piątek, 30 stycznia 2015

Rada #20

Uśmiechnęłam się głupio, robiąc kolejny seksowny ruch koło metalowego drążka. Styles wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Niby obsługiwał kogoś przy barze, ale kątem oka ciągle zerkał i śmiał się pod nosem, kręcąc głową. Wiele ludzi w tym klubie na mnie patrzyło, ale byli to tylko pijani i napaleni faceci. W jego oczach było coś innego, niż porządanie czy podniecenie. Nie wiem co mogłam z nich wyczytać, ale to na pewno nie były te dwie rzeczy. Jego wzrok byłam bardziej w stanie odebrać jako wyzwanie. Ale wyzwanie do czego? To była rzecz, która mnie rozpraszała.
Osunęłam się po drążku, kończąc pokaz. Kilka męskich łap dotknęło moich ud, ale wywróciłam tylko oczami. Napalone zboki. Pewnie większość z nich ma kochające dziewczyny albo nawet żony, które czekają na nich w domach. Prychnęłam sama do siebie. Nikt inny nie mógł tego usłyszeć, ponieważ przygłuszała mnie muzyka. Przeszłam po podeście i weszłam na zaplecze. Wzięłam swoje rzeczy, przebierając się w nie. Rutyna. Kiedy byłam już gotowa, najzwyczajniej w świecie wyszłam na salę, kierując się za bar. Uśmiechnęłam się do Harry'ego, który podał dwa piwa jakiemuś facetowi i podszedł do mnie. Usiadłam na barowym krześle, uporczywie wpatrując się w stojącego nade mną bruneta.
- Lubisz to robić.- Powiedział. Bar był miejscem, do którego słabo docierała muzyka, więc zazwyczaj nie trzeba było sobie krzyczeć wprost do uszu. Chyba, że jednak ktoś zaszalał z głośnością.
- Co robić?- Podniosłam jedną brew.
- Przeszywasz ludzi wzrokiem, patrząc im prosto w oczy z kamienną miną. Myślisz i czekasz na ich reakcję. Tak sprawdzasz ludzi z twojego otoczenia.- Usiadł naprzeciwko. Akurat nie było żadnej osoby, która czekałaby na obsługę. Ma rację. Sprawdzam w ten sposób znajomych, albo potencjalnych znajomych. Dużo można się dowiedzieć, patrząc komuś w oczy, ale trzeba to umieć odczytać.
- Jesteś pierwszą osobą, która to rozgryzła. Zawsze słyszałam tylko, że to straszne i mam się tak nie gapić.- Harry się uśmiechnął. Do baru podeszła jakaś blondynka, szczerząc się do bruneta. Oparła się łokciami o ladę. Doskonale znałam tą taktykę. Miała bluzkę z głębokim dekoltem, a jej nachylenie miało po prostu sprowokować Stylesa. Poza tym sposób w jaki mówiła, a raczej jak ruszała ustami, mówił sam za siebie. Mówiła powoli z lekko rozchylonymi wargami. Co jakiś czas przygryzała wargę lub się oblizywała. Dziewczyny często robią to nieświadomie. Jest to po prostu taktyka, żeby kogoś poderwać. Nachylenie i eksponowanie swoich atutów jest celowe, ale sposób w jaki mówimy, często zdradza sam siebie. Mimika twarzy jest bardzo ważna i w większości przypadków- nieświadoma. Bo zastanawiacie się nad tym, jak wyglądacie, kiedy na przykład odpowiadacie nauczycielowi na pytanie, na które nie znacie odpowiedzi? Zastanawiacie się czy przy przyjaciołach jesteście uśmiechnięci? Skupiacie się nad wyrazem swojej twarzy, kiedy czytacie dobrą książkę? Zapewne nie. I tak jest w tym przypadku. Po prostu się nie zastanawiasz.
- Przepraszam!- Ktoś prawie krzyknął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie, odrywając wzrok od Harry'ego i tej dziewczyny. Przede mną stał przystojny szatyn. Od razu rzuciły mi się w oczy rysy jego twarzy. Ładne kości policzkowe i ostra linia szczęki. Miał niebieskie oczy i szeroko się uśmiechał. Nie wydawał się być pijany.
- Co podać?- Wstałam, również się uśmiechając. I wracając do tego, o czym mówiłam wcześniej, ja nie jestem taką osobą. Ja zastanawiam się na tym, jak wygląda moja twarz. Kiedy jestem poza domem, albo po prostu rozmawiam z kimś nieznajomym, myślę nad tym, czy się uśmiechnąć, czy podnieść brew, czy poprawić włosy. Ja dokładnie analizuję sytuację, zachowując stoicki spokój. Dlatego często jestem oceniana jako fałszywa osoba, a jest wręcz przeciwnie, jestem szczera. Aż do bólu. Mruknęłam, potrząsając głową. Wyprostowałam plecy.
- No więc?- Odezwałam się firmowo.
- A co polecasz?- Szatyn podniósł jedną brew.
- Chcesz się zdać na mnie?- Zaśmiałam się, opierając dłońmi o blat.
- Popełniłbym błąd?
- Najgorszy w swoim życiu.
- Zdecydowanie.- Usłyszałam koło siebie. Wiadome, że był to Harry. Brunet posłał drugiemu dziwne spojrzenie, a potem podszedł bliżej, obejmując mnie w talii. Aha! Już wszystko wiadome! Zazdrosny.
- Chanlie, mogłabyś pójść poszukać szefa i powiedzieć, że jest pilnie potrzebny przy wejściu do klubu? Ja obsłużę tego pana.- Powiedział przesłodzonym głosem i uśmiechnął się sztucznie do niebieskookiego. Chcesz się ze mną bawić w takie gry? Jasne.
- Dlaczego sam nie pójdziesz, Hazz? Dam sobie radę.- Wymusiłam na sobie najmilszy uśmiech, na jaki było mnie stać i postarałam się, aby był on bardzo wymowny.
- Sądzę, że ty szybciej go znajdziesz, bo pracujesz tu dłużej i lepiej znasz to miejsce i pomieszczenia tutaj.- Jego dłoń przyciągnęła mnie bliżej niego. Cudem powstrzymywałam śmiech.
- To twoje zdanie, kotku!- Wyswobodziłam się, stając przed szatynem.- Więc chciałbyś może jakiegoś drinka, czy coś innego?- Usłyszałam za sobą ciche warknięcie. Chyba jeszcze raz będę musiała przerobić radę o zazdrosci razem z Harrym.
- Zdałbym się na ciebie... Chanel, prawda?- Usiadł na barowym krześle.
- Wiesz... Zawsze możesz skosztować wszystkiego.- Oparłam się łokciami o blat. Zrobiłam to celowo, żeby jeszcze bardziej zdenerwować Harry'ego.
- Chciał...- Zaczął, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ ktoś, a raczej Styles, położył z hukiem szklankę przed szatynem.
- Rum z colą na koszt firmy- Uśmiechnął się sztucznie.- A teraz możesz iść.- Niebieskooki wypuścił głośno powietrze z płuc, patrząc na szklankę. Zaśmiałam się, widząc jego reakcję. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni i położył papierowy banknot na ladzie, patrząc na mnie. Uśmiechnął się, mrugając do mnie.
- Reszty nie trzeba.- Rzucił i odszedł, siadając na drugim końcu baru, byle daleko ode mnie. Jednak nadal patrzył w moim kierunku. Ponownie się zaśmiałam i przeniosłam wzrok na Harry'ego.
- Przypominam ci, że jesteś moją dziewczyną.- Uśmiechnął się zadziornie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Gdzie ten nieśmiały Harry?- Podniosłam jedną brew.
- Został na zapleczu.
- To idź go poszukać.- Zaśmiałam się i popchnęłam bruneta w stronę drzwi na tyły.- I szefa też, przy okazji.- Rzuciłam mu na odchodne, podchodząc do szatyna po drugiej stronie baru.
- Chłopak?- Zapytał.
- Przepraszam, jest trochę... nerwowy?- To określenie wcale nie pasowało mi do Harry'ego.
- Rozumiem, ale chyba nie urwie ci głowy za zwykłą rozmowę, co?- Zaśmiał się niebieskooki.- Jestem Nicolas.
- Chanel.- Uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.- Rzuciłam, widząc kolejnego klienta, który czekał na barmana lub w tym przypadku barmankę.
- Ja się nigdzie nie ruszam.- Zaśmiałam się, słysząc komentarz Nicolasa. Jest w porządku.
Obsłużyłam jakąś dziewczynę, która widocznie była zawiedziona, że zrobiłam to ja, a nie przystojny barman, którego oczekiwała. Zobaczyłam bruneta obok siebie.
- Znalazłeś?
- Szefa? Tak.- Odpowiedział.
- A słodkiego i nieśmiałego Harry'ego?
- Jakoś nie mogłem go nigdzie znaleźć. Sprawdzałem nawet w kiblu, ale ani śladu.- Zaśmialiśmy się.
- Słodcy i nieśmiali faceci też są bardzo pociągający, wiesz? To naprawdę urocze.
- Czy to jest rada?- Harry uniósł brwi.
- Tak, dwudziesta.- Uśmiechnęłam się.

4 komentarze:

  1. Fajne :) Czekam na next :))

    OdpowiedzUsuń
  2. rada 20 słoodziutka. Myślałam, że tym szatynem był Louis, haha. No ale cóż. hazza na serio jest o nią zazdrosny, to widać gołym okiem. On chyba nie chce udawać jej chłopaka tylko nim być. Urocze.

    OdpowiedzUsuń