze naprawdę długa droga. Uśmiechnęłam się, a potem podeszłam do szafki, zabierając z niej klucze.
- Jedziesz ze mną, Hazz.- Chwyciłam dłoń bruneta i pociągnęłam do wyjścia.- A ty Niall?
- O nie, nie, nie! Ja nie biorę w tym udziału!
- Pamiętasz chociaż jak miała na imię?- Spojrzałam na niego. Zamyślił się.
- Carly... Tak! Carly!- Kiwnęłam głową i wyszłam z domu. Razem z Harrym wpakowaliśmy się do samochodu, a ja przeczytałam adres na karteczce. Chyba nawet wiem gdzie to jest! Odpaliłam auto, wyjeżdżając z podjazdu. To po drugiej stronie miasta, ale warto. Pewnie mi nie uwierzy, pewnie uzna za wariatkę, a adres może być nieprawdziwy, ale i tak tam jadę. Nikt nie mówił, że podejmuję rozsądne decyzje. Kątem oka spojrzałam na Stylesa, który dokładnie mi się przyglądał. Podniosłam jedną brew, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Co jest?- Zapytałam, lekko się uśmiechając.
- Napadłaś na nią z bronią.
- Nic bym jej nie zrobiła.- Wzruszyłam ramionami.
- A Niall? Może on ma rację i nie powinienem z wami mieszkać?
- Żartujesz, co? Ten dom jest też mój i tak jak mówiłam, mam prawo decydować kto w nim przebywa. Nie robisz nikomu krzywdy. Może nasza relacja nie jest- zamyśliłam się, szukając słowa- przeciętna, ale nikogo tym nie ranimy, a ona? Ma chłopaka, a przyszła się pieprzyć z Niallem. To chamskie.
- Relacja.- Mruknął pod nosem.- Tak właściwie, to po prostu załatwiłaś mi nocleg i pracę.
- Dlatego teraz pora przejść do rzeczy.- Uśmiechnęłam się.- Jesteś wyzwaniem, Styles.
- Jestem wyjątkowy!
- I skromny!- Zaśmialiśmy się oboje.- Będziesz ze mną "w związku".
- Co?!- Zobaczyłam jak oczy chłopaka się rozszerzają.
- Nie normalnym związku, a może w normalnym... Nieważne...- Przewróciłam oczami.- Chodzi o to, że kiedy będziemy "razem", będę mogła zobaczyć jak się zachowujesz, a tym samym, dam lepsze porady, rozumiesz?
- Tak, ale...
- Nie ma 'ale', Styles.- Powiedziałam groźnie.- Uznaj udawany nieudawany związek za radę szesnastą, kotku.
- Oczywiście skarbie...
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Rada #15
Miałam dzisiaj dzień wolny, tak samo jak Harry. Mogliśmy leżeć rozwaleni plackiem na kanapie i oglądać bzdurne seriale. Najpierw były to nieudane operacje plastyczne, potem jakaś kobieta organizowała wesele, a jeszcze potem inna gruba baba stroiła swoją córeczkę i wysyłała ją na wybory miss! Świetne! Ekscytujące! Trzymające w napięciu! Pff. Wywróciłam oczami. Przeleciałam wzrokiem po salonie.
- Gdzie Niall?- Skrzywiłam się.
- Pojechał po jedzenie, nie pamiętasz?
- Tak, ale jeszcze nie wrócił?- Zdziwiłam się. Przecież to było ponad godzinę temu! Ile można zamawiać kurczaka w KFC? Westchnęłam i ponownie wbiłam spojrzenie w ekran telewizora. Co teraz? Aaa! Pieką torty! To jest jeden z tych bardziej interesujących programów. Jako jedyny mnie zaciekawił, ale nie na długo, ponieważ usłyszałam trzask drzwi i śmiechy w korytarzu. Serio Niall?! Jak Harry jest w domu?! Brunet posłał mi pytające spojrzenie. Horan wszedł do salonu z dziewczyną. Była ubrana dość wyzywająco. Coś nie chcę uwierzyć, że spotkał ją w fast food'zie. Blondynka spojrzała na mnie, przekręcając głowę w prawo. Harry zdawał się być naprawdę zdezorientowany, a ja miałam ochotę ukatrupić Nialla.
- Nie mówiłeś, że z kimś mieszkasz.- Odezwała się. Miała na myśli tylko mnie, bo nie zauważyła Hazzy, który siedział na fotelu, odwrócony tyłem do niej.
- Nie mówił też, że się z tobą ożeni i będzie miał gromadkę dzieci!- Prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Chanel! Zachowuj się!- Jęknął Horan.
- Słuchaj, blondi!- Wstałam gwałtownie.- Mieszkam tu i mam prawo decydować kto będzie przebywał w tym domu, rozumiesz?
- Jakoś...
- Nie przerywaj mi! Jak już koniecznie chcesz się z nią pieprzyć to wypad do niej!
- Do mnie nie możemy.- Spojrzała na zegarek na nadgarstku.- Już wrócił z pracy.
- Ty sobie chyba ze mnie kpisz!- Wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie wiem kim jesteś, ale nie będziesz mi mówiła co mam robić!- Krzyknęła na mnie.
- Masz trzy sekundy, żeby zapisać swój adres i wyjść...
- Adres?
- Bo inaczej wsadze ci te twoje piękne szpileczki w dupę!
- Co ty możesz?!- Prychnęła. Jeszcze nie wie co ja mogę. Niall stał bez ruchu, zdziwiony całą sytuacją, a Harry nadal siedział w fotelu, ale tym razem zza oparcia wystawała jego głowa. Z uwagą przyglądał się temu co robię. Zirytowana jak nigdy dotąd, wbiegłam po schodach na górę, a następnie do pokoju Nialla. Był tam schowany sejf, w którym trzymaliśmy kosztowności oraz broń. Na początku go nie było, ale postanowiliśmy go kupić, kiedy napadła nas grupka facetów, bo Niall pieprzył się z laską jakiegoś gościa, który potem okazał się być zamieszany w jakieś gangi czy inne gówna. Trzymamy pistolet ze względów bezpieczeństwa. Otworzyłam sejf i wydostałam z niego broń. Nie skrzywdzę jej, chcę ją tylko postraszyć. Zbiegłam po schodach od razu mierząc w pustą blondynkę. Podniosła ręce do góry, a mina zarówno jej, jak i chłopaków momentalnie zrzędła.
- Adres i wypierdalasz.- Warknęłam.
- Chanel, spokojnie...- Zaraz za mną znalazł się Harry. Z kamienną twarzą mierzyłam w dziewczynę, starając się zachować powagę.- Chans...- Brunet chwycił moje ramie.
- Kartka i długopis.- Mruknęłam, a Horan szybko podał te dwie rzeczy blondynce. Trzęsącymi się dłońmi zapisała adres, a potem podała mi kartkę. Miała łzy w oczach.- Lepiej, żeby był prawdziwy, bo i tak cię znajdę.- Dziewczyna kiwnęła głową, a potem pospiesznie wyszła. Westchnęłam i wcisnęłam broń w dłonie Nialla.- Zchowaj to i lepiej się nie odzywaj.- Warknęłam. Nie wiem na kogo byłam bardziej wkurwiona. Na tą laske, za to, że była gotowa puścić się z Horanem, pomimo że ma chłopaka, czy na Nialla, że jest tak kompletnym idiotą, że miał czelność przyprowadzić tu dziewczyne, kiedy dobrze wie, że mamy nowego współlokatora, który tak samo jak ja, nie ma ochoty słuchać jej jęków.
- Chanel...
- Nie dyskutuj z wkurzoną kobietą!- Krzyknęłam. Idealna rada piętnasta.
- Gdzie Niall?- Skrzywiłam się.
- Pojechał po jedzenie, nie pamiętasz?
- Tak, ale jeszcze nie wrócił?- Zdziwiłam się. Przecież to było ponad godzinę temu! Ile można zamawiać kurczaka w KFC? Westchnęłam i ponownie wbiłam spojrzenie w ekran telewizora. Co teraz? Aaa! Pieką torty! To jest jeden z tych bardziej interesujących programów. Jako jedyny mnie zaciekawił, ale nie na długo, ponieważ usłyszałam trzask drzwi i śmiechy w korytarzu. Serio Niall?! Jak Harry jest w domu?! Brunet posłał mi pytające spojrzenie. Horan wszedł do salonu z dziewczyną. Była ubrana dość wyzywająco. Coś nie chcę uwierzyć, że spotkał ją w fast food'zie. Blondynka spojrzała na mnie, przekręcając głowę w prawo. Harry zdawał się być naprawdę zdezorientowany, a ja miałam ochotę ukatrupić Nialla.
- Nie mówiłeś, że z kimś mieszkasz.- Odezwała się. Miała na myśli tylko mnie, bo nie zauważyła Hazzy, który siedział na fotelu, odwrócony tyłem do niej.
- Nie mówił też, że się z tobą ożeni i będzie miał gromadkę dzieci!- Prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Chanel! Zachowuj się!- Jęknął Horan.
- Słuchaj, blondi!- Wstałam gwałtownie.- Mieszkam tu i mam prawo decydować kto będzie przebywał w tym domu, rozumiesz?
- Jakoś...
- Nie przerywaj mi! Jak już koniecznie chcesz się z nią pieprzyć to wypad do niej!
- Do mnie nie możemy.- Spojrzała na zegarek na nadgarstku.- Już wrócił z pracy.
- Ty sobie chyba ze mnie kpisz!- Wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie wiem kim jesteś, ale nie będziesz mi mówiła co mam robić!- Krzyknęła na mnie.
- Masz trzy sekundy, żeby zapisać swój adres i wyjść...
- Adres?
- Bo inaczej wsadze ci te twoje piękne szpileczki w dupę!
- Co ty możesz?!- Prychnęła. Jeszcze nie wie co ja mogę. Niall stał bez ruchu, zdziwiony całą sytuacją, a Harry nadal siedział w fotelu, ale tym razem zza oparcia wystawała jego głowa. Z uwagą przyglądał się temu co robię. Zirytowana jak nigdy dotąd, wbiegłam po schodach na górę, a następnie do pokoju Nialla. Był tam schowany sejf, w którym trzymaliśmy kosztowności oraz broń. Na początku go nie było, ale postanowiliśmy go kupić, kiedy napadła nas grupka facetów, bo Niall pieprzył się z laską jakiegoś gościa, który potem okazał się być zamieszany w jakieś gangi czy inne gówna. Trzymamy pistolet ze względów bezpieczeństwa. Otworzyłam sejf i wydostałam z niego broń. Nie skrzywdzę jej, chcę ją tylko postraszyć. Zbiegłam po schodach od razu mierząc w pustą blondynkę. Podniosła ręce do góry, a mina zarówno jej, jak i chłopaków momentalnie zrzędła.
- Adres i wypierdalasz.- Warknęłam.
- Chanel, spokojnie...- Zaraz za mną znalazł się Harry. Z kamienną twarzą mierzyłam w dziewczynę, starając się zachować powagę.- Chans...- Brunet chwycił moje ramie.
- Kartka i długopis.- Mruknęłam, a Horan szybko podał te dwie rzeczy blondynce. Trzęsącymi się dłońmi zapisała adres, a potem podała mi kartkę. Miała łzy w oczach.- Lepiej, żeby był prawdziwy, bo i tak cię znajdę.- Dziewczyna kiwnęła głową, a potem pospiesznie wyszła. Westchnęłam i wcisnęłam broń w dłonie Nialla.- Zchowaj to i lepiej się nie odzywaj.- Warknęłam. Nie wiem na kogo byłam bardziej wkurwiona. Na tą laske, za to, że była gotowa puścić się z Horanem, pomimo że ma chłopaka, czy na Nialla, że jest tak kompletnym idiotą, że miał czelność przyprowadzić tu dziewczyne, kiedy dobrze wie, że mamy nowego współlokatora, który tak samo jak ja, nie ma ochoty słuchać jej jęków.
- Chanel...
- Nie dyskutuj z wkurzoną kobietą!- Krzyknęłam. Idealna rada piętnasta.
sobota, 17 stycznia 2015
Rada #14
Ubrałam się w czarne legginsy i duży sweter, który odsłaniał jedno moje ramię. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i zeszłam na dół. Chyba mam dzień istnego lenistwa. Na kanapie leżał rozwalony Niall, a na fotelu obok- Harry. Zmierzyłam ich wzrokiem i skierowałam się do kuchni. Włączyłam czajnik, a z szafki wyciągnęłam kilka pudełek. Zaczęłam je oglądać. Nie słodzę herbaty, ale za to kocham, kiedy jest ona w wymyślnych smakach. Horan zawsze na mnie krzyczy, kiedy wchodzę z nim do sklepu i od razu kieruję się na dział z herbatami. Kupuję kilka pudełek, pomimo tego, że w domu mam kilkanaście innych. To jest moje małe uzależnienie. A potem cierpię, kiedy chcę sobie którąś z nich zaparzyć. Kupa opakowań wysypuje mi się na głowę, a ja nie wiem czy wybrać malinową, zieloną, białą, czerwoną, karmelową, waniliową, o samku mango, albo wiśniową, albo cytrynową, a może melisę, albo miętę? No chyba, że tą nową, którą kupiłam ostatnio? Mam dwie rzeczy, na które nigdy nie będę żałować pieniędzy: herbata i wino. Kocham je! Zamknęłam oczy i sięgnęłam po jakieś pudełko. Nie potrafiłabym wybrać. Woda w tym czasie zdążyła się zagotować. Zaparzyłam herbatę i poszłam z dużym kubkiem do salonu. Odkąd mieszka tu Harry, jest czyściej. Położyłam napój na małym stoliku i zrzuciłam nogi Nialla z kanapy, robiąc sobie miejsce. Wpakowałam się na nie, a potem przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Skupiłam się na telewizorze, w którym nadawano jakiś kiczowaty show. Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę Horana. Chłopak wpatrywał się we mnie, aż w końcu wykonał nieprzewidywalny ruch, rzucając pilot do Harry'ego.
- Ty ciulu!- Rzuciłam się na niego. Blondyn chwycił mnie w talii i oboje spadliśmy z kanapy. Jęknęłam, kiedy jego ciało mnie przygniotło.
- Uciekaj! Trzymam ją!- Krzyknął, ale Styles mimo wszystko się nie ruszył. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku. W końcu mi się to udało i wskoczyłam na Hazzę, powodując u niego jęknięcie.
- Gnieciesz mnie.- Wymamrotał, a ja szybko się poprawiłam. Teraz siedziałam na nim okrakiem i pewnie wyglądałam jak pedofil. Zauważyłam, że brunet się spiął, kiedy pochyliłam się w jego stronę, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Nasze twarze dzieliły centymetry. Oddech Harry'ego przyspieszył, mięśnie były nienaturalnie naprężone, a twarz wyrażała zakłopotanie.
- Pilot, Styles.- Szepnęłam i zaczęłam się śmiać. Jednak w salonie panowała dziwna cisza.- Pilot.- Powtórzyłam, odsuwając się. Moja dłoń nieświadomie przejechała od klatki piersiowej chłopaka, aż po jego podbrzusze. Hazz spojrzał w dół, patrząc na moją rękę i na to jak na nim siedziałam.
- Chanie?- Wykrztusił. Przewróciłam oczami, powoli z niego schodząc.
- Rada czternasta: Rozluźnij się, Hazz...
- Ty ciulu!- Rzuciłam się na niego. Blondyn chwycił mnie w talii i oboje spadliśmy z kanapy. Jęknęłam, kiedy jego ciało mnie przygniotło.
- Uciekaj! Trzymam ją!- Krzyknął, ale Styles mimo wszystko się nie ruszył. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku. W końcu mi się to udało i wskoczyłam na Hazzę, powodując u niego jęknięcie.
- Gnieciesz mnie.- Wymamrotał, a ja szybko się poprawiłam. Teraz siedziałam na nim okrakiem i pewnie wyglądałam jak pedofil. Zauważyłam, że brunet się spiął, kiedy pochyliłam się w jego stronę, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Nasze twarze dzieliły centymetry. Oddech Harry'ego przyspieszył, mięśnie były nienaturalnie naprężone, a twarz wyrażała zakłopotanie.
- Pilot, Styles.- Szepnęłam i zaczęłam się śmiać. Jednak w salonie panowała dziwna cisza.- Pilot.- Powtórzyłam, odsuwając się. Moja dłoń nieświadomie przejechała od klatki piersiowej chłopaka, aż po jego podbrzusze. Hazz spojrzał w dół, patrząc na moją rękę i na to jak na nim siedziałam.
- Chanie?- Wykrztusił. Przewróciłam oczami, powoli z niego schodząc.
- Rada czternasta: Rozluźnij się, Hazz...
czwartek, 15 stycznia 2015
Rada #13
"Chans... Chanel... Kochanie, budzimy się" Docierało do moich uszu. Ktoś energicznie potrząsał moim ramieniem. Zaraz, zaraz...
- Jakie, kurwa, kochanie?- Wymamrotałam i powoli otworzyłam oczy, aby przyzwyczaić się do jasnego światła.
- Już myślałem, że coś z tobą nie tak.- Niall, bo to on mnie budził, westchnął z ulgą. Skrzywiłam się, rozglądając po pomieszczeniu. Byłam w kuchni. Przede mną leżały dwa puste talerze. No tak... Spaghetti... Jak ten dupek mógł mnie nie zanieść na górę i nie położyć do łóżka?
- Czemu śpisz w kuchni, Chans?- Horan usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Blondyn lustrował mnie wzrokiem. Dobrze wiedziałam, że moje włosy wyglądają, jakby zaatakował je odkurzacz i zapewne byłam brudna. W tym przekonaniu upewnił mnie Niall, kiedy przejechał kciukiem po kąciku moich ust, śmiejąc się przy tym.
- Nie mogłam spać w nocy.
- I postanowiłaś przenieść się do kuchni?- Chłopak podniósł jedną brew.
- Zadziałało- zaśmiałam się- Gdzie Hazz?
- Wyszedł.- Kiwnęłam głową i powoli wstałam z krzesła. Zaczęłam sprzątać brudne naczynia oraz w między czasie włączyłam ekspres do kawy. Wyglądałam jak zombie, a czułam się conajmniej jakbym miała kaca.- Porozmawiaj ze mną, Chanel!- Jęknął blondyn za mną.- Odkąd pojawił się on, ty już w ogóle się mną nie interesujesz. Ale rozumiem... Znalazłaś sobie nowego faceta. Za niedługo każesz mi się wyprowadzić.- Ciągnął swój monolog, a ja cudem powstrzymywałam śmiech.- Ktoś mnie zastąpi! Ja nie chcę oddawać cię w ręce jakiegoś Harry'ego.- Skrzywił się.
- Ty serio sądzisz, że my coś razem ten teges oprócz tego ten teges, które masz na myśli, kiedy mówię ten teges?
- Co?- Horan zmarszczył brwi, robiąc przy tym dziwną minę.
- Naprawdę myślisz, że mnie i Harry'ego łączy coś więcej niż ten układ, czy tylko udajesz?
- Udaję.- Westchnął i podszedł do mnie.- Przecież wiem, że jesteś cholernie wkurzającą zimną suką bez serca.
- Też cię kocham!- Zaśmiałam się i zarzuciłam ręce na kark mojego przyjaciela. On natomiast swoje ułożył na moich biodrach.
- No przecież wiem!- Uśmiechnął się.- Bo mnie nikt się nie oprze.
- Jasne!- Wywróciłam oczami.- Nikt, oprócz tych wszystkich dziewczyn, od ktorych dostałeś w twarz za tani i chamski podryw.
- One się nie znają!
- Taa- Uwolniłam się z jego uścisku i pobiegłam na górę, żeby się ubrać. Wracając do tanich tekstów na podryw. Muszę powiedzieć o tym Harry'emu. Faceci mogliby sobie darować głupie teksty typu "Potrzebuję mapy, bo zgubiłem się w twoich oczach" albo "Czy spadłaś z nieba, bo wyglądasz jak anioł". Na żadną dziewczynę to nie działa... Chyba, że ją tym rozśmieszą, wtedy mają jeszcze szansę. Jednak znając Harry'ego, on jest w stanie używać tych tekstów. W sumie gorsze od nich jest walnięcie prosto z mostu "Chodź się pieprzyć! Będzie fajnie!", ale ja bym poszła na taki układ. Tyle dobrze, że Hazz nie jest zdolny do powiedzenia komuś prosto z mostu, żeby się z nim przespał. On nie ma pewności siebie. A może ma?
Rada trzynasta: Taniemu chamskiemu podrywowi, mówimy zdecydowane NIE!
- Jakie, kurwa, kochanie?- Wymamrotałam i powoli otworzyłam oczy, aby przyzwyczaić się do jasnego światła.
- Już myślałem, że coś z tobą nie tak.- Niall, bo to on mnie budził, westchnął z ulgą. Skrzywiłam się, rozglądając po pomieszczeniu. Byłam w kuchni. Przede mną leżały dwa puste talerze. No tak... Spaghetti... Jak ten dupek mógł mnie nie zanieść na górę i nie położyć do łóżka?
- Czemu śpisz w kuchni, Chans?- Horan usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Blondyn lustrował mnie wzrokiem. Dobrze wiedziałam, że moje włosy wyglądają, jakby zaatakował je odkurzacz i zapewne byłam brudna. W tym przekonaniu upewnił mnie Niall, kiedy przejechał kciukiem po kąciku moich ust, śmiejąc się przy tym.
- Nie mogłam spać w nocy.
- I postanowiłaś przenieść się do kuchni?- Chłopak podniósł jedną brew.
- Zadziałało- zaśmiałam się- Gdzie Hazz?
- Wyszedł.- Kiwnęłam głową i powoli wstałam z krzesła. Zaczęłam sprzątać brudne naczynia oraz w między czasie włączyłam ekspres do kawy. Wyglądałam jak zombie, a czułam się conajmniej jakbym miała kaca.- Porozmawiaj ze mną, Chanel!- Jęknął blondyn za mną.- Odkąd pojawił się on, ty już w ogóle się mną nie interesujesz. Ale rozumiem... Znalazłaś sobie nowego faceta. Za niedługo każesz mi się wyprowadzić.- Ciągnął swój monolog, a ja cudem powstrzymywałam śmiech.- Ktoś mnie zastąpi! Ja nie chcę oddawać cię w ręce jakiegoś Harry'ego.- Skrzywił się.
- Ty serio sądzisz, że my coś razem ten teges oprócz tego ten teges, które masz na myśli, kiedy mówię ten teges?
- Co?- Horan zmarszczył brwi, robiąc przy tym dziwną minę.
- Naprawdę myślisz, że mnie i Harry'ego łączy coś więcej niż ten układ, czy tylko udajesz?
- Udaję.- Westchnął i podszedł do mnie.- Przecież wiem, że jesteś cholernie wkurzającą zimną suką bez serca.
- Też cię kocham!- Zaśmiałam się i zarzuciłam ręce na kark mojego przyjaciela. On natomiast swoje ułożył na moich biodrach.
- No przecież wiem!- Uśmiechnął się.- Bo mnie nikt się nie oprze.
- Jasne!- Wywróciłam oczami.- Nikt, oprócz tych wszystkich dziewczyn, od ktorych dostałeś w twarz za tani i chamski podryw.
- One się nie znają!
- Taa- Uwolniłam się z jego uścisku i pobiegłam na górę, żeby się ubrać. Wracając do tanich tekstów na podryw. Muszę powiedzieć o tym Harry'emu. Faceci mogliby sobie darować głupie teksty typu "Potrzebuję mapy, bo zgubiłem się w twoich oczach" albo "Czy spadłaś z nieba, bo wyglądasz jak anioł". Na żadną dziewczynę to nie działa... Chyba, że ją tym rozśmieszą, wtedy mają jeszcze szansę. Jednak znając Harry'ego, on jest w stanie używać tych tekstów. W sumie gorsze od nich jest walnięcie prosto z mostu "Chodź się pieprzyć! Będzie fajnie!", ale ja bym poszła na taki układ. Tyle dobrze, że Hazz nie jest zdolny do powiedzenia komuś prosto z mostu, żeby się z nim przespał. On nie ma pewności siebie. A może ma?
Rada trzynasta: Taniemu chamskiemu podrywowi, mówimy zdecydowane NIE!
wtorek, 13 stycznia 2015
Rada #12
Do końca dnia nie wychodziłam z pokoju. Nie chciałam... Wzięłam prysznic i leżałam tak długo, aż udało mi się zasnąć. Teraz jest trzecia rano, a ja nie mogę spać. Wpatruję się bezsensownie w sufit i nie widzę nic innego, jak ciemność. Odczuwałam ogromną potrzebę na zjedzenie czegoś dobrego. Spaghetti! Tak straszliwie chciało mi się spaghetti! Wstałam z łóżka i na ramiona narzuciłam swój szlafrok. Miałam w zwyczaju spać w zwykłej bokserce i majtkach. Nic więcej. Tak było mi najwygodniej. Kto normalny gotuje spaghetti o trzeciej w nocy? Zeszłam po cichu po schodach i włączyłam światło w kuchni. Postawiłam wodę na makaron i zajęłam się robieniem sosu. W domu panowała nieznośna cisza, dlatego podśpiewywałam sobie pod nosem. Kroiłam właśnie cebulę, kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wystraszyłam się do tego stopnia, że skaleczyłam się w palec. Odłożyłam nóż i spojrzałam na ranę. Wyglądała źle, ale nie tragicznie. Warknęłam, odwracając się w stronę 'napastnika'. Oczywistym było, że to nikt inny, jak Harry.
- Co ty robisz o tej godzinie?
- Spaghetti.- Burknęłam.
- Teraz?
- Sorry, mam klienta na górze, przecież nie będzie leżał głodny. Ostry seks potrafi wykończyć człowieka.- Prychnęłam. Brunet zdawał się zrozumieć moją aluzję, bo spuścił wzrok.
- Pokaż to.- Chwycił moją dłoń, dokładnie oglądając ranę, z której sączyła się krew.- Nie wygląda dobrze.
- Nie umrę.- Zabrałam ręke i wróciłam do krojenia cebuli. Starałam się nie zwracać uwagi na Harry'ego, mimo że ciągle czułam na sobie jego wzrok. Jednak nie miałam zamiaru się odwracać, ani nic z tych rzeczy. Skupiałam się tylko na gotowaniu, ale to nie zmieniało faktu, że on tam stał i cholernie mnie irytował.
- Czego chcesz?- Powiedziałam, nie przerywając krojenia. Nie dostałam odpowiedzi.- No co?- W końcu nie wytrzymałam.
- Ja...
- Ty?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew.
- Przepraszam. Ja tak nie myślę, tylko...
- Byłeś zazdrosny- Dokończyłam, bo wiedziałam, że on tego nie zrobi. Westchnęłam i wrzuciłam makaron do gotującej się wody, a cebulę na patelnię.
- Przepraszam Chans...
- Nie mów do mnie 'Chans', tylko Niall tak mówi.
- Chanie?- Prychnęłam. Odwróciłam się przodem do chłopaka i oparłam o blat. Lustrowałam go wzrokiem, dokładnie tak samo, jak on mnie.
- Obiecasz mi coś.- Zaczęłam i odepchnęłam się, podchodząc do niego.- Mamy układ. Tylko układ.- Harry kiwnął delikatnie głową.- Nie zakochasz się we mnie.
- Co?- Zmarszczył brwi.
- Nie.Zakochasz.Się.We.Mnie- Powtórzyłam i podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Był wyższy, a ja do tej pory gapiłam się na jego klatkę piersiową, która była zupełnie naga. Harry nie bardzo wiedział jak się zachować. Tymbardziej, że moja dłoń znalazła się na jego policzku.- Nie warto.- Westchnęłam.- Na pewno nie we mnie.
- Niby dlaczego?
- Obiecasz?- Chłopak przechylił delikatnie głowę, mocniej przyciskając swój policzek do mojej dłoni.- Obiecaj.- Odsunęłam się.
- Obiecuje.- Uśmiechnął się delikatnie.
- Jesz ze mną?- Harry kiwnął głową.- To była rada dwunasta: Nie zakochuj się w nieodpowiednich osobach.
- Co ty robisz o tej godzinie?
- Spaghetti.- Burknęłam.
- Teraz?
- Sorry, mam klienta na górze, przecież nie będzie leżał głodny. Ostry seks potrafi wykończyć człowieka.- Prychnęłam. Brunet zdawał się zrozumieć moją aluzję, bo spuścił wzrok.
- Pokaż to.- Chwycił moją dłoń, dokładnie oglądając ranę, z której sączyła się krew.- Nie wygląda dobrze.
- Nie umrę.- Zabrałam ręke i wróciłam do krojenia cebuli. Starałam się nie zwracać uwagi na Harry'ego, mimo że ciągle czułam na sobie jego wzrok. Jednak nie miałam zamiaru się odwracać, ani nic z tych rzeczy. Skupiałam się tylko na gotowaniu, ale to nie zmieniało faktu, że on tam stał i cholernie mnie irytował.
- Czego chcesz?- Powiedziałam, nie przerywając krojenia. Nie dostałam odpowiedzi.- No co?- W końcu nie wytrzymałam.
- Ja...
- Ty?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew.
- Przepraszam. Ja tak nie myślę, tylko...
- Byłeś zazdrosny- Dokończyłam, bo wiedziałam, że on tego nie zrobi. Westchnęłam i wrzuciłam makaron do gotującej się wody, a cebulę na patelnię.
- Przepraszam Chans...
- Nie mów do mnie 'Chans', tylko Niall tak mówi.
- Chanie?- Prychnęłam. Odwróciłam się przodem do chłopaka i oparłam o blat. Lustrowałam go wzrokiem, dokładnie tak samo, jak on mnie.
- Obiecasz mi coś.- Zaczęłam i odepchnęłam się, podchodząc do niego.- Mamy układ. Tylko układ.- Harry kiwnął delikatnie głową.- Nie zakochasz się we mnie.
- Co?- Zmarszczył brwi.
- Nie.Zakochasz.Się.We.Mnie- Powtórzyłam i podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Był wyższy, a ja do tej pory gapiłam się na jego klatkę piersiową, która była zupełnie naga. Harry nie bardzo wiedział jak się zachować. Tymbardziej, że moja dłoń znalazła się na jego policzku.- Nie warto.- Westchnęłam.- Na pewno nie we mnie.
- Niby dlaczego?
- Obiecasz?- Chłopak przechylił delikatnie głowę, mocniej przyciskając swój policzek do mojej dłoni.- Obiecaj.- Odsunęłam się.
- Obiecuje.- Uśmiechnął się delikatnie.
- Jesz ze mną?- Harry kiwnął głową.- To była rada dwunasta: Nie zakochuj się w nieodpowiednich osobach.
niedziela, 11 stycznia 2015
Rada #11
Może to, co powiedziałam Pezz było za bardzo bezpośrednie, ale nie czuję się winna. Powiedziałabym bardziej, że wyświadczyłam jej przysługę. Perrie jest naprawdę sympatyczną i śliczną dziewczyną, dlatego nie powinna tracić czasu u boku kogoś takiego, jak Zayn. Wychodzę z założenia, że zdradził ją raz, to zrobi to drugi. A nawet jeśli, to skąd mamy pewność, że już tego nie zrobił? Nie chciałam, żeby Pezz żyła w kompletnym braku świadomości tego, co zrobił jej 'chłopak'. Ale byłam za bardzo bezpośrednia. Nic na to nie poradzę! Jestem osobą, która mówi to co myśli! Jak miałam jej inaczej wyjaśnić, że ma faceta dupka? I nie będę się tłumaczyła, że byłam pijana czy inne bzdury. Doskonale wiem jaka jestem i jak się zachowuję, a alkohol nie ma tu nic do rzeczy. Nie powiedziałabym, że mam wyrzuty sumienia, bo nie mam. Jestem dość specyficzna? Inne dziewczyny chyba by miały wyrzuty po przeleceniu chłopaka koleżanki, co? W każdym razie, on nie miał prawa nazwać mnie dziwką. Nic nie wie, nic nie rozumie. Jest facetem! Myśli jak każdy z nich! Po co ja się zgadzałam?
- Chans?- Usłyszałam zza drzwi. Nie odpowiedziałam, tylko nadal patrzyłam bez celu w sufit.- Chanel! Otwórz te drzwi.
- Nie!
- Bo co?
- Bo nie!- Krzyknęłam.
- Zachowujes się jak baba w ciąży!
- A może z okresem?
- Nie sądzę. Jeszcze wczoraj pieprzyłaś się z Zaynem.
- Pierdol się!- Warknęłam. Nie mam ochoty nikogo widzieć. Nawet jeżeli tą osobą jest Niall.
- Z tobą zawsze, kochana!- Uderzyłam się w czoło, a potem powoli wstałam, podchodząc do drzwi. Przekręciłam klucz w zamku i wpuściłam Nialla do środka. Chłopak w jednej sekundzie zamknął mnie w mocnym uścisku. I chyba za to go tak bardzo kocham. Tak samo jak ja, nie bawi się w stałe związki i często jest uważany za chama. Pieprzy laske, a potem wychodzi. Ale kiedy trzeba, jest jednym z najwspanialszych i najbardziej opiekuńczych facetów na ziemi. Trzeba go tylko poznać i nauczyć tolerować.
- Wszystko ok?- Odsunął się ode mnie.
- Taa... Czemu miałoby być źle?
- Uraził twoją dumę, a to jest jak pójście do szkoły z paczką gum do żucia. Sam siebie skazujesz na cierpienie.- Zaśmiałam się z jego metafory.- Zawsze możesz go wyrzucić z domu!
- Obiecałam.
- Od kiedy ty dotrzymujesz obietnic?
- Od zawsze!- Skrzywiłam się.- Tylko tych składanych tobie, jakoś nie bardzo chce mi się dotrzymywać.
- Ale z ciebie mała, wredna suka!
- Też cię kocham, Nialler!- Przytuliłam się do chłopaka.
- Wiesz, że on tak wcale nie myślał, prawda?
- Skoro to powiedział, to znaczy, że tak myśli.
- Nie.- Blondyn wzruszył ramionami.- Był zazdrosny.
- Niby o co?!
- Nie o co, tylko o kogo. O ciebie, Chans.- Podniosłam jedną brew, a ręce skrzyżowałam na piersi.
- Nie może być zazdrosny, bo nic nas nie łączy.- Niall westchnął, a potem bez słowa wyszedł z pokoju. Zazdrosny? Zazdrosny?! Obiecałam mu, że zrobię z niego faceta. W tej umowie nie ma miejsca na uczucie. Żadne...
Rada jedenasta: Zazdrość. Opanuj się i nie osaczaj drugiej osoby, bo nikt nie chce być trzymany na smyczy.
- Chans?- Usłyszałam zza drzwi. Nie odpowiedziałam, tylko nadal patrzyłam bez celu w sufit.- Chanel! Otwórz te drzwi.
- Nie!
- Bo co?
- Bo nie!- Krzyknęłam.
- Zachowujes się jak baba w ciąży!
- A może z okresem?
- Nie sądzę. Jeszcze wczoraj pieprzyłaś się z Zaynem.
- Pierdol się!- Warknęłam. Nie mam ochoty nikogo widzieć. Nawet jeżeli tą osobą jest Niall.
- Z tobą zawsze, kochana!- Uderzyłam się w czoło, a potem powoli wstałam, podchodząc do drzwi. Przekręciłam klucz w zamku i wpuściłam Nialla do środka. Chłopak w jednej sekundzie zamknął mnie w mocnym uścisku. I chyba za to go tak bardzo kocham. Tak samo jak ja, nie bawi się w stałe związki i często jest uważany za chama. Pieprzy laske, a potem wychodzi. Ale kiedy trzeba, jest jednym z najwspanialszych i najbardziej opiekuńczych facetów na ziemi. Trzeba go tylko poznać i nauczyć tolerować.
- Wszystko ok?- Odsunął się ode mnie.
- Taa... Czemu miałoby być źle?
- Uraził twoją dumę, a to jest jak pójście do szkoły z paczką gum do żucia. Sam siebie skazujesz na cierpienie.- Zaśmiałam się z jego metafory.- Zawsze możesz go wyrzucić z domu!
- Obiecałam.
- Od kiedy ty dotrzymujesz obietnic?
- Od zawsze!- Skrzywiłam się.- Tylko tych składanych tobie, jakoś nie bardzo chce mi się dotrzymywać.
- Ale z ciebie mała, wredna suka!
- Też cię kocham, Nialler!- Przytuliłam się do chłopaka.
- Wiesz, że on tak wcale nie myślał, prawda?
- Skoro to powiedział, to znaczy, że tak myśli.
- Nie.- Blondyn wzruszył ramionami.- Był zazdrosny.
- Niby o co?!
- Nie o co, tylko o kogo. O ciebie, Chans.- Podniosłam jedną brew, a ręce skrzyżowałam na piersi.
- Nie może być zazdrosny, bo nic nas nie łączy.- Niall westchnął, a potem bez słowa wyszedł z pokoju. Zazdrosny? Zazdrosny?! Obiecałam mu, że zrobię z niego faceta. W tej umowie nie ma miejsca na uczucie. Żadne...
Rada jedenasta: Zazdrość. Opanuj się i nie osaczaj drugiej osoby, bo nikt nie chce być trzymany na smyczy.
Rada #10
- Zwariowałaś?!- Obudził mnie okropny krzyk. Czułam jak ból pulsuje w mojej głowie, a czyjeś darcie mordy tylko to pogarszało.- Zwariowałaś! No zwariowała!
- Taa...- Przytaknęłam i przykryłam głowę poduszką, aby stłumić wszystkie dźwięki. Kac... Kac morderca...
- Chanel! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!
- Spokojnie tato! Wypiłam tylko trochę!- Wymamrotałam. Trochę za dużo, ale tego już nie musi wiedzieć. Nie zwracałam więcej uwagi na tą osobę, tylko starałam się jak najszybcziej zasnąć. Pomimo bólu, udało się, a wtedy już kompletnie ignorowałam stojącego w pokoju chłopaka. A może wyszedł?
Powoli otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam trzask dochodzący gdzieś z dołu. Albo Niall, albo Harry, jest takim idiotą, że nie potrafi zachowywać się cicho przez pięć minut. Jęknęłam niezadowolona i ostatecznie zwlokłam się z łóżka, ubierając puchate skarpetki. Zeszłam po schodach do salonu, gdzie na kaapie leżał rozwalony Niall. Miał rękę na oczach. Poszłam do kuchni. Harry co chwila otwierał pólki, a potem zamykał je z impetem. Mruknęłam coś w stylu 'hej' i zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś przeciwbólowego. Przeszukałam wszystkie półki, ale nie znalazłam ani pół tabletki!
- Widziałeś może...
- Nie- Brunet nie dał mi nawet dojść do słowa.
- Byłam pewna, że kupowałam.
- Taa...
- Znasz jakieś inne słowa oprócz 'Nie' i 'Tak'?- Zapytałam z wyczuwalną irytacją. Nic mu przecież nie zrobiłam, a on kompletnie mnie ignoruje! Nie potrafi ze mną normalnie porozmawiać?!
- Taa...
- Jesteś beznadziejny.- Jęknęłam i wyszłam z kuchni.
- Ja jestem beznadziejny?! To nie ja pieprzyłem Perrie i nie powiedziałem o tym Zaynowi!
- A może powinieneś, co?!
- Powinienem się zachowywać jak dziwka?!
- Czyli masz mnie za dziwke!- Stanęłam twarzą w twarz z Harrym.
- O stary, chyba się zapędzasz.- Między nami znalazł się Niall.- Nikt w tym domu nie będzie nazywał Chanel dziwką.
- Nie wtrącaj się!- Krzyknął brunet. Niall jest chyba na tyle inteligentny, że nie zacznie się z nim bić. W każdym razie, nie miałam zamiaru ich słuchać. Zacisnęłam zęby i bez słowa wróciłam na górę, gdzie zamknęłam się u siebie w sypialni. Nie jestem dziwką i nikt nie będzie mnie tak nazywał. Harry nic o mnie nie wie. Znamy się dopiero kilka dni. Nie może mnie oceniać! Rada dziesiąta: Uważaj na słowa, bo nawet najzimniejszą sukę jest niewiarygodnie łatwo zranić.
~~~~~~~~~~~
Strasznie krótki :/ No więc, przepraszam. Za to jutro też dodam, więc... Może mi wybaczycie xd
- Taa...- Przytaknęłam i przykryłam głowę poduszką, aby stłumić wszystkie dźwięki. Kac... Kac morderca...
- Chanel! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!
- Spokojnie tato! Wypiłam tylko trochę!- Wymamrotałam. Trochę za dużo, ale tego już nie musi wiedzieć. Nie zwracałam więcej uwagi na tą osobę, tylko starałam się jak najszybcziej zasnąć. Pomimo bólu, udało się, a wtedy już kompletnie ignorowałam stojącego w pokoju chłopaka. A może wyszedł?
Powoli otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam trzask dochodzący gdzieś z dołu. Albo Niall, albo Harry, jest takim idiotą, że nie potrafi zachowywać się cicho przez pięć minut. Jęknęłam niezadowolona i ostatecznie zwlokłam się z łóżka, ubierając puchate skarpetki. Zeszłam po schodach do salonu, gdzie na kaapie leżał rozwalony Niall. Miał rękę na oczach. Poszłam do kuchni. Harry co chwila otwierał pólki, a potem zamykał je z impetem. Mruknęłam coś w stylu 'hej' i zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś przeciwbólowego. Przeszukałam wszystkie półki, ale nie znalazłam ani pół tabletki!
- Widziałeś może...
- Nie- Brunet nie dał mi nawet dojść do słowa.
- Byłam pewna, że kupowałam.
- Taa...
- Znasz jakieś inne słowa oprócz 'Nie' i 'Tak'?- Zapytałam z wyczuwalną irytacją. Nic mu przecież nie zrobiłam, a on kompletnie mnie ignoruje! Nie potrafi ze mną normalnie porozmawiać?!
- Taa...
- Jesteś beznadziejny.- Jęknęłam i wyszłam z kuchni.
- Ja jestem beznadziejny?! To nie ja pieprzyłem Perrie i nie powiedziałem o tym Zaynowi!
- A może powinieneś, co?!
- Powinienem się zachowywać jak dziwka?!
- Czyli masz mnie za dziwke!- Stanęłam twarzą w twarz z Harrym.
- O stary, chyba się zapędzasz.- Między nami znalazł się Niall.- Nikt w tym domu nie będzie nazywał Chanel dziwką.
- Nie wtrącaj się!- Krzyknął brunet. Niall jest chyba na tyle inteligentny, że nie zacznie się z nim bić. W każdym razie, nie miałam zamiaru ich słuchać. Zacisnęłam zęby i bez słowa wróciłam na górę, gdzie zamknęłam się u siebie w sypialni. Nie jestem dziwką i nikt nie będzie mnie tak nazywał. Harry nic o mnie nie wie. Znamy się dopiero kilka dni. Nie może mnie oceniać! Rada dziesiąta: Uważaj na słowa, bo nawet najzimniejszą sukę jest niewiarygodnie łatwo zranić.
~~~~~~~~~~~
Strasznie krótki :/ No więc, przepraszam. Za to jutro też dodam, więc... Może mi wybaczycie xd
czwartek, 8 stycznia 2015
Rada #9
Oboje byliśmy ubrani, więc chciałam już wyjść z zamkniętej kabiny, jednak Zayn mi na to nie pozwolił. Ostatni raz wpił się w moje usta, zachłannie całując. Dłonią wymacałam zamek i otworzyłam drzwi, cofając się i tym samym, odsuwając od Malika. Kilku facetów stało gdzieś w rogu łazienki. Jarali coś, ale tutaj wszyscy to robią. Piją, jarają, ćpają... To klub, tutaj każdy chce się dobrze bawić. Podeszłam do lustra, poprawiając rozczochrane włosy. Zayn stanął tuż obok mnie, robiąc to samo. Żadne z nas nie chciało, żeby reszta się dowiedziała. Przejechałam kciukiem pod dolną wargą, próbując zetrzeć resztki czerwonej szminki.
- Masza tancerka.- Mruknął jeden z facetów i wypuścił kłęb dymu w powietrze.- Wiedziałem, że jest niegrzeczna.- Rzuciłam im krótkie spojrzenie. Byli nawet przystojni, ale do najwyższej klasy bym ich nie przydzieliła. Zaliczali się bardziej do tych średnio przeciętnie przystojnych, ale jednak przystojnych.
- Żyje się tylko raz, chłopaki.- Wzruszyłam ramionami i ponownie wbiłam wzrok w swoje odbicie w lustrze.
- Chodź Chanel, bo się połapią. Perrie mówiła, że może wrócić wcześniej.- Zayn chwycił mój nadgarstek i razem wyszliśmy. Przecisnęliśmy się przez tłum tańczących i przede wszystkim spoconych ludzi, aż dotarliśmy do reszty znajomych. Niall śmiał się z czegoś, zupełnie tak jak Louis. Harry obsługiwał kolejną laskę. Zauważyłam nieobecność Liama.
- Jesteśmy!- Uśmiechnęłam się i usiadłam na taborecie przy barze. Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie, dając do zrozumienia, aby podał mi kolejnego drinka.
- Wolałbym, żebyś już więcej nie piła, Chanel.- Powiedział dość oschle, jak na niego.
- Nie możesz odmówić alkoholu klientowi, prawda?
- Osobą niepełnoletnim i nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy.- Wyrecytował.
- Ta zasada tyczy się sklepów, a to jest klub! Tu ludzie piją do nieprzytomności!
- Chanel...- Warknął.- Wisisz mi przysługę, a teraz chcę ją zamienić. Nie musisz nigdzie ze mną wychodzić, tylko więcej nie pijesz.
- Ale...
- Oszukiwałaś? Zgodziłaś się na przysługę? To teraz nie dyskutuj.- Przerwał mi. Prychnęłam i wstałam z taboretu. Chwyciłam Nialla za ramię. Chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Chcę wrócić do domu.- Powiedziałam tuż koło jego ucha, żeby przekrzyczeć muzykę.
- I po co ci ja do tego?
- Chyba nie pozwolisz mi wracać samej w środku nocy!
- Masz swojego księcia, on cię odprowadzi.- Uśmiechnął się głupkowato. Wiedziam, że ma na myśli Harry'ego.
- Jesteście beznadziejni!- Warknęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Na zewnątrz dostałam się dopiero po kilkunastu minutach. Idąc przez parking minęłam Perrie. Dziewczyna cofnęła się, zatrzymując mnie.
- Już wracasz?
- Taa...- Mruknęłam i wywróciłam oczami. Blondynka uśmiechnęła się lekko i ruszyła do klubu, wcześniej się ze mną żegnając. Ruszyłam w swoją stronę, a ona w swoją, ale coś mnie powstrzymało. Pobiegłam za nią. Chwyciłam jej ramię.- Perrie!
- Tak?
- Zayn cię zdradził. Pieprzył się z inną w kiblu.
- Co? Zayn? Nie!- Zmarszczyła brwi.- Zayn by tego nie zrobił! Poza tym, jesteś pijana. Pewnie ci się przywidziało.
- Tak?- Podniosłam jedną brew.- Ma tatuaż na biodrze, pistolet.
- Co?
- Jezu, Perrie!- Jęknęłam.- Twój facet zaciągnął mnie do kibla, pieprzyliśmy się i mówię ci to ja, bo on by tego nie zrobił. A jesteś śliczną dziewczyną, która nie powinna tracić czasu na niewiernych facetów.- Powiedziałam jej prosto w oczy, a potem odeszłam. Nie zatrzymywała mnie, ani nic więcej nie powiedziała. Może i jestem wredną suką, ale on nie jest jej wart. Rada dziewiąta: Jeżeli już zrobiłeś coś, co może zdenerwować Twoją dziewczynę, to bez wahania jej o tym powiedz. Będzie bardziej bolało, kiedy dowie się od nieodpowiedniej osoby.
- Masza tancerka.- Mruknął jeden z facetów i wypuścił kłęb dymu w powietrze.- Wiedziałem, że jest niegrzeczna.- Rzuciłam im krótkie spojrzenie. Byli nawet przystojni, ale do najwyższej klasy bym ich nie przydzieliła. Zaliczali się bardziej do tych średnio przeciętnie przystojnych, ale jednak przystojnych.
- Żyje się tylko raz, chłopaki.- Wzruszyłam ramionami i ponownie wbiłam wzrok w swoje odbicie w lustrze.
- Chodź Chanel, bo się połapią. Perrie mówiła, że może wrócić wcześniej.- Zayn chwycił mój nadgarstek i razem wyszliśmy. Przecisnęliśmy się przez tłum tańczących i przede wszystkim spoconych ludzi, aż dotarliśmy do reszty znajomych. Niall śmiał się z czegoś, zupełnie tak jak Louis. Harry obsługiwał kolejną laskę. Zauważyłam nieobecność Liama.
- Jesteśmy!- Uśmiechnęłam się i usiadłam na taborecie przy barze. Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie, dając do zrozumienia, aby podał mi kolejnego drinka.
- Wolałbym, żebyś już więcej nie piła, Chanel.- Powiedział dość oschle, jak na niego.
- Nie możesz odmówić alkoholu klientowi, prawda?
- Osobą niepełnoletnim i nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy.- Wyrecytował.
- Ta zasada tyczy się sklepów, a to jest klub! Tu ludzie piją do nieprzytomności!
- Chanel...- Warknął.- Wisisz mi przysługę, a teraz chcę ją zamienić. Nie musisz nigdzie ze mną wychodzić, tylko więcej nie pijesz.
- Ale...
- Oszukiwałaś? Zgodziłaś się na przysługę? To teraz nie dyskutuj.- Przerwał mi. Prychnęłam i wstałam z taboretu. Chwyciłam Nialla za ramię. Chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Chcę wrócić do domu.- Powiedziałam tuż koło jego ucha, żeby przekrzyczeć muzykę.
- I po co ci ja do tego?
- Chyba nie pozwolisz mi wracać samej w środku nocy!
- Masz swojego księcia, on cię odprowadzi.- Uśmiechnął się głupkowato. Wiedziam, że ma na myśli Harry'ego.
- Jesteście beznadziejni!- Warknęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Na zewnątrz dostałam się dopiero po kilkunastu minutach. Idąc przez parking minęłam Perrie. Dziewczyna cofnęła się, zatrzymując mnie.
- Już wracasz?
- Taa...- Mruknęłam i wywróciłam oczami. Blondynka uśmiechnęła się lekko i ruszyła do klubu, wcześniej się ze mną żegnając. Ruszyłam w swoją stronę, a ona w swoją, ale coś mnie powstrzymało. Pobiegłam za nią. Chwyciłam jej ramię.- Perrie!
- Tak?
- Zayn cię zdradził. Pieprzył się z inną w kiblu.
- Co? Zayn? Nie!- Zmarszczyła brwi.- Zayn by tego nie zrobił! Poza tym, jesteś pijana. Pewnie ci się przywidziało.
- Tak?- Podniosłam jedną brew.- Ma tatuaż na biodrze, pistolet.
- Co?
- Jezu, Perrie!- Jęknęłam.- Twój facet zaciągnął mnie do kibla, pieprzyliśmy się i mówię ci to ja, bo on by tego nie zrobił. A jesteś śliczną dziewczyną, która nie powinna tracić czasu na niewiernych facetów.- Powiedziałam jej prosto w oczy, a potem odeszłam. Nie zatrzymywała mnie, ani nic więcej nie powiedziała. Może i jestem wredną suką, ale on nie jest jej wart. Rada dziewiąta: Jeżeli już zrobiłeś coś, co może zdenerwować Twoją dziewczynę, to bez wahania jej o tym powiedz. Będzie bardziej bolało, kiedy dowie się od nieodpowiedniej osoby.
wtorek, 6 stycznia 2015
Rada #8
- Wisisz mi przysługę, pamiętasz?- Odezwał się do mnie Harry, kiedy siedziałam przy barze, popijając drinka. Po swoim występie, przed stadem niewyżytych seksualnie dupków, stwierdziłam, że nie mam ochoty robić dzisiaj za kelnerkę. Tymbardziej, że był piątek, więc imprezowiczów nie brakowało. Szef mnie nie wywali, bo za dużo zarabia na facetach, którzy przychodzą tu, tylko po to, żeby zobaczyć jak tańczę na rurze.
- Pamiętam.- Odpowiedziałam. Niall musiał mnie zdradzić z moimi drobnymi oszustwami. Co z tego, że dołożyłam trochę pieniędzy do swoich napiwków? Chciałam tylko zobaczyć minę Harry'ego i Nialla, kiedy jeden wręczał drugiemu dmuchaną lalę.
- No więc, wymyśliłem coś.- Podał dziewczynie, która siedziała obok mnie, jakiegoś kolorowego drinka.- Umówisz się ze mną na kolację.
- Zrobiłabym to, nawet gdybym nie była przymuszona. Przyda się kilka rad, a gdzie je dawać, jak nie na 'randce'.- Pokazałam w powietrzu cudzysłów. Brunetka obok zgromiła wzrokiem zarówno mnie, jak i Harry'ego, a potem odeszła, kręcąc teatralnie tyłkiem. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Styles poszedł obsłużyć kogoś po drugiej stronie baru, a ja odwróciłam się w stronę parkietu, wyłapując jakiegoś przystojniaczka, którego można by poderwać. Jednak w tłumie wyhaczyłam blond czuprynę i jej właściciela, który chwiejnym krokiem szedł w moją stronę. Zaraz za nim szedł Zayn i Pezz, a za nimi Louis i Liam.
- Witaj, Chan!- Krzyknął Horan. Podniosłam jedną brew.
- Impreza się przeniosła.- Wytłumaczył mi Zayn i usiadł na wolnym miejscu obok mnie.
~§~
Byłam już po kilku mocnych drinkach. O chłopakach również nie mogłam powiedzieć 'trzeźwi'. Jedynie Perrie jakoś się trzymała, mówiła, że jej mama jest chora czy coś w tym stylu, dlatego musi być 'pod ręką' w razie czego. I właśnie wtedy dostała smsa od rodzicielki.
- Zayn! Muszę wracać do domu, będę z powroem za jakąś godzinę, może wcześniej, ok?!- Przekrzykiwała muzykę. Mulat kiwną głową na znak, że wszystko zrozumiał. Pezz szybko wyszła, a ja z chłopakami wzniosłam kolejny toast za jaką bzdetę.
- Może już dosyć, Chanel?- Harry oparł się łokciami i o bar.
- Nawet moja mama by ze mną dalej piła! Nie bądź zżędliwy.- Skrzywiłam się. Poczułam jak czyjeś dłonie lądują na moich ramionach i odwracają mnie w stronę parkietu.
- Zatańczysz?- Zayn wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się i ruszyłam razem z nim. Zgubiliśmy się gdzieś pośród tańczących osób. Zarówno ja, jak i on zaczęliśmy poruszać się w rytm energicznej muzyki. Dłonie chłopaka wylądowały na moich biodrach. Nasz taniec stawał się coraz bardziej wyzywający. Stanęłam tyłem do chłopaka i zaczęłam ocierać się tyłkiem o jego krocze. Uśmiechnęłam się zwyciesko, kiedy poczułam, że mu stanął. Tym razem to chłopak odwrócił mnie przodem do siebie i mocno ścisnął moje pośladki, wpijając się przy tym w moje usta. Jęknęłam, ale przez głośną muzykę było to słyszalne tylko dla nas. Nawet nie wiem kiedy, moja ręka wylądowała na kroczu Malika. Przejechałam opuszkami palców po wybrzuszeniu, a potem delikatnie jest ścisnęłam.
- Chodźmy to kibla.- Wymamrotał prosto do mojego ucha. Bez zastanowienia chwyciłam dłoń chłopaka i zaczęłam ciągnąć go do toalet. Weszliśmy w trochę ciemniejszy korytarzyk, gdzie przy ścianch stał rząd mizgających się par. Czyżby wszystkie kabiny były zajęte, czy oni byli na tyle napaleni, że nie chciało im się do nich iść. Tyłkiem popchnęłam uchylone drzwi do męskiego, ciągnąc Malika za koszulkę. Wepchnęłam go do jednej z kabin. Zamknęliśmy się, a chłopak od razu przycisnął mnie do ściany, przywierając swoimi ustami do moich. Zaczęłam odpinać jego spodnie. Wsunęłam dłoń do bokserek chłopaka i powoli zaczęłam masować jego chuja. Mulat jęknął prosto w moje usta. Drażniłam się z nim, wykonując bardzo powolne ruchy.-Kurwa- Wydyszał. Wyciągnęłam rękę z jego spodni i ściągnęłam je razem z bokserkami. Popchnęłam Malika, tak że upadł na zamknięty kibel. Uśmiechnął się głupkowato, a ja szybko pozbyłam się swoich rurek i majtek. Usiadłam okrakiem na biodrach Zayna, pozwalając mu w siebie wejść. Poruszałam się powoli, unosząc swoje biodra. Dłonie chłopaka wsunęły się pod moją bokserkę, ściskając przez stanik moje cycki. Oparłam dłonie o klatkę piersiową Zayna, przyspieszając trochę. Przeklnęłam pod nosem, czując przyjemność jaką mi dawał.
- Cholera, zabezpieczenie.- Malik chwycił moje biodra, unieruchamiając mnie na chwilę.
- Jestem na tabletkach.- Wydyszałam i ponownie zaczęłam się poruszać. Nasze jęki zaczęły się ze sobą mieszać. Oboje dyszeliśmy swoje imiona.
- Jesteś w tym kurewsko dobra- Wysyczał Zayn przez zęby. Wykrzyczałam imię chłopaka, kiedy osiągnęłam szczyt przyjemności. Malik spuścił się do mnie kilka pchnięć później. Do moich uszu dotarły gwizdy i oklaski innych facetów. Powoli zeszłam z chłopaka i zaczęłam się ubierać. Rada ósma, Chanel. Nie zdradzaj, bo zdrada to najgorsze kurestwo, jakie może wystąpić w związku. Tylko, że ja nie zdradziłam, ja byłam powodem zdrady.
- Pamiętam.- Odpowiedziałam. Niall musiał mnie zdradzić z moimi drobnymi oszustwami. Co z tego, że dołożyłam trochę pieniędzy do swoich napiwków? Chciałam tylko zobaczyć minę Harry'ego i Nialla, kiedy jeden wręczał drugiemu dmuchaną lalę.
- No więc, wymyśliłem coś.- Podał dziewczynie, która siedziała obok mnie, jakiegoś kolorowego drinka.- Umówisz się ze mną na kolację.
- Zrobiłabym to, nawet gdybym nie była przymuszona. Przyda się kilka rad, a gdzie je dawać, jak nie na 'randce'.- Pokazałam w powietrzu cudzysłów. Brunetka obok zgromiła wzrokiem zarówno mnie, jak i Harry'ego, a potem odeszła, kręcąc teatralnie tyłkiem. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Styles poszedł obsłużyć kogoś po drugiej stronie baru, a ja odwróciłam się w stronę parkietu, wyłapując jakiegoś przystojniaczka, którego można by poderwać. Jednak w tłumie wyhaczyłam blond czuprynę i jej właściciela, który chwiejnym krokiem szedł w moją stronę. Zaraz za nim szedł Zayn i Pezz, a za nimi Louis i Liam.
- Witaj, Chan!- Krzyknął Horan. Podniosłam jedną brew.
- Impreza się przeniosła.- Wytłumaczył mi Zayn i usiadł na wolnym miejscu obok mnie.
~§~
Byłam już po kilku mocnych drinkach. O chłopakach również nie mogłam powiedzieć 'trzeźwi'. Jedynie Perrie jakoś się trzymała, mówiła, że jej mama jest chora czy coś w tym stylu, dlatego musi być 'pod ręką' w razie czego. I właśnie wtedy dostała smsa od rodzicielki.
- Zayn! Muszę wracać do domu, będę z powroem za jakąś godzinę, może wcześniej, ok?!- Przekrzykiwała muzykę. Mulat kiwną głową na znak, że wszystko zrozumiał. Pezz szybko wyszła, a ja z chłopakami wzniosłam kolejny toast za jaką bzdetę.
- Może już dosyć, Chanel?- Harry oparł się łokciami i o bar.
- Nawet moja mama by ze mną dalej piła! Nie bądź zżędliwy.- Skrzywiłam się. Poczułam jak czyjeś dłonie lądują na moich ramionach i odwracają mnie w stronę parkietu.
- Zatańczysz?- Zayn wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się i ruszyłam razem z nim. Zgubiliśmy się gdzieś pośród tańczących osób. Zarówno ja, jak i on zaczęliśmy poruszać się w rytm energicznej muzyki. Dłonie chłopaka wylądowały na moich biodrach. Nasz taniec stawał się coraz bardziej wyzywający. Stanęłam tyłem do chłopaka i zaczęłam ocierać się tyłkiem o jego krocze. Uśmiechnęłam się zwyciesko, kiedy poczułam, że mu stanął. Tym razem to chłopak odwrócił mnie przodem do siebie i mocno ścisnął moje pośladki, wpijając się przy tym w moje usta. Jęknęłam, ale przez głośną muzykę było to słyszalne tylko dla nas. Nawet nie wiem kiedy, moja ręka wylądowała na kroczu Malika. Przejechałam opuszkami palców po wybrzuszeniu, a potem delikatnie jest ścisnęłam.
- Chodźmy to kibla.- Wymamrotał prosto do mojego ucha. Bez zastanowienia chwyciłam dłoń chłopaka i zaczęłam ciągnąć go do toalet. Weszliśmy w trochę ciemniejszy korytarzyk, gdzie przy ścianch stał rząd mizgających się par. Czyżby wszystkie kabiny były zajęte, czy oni byli na tyle napaleni, że nie chciało im się do nich iść. Tyłkiem popchnęłam uchylone drzwi do męskiego, ciągnąc Malika za koszulkę. Wepchnęłam go do jednej z kabin. Zamknęliśmy się, a chłopak od razu przycisnął mnie do ściany, przywierając swoimi ustami do moich. Zaczęłam odpinać jego spodnie. Wsunęłam dłoń do bokserek chłopaka i powoli zaczęłam masować jego chuja. Mulat jęknął prosto w moje usta. Drażniłam się z nim, wykonując bardzo powolne ruchy.-Kurwa- Wydyszał. Wyciągnęłam rękę z jego spodni i ściągnęłam je razem z bokserkami. Popchnęłam Malika, tak że upadł na zamknięty kibel. Uśmiechnął się głupkowato, a ja szybko pozbyłam się swoich rurek i majtek. Usiadłam okrakiem na biodrach Zayna, pozwalając mu w siebie wejść. Poruszałam się powoli, unosząc swoje biodra. Dłonie chłopaka wsunęły się pod moją bokserkę, ściskając przez stanik moje cycki. Oparłam dłonie o klatkę piersiową Zayna, przyspieszając trochę. Przeklnęłam pod nosem, czując przyjemność jaką mi dawał.
- Cholera, zabezpieczenie.- Malik chwycił moje biodra, unieruchamiając mnie na chwilę.
- Jestem na tabletkach.- Wydyszałam i ponownie zaczęłam się poruszać. Nasze jęki zaczęły się ze sobą mieszać. Oboje dyszeliśmy swoje imiona.
- Jesteś w tym kurewsko dobra- Wysyczał Zayn przez zęby. Wykrzyczałam imię chłopaka, kiedy osiągnęłam szczyt przyjemności. Malik spuścił się do mnie kilka pchnięć później. Do moich uszu dotarły gwizdy i oklaski innych facetów. Powoli zeszłam z chłopaka i zaczęłam się ubierać. Rada ósma, Chanel. Nie zdradzaj, bo zdrada to najgorsze kurestwo, jakie może wystąpić w związku. Tylko, że ja nie zdradziłam, ja byłam powodem zdrady.
Rada #7
- Ej, gołąbeczki!- Do mojej sypialni wparował Niall, a ja momentalnie zepchnęłam z siebie Harry'ego. To było... dziwne.- O nie, nie, nie! Nie chciałem wam przerywać w dawaniu sobie rad, ale mamy gości!
- Kogo?- Zmarszczyłam brwi.
- Moich kumpli! No wiesz Louis, Zayn i Liam! Zayn przyprowadził Perrie, więc będziecie miały co robić!- Niall cieszył się jak nastolatka, która dostała bilety na koncert idola.
- Sorry blondi, ale nie kręcą mnie dziewczyny.
- Za to mnie tak!- Krzyknął Harry i wybiegł z pokoju.
- Taa, Zayn cie zajebie!- Wrzasnął za nim Horan. Razem z blondasem zeszłam na dół, gdzie Styles witał się z 'gośćmi'. Fajni z nich goście, skoro panoszą się po domu, jakby był ich. Ale przynajmniej nie robią bałaganu. Tutaj nie da się bardziej naśmiecić.
- Charlotte!- Usłyszałam od mulata.
- Chanel- Poprawiłam.
- Czekaj, czekaj.- Jeden z brunetów zmarszczył brwi.- Kelnerka i barman.- Pokazał palcem najpierw na mnie, a potem na Harry'ego. Oboje wzruszyliśmy ramionami. Niall nas wszystkich sobie przedstawił i usiedliśmy przy stoliku. Wkręciłam się w rozmowę z Perrie, która okazała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. A żeby mnie do siebie przekonać, to trzeba mieć talent! Jestem raczej pesymistycznie nastawiona do nowo poznanych ludzi. Styles dyskutował o czymś z chłopakami. Zauważyłam, że Louis dokładnie mu się przygląda. Wtedy spojrzałam na zegarek.
- Ej! Uczniu!- Potrząsnęłam mocno Harrym.
- Co jest mistrzu?- Zaśmiał się.
- Co dzisiaj za dzień?
- Piątek?- Zmarszczył brwi.
- Praca, jełopie!- Krzyknęłam, a potem biegiem ruszyłam do swojej sypialni. Za sobą słyszałam kroki lokatego. Ja wpadłam do siebie, a on do siebie. Zabrałam spodnie z krzesła i bokserkę, która wisiała na drzwiach otwartej szafy. Wbiegłam do łazienki, przebrałam się i poprawiłam makijaż na odrobinę mocniejszy. Wszystko zajęło mi trochę ponad pięć minut. Na korytarzu minęłam Harry'ego. Poczułam od niego mocny zapach perfum. Zbiegliśmy po schodach. Szybko ubrałam czarne obcasy i skórzaną kurtkę.
- Czekam w samochodzie!- Krzyknął Styles i trzasnął drzwiami. Ja potruchtałam do Nialla i cmoknęłam go w policzek.
- Nie chcę cię zbierać z podłogi, kiedy wrócę.- Pogroziłam mu palcem, na co on machnął ręką. Był już wstawiony.- Pa chłopaki i Pezz!- Krzyknęłam, wybiegając z domu. Wsiadłam do samochodu, a Harry ruszył niemal z piskiem opon. Oboje mieliśmy przyspieszone oddechy.
- Rada siódma?- Brunet posłał mi pytające spojrzenie.
- Punktualność.- Wydyszałam. Bo chyba żadna dziewczyna nie chce czekać na faceta godzinami w umówionym miejscu, prawda?
- Kogo?- Zmarszczyłam brwi.
- Moich kumpli! No wiesz Louis, Zayn i Liam! Zayn przyprowadził Perrie, więc będziecie miały co robić!- Niall cieszył się jak nastolatka, która dostała bilety na koncert idola.
- Sorry blondi, ale nie kręcą mnie dziewczyny.
- Za to mnie tak!- Krzyknął Harry i wybiegł z pokoju.
- Taa, Zayn cie zajebie!- Wrzasnął za nim Horan. Razem z blondasem zeszłam na dół, gdzie Styles witał się z 'gośćmi'. Fajni z nich goście, skoro panoszą się po domu, jakby był ich. Ale przynajmniej nie robią bałaganu. Tutaj nie da się bardziej naśmiecić.
- Charlotte!- Usłyszałam od mulata.
- Chanel- Poprawiłam.
- Czekaj, czekaj.- Jeden z brunetów zmarszczył brwi.- Kelnerka i barman.- Pokazał palcem najpierw na mnie, a potem na Harry'ego. Oboje wzruszyliśmy ramionami. Niall nas wszystkich sobie przedstawił i usiedliśmy przy stoliku. Wkręciłam się w rozmowę z Perrie, która okazała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. A żeby mnie do siebie przekonać, to trzeba mieć talent! Jestem raczej pesymistycznie nastawiona do nowo poznanych ludzi. Styles dyskutował o czymś z chłopakami. Zauważyłam, że Louis dokładnie mu się przygląda. Wtedy spojrzałam na zegarek.
- Ej! Uczniu!- Potrząsnęłam mocno Harrym.
- Co jest mistrzu?- Zaśmiał się.
- Co dzisiaj za dzień?
- Piątek?- Zmarszczył brwi.
- Praca, jełopie!- Krzyknęłam, a potem biegiem ruszyłam do swojej sypialni. Za sobą słyszałam kroki lokatego. Ja wpadłam do siebie, a on do siebie. Zabrałam spodnie z krzesła i bokserkę, która wisiała na drzwiach otwartej szafy. Wbiegłam do łazienki, przebrałam się i poprawiłam makijaż na odrobinę mocniejszy. Wszystko zajęło mi trochę ponad pięć minut. Na korytarzu minęłam Harry'ego. Poczułam od niego mocny zapach perfum. Zbiegliśmy po schodach. Szybko ubrałam czarne obcasy i skórzaną kurtkę.
- Czekam w samochodzie!- Krzyknął Styles i trzasnął drzwiami. Ja potruchtałam do Nialla i cmoknęłam go w policzek.
- Nie chcę cię zbierać z podłogi, kiedy wrócę.- Pogroziłam mu palcem, na co on machnął ręką. Był już wstawiony.- Pa chłopaki i Pezz!- Krzyknęłam, wybiegając z domu. Wsiadłam do samochodu, a Harry ruszył niemal z piskiem opon. Oboje mieliśmy przyspieszone oddechy.
- Rada siódma?- Brunet posłał mi pytające spojrzenie.
- Punktualność.- Wydyszałam. Bo chyba żadna dziewczyna nie chce czekać na faceta godzinami w umówionym miejscu, prawda?
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Rada #6
- Hej, Niall!- Krzyknął Harry, gdy wchodziliśmy razem po schodach. Stanęliśmy przed drzwiami blondyna. Zapukałam.
- Harry ma dla ciebie prezent!- Zaśmiałam się pod nosem, a Horan momentalnie otworzył drzwi.
- Prezent?!
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.- Styles wycedził przez zęby ze sztucznym uśmiechem i podał chłopakowi zapakowane w papier pudełko. Niall spojrzał na nas pytająco i ostatecznie otworzył niespkdziankę. Nie powstrzymywałam dłużej śmiechu i z tego wszystkiego cyknęłam fotkę, która idealnie ukazywała minę zarówni blondyna, jak i bruneta.
- To zdjęcie oprawię sobie w ramkę i powieszę na ścianie!- Parsknęłam.
- Dmuchana lala? Serio? I dostaje to od ciebie?- Horan nie powstrzymywał grymasu na twarzy.
- Przegrałem zakład.- Lokaty podrapał się po karku.
- Chanel? Ile dałaś mu już rad?
- Wczoraj przerobiliśmy radę piątą, a co?- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Rada szósta: Nigdy nie zakładaj się z Chanel, bo zostaniesz skompromitowany.- Niall klepnął Harry'ego w plecy. Wzruszyłam ramionami. Co racja, to racja.- Ta mała suka zawsze oszukuje.
- Ej, nie zawsze!- Krzyknęłam.
- Oszukiwałaś?!- Tym razem oburzył się brunet.
- Nie? Ja? Skąd! Przecież ja nigdy nie oszukuję? Że niby ja?- Prychnęłam.- Ja? Nie!
- Lepiej uciekaj.- Odezwał się Niall, a ja biegiem ruszyłam po schodach. Harry biegł za mną, a za Harrym biegł Horan. Krzyczał coś, że brunet ma zostawić jego przyjaciółkę, bo nie będzie mu miał kto sprzątać i gotować, kretyn. Udawałam, że wbiegam do salonu, a tak naprawdę schowałam się za ścianą i gdy tylko ci dwaj mnie minęli, wróciłam na górę.
- Oszukiwałaś!- Krzyknął Harry, kiedy z powrotem wbiegał po schodach.
- Ja tu na nią zaczekam!- Usłyszałam z dołu głos Nialla. Wbiegłam do swojej sypialni. Nie miałam już gdzie uciekać, dlatego Styles zdołał mnie złapać. Z rozpędu wpadł na mnie i oboje przewróciliśmy się na łóżko. Wisiał nade mną, ciężko oddychając. Sama próbowała ustabilizować oddech.
- Jak po dobrym seksie.- Zaśmialiśmy się z mojej uwagi.
- Wisisz mi przysługę w ramach kary za oszustwo.
- Ok.- Wzruszyłam ramionami.
- Rada szósta: Nie oszukuj, bo źle się to dla ciebie skończy.
- O nie, nie, nie! To ja tu daję rady, a ty i Horan macie się opanować!- Wybuchnęłam śmiechem.
- Harry ma dla ciebie prezent!- Zaśmiałam się pod nosem, a Horan momentalnie otworzył drzwi.
- Prezent?!
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.- Styles wycedził przez zęby ze sztucznym uśmiechem i podał chłopakowi zapakowane w papier pudełko. Niall spojrzał na nas pytająco i ostatecznie otworzył niespkdziankę. Nie powstrzymywałam dłużej śmiechu i z tego wszystkiego cyknęłam fotkę, która idealnie ukazywała minę zarówni blondyna, jak i bruneta.
- To zdjęcie oprawię sobie w ramkę i powieszę na ścianie!- Parsknęłam.
- Dmuchana lala? Serio? I dostaje to od ciebie?- Horan nie powstrzymywał grymasu na twarzy.
- Przegrałem zakład.- Lokaty podrapał się po karku.
- Chanel? Ile dałaś mu już rad?
- Wczoraj przerobiliśmy radę piątą, a co?- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Rada szósta: Nigdy nie zakładaj się z Chanel, bo zostaniesz skompromitowany.- Niall klepnął Harry'ego w plecy. Wzruszyłam ramionami. Co racja, to racja.- Ta mała suka zawsze oszukuje.
- Ej, nie zawsze!- Krzyknęłam.
- Oszukiwałaś?!- Tym razem oburzył się brunet.
- Nie? Ja? Skąd! Przecież ja nigdy nie oszukuję? Że niby ja?- Prychnęłam.- Ja? Nie!
- Lepiej uciekaj.- Odezwał się Niall, a ja biegiem ruszyłam po schodach. Harry biegł za mną, a za Harrym biegł Horan. Krzyczał coś, że brunet ma zostawić jego przyjaciółkę, bo nie będzie mu miał kto sprzątać i gotować, kretyn. Udawałam, że wbiegam do salonu, a tak naprawdę schowałam się za ścianą i gdy tylko ci dwaj mnie minęli, wróciłam na górę.
- Oszukiwałaś!- Krzyknął Harry, kiedy z powrotem wbiegał po schodach.
- Ja tu na nią zaczekam!- Usłyszałam z dołu głos Nialla. Wbiegłam do swojej sypialni. Nie miałam już gdzie uciekać, dlatego Styles zdołał mnie złapać. Z rozpędu wpadł na mnie i oboje przewróciliśmy się na łóżko. Wisiał nade mną, ciężko oddychając. Sama próbowała ustabilizować oddech.
- Jak po dobrym seksie.- Zaśmialiśmy się z mojej uwagi.
- Wisisz mi przysługę w ramach kary za oszustwo.
- Ok.- Wzruszyłam ramionami.
- Rada szósta: Nie oszukuj, bo źle się to dla ciebie skończy.
- O nie, nie, nie! To ja tu daję rady, a ty i Horan macie się opanować!- Wybuchnęłam śmiechem.
niedziela, 4 stycznia 2015
Rada #5
- Harry, chodź już!- Krzyknęłam, schodząc po schodach.
- To ja czekam na ciebie.- Wywrócił oczami. Ubrałam buty i razem wyszliśmy z domu. Dzisiaj pierwszy dzień nowej pracy Harry'ego. Będzie barmanem w klubie, w którym tańczę. Sama zgodziłam się też, żeby robić jako kelnerka po swoich występach. Nie chcę spuszczać Stylesa z oczu, a nudzić się też nie będę. Wsiedliśmy do mojego samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Do pracy nie mamy daleko.
- Chris Ci wszystko wytłumaczy, a ja dołączę potem.- Uśmiechnęłam się do bruneta, który swoją drogą wyglądał bardzo pociągająco. Czarne spodnie i biały T-shirt. Niby coś banalnego, ale pasowało mu. Nie odwracało uwagi od burzy loków na głowie, czy zieleni jego oczu. Za to było widać tatuaże.- Dostaniesz sporo napiwków.- Stwierdziłam.
- A może mała rywalizacja?- Chłopak uśmiechnął się zadziornie.- Kto zbierze więcej napiwków.
- Ok, a co będzie nagrodą?
- Przegrany musi...- Zamyślił się.
~§~
Właśnie skończyłam taniec przed tymi pijanymi facetami. Pozbierałam pieniądze i zwyczajnie wróciłam na zaplecze. Mam być seksowną kelnerką, która chce zdobyć jak najwięcej napiwków. Dlatego też postawiłam na shorty z wysokim stanem. Są to jedne z tych spodenek, które odsłaniają pół dupy, ale skoro tańczę na rurze w tym klubie, to chyba jasne, że świecę dupskiem przed facetami. Do tego dobrałam białą bokserkę z dość sporym dekoltem i czarne lity. Poprawiłam makijaż, a potem ruszyłam na salę. Uśmiechnęłam się wyzywająco do Harry'ego, kiedy wchodziłam za bar.
- Hej Chris!- Cmoknęłam przyjaciela w policzek.
- No hej Chanel.
- Jak tam się sprawdza?- Kiwnęłam głową w stronę bruneta, który właśnie obsługiwał jakąś plastikową lalę. Wypinała w jego stronę cycki, a ten udawał, że jest zainteresowany. Cwaniak!
- Odkąd tu stoi, to ani chwili nie odpoczął, bo za każdym razem zagaduje go jakaś dziewczyna.
- Świetnie!- Klasnęłam i zabrałam notes oraz długopis. Podeszłam do Harry'ego.- Powodzenia.
- Nie będzie potrzebne.- Zaśmiał się, a ja ruszyłam w drogę. Podchodziłam do poszczególnych stolików i zbierałam puste szklanki, pytając czy podać coś jeszcze. Każde zamówienie zapisywałam w notesiku i skakałam jak debilka, kiedy podczas płacenia słyszałam 'Reszty nie trzeba'. Muszę zmieść Stylesa z powierzchni ziemi! Podeszłam do kolejnego stolika, przy którym siedział jakiś mulat i dwóch brunetów. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Przynieść wam coś jeszcze, chłopaki?- Odezwałam się, kiedy zobaczyłam przed nimi puste szklanki. Znałam ich z widzenia, bo czasem przychodzili do Nialla. Jacyś znajomi czy coś.
- Przynieś trzy razy podwójną Whiskey.- Zapisałam w notesie zamówienie i numer stolika.
- Znamy się?- Wypalił jeden z nich, kiedy zabierałam puste szklanki.
- Może Niall Horan wam coś mówi.
- Jesteś jego dziewczyną?
- Taa, bo Niall miał dziewczynę na stałe.- Prychnęłam.- Mieszkam z nim.
- No tak! Charlotte, prawda?
- Chanel.- Poprawiłam.
- Jak mogliśmy Cię nie poznać!
- Jest trochę ciemno.- Uśmiechnęłam się.- Sory chłopaki, ale wracam do roboty!- Odeszłam od ich stolika.
Znudziło mi się łażenie do stolików, dlatego postanowiłam stanąć za barem razem z Harrym. Mieliśmy inne kelnerki, więc to nie robiło żadnej różnicy, tymbardziej, że Chris zrobił sobie małą przerwę... Z jakąś blondynką... W toalecie... Nie było teraz dużego ruchu przy barze, więc usiadłam na taborecie i dokładnie obserwowałam Harry'ego. Jego uśmiech był zniewalający. I śmiałam twierdzić, że cały jego urok jest zawarty w tych słodkich dołeczkach. Przysłuchiwałam się rozmowie jego z jakąś dziewczyną. Była ładna. Miała azjatycką urodę, ale była naprawdę śliczna. Jak te japońskie dziewczyny w zabawnych strojach. Podobał mi się sposób w jaki Harry dobierał słowa. A szczególną uwagę przykuwał jego głos, który był teraz niższy niż zwykle. A rada piąta jest po prostu urokiem osobistym.
- To ja czekam na ciebie.- Wywrócił oczami. Ubrałam buty i razem wyszliśmy z domu. Dzisiaj pierwszy dzień nowej pracy Harry'ego. Będzie barmanem w klubie, w którym tańczę. Sama zgodziłam się też, żeby robić jako kelnerka po swoich występach. Nie chcę spuszczać Stylesa z oczu, a nudzić się też nie będę. Wsiedliśmy do mojego samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Do pracy nie mamy daleko.
- Chris Ci wszystko wytłumaczy, a ja dołączę potem.- Uśmiechnęłam się do bruneta, który swoją drogą wyglądał bardzo pociągająco. Czarne spodnie i biały T-shirt. Niby coś banalnego, ale pasowało mu. Nie odwracało uwagi od burzy loków na głowie, czy zieleni jego oczu. Za to było widać tatuaże.- Dostaniesz sporo napiwków.- Stwierdziłam.
- A może mała rywalizacja?- Chłopak uśmiechnął się zadziornie.- Kto zbierze więcej napiwków.
- Ok, a co będzie nagrodą?
- Przegrany musi...- Zamyślił się.
~§~
Właśnie skończyłam taniec przed tymi pijanymi facetami. Pozbierałam pieniądze i zwyczajnie wróciłam na zaplecze. Mam być seksowną kelnerką, która chce zdobyć jak najwięcej napiwków. Dlatego też postawiłam na shorty z wysokim stanem. Są to jedne z tych spodenek, które odsłaniają pół dupy, ale skoro tańczę na rurze w tym klubie, to chyba jasne, że świecę dupskiem przed facetami. Do tego dobrałam białą bokserkę z dość sporym dekoltem i czarne lity. Poprawiłam makijaż, a potem ruszyłam na salę. Uśmiechnęłam się wyzywająco do Harry'ego, kiedy wchodziłam za bar.
- Hej Chris!- Cmoknęłam przyjaciela w policzek.
- No hej Chanel.
- Jak tam się sprawdza?- Kiwnęłam głową w stronę bruneta, który właśnie obsługiwał jakąś plastikową lalę. Wypinała w jego stronę cycki, a ten udawał, że jest zainteresowany. Cwaniak!
- Odkąd tu stoi, to ani chwili nie odpoczął, bo za każdym razem zagaduje go jakaś dziewczyna.
- Świetnie!- Klasnęłam i zabrałam notes oraz długopis. Podeszłam do Harry'ego.- Powodzenia.
- Nie będzie potrzebne.- Zaśmiał się, a ja ruszyłam w drogę. Podchodziłam do poszczególnych stolików i zbierałam puste szklanki, pytając czy podać coś jeszcze. Każde zamówienie zapisywałam w notesiku i skakałam jak debilka, kiedy podczas płacenia słyszałam 'Reszty nie trzeba'. Muszę zmieść Stylesa z powierzchni ziemi! Podeszłam do kolejnego stolika, przy którym siedział jakiś mulat i dwóch brunetów. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Przynieść wam coś jeszcze, chłopaki?- Odezwałam się, kiedy zobaczyłam przed nimi puste szklanki. Znałam ich z widzenia, bo czasem przychodzili do Nialla. Jacyś znajomi czy coś.
- Przynieś trzy razy podwójną Whiskey.- Zapisałam w notesie zamówienie i numer stolika.
- Znamy się?- Wypalił jeden z nich, kiedy zabierałam puste szklanki.
- Może Niall Horan wam coś mówi.
- Jesteś jego dziewczyną?
- Taa, bo Niall miał dziewczynę na stałe.- Prychnęłam.- Mieszkam z nim.
- No tak! Charlotte, prawda?
- Chanel.- Poprawiłam.
- Jak mogliśmy Cię nie poznać!
- Jest trochę ciemno.- Uśmiechnęłam się.- Sory chłopaki, ale wracam do roboty!- Odeszłam od ich stolika.
Znudziło mi się łażenie do stolików, dlatego postanowiłam stanąć za barem razem z Harrym. Mieliśmy inne kelnerki, więc to nie robiło żadnej różnicy, tymbardziej, że Chris zrobił sobie małą przerwę... Z jakąś blondynką... W toalecie... Nie było teraz dużego ruchu przy barze, więc usiadłam na taborecie i dokładnie obserwowałam Harry'ego. Jego uśmiech był zniewalający. I śmiałam twierdzić, że cały jego urok jest zawarty w tych słodkich dołeczkach. Przysłuchiwałam się rozmowie jego z jakąś dziewczyną. Była ładna. Miała azjatycką urodę, ale była naprawdę śliczna. Jak te japońskie dziewczyny w zabawnych strojach. Podobał mi się sposób w jaki Harry dobierał słowa. A szczególną uwagę przykuwał jego głos, który był teraz niższy niż zwykle. A rada piąta jest po prostu urokiem osobistym.
piątek, 2 stycznia 2015
Rada #4
Pokazałam Harry'emu cały dom. Mamy razem mieszkać, więc nie chcę, żeby czuł się nieswojo lub ciągle o coś pytał. Było późno w nocy. Loczek już spał, a ja z Niallem siedziałam rozwalona na kanapie. Blondyn popijał piwo, więc znając jego, wpadnie na debilny pomysł.
- Tak właściwie, to czamu on mieszka z nami?- Zaczął.
- Mamy pewien układ.
- Układ?- Niall poruszył śmiesznie brwiami, za co dostał poduszką.
- No widzisz, że zamieniłam ciotę w przystojniaczka!- Zaśmiałam się.- Mam z niego zrobić 'wymarzonego faceta'.
- I ty się zgodziłaś?!- Horan zakrztusił się alkoholem.
- Już teraz, dzięki mnie, kobiety mają na co patrzeć. Poza tym, Harry jest w porządku. Jest całkiem miłym facetem i fajnie się z nim rozmawia...
- Powiedz lepiej, że chcesz się z nim przespać.- Przerwał mi. Przewróciłam oczami.- Jak tam poszły zakupy?
- Nieźle, ale nie uwierzysz co kupiłam...- Przerwałam na chwilę, zastanawiając się nad swoimi słowami.- Znaczy co kupił mi Harry.
- Kupił? Czyli sponsor!- Krzyknął. Nienawidzę tego faceta, nienawidzę!- Nie ładnie tak w galeriankę się bawić.
- Zamknij się!- Ponownie uderzyłam blondyna poduszką.- Nie chciałam, a z resztą po co się tobie tłumaczę?!
- Bo mnie kochasz i jestem zazdrosny o moją księżniczkę.
- Schlałeś się po dwóch piwach?- Podniosłam jedną brew, patrząc na niego.
- Może?
- Z kim ja żyję?- Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
~§~
Właśnie wracam z pracy. Mam świetną wiadomość! Zaparkowałam na podjeździe i szybko wyskoczyłam z samochodu. Jest dość późno i mam nadzieję, że chłopaki nie będą spać. Stanęłam przed drzwiami. Już tutaj do moich uszu dotarły dziwne odgłosy i nie były to te dziwne odgłosy, ale zupełnie inne.
- Stary, nie możesz tak po prostu wchodzić gdzie chcesz!
- Pomyliłem drzwi, no sory!- Czyli się kłócą, świetnie. Zdjęłam szpilki i pobiegłam na piętro, skąd dochodziły krzyki.
- Jebie mnie to! Trochę prywatności!
- Dałbyś spokój! Ile razy trzeba ci powtórzyć, że zwyczajnie pomyliłem drzwi?! Mieszkam tu jeden, zasrany dzień!
- I nie pomieszkasz ani jednego więcej!
- Ej, chłopaki!- Krzyknęłam, a ich wzrok skierował się na moją osobę.- Co jest?
- Wlazł mi do pokoju!- Wydarł się Niall.
- No i co z tego?- Podniosłam jedną brew. O to tyle szumu? Bo Harry wszedł mu przez przypadek do pokoju?
- To z tego, że sobie walił.- Mruknął Styles i zszedł na dół, zostawiając naszą dwójkę.
- Nie odzywaj się!- Blondyn pokazał na mnie palcem wskazującym, a ja zwyczajnie wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Zapamiętam, żeby na urodziny kupić ci dmuchaną lalę.- Wykrztusiłam przez śmiech.
- Nienawidzę cię, Evans.
- Ach tak?- Skrzyżowałam ręce na piersi.- Nie wytrzymasz beze mnie dwóch dni.
- Zobaczymy.
- Zobaczymy.- Odwróciłam się na pięcie, zbiegając po schodach. Z kuchni dochodził pyszny zapach. Ruszyłam do jego źródła. Harry krzątał się przy szafkach. Usiadłam na taborecie i dokładnie się mu przyglądałam.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna.
- Jak diabli!- Zaśmiałam się, a przed moim nosem wylądował talerz ze spaghetti.- To dla mnie?!
- Oby smakowało.- Uśmiechnął się lokaty. Wzięłam do ust makaron z sosem i niemal się rozpłynęłam.
- Boskie!- Pisnęłam.- Nie wiesz ile bym dała, żeby mieć w domu takiego kucharza! I możesz to potraktować jako radę bonusową, bo gotujący facet, to idealny facet.
- Dziękuję.- Lokaty zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- I ten temperament w kłótni z Niallem bardzo mi się podobał, więc traktuj go jako radę czwartą.- Zapchałam sobie buzię makaronem. Miałam przecież wiadomość!- Kompletnie zapomniałam! Załatwiłam Ci pracę!
- Tak właściwie, to czamu on mieszka z nami?- Zaczął.
- Mamy pewien układ.
- Układ?- Niall poruszył śmiesznie brwiami, za co dostał poduszką.
- No widzisz, że zamieniłam ciotę w przystojniaczka!- Zaśmiałam się.- Mam z niego zrobić 'wymarzonego faceta'.
- I ty się zgodziłaś?!- Horan zakrztusił się alkoholem.
- Już teraz, dzięki mnie, kobiety mają na co patrzeć. Poza tym, Harry jest w porządku. Jest całkiem miłym facetem i fajnie się z nim rozmawia...
- Powiedz lepiej, że chcesz się z nim przespać.- Przerwał mi. Przewróciłam oczami.- Jak tam poszły zakupy?
- Nieźle, ale nie uwierzysz co kupiłam...- Przerwałam na chwilę, zastanawiając się nad swoimi słowami.- Znaczy co kupił mi Harry.
- Kupił? Czyli sponsor!- Krzyknął. Nienawidzę tego faceta, nienawidzę!- Nie ładnie tak w galeriankę się bawić.
- Zamknij się!- Ponownie uderzyłam blondyna poduszką.- Nie chciałam, a z resztą po co się tobie tłumaczę?!
- Bo mnie kochasz i jestem zazdrosny o moją księżniczkę.
- Schlałeś się po dwóch piwach?- Podniosłam jedną brew, patrząc na niego.
- Może?
- Z kim ja żyję?- Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
~§~
Właśnie wracam z pracy. Mam świetną wiadomość! Zaparkowałam na podjeździe i szybko wyskoczyłam z samochodu. Jest dość późno i mam nadzieję, że chłopaki nie będą spać. Stanęłam przed drzwiami. Już tutaj do moich uszu dotarły dziwne odgłosy i nie były to te dziwne odgłosy, ale zupełnie inne.
- Stary, nie możesz tak po prostu wchodzić gdzie chcesz!
- Pomyliłem drzwi, no sory!- Czyli się kłócą, świetnie. Zdjęłam szpilki i pobiegłam na piętro, skąd dochodziły krzyki.
- Jebie mnie to! Trochę prywatności!
- Dałbyś spokój! Ile razy trzeba ci powtórzyć, że zwyczajnie pomyliłem drzwi?! Mieszkam tu jeden, zasrany dzień!
- I nie pomieszkasz ani jednego więcej!
- Ej, chłopaki!- Krzyknęłam, a ich wzrok skierował się na moją osobę.- Co jest?
- Wlazł mi do pokoju!- Wydarł się Niall.
- No i co z tego?- Podniosłam jedną brew. O to tyle szumu? Bo Harry wszedł mu przez przypadek do pokoju?
- To z tego, że sobie walił.- Mruknął Styles i zszedł na dół, zostawiając naszą dwójkę.
- Nie odzywaj się!- Blondyn pokazał na mnie palcem wskazującym, a ja zwyczajnie wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Zapamiętam, żeby na urodziny kupić ci dmuchaną lalę.- Wykrztusiłam przez śmiech.
- Nienawidzę cię, Evans.
- Ach tak?- Skrzyżowałam ręce na piersi.- Nie wytrzymasz beze mnie dwóch dni.
- Zobaczymy.
- Zobaczymy.- Odwróciłam się na pięcie, zbiegając po schodach. Z kuchni dochodził pyszny zapach. Ruszyłam do jego źródła. Harry krzątał się przy szafkach. Usiadłam na taborecie i dokładnie się mu przyglądałam.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna.
- Jak diabli!- Zaśmiałam się, a przed moim nosem wylądował talerz ze spaghetti.- To dla mnie?!
- Oby smakowało.- Uśmiechnął się lokaty. Wzięłam do ust makaron z sosem i niemal się rozpłynęłam.
- Boskie!- Pisnęłam.- Nie wiesz ile bym dała, żeby mieć w domu takiego kucharza! I możesz to potraktować jako radę bonusową, bo gotujący facet, to idealny facet.
- Dziękuję.- Lokaty zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- I ten temperament w kłótni z Niallem bardzo mi się podobał, więc traktuj go jako radę czwartą.- Zapchałam sobie buzię makaronem. Miałam przecież wiadomość!- Kompletnie zapomniałam! Załatwiłam Ci pracę!